Czy kobiety potrafią kochać

Bogdan zastanawiał się czy mężczyźni potrafią kochać. Kwestia jest niewłaściwie zasygnalizowana, ponieważ w omawianym artykule nie tyle chodzi o umiejętność kochania, ile o sam proces zakochiwania się. Trzeba także mieć na względzie, że wszelkie uogólnienia bywają bardzo krzywdzące i nie oddają istoty problemu. Podobnie jest ze średnią. Z tego że jeden przymiera głodem, stołuje się na śmietniku, na nic go nie stać, a drugi nie wie co zrobić z pieniędzmi nie wynika, że obaj są jednakowo zamożni, choć wyciągając średnią dochodów można dojść do takiego wniosku.

Przywołany przez Bogdana artykuł nie daje odpowiedzi na postawione w tytule pytanie. Problem odwrotny, czyli czy kobiety potrafią kochać, jest natomiast naświetlony bardziej jednostronnie i jednoznacznie. Rollo Tomassi, amerykański pisarz i bloger, w swym przełomowym dziele „The Rational Male” („Mężczyzna racjonalny”), „wymierza cios wszelkim dogmatom i zakłamaniom dzisiejszego feministycznego świata”. Zostawmy wątpliwości, czy można coś wyjaśnić wyprowadzając ciosy skupiając się na głównym przesłaniu, które na blogu wydawnictwa sformułowano jako zasadę nr VI:

Kobiety, co do zasady, są niezdolne do pokochania mężczyzny w taki sposób, w jaki oczekują tego panowie.

Trudno powstrzymać się tutaj od dygresji. Otóż w czasach minionych władza uwielbiała doprecyzowywać powszechnie znane i rozumiane pojęcia za pomocą przymiotników. Na przykład wszyscy wiedzieli co to jest ‚demokracja’, ale nikt nie miał pojęcia co to jest i na czym polega ‚demokracja socjalistyczna’. Po zmianie ustroju niewiele się zmieniło. Dalej powszechnie rozumiane pojęcia okrasza się przymiotnikami co sprawia, że ich znaczenie rozmywa się i praktycznie nikt do końca nie wie o co chodzi. Doskonałym przykładem są tutaj ‚wartości chrześcijańskie’, o których najgłośniej gardłują hipokryci, o których mawiano, że „modli się pod figurą, a diabła ma za skórą”. Nawet w omawianym przypadku powszechnie rozumiane pojęcie ‚miłość’ jest często „doprecyzowywane” przymiotnikiem ‚prawdziwa’.

Miłość to uczucie, czyli coś, co się czuje. To stan, w którym nie oczekuje się niczego od drugiej strony, a wręcz przeciwnie, jest się gotowym poświęcić dla niej wszystko. Jedyne czego pożąda zakochany to możliwość przebywania z ukochaną osobą, bycia blisko niej, patrzenia na nią, słuchania jej głosu. Czy człowiek, który oczekuje od niej, że będzie odwzajemniać uczucie w określony sposób na pewno ją kocha?

Zasada nr VI stanowi, że

Pomimo swej prostoty, to zdanie mówi bardzo wiele na temat współczesnych facetów. Daje wyraz niezwykle przekonującemu nihilizmowi, któremu mężczyźni muszą stawić czoło albo odrzucić go i pogrążyć się w szaleństwie nieprzytomnego rozczarowania przez resztę swoich dni.

Brzmi niezachęcająco. W czym problem? Ano w tym, że

Kobiety nie są zdolne do pokochania w taki sposób, w jaki facetowi wydaje się, że powinny potrafić. Dokładnie z tego samego względu płeć piękna nie jest w stanie docenić wyrzeczeń podejmowanych przez mężczyzn, przekształcając je niejako się w wymagania, w celu lepszego ich dostosowania do żeńskiego imperatywu. Kobieta nie jest w stanie urzeczywistnić miłości, której chciałby doświadczyć osobnik płci męskiej. W momencie, w którym facet próbuje nakreślić swojej partnerce ideał miłości, obraz ten staje się postawionym wymogiem.

W rezultacie

Nasze dziewczyny, żony, córki i nawet matki – wszystkie są niezdolne do urzeczywistnienia ideału miłości.

Czy z tego wywodu naprawdę wynika, że kobiety nie potrafią kochać? O co w ogóle chodzi? Zakochany mężczyzna powinien ukochanej przedstawić listę oczekiwań, dopuszczalnych sposobów okazywania uczuć? Ten trop wydaje się słuszny. Potwierdza go wpis na portalu kafeteria.pl, z którego wynika, że kobiety nie kochają tak, jak powinny, czyli tak jak się od nich oczekuje, lecz z jakiegoś, ściśle określonego powodu.

Kobieta bardzo dużo kalkuluje, przez co tzw. miłość jest dla niej pojęciem względnym. Warto tu na chwilę zastanowić się nad tym czym jest miłość? Jaka jest jej definicja? Miłość — moim zdaniem — jest wtedy kiedy niczego nie chcemy od naszego partnera czy partnerki. Tzn. sam fakt, że ten ktoś „jest” powoduje że jesteśmy szczęśliwi. Niestety kobieta w swojej pragmatycznym podejściu do życia cały czas kalkuluje i nieustannie ocenia mężczyznę pod względem spełniania jej oczekiwań. M.in. dlatego kobieta nie kocha, tylko „kocha, bo…”. A to zasadnicza różnica i z miłością nie ma nic wspólnego. „KOCHAM go BO zapewnia mi stabilizację”. „KOCHAM go BO jest dobrym ojcem”. „KOCHAM go BO nie chcę być sama”. „KOCHAM go BO jesteśmy razem 20 lat” itd itd itd…

Takie przedstawienie sprawy spłyca problem i trywializuje go, bowiem uczuć nie da się zracjonalizować. Nie da się wytłumaczyć dlaczego dla jednych ulubionym kolorem jest czerwony, dla innych niebieski, dlaczego jednym podoba się ta piosenka, a nie podoba tamta, zaś innym odwrotnie, dlaczego do dopiero co poznanego człowieka odczuwamy niechęć.

Pozostawiając na boku sposób w jaki mężczyźni i kobiety kochają i czy w ogóle potrafią darzyć kogoś bezinteresownym uczuciem nie można wykluczyć, że uczucie od początku jest udawane i służy wyłącznie wyrwaniu się z toksycznego domu rodzinnego i założeniu własnego. Często równie, jeśli nie bardziej toksycznego. Domu, w którym konsekwentnie, latami nastawia się dzieci przeciwko jednemu z rodziców, by — gdy zostaną dostatecznie urobienie — z dnia na dzień pod byle pretekstem móc odciąć go od rodziny kompleksowo i definitywnie…

Dodaj komentarz