Darmowy podręcznik drogiego premiera

Hura. Dzieci polskie pójdą we wrześniu do szkoły. Pani minister Edukacji Narodowej właśnie podpisała decyzję o dopuszczeniu do druku pierwszej części przygotowywanego na zlecenie MEN podręcznika dla klas pierwszych szkół podstawowych „Nasz elementarz”. Druk książki rozpocznie się jeszcze dziś. Z kolei pani minister jest osobą kompetentną i może ocenić merytoryczną wartość podręcznika do klasy pierwszej szkoły podstawowej, ponieważ jest z wykształcenia dziennikarką.

Swoją drogą to budujące. To co uczonym z dyplomami, dyplomowanym pedagogom z wieloletnim stażem zajmuje lata nasz drogi premier załatwił w tydzień. Trzy godziny na konsultacje, dwa tygodnie na pisanie i trzy dni na druk. Na ogłaszanie jakichś przetargów czasu nie ma. Prezes Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych Jerzy Garlicki twierdzi, że 30% treści tego podręcznika pochodzi z wydanych przez WSiP podręczników. Wbrew pozorom to bardzo dobra wiadomość. Bo to oznacza, że przynajmniej 30% tego dzieła sprawdziło się w praktyce.

Wysoki poziom podręcznika gwarantują konsultantki merytoryczno-dydaktyczne: dr hab. i mgr. Już Lenin zwrócił uwagę, że kierować państwem może kucharka, a do opiniowania podręczników nie jest potrzebne ani doświadczenie ani nadmierna wiedza. Niebawem dysertację doktorską będzie recenzował magister. To jest wkład koalicji w naukę polską.

Podręcznik można pobrać ze strony Ministerstwa Edukacji Narodowej. Bez paniki, to nie jest strona infantylnej licealistki. To poważna strona poważnego ministerstwa poważnego rządu. Niewykluczone, że to jeden z elementów sankcji wobec Putina.

Nie pierwszy raz premier budzi się z letargu i coś zarządza. Na kolanie przygotowuje się przepisy, po czym okazuje się, że są powodem zamieszania, destabilizują rynek, przynoszą więcej szkody niż pożytku. Wypada mieć nadzieję, że pisany na zapalenie płuc podręcznik wyborczy, który ma służyć dzieciakom lata nie okaże się kolejnym bublem.

Teraz pan premier niebywale aktywnie agituje na Śląsku. Pewnie jeszcze przed wyborami zostanie podpisane porozumienie, które „zapewni”, „zagwarantuje”, „pozwoli”, „umożliwi”, a de facto rozszerzy listę ulg i przywilejów. Wskaźniki makroekonomiczne są dobre, PKB rośnie, to i deficyt budżetowy nie musi się ograniczać do marnych 50 miliardów, skoro spokojnie może wynieść i 150. Gierek przecież też swoich długów nie spłacał sam. My spłacaliśmy….

Zmieniło się jedno — ten rząd jest pierwszym i jedynym, który niczego nie zamiata pod dywan. On problemy chowa pod ręcznik.

Żeby poprawić sobie humor spróbujmy zastanowić się o czym mogłyby rozmawiać ze sobą klocki? I odegrajmy w domu scenki pokazujące rozmowy klocków (str. 26 elementarza).

 

PS.
Prawo (ustawa z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty) stanowi, że

Art. 22c.

  1. Minister właściwy do spraw oświaty i wychowania, a w przypadku podręczników do szkół artystycznych minister właściwy do spraw kultury i ochrony dziedzictwa narodowego, może zlecić opracowanie i wydanie podręcznika lub jego części.
  2. Podręcznik lub jego część opracowane w wyniku zlecenia, o którym mowa w ust. 1, oraz zaakceptowane odpowiednio przez ministra właściwego do spraw oświaty i wychowania albo ministra właściwego do spraw kultury i ochrony dziedzictwa narodowego, są dopuszczone do użytku szkolnego z mocy prawa.

To oznacza, że my, podatnicy, mamy wiele szczęścia. Bo podręcznik zlecono do opracowania pani Marii Lorek. A mógł zostać zlecony Episkopatowi.

Dodaj komentarz