Co się dzieje z mediami?

W telewizorze wystąpił niebywale mądry pan, który niebywale mądrze tłumaczył, dlaczego wywóz śmieci musi kosztować. Otóż ta branża jest przeregulowana, a w przepisy ciągle zmieniane. Ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach uchwalona w [19]96 roku za czasów prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego cały czas ma 14 artykułów z których każdy ma kilka literek ‚x’, ‚y’, ‚z’ itd. Dlatego ciężko połapać się w ciągle zmieniających się przepisach. W których, na co warto zwrócić uwagę, grzebali wszyscy od lewa do prawa. Oczywiście nie po to, żeby cokolwiek usprawnić, uprościć, poprawić, ale żeby łatać, uszczelniać, zaostrzać. Dlaczego zamiast napisać ustawę od początku, prostą, spójną i logiczną, z uporem (p)osłów komplikowano starą? Bo przygotowanie nowej oprócz chęci wymaga wysiłku umysłowego, a ahumanitarne jest oczekiwanie od bezmyślnych naciskaczy guzików, że podejmą wysiłek ponad ich siły. Żeby daleko nie szukać…

Sławomir Bigos nie rozumie dlaczego wylała się na niego fala hejtu. — Jestem ostatnią osobą na tej wsi, której zależałoby na śmierci krowy sąsiada — podkreślił w rozmowie z prokuratorem. — Musiałem je uciszyć łopatą bo hałasowały tak, że mi kieliszek o zęby dzwonił. Skupić się nie mogłem.

W rozmowie z Polską Agencją Prasową Paweł Kukiz „podkreślił”, że jest ostatnią osobą, której na czymś zależy. A jako ostatni Mohikanin, to może robić co chce, głosować jak chce, spotykać się z kim chce, mylić się podczas głosowań i nikt nie ma prawa go za to krytykować. Jestem ostatnią osobą w tym Sejmie, której zależałoby na kolejnej kadencji, na jakichś miejscach — oznajmił, a naiwniejsza część elektoratu odetchnęła z ulgą. Chyba, że zapamiętała co mówił cztery lata temu. A mówił wtedy: ja nie jestem politykiem! Polski polityk dla mnie jest z definicji cyniczny, nastawiony na partykularny interes swój lub partii. Gdybym taki był, wtedy można by mi było napluć. Wtedy też bym doskonale wiedział, jak się ustawić w Sejmie. Mógłbym podejść do zwycięskiej partii i powiedzieć: „Słuchajcie, my wam pomożemy, tylko dajcie nam parę ministerstw, parę spółek skarbu państwa i tak dalej”. Dzisiaj już jest politykiem i dlatego mógł pójść do zwycięskiej partii. Ale tylko po to, żeby go przypadkiem na listach wyborczych nie umieściła, bo jest pierwszą osobą, której nie zależy na kolejnej kadencji. Dziwię się, że ludzie są zaskoczeni sposobem głosowania naszych posłów nad ustawą medialną w sytuacji, gdy od 2015 roku mówimy o dekoncentracji mediów, która dałaby możliwość repolonizacji tych mediów. Na stronie Kukiz ’15 w dziale „Program krajowy” znajduje się „Strategia zmiany”. Jest to program uniwersalny, ponadczasowy, dlatego nie nosi daty. Niestety, nie ma w nim ani słowa o tym, co wszyscy trzej członkowie partii mówią od 2015 roku. Jest za to nie wiadomo, postulat, informacja, stwierdzenie, że

Władza w Polsce nie może należeć do partyjnych oligarchii, nie może też należeć do obcych rządów, do międzynarodowych korporacji, ani  zagraniczych [!] mediów.

Jest też „diagnoza” z której wynika, że okres PRL-u to były czasy, gdy kraj pławił się w luksusach, ludzie żyli dostatnio, a jeśli nawet czegoś im brakowało, to wyłącznie ptasiego mleczka.

