Co złego to nie my!

Duński fizyk Niels Bohr zauważył, że „przewidywanie jest bardzo trudne, szczególnie jeśli idzie o przyszłość”. Przewidywanie przyszłości zwykło się utożsamiać z losami poszczególnych osób. Stąd popularność horoskopów i bajań profetów. A przecież losy ludzkie są tak splątane, zależności tak skomplikowane, że przewidywanie losów pojedynczej osoby nie ma sensu. Najdrobniejsza zmiana, zwykłe potknięcie w progu potrafi wywrócić najlepszą przepowiednię. Przyszłość jest niezapisaną księgą, którą może zostać napisana na nieskończenie wiele sposobów. Zwłaszcza, że człowiek, jak każde zwierzę może, ale nie musi, albowiem ma wolną wolę.

Dobrym jasnowidzem nie jest ktoś, kto mówi co wydarzy się, bo tego nikt nie wie, nawet on, ale ktoś, kto mówi tak enigmatycznie, by post factum dało się z tego wyinterpretować jak najwięcej. Z tym, że wieszcz wieszczy, a interpretacją jego wizji i twórczym dopasowywaniem do rzeczywistości zajmują się pismaki specjalizujący się w interpretacji bredni. Jasnowidz przewidzi grad na wschodzie, a dziennikarz wyjaśni po fakcie, że chodzi o Ukrainę i grad rosyjskich pocisków rakietowych. Na szczęście liczba użytkowników, którzy wierzą w bzdury jest pokaźna, więc zapotrzebowanie na bajki dla dorosłych jest spore.

Znamienity polski jasnowidz, któremu raz czy dwa udało się coś zgadnąć i w ten sposób zdobyć sławę, nie przewidział najazdu Rosji na Ukrainę czy dwucyfrowej inflacji. Wydarzenia roku 2021 także przewidział więc można skonfrontować rzeczywistość z proroczymi wizjami.

Ilekroć się zastanawiam nad 2021 rokiem, to mam bardzo złe poczucie. Jak w 2019 nazywałem 2020 rok pierwszym nienormalnym, który będzie trawl w czasie 3,5 roku. 2021 nazywam rokiem bezprawnym, rokiem groźnym, rokiem, w którym na świecie demokracja zacznie być mocno wątpliwa. 2021 rok w pierwszym swoim kwartale przysporzy nam jeszcze, oprócz zarazy, dodatkowych problemów, niektóre będą dotykać Polski na świecie, zaczną się one na Bliskim Wschodzie.

Na Bliskim Wschodzie kotłuje się non stop, więc w ciemno można obstawiać „dodatkowe problemy”, pod które będzie można podciągnąć wszystko.

Innym rodzajem wróżbiarstwa są opowieści ludzi, którzy powinni znać się na tym, co robią, za co odpowiadają, a okazują się zwykłymi gawędziarzami. Na przykład ktoś, kto odpowiada za stabilność waluty i decyduje o wysokości stóp procentowych wychodzi i mówi: Podtrzymujemy stanowisko, że umocnienie złotego byłoby w obecnej sytuacji gospodarczej bardzo niepożądane, działałoby procyklicznie, osłabiałoby skalę, tempo odbudowy gospodarki po kryzysie. Natomiast dzisiaj gospodarka potrzebuje akomodacyjnej polityki pieniężnej. Utrzymujemy w związku z tym niskie stopy, prowadzimy skup obligacji. Ewentualne umocnienie kursu, tak jak tłumaczyliśmy przy poprzedniej interwencji, szłoby w przeciwnym kierunku do prowadzonych przez nas działań. Jeśli natomiast chodzi o stopy procentowe, to prawdopodobieństwo podwyżek stóp procentowych w czasie obecnej kadencji Rady Polityki pieniężnej wynosi… Jak by to powiedzieć, no może nie abstrakcyjne jest, ale wynosi zero!

