Dajmy na to

Pan prezydent pofatygował się do radia by zakomunikować słuchaczom na czym mu najbardziej zależy i dlaczego. Nadrzędny jest interes, a taką emanacją tego interesu Rzeczypospolitej jest właśnie niepodległość. I dlatego zawsze nawołuję i tak bardzo mi zależy na tym, żeby ten dzień odzyskania niepodległości świętować razem, żeby to było takie wielkie święto polskiej jedności, wielkie święto polskiej wspólnoty, bo jestem przekonany, że ta właśnie wartość, jaką jest niepodległa, suwerenna ojczyzna, jest dla nas wszystkich jedna, najważniejsza, wspólna, absolutnie wspólna. Jak buduje się jedność? To prezydent wyjaśnił dużo wcześniej. Otóż jedność buduje się narzucając swoją wolę wszystkim, lekceważąc sprzeciw, krytykę nazywając jazgotem. Chcę powiedzieć jedno: ten program [PiS-u] będzie zrealizowany z żelazną konsekwencją. Nie zostanie zatrzymany przez żaden jazgot, żadne demonstracje. To oczywiście nie jedyny sposób uzyskania jedności. Można ją także wymusić przejmując środki masowego przekazu tak, by wszystkie jednocześnie przekazywały jedno i to samo. Jak w czasach minionych. Wtedy władza także tworzyła wspólny Front Jedności Narodu (do 1956 roku Front Narodowy), a i partia była równie zjednoczona jak dzisiaj prawica.

W dalszej części wywodu pan prezydent przekonuje, że trzeba o tym przypominać, że właśnie wtedy, kiedy nie było jedności, to Polska była osłabiana przez ten brak jedności, że jej siła polegała na tym, że politycy stawali razem ponad wszelkimi podziałami w ważnych dla Polski sprawach. I ja zawsze do tego wzywam i zawsze mam nadzieję, że jeżeli gdzieś mówimy o wspólnocie i mówimy o jedności, to przede wszystkimi patrząc rozsądnie, mówimy o jedności i wspólnocie w tych najważniejszych polskich sprawach. Tam powinno być jedno, jedna Polska, jedna wspólna ojczyzna ponad wszelkimi podziałami. I apeluję zawsze do wszystkich polskich polityków, żeby o tym pamiętali. Oczywiście, mamy mnóstwo politycznych sporów, mamy różne ideologie, mamy różne przekonania, mamy przecież demokrację, wolno je mieć, na tym właśnie polega jej wartość, że można mieć różne poglądy i można głosić te poglądy, ale trzeba pamiętać, że jest ta granica politycznego sporu, i tą granicą politycznego sporu jest interes Rzeczypospolitej, a więc także interes nas wszystkich.

Jak się osiąga jedność i gdzie leży granica politycznego sporu? Doskonałą ilustracją jest Senat. Wyborcy zdecydowali, że PiS nie będzie miało w nim większości. To niedopuszczalne z punktu widzenia interesu kraju i jedności właśnie. Dlatego

Stanisław Karczewski nie wyklucza żadnego scenariusza w związku z wyborem nowego marszałka izby. Przyznał, że Prawo i Sprawiedliwość prowadzi rozmowy, mające na celu osiągnięcie większości w Senacie. Na razie większość mają siły opozycyjne.

Niemcy, Rosjanie, wcześniej Szwedzi, Tatarzy też prowadzili rozmowy. W imię interesu i jedności. Rozmowy Szwedów opisał Sienkiewicz. Gdy Radziwiłł poinformował o ich wyniku podniósł się wielki jazgot i nie było jedności. Teraz wyborcy zdecydowali tak? No to źle zdecydowali. Bo prawdziwa jedność jest wtedy i tylko wtedy, gdy my mamy pełnię władzy, gdy kontrolujemy wszystkie instytucje państwowe, gdy nam podlegają służby i wymiar sprawiedliwości. Ale jedność ma także wymiar praktyczny, bo przez ten czas, przez te 4,5 roku faktycznie dla Polski stało się bardzo wiele dobrych rzeczy, poczynając od wspomnianego szczytu NATO, gdzie ja go przygotowywałem, rozmawiając jeszcze w czerwcu 2015 roku jako prezydent-elekt z panem sekretarzem generalnym Jensem Stoltenbergiem, wtedy mu mówiłem, że chciałbym tej obecności NATO w Polsce. On patrzył na mnie wtedy nieco ze zdziwieniem, ale potem odbyliśmy, mówię nie tylko ja, ale odbył także minister spraw zagranicznych, minister obrony wiele podróży po całej Europie i po świecie, rozmawiając z naszymi sojusznikami. Ja odbyłem ponad dwadzieścia takich spotkań, gdzie mówiłem i wyjaśniałem tę potrzebę obecności NATO na wschodniej flance Sojuszu, tłumacząc naszym sojusznikom, czasem z zupełnie drugiej strony Europy, jak na przykład z Portugalii, gdzie rozmawiałem z Prezydentem tuż przed szczytem NATO, uzasadniając, dlaczego proszę o to, żeby wyraził również na to zgodę i był tym kolejnym sojusznikiem, który powie: „Tak, zgadzamy się na to”, chociaż przecież gdzie Portugalia, a gdzie wschodnia flanka NATO, to zupełnie druga strona.