Wmawiali Wam przez 25 lat, że dla rozwoju gospodarczego Polski najważniejsze są inwestycje zagraniczne. Wmawiali Wam, że konieczna jest wyprzedaż polskiego przemysłu, handlu, banków i mediów. Wmawiali Wam, że nie ma innego wyjścia niż przekazanie ich zagranicznym korporacjom czy rządom. Wmawiali Wam też przez 25 lat, że nie ma innej polityki gospodarczej niż ta, którą podpowiadają zagraniczni doradcy i Unia Europejska. I co się stało z kapitałem, którym zarządzały polskie rządy? Został przekazany za grosze firmom zagranicznym albo rozkradziony przez dawną nomenklaturę i nowy establishment. Co się dzieje z bogactwem, które Polacy wytwarzają na co dzień? Znaczna jego część jest transferowana za granicę. Co to za rząd, który pozwala, żeby obywatele byli wyzyskiwani przez instytucje finansowe i zagraniczne korporacje? Co to za rząd, który pozwala, żeby co roku miliardy złotych wypracowane przez Polaków były transferowane za granicę?

Co w tej sytuacji należy zrobić? Przywrócić kontrolę nad owocami.

Musimy przywrócić Polakom kontrolę nad owocami ich pracy, nad bogactwem, które wytwarzają swoją ciężką codzienną pracą. W tym celu musimy natychmiast skończyć z marnotrawieniem, z wyrzucaniem w błoto pieniędzy podatników przez nieudolną klasę polityczną. Musimy też podnieść się z kolan i odrzucić obecny status Polski jako neokolonii zagranicznych rządów i międzynarodowych korporacji.

I Kukiz zrazu sam, a teraz wraz z PiS-em przystąpili do przywracania Polakom kontroli. Zaczęli od przywrócenia kontroli nad prokuraturą, potem nad  Trybunałem Konstytucyjnym, Sądem Najwyższym, spółkami skarbu państwa, służbami specjalnymi, policją. Wreszcie przyszła pora na media, które znajdując się we wrażych, czyli obcych rękach informują (czyli hejtują) na przykład o tym jak głosował Paweł Kukiz i dwaj kumple jego.

W podobnym kierunku co Kukiz zmierzał także rząd Donalda Tuska. Ponieważ prywatni przedsiębiorcy cięli koszty wywożąc śmieci do lasów i wywalając do rzek i stawów, wiec oddał gospodarkę odpadami w ręce Polaków, czyli gmin. Po tak zwanej rewolucji śmieciowej po roku 2013 naszym [przedsiębiorców zajmujących się utylizacją odpadów] klientem jeśli chodzi o gospodarkę odpadami komunalnymi jest gmina, a nie mieszkaniec — prawił niebywale mądry pan w telewizorze. Dlatego my uważamy, że powinniśmy wrócić do sytuacji sprzed 2013 roku, sprzed rewolucji śmieciowej, kiedy to wytwórca odpadów płacił za to, co wytworzył. Ile wytworzyłem, za tyle płacę, zgodnie z tą naczelną zasadą ochrony środowiska zanieczyszczający płaci.

Śmieci

Trudno byłoby nie zgodzić się z tym rozumowaniem, gdyby nie to, że przedsiębiorca zajmujący się odpadami mówiąc o producentach śmieci nie ma na myśli producentów towarów, pakujących swoje wyroby w jednorazowe opakowania, lecz klientów sklepów, którzy muszą kupować niepotrzebne im opakowania. Cóż bowiem „produkuje” przeciętny Kowalski? Pomijając końcowe produkty przemiany materii praktycznie nic poza obierkami, reszkami jedzenia i właśnie górami pustych opakowań, plastikowych butelek i tym podobnych śmieci, bez których mógłby się spokojnie obejść. Dawniej mleczarz zabierał spod drzwi pustą butelkę i stawiał pełną. Dziś dostawca pizzy dostarcza ja w olbrzymim tekturowym pudle, którego nie zabiera ze sobą.