Po podniesieniu stóp procentowych jasne stało się, że inflacja zacznie spadać, ponieważ prawie wszystkie czynniki na niebie i ziemi wskazują, że po górce w styczniu [2022 roku] ceny będą spadać. Jeśli zaś chodzi o stopy procentowe, to prawdopodobieństwo ich podwyżek wynosi 100%, ponieważ cały czas stopy procentowe NBP będą cały czas dostosowane w taki sposób, aby zapobiec utrwaleniu się wysokiej inflacji. Wynika to z faktu, że my nie mamy w Polsce z żadną superinflacją, hiperinflacją, ekstra jakąś inflacją do czynienia, mamy do czynienia ze zwykłą inflacją. Zwykle inflację nakręca wadliwa polityka rządu i banku centralnego. W przypadku Polski na wzrost zwykłej inflacji odpowiedzialni są w kolejności alfabetycznej: cały aparat reprezentowany przez Fransa Timmermansa,  ceny frachtów oceanicznych, Chiny, covid-19, mnóstwo czynników, które się pojawiają i znikają, polityka klimatyczna Unii Europejskiej, przerwane łańcuchy dostaw oraz Putin. Dlatego nasz sam wewnętrzny mechanizm powstawania inflacji w kraju właściwie jest bez znaczenia. Sprawę komplikuje fakt, że z jednej strony mamy jakichś twardogłowych ortodontów, ortodoksów, którzy no właściwie jak dinozaury dzisiaj funkcjonują, bo w światowym, w światowej ekonomi już się właściwie ich nie spotyka, u nas przetrwały jak w jakimś takim rezerwacie, jak na tym filmie o tej wyspie dinozaurów gdzie one tam jakość odtworzone są czy przetrwały, no u nas też tacy są ortodoksi pseudoliberalizmu, no bo to nie jest orto liberalizm, to jest liberalizm ciosany siekierą, prymitywny. To są ludzie, ekonomiści, którzy przez całe życie mówią, że stopy należy podnosić, a nigdy przez gardło im nie przeszło przez ostatnie 30 lat, żeby obniżać. Ktoś nie zrozumiał jeszcze dlaczego Rada Polityki Pieniężnej podnosi stopy co miesiąc tak, że raty kredytów już wzrosły dwukrotnie? No właśnie dlatego! Bo po prostu są zaprogramowani tak na jedną stronę. Przełącznik mają taki zaśrubowany i to się nie zmienia.

Z uwagi na to, że nie jesteśmy ciosani siekierą i zawsze przechodzi nam przez gardło, że stopy trzeba obniżać, więc utrzymujemy się cały czas w cyklu podwyżek i jeszcze się nadal utrzymujemy i będziemy utrzymywać, trudno powiedzieć jak długo, ale będziemy. Niestety, niewiele więcej da się przewidzieć, dlatego nie wiem, istnieje jakiś górny pułap, ale na ten moment nie możemy jednoznacznie powiedzieć. Istnieje taka możliwość, żeby sytuacja się dynamicznie zmieniała. Najwyżej zrobimy dwa razy w miesiącu posiedzenie, ale na razie nie ma takiej potrzeby. W najbliższych miesiącach będziemy nadal podnosić stopy procentowe NBP. Grunt to stabilność, jasne zasady i z góry określone kolejne posunięcia.

Są zjawiska, które da się przewidzieć. Jeśli naleje się wody do garnka i postawi na ogniu, to każdy jest w stanie odpowiedzieć na pytanie co się stanie. Bez większych trudności można także przewidzieć czym skończy się budowa domu zaprojektowanego przez szewca lub krawca. Podobny efekt uzyska się przekazując stery człowiekowi nie mającemu pojęcia o żeglowaniu lub pilotowaniu. Identycznie, tyle że na znacznie większą skalę kończy się powierzanie władzy ludziom niekompetentnym. Teoretycznie wie i rozumie to każdy, praktycznie suweren postanowił poigrać z losem i… choć widać, że wyniki eksperymentu są opłakane nie zamierza zmienić decyzji. A przepaść już majaczy na horyzoncie.

W listopadzie zeszłego roku wieszczyłem dwucyfrową inflację. Nie dlatego, że jestem genialnym ekonomistą czy prorokiem. Dlatego, że pamiętam dekadę Gierka i to, co było potem. Komuniści dokładnie w ten sam sposób „walczyli” z inflacją wtedy jak dziś PiS. Czołowy ekonomista tamtego czasu, Grzegorz Kołodko tak definiował zgubny dla gospodarki „nawis inflacyjny”  (Grzegorz W. Kołodko: Polska w świecie inflacji, Książka i wiedza, Warszawa 1987):

Wieloletnia nierównowaga rynkowa pociąga za sobą narastanie z okresu na okres przymusowych oszczęd­ności ludności. W rezultacie pojawia się tzw. nawis inflacyjny. Jest to realna kategoria makroekonomiczna, określająca wielkość popytu odłożonego w skali całego społeczeństwa wskutek niedostatecznej w stosunku do wielkości popytu wartości podaży dóbr i usług rynkowych.

I dalej:

Utożsamianie luki z nawisem inflacyjnym jest błęd­ne. Z ekonomicznego punktu widzenia może ono być uzasadnione jedynie w tym sensie, że część nawisu, która w postaci popytu przymusowo odroczonego prze­chodzi na okres bieżący, także zasila popyt bieżący. A zatem przesuwanie efektywnego popytu na wyższy poziom jeszcze bardziej powiększa różnicę między jego globalnym strumieniem w danym przedziale czasu (część jego jest kreowana z dochodów bieżących, część natomiast z dochodów uzyskanych w przeszłości) a strumieniem globalnej podaży towarów rynkowych.

Wspomniana „luka”

Jest to strumień w czasie, którego wielkość określa różnica między strumieniami efektywnego popytu konsumpcyjnego ludności i podaży towarów rynko­wych.

Mądre, prawda? Walka komunistów z inflacją była tak skuteczna, że… oddali władzę, a Polacy klepali biedę z milionami złotych w portfelach.

Dodaj komentarz