Starania nabrały realnego kształtu gdy stało się jasne, że prezes zgadza się na to. Właśnie wtedy to się stało. To się stało, to się udało zrealizować. Dzisiaj rzeczywiście wojska amerykańskie są obecne w Polsce. To są tysiące amerykańskich żołnierzy. Ta obecność się zwiększa, a współpraca militarna pomiędzy Polską a Stanami Zjednoczonymi się zwiększa. Na czym polega współpraca militarna? Na wydawaniu miliardów na amerykański sprzęt, do którego w Polsce nie produkuje się ani części zamiennych, ani amunicji. Ale kto by na to zwracał uwagę, ważne, że Ruskich zastąpili Jankesi, a amerykański przemysł zbrojeniowy rozkwitnie dzięki polskim zamówieniom. Trzeba być kompletnym wrogiem jedności, żeby protestować i sugerować, że zamiast wciskać Amerykanom miliardy złotych należy je przeznaczyć na rozwój rodzimego przemysłu zbrojeniowego. Po co nam przemysł zbrojeniowy, skoro Amerykanie mają lepszy i i tak ich nie dogonimy? Że bez amunicji, rakiet nie da się prowadzić żadnych działań? Ale dzięki ruskiej ropie można drażnić wroga latając mu przed nosem. Tak go to zdenerwuje, że nie zaatakuje.

Najlepszym dowodem na to, że Polska nie jest w rosyjskiej sferze wpływów bynajmniej nie jest prowadzona przez rząd polityka. Dotąd jednak żaden polityk tak jednoznacznie nie przyznał, że amerykańskie wojsko to listek figowy, alibi, przykrywka. Odkąd rządzi PiS, od 2016 roku, kiedy ostatecznie w czasie szczytu NATO w Warszawie zapadły te postanowienia o wysuniętej obecności Sojuszu w Polsce, w państwach bałtyckich i w Rumunii, ta obecność faktycznie jest, ona zaistniała, te jednostki są, ale przede wszystkim, co dla mnie jest także ogromnie poruszające, to taka dosłowna praktycznie forma realizacji pewnego planu politycznego dla Polski, jaki miał Prezydent Lech Kaczyński, który kiedyś mi tutaj, w Pałacu Prezydenckim w 2009–10 roku przekazywał, kiedy mówił o tym, że prawdziwie świat będzie widział, że tu nie ma już rosyjskiej strefy wpływów, wtedy, kiedy będą tutaj wojska amerykańskie. Wtedy świat będzie widział, że to nie jest już rosyjska strefa wpływów, że to się zmieniło. I to będzie naoczne. Nic dodać, nic ująć. Tym bardziej, że słowa pana prezydenta potwierdzają liczne publikacje Tomasza Piątka, Grzegorza Rzeczkowskiego, Radosława Grucy i innych.

Jedno musi nurtować niezjednoczonych pod wspólnym, pisowskim sztandarem. W jaki sposób pisowskie służby mogłyby zdemaskować rosyjskiego agenta skoro nie były w stanie prześwietlić nawet kryształowej przeszłości Banasia? Przecież wystarczy przeniknąć w szeregi PiS-u by stać się nietykalnym. Przez całe 45 lat PRL-u służby także nigdy nie wykryły ani jednego radzieckiego agenta, choć przecież nie wszyscy działali jawnie.

 

PS.
Cytaty są może i przydługie, ale żaden skrót nie jest w stanie oddać ani głębi myśli, ani kunsztu oratorskiego.

Dodaj komentarz


komentarzy 7

  1. Gazeta.pl – czy cytat jest nietrafiony? Może, ale wiele mówi o stanie umysłu i rozumieniu rzeczywistości. Poza tym ta ciągła potrzeba zasługiwania się u wodza…

    Afera wokół kartonowego czołgu. Roman Giertych drwi z Mariusza Błaszczaka. „Niech Pan ratuje naszą stolicę!”

    Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak zapowiedział, że powiadomi prokuraturę o niedzielnym incydencie przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Na te słowa zareagował Roman Giertych, pisząc do szefa MON ironiczny list o kartonowym czołgu.

    Przypomnijmy, że 10 listopada Lotna Brygada Opozycji próbowała dostać się na plac marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie podczas składania wieńców pod pomnikami Lecha Kaczyńskiego i ofiar katastrofy smoleńskiej. Jeden z członków tej grupy „przyjechał” na miejsce kartonowym czołgiem, inni mieli ze sobą transparenty z hasłem „Gdzie jest wrak?”.

    http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,25401496,afera-wokol-kartonowego-czolgu-roman-giertych-drwi-z-mariusza.html

    1. Szanowny Panie Ministrze! Dowiedziałem się, że zamierza Pan poprzez prokuraturę ścigać terrorystów z grupy Lotnej Brygady Opozycji. Brawo, brawo, po trzykroć brawo panie Ministrze! Nie można pozwolić, aby wrogie czołgi bezkarnie buszowały po głównym placu Warszawy. Plac na którym spoczywa spiżowy wzrok pomnika profesora Prezydenta RP Lecha Aleksandra Kaczyńskiego musi na zawsze być wolny od wrogich sił pancernych!

      Panie Ministrze! Bez Pana nasz kraj zostałby bezbronny wobec ataków tej lotnej brygady. Można powiedzieć o Panu i Pana współpracownikach słynne zdanie Churchilla: jeszcze nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak niewielu. Niech Pan ratuje naszą stolicę! Tylko w Panu nadzieja! (…) PS Zauważyłem, że w stawie niedaleko mojego domu coś zabulgotało. Czy może Pan pilnie wysłać na miejsce prokuraturę?