Po Drugiej Wojnie Światowej Polska zaczęła mozolnie budować socjalizm. Po bez mała pół wieku budowania okazało się, że tego zbudować się nie da. Pragmatyczni Polacy postanowili więc, że przestaną budować socjalizm, a zaczną kapitalizm. Przy czym jeśli socjalizmu z ludzką twarzą zaczęli domagać się dopiero po kilkudziesięciu latach, to kapitalizm z ludzką twarzą dla swoich zaczęto budować niemal od początku. Stąd rozdęty do absurdalnych rozmiarów system ulg i przywilejów dla całych grup społecznych.
Ćwierć wieku po rozpoczęciu budowy kapitalizmu z zewnątrz Polska wygląda imponująco. Gdy jednak przyjrzeć się bliżej okazuje się, że z lidera zmieniamy się w marudera. Oto nowy wiceminister u ministra Schetyny, Rafał Trzaskowski, grozi polskim wetem w sprawie emisji dwutlenku węgla. Dlaczego? Bo „nas nie stać”. Bo Polska polega na węglu w 87%. A na dodatek my jesteśmy na zupełnie innym etapie rozwoju. W ogóle to my jesteśmy na dorobku*.
Gdyby pieniądze wpakowane w ulgi i przywileje, dotacje do kopalni przeznaczyć na badania i rozwój nie bylibyśmy krajem na dorobku, ale w czołówce krajów rozwiniętych. Rafał Trzaskowski przypomina w tym miejscu gospodarza, którego drewniany dom groził zawaleniem, więc go przerobił, podmurował i organizuje w nim zabawy i potańcówki pożyczając pieniądze na prawo i lewo. Na uwagę, że mógłby wydawać mniej choćby na ogrzewanie, po prostu wprawiając szyby w oknach, dwie godziny i piętnaście minut tłumaczył, że nie może tego zrobić, dlaczego nie może i że nie tylko nie może, ale go na to w ogóle nie stać.
Komuniści rozdali nieswoje wszystkim i padli jak już nie było co rozdawać i nikt nie chciał pożyczać. Liberałowie, rozdali nieswoje swoim i okazało się, że na nic więcej już nas nie stać.