Czym się różni to samo, oto jest pytanie!

Dziś premier dokonał kolejnej wielkiej reformy (za)rządu. Do tej pory obyło się bez kolejnego exposé, ale ponieważ święta za pasem niewykluczone, że jeszcze będzie. A jak nie będzie, to orędzie będzie, bo co roku jest. Charakterystyczne, że zmiany nie dotknęły żadnego z resortów obsadzonych przez bratniego koalicjanta, który jest sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Według premiera PSL zawłaszcza państwo, władzę traktuje jako zdobycz i obsadza swoimi ludźmi co się tylko da, ale jest autonomiczną jednostką rządową znajdującą się poza zasięgiem Donalda Tuska. Gdybyście byli na spotkaniach z Lubelszczyzną czy Świętokrzyskiem, to wiedzielibyście, co to znaczy naprawdę. Jak miałem spotkania z tymi regionami, to te głosy były wręcz rozpaczliwe. Bo oni w koalicji mają z reguły upatrzone cele i to nie są zawsze cele związane z dobrem czy interesem publicznymżalił się premier. Koalicjant realizuje swoje prywatne interesy, kolidujące z dobrem czy interesem publicznym, a szef rządu opowiada o tym jakby rzecz miała miejsce w Peru czy Zambii.

Zostawmy jednak sprawy ponure, a zajmijmy radosnymi. Przyjmijcie ode mnie — wszyscy bez wyjątku, którzy angażujecie się w sprawy ludzi tu potrzebujących, ale i w sprawy Polski — szczere gratulacjepowiedział szef rządu, po czym księżom i siostrom pracującym w Zambii wręczono odznaczenia. Ta wiadomość, choć stara, na pewno ucieszy wszystkich, którym na sercu leży dobro kościoła katolickiego. Kolejna wiadomość, tym razem aktualna, ucieszy wszystkich sympatyków zarówno PO jaki i PiS-u. Zanim jednak o niej malutka retrospekcja.

W roku 2005 wybory wgrały dwie partie prawicowe. Jedną z nich było Prawo i Sprawiedliwość, a drugą była Platforma Obywatelska. Na czele pierwszej stał Jarosław Kaczyński, na czele drugiej Donald Tusk. Warto to mieć na względzie, ponieważ dotąd tak długo na czele stali tylko pierwsi sekretarze KC PZPR. To dowodzi, że demokracja w III RP niedługo dorówna demokracji socjalistycznej, a kto wie, czy nie okaże się trwalsza. Przed wyborami i po wyborach wydawało się, że naturalną konsekwencją będzie utworzenie koalicji PiS-u z PO. Sprawy potoczyły się inaczej.

Po wygraniu wyborów przez dwie partie prawicowe różniące się między sobą tylko osobami liderów, społeczeństwo (przynajmniej w Internecie i według mediów) podzieliło się na zwolenników PO i PiS. Jedni i drudzy zachowują się tak, jakby żyli w dwóch różnych krajach i to, co robią politycy partii, którą popierają ich nie dotyczyło. Na szczęście już prezes PiS-u podjął nieśmiałą próbę zwrócenia wyborcom uwagi, że między PiS-em a PO nie ma de facto żadnej różnicy poza formalną. Ponieważ przynależność do jednej z formacji nie wiąże się z poglądami. Pani Zyta Gilowska, czołowa działaczka PO, stała się godna objęcia stanowiska ministra w rządzie PiS natychmiast po tym, jak opuściła szeregi PO.

Tu pora podzielić się zasygnalizowanym na wstępie powodem do radości. Otóż jak wiadomo desygnowanie ministra obrony w rządzie PiS-u na ministra spraw zagranicznych w rządzie PO nie skłoniło jeszcze zwolenników obu partii do puknięcia się w czoło i konstatacji, że wszytko jedno kto u steru, byle sterował z sensem. I stwierdzenia, że ci ludzie nie mają żadnych poglądów, więc nazwa ugrupowania nie ma najmniejszego znaczenia. Dowiódł tego tow. Arłukowicz Bartosz, który jako członek SLD nie zostawił na projekcie przygotowanym przez rząd Tuska suchej nitki, a jako członek rządu nie mógł się go nachwalić i z pełną determinacją wprowadzał w życie. Wcześniej to samo udowodnił dzisiejszy lider SLD startując z list Samoobrony.

Nieprzekonani dostali dziś kolejny argument, że PiS czy PO to всë ровно. Otóż godną objęcia teki ministra w rządzie PO okazała się eks-pisiorzyca (Pisior? Tak? Na mój nos, on nie będzie długo dyrektorem gabinetu) Joanna Kluzik-Rostkowska. Co prawda dla zmylenia tropu założyła PJN, nie zmienia to jednak faktu, że była prominentną działaczką PiS-u, szefową sztabu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego. Nowa minister niczym Bartosz Arłukowicz, choć była przeciw posyłaniu sześciolatków do szkoły, to już jest za i jest zdeterminowana, żeby je do szkoły posłać. Przykładów mniej spektakularnych jest więcej, ale nie ma potrzeby ich mnożyć. Generalnie obowiązuje zasada, że polityk PO, będący za po przejściu do PiS-u jest przeciw. I vice versa.

Tak więc najwyższa pora przestać się wodzić za łby, udowadniać sobie która partia jest lepsza, bo naprawdę wszystko jedno kto rządzi, byle rządził dobrze.

 

PS.
Odwołanie w referendum prezydent Warszawy w niecałe dwa lata przed wyborami to nieodpowiedzialność i destabilizacja władzy. Odwołanie w restrukturyzacji w niecałe dwa lata przed wyborami siedmiu ministrów to odpowiedzialność i stabilizacja władzy. Nawet odwołanie ministra środowiska podczas trwającego szczytu klimatycznego nie jest niczym nagannym. O nieodpowiedzialności i destabilizacji można by mówić tylko wtedy, gdyby tych ministrów odwołano w wyniku zgłoszonego wobec nich przez PiS votum nieufności.

Dodaj komentarz