W czasach dobrobytu i szczęśliwości tak wielbionych przez Kukiza pani w sklepie pytała, czy kupiony towar ma zapakować. Dziś wszystko jest pakowane, czasem nawet w kilkuwarstwowe opakowania, jak na przykład herbata, która znajduje się w plastikowej lub papierowej torebce umieszczonej w tekturowym pudełku owiniętym celofanem. Nawet kostka brukowa układana jest na paletach i owijana folią. A bierze się to stąd, że cały system stoi na głowie. To producenci powinni wziąć na siebie koszty utylizacji opakowań, w których oferują swoje wyroby. Szybko okazałoby się jak wiele towarów można sprzedawać w wielorazowych pojemnikach szklanych, papierowych czy płóciennych lub, jak ziemniaki czy buraki, luzem. Tylko komu na tym miałoby zależeć? Przecież bardziej opłaca się przekształcać świat w globalny śmietnik.

Nikt nie jest w stanie „produkować” mniej śmieci, a poza tym mija się to z celem, zwłaszcza w blokach, gdzie każdy płaci ryczałtem. Dzięki „repolonizacji” rynku utylizacji odpadów skutkującej likwidacją konkurencji gminy windują ceny, bo mogą. Ustawodawca umyślił sobie bowiem, że można opłaty za wywóz śmieci powiązać na przykład ze zużyciem wody. Im bardziej więc dbasz o higienę w czasie upałów, im częściej kąpiesz się, zmywasz, tym więcej zapłacisz i za wodę, i za śmieci. Logiczne. Osobną sprawą są absurdy związane z sortowaniem. Wydawać by się mogło na przykład, że tworzywa sztuczne i metale to tworzywa sztuczne i metale, więc należy je wrzucać do pojemnika na tworzywa sztuczne i metale. Nic bardziej mylnego. Tworzywa sztuczne to „plastikowe opakowania po produktach spożywczych”, ale już nie plastikowe opakowania po lekach czy „butelki i pojemniki z zawartością”. Jak widać nie ma obowiązku wrzucania zawartości do zmieszanych czy bio, a plastikowego pojemnika do pojemnika na plastik. Plastikowy pojemnik należy wrzucić do „zmieszanych” w celu umożliwienia przedstawicielowi gminy dojścia do wniosku, że lokatorzy nie sortują i można na nich nałożyć dodatkową opłatę. Trudno bowiem od urzędnika wymagać, by widząc plastik w zmieszanych wygrzebywał go i sprawdzał czy jest pusty czy wypełniony. Lista odpadów, których wrzucać do danego pojemnika nie należy jest praktycznie we wszystkich kategoriach dłuższa niż lista tych, które wrzucać należy, a na dodatek

Do pojemnika z odpadami zmieszanymi należy wrzucać wszystko to, czego nie można odzyskać w procesie recyklingu, z wyłączeniem odpadów niebezpiecznych.

Skąd użytkownik ma wiedzieć, że nie da się odzyskać plastiku z pojemnika z pulpetem w środku, a z takiego samego pojemnika tyle, że bez pulpeta da się? Dlaczego musi pamiętać, że szkło okienne to nie szkło? Obrazu całości dopełnia chaos na poziomie gmin. Przyjezdny musi sprawdzać jakie w danej gminie obowiązują zasady segregacji, bo… nie chodzi o to by złapać króliczka, ale by gonić go… i pobierać za to opłaty. Stąd na stronie ministerstwa dział „Sprawdź, gdzie dowiesz się jakie są zasady segregacji w Twojej gminie”.

Nie czarujmy się! Gdyby faktycznie chodziło o segregację i redukcję ilości śmieci, to po pierwsze koszty przerzucono by na producentów, a po drugie uzależniono by opłaty od „produkcji”, a nie wiązano ze zużyciem wody czy liczbą plam na słońcu.

Dodaj komentarz