Co by pan zrobił gdyby pan nie był sobą?

— Czy gdyby był pan kobietą, to zaszedłby pan w ciążę?
— Jestem mężczyzną.
— No ale gdyby był pan kobietą, to by pan zaszedł czy nie?
— Nie wiem, nie zastanawiałem się, jestem mężczyzną.
— Ale gdyby pan nie był, to co by pan zrobił?
— Mogę panu powiedzieć co mogę zrobić jako mężczyzna…
— Dlaczego pan nie chce odpowiedzieć na moje pytanie?
— Przecież odpowiedziałem!
— Nie odpowiedział pan!
— Odpowiedziałem wiele razy!
— W takim razie zapytam inaczej. Czy stan odmienny byłby dla pana stanem błogosławionym?
— Ale ja nie mogę być w stanie odmiennym, bo jestem mężczyzną.
— Ale hipotetycznie, gdyby…
Taki dialog mógłby ciągnąć się w nieskończoność, im dłużej by trwał, tym stawałby się nudniejszy, a w ogóle można go spokojnie zaliczyć do kategorii absurdalny jeśli nie idiotyczny. A jeśli to nie wymysł, jeśli podobna „wymiana zdań” miała w rzeczywistości miejsce w poważnym programie publicystycznym w poważnej telewizji?

Konrad Pasecki na swym rozmówcy Pawle Kowalu koniecznie chciał wymusić przyznanie, że opozycja jest przeciwna przyznaniu przez Unię środków z Krajowego Programu Odbudowy. Czy jeśli Komisja Europejska zadowoli się obecnym kształtem ustawy likwidującej Izbę Dyscyplinarną i na jej podstawie obieca uruchomienie miliardów z Funduszu Odbudowy popełni błąd? — zagaił Piasecki. W odpowiedzi Paweł Kowal oświadczył, że niezależnie od decyzji Komisji my i tak będziemy walczyć o praworządność. Nareszcie stało się jasne dlaczego prawo nie jest przestrzegane, a Polska płaci milionowe kary. Po prostu oni o praworządność dopiero zamierzają powalczyć. Kiedy? Kiedyś. Poza tym, niezależnie od decyzji Komisji, my i tak będziemy pilnować żeby te środki zostały wydane zgodnie z prawem. Dlaczego tylko te i dlaczego dotąd nie pilnowali także pozostaje zagadką. A było czego pilnować. Weźmy chociażby taką Ostrołękę C:

PiS zamiast zatrudnić do przeprowadzenia tak ważnej inwestycji ekspertów, postanowił zrobić z niej swój prywatny folwark. Karty rozdawał Arkadiusz Czartoryski. Poseł na Sejm z PiS, były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji oraz były prezydent Ostrołęki był swego rodzaju „kadrowym”, jeżeli chodzi o obsadzanie stanowisk. To z jego rekomendacji prezesem spółki Elektrownia Ostrołęka, powołanej do budowy bloku C, został w 2016 r. Edward S. […] Intratne zatrudnienie znaleźli także inni lokalni działacze, pojawiający się od lat w kręgu znajomych Czartoryskiego […]. Osoby te dzięki wzajemnym powiązaniom stworzyły sobie finansowe eldorado, zarabiając na budowie elektrowni węglowej potężne pieniądze. I choć – na wielu z nich – w prokuraturze leży poważny materiał dowodowy, to ich sprawy ciągną się miesiącami, a „ostrołęccy bonzowie” wypuszczani są z aresztów śledczych.

To Piaseckiego nie dręczyło. Spokoju nie dawała mu fundamentalna kwestia co by było gdyby. Dlatego dociekał: gdyby to od was zależało, albo gdyby od opozycji zależało tyle, ile rządzący twierdzą, że od opozycji zależy i gdyby było tak, że rzeczywiście Komisja Europejska na waszym stanowisku oparła by swoją decyzję w sprawie wypłaty tych pieniędzy, to wasze stanowisko byłoby takie, żeby zadowolić się tym kształtem ustawy i uznać go za krok w dobrym kierunku, czy uznać, że to jest pic na wodę, fotomontaż, eee yyy i i i żaden krok, wobec czego wciąż wstrzymywać te pieniądze? Paweł Kowal stwierdził, że Unia poniekąd osiągnęła sukces, ponieważ PiS nieco się cofnęło. Słysząc to Piasecki tak się zaperzył, że mało nie spadł z tego, na czym siedział. Nie, nie bo ja nie słyszę tego sukc…, raczej słyszę z ust opozycji katastrofa, dramat, nic się nie wydarzyło, nie b, nie, nie, nie dajcie się ułudzić tą ustawą. Żadna odpowiedź nie była satysfakcjonująca, więc indagacja trwała nadal. Będziecie zwieszali nos na kwintę, ronili łzy i mówili, że nic się nie stało w takim negatywnym tego słowa znaczeniu, że nic się nie stało, znaczy ta ustawa nie jest krokiem w żadnym kierunku i jest tylko jakimś mirażem którzy rzą, który, który rządzący przed Komisją Europejską starają się malować, malować trawę na zielono przy pomocy tej ustawy? Zwykły człowiek miałby spory kłopot z odpowiedzią na tak postawione pytanie. Na szczęście p. Kowal nie jest zwykłym człowiekiem, jest politykiem, a to oznacza, że potrafi odpowiedzieć na każde pytanie, często nawet nie zadane.

Piasecki ewidentnie postawił sobie za cel wykazanie, że PiS ma rację, bo opozycja tak naprawdę nie chce tych pieniędzy i zrobi wszystko, żeby do Polski, czyli PiS-u, nie trafiła ani złotówka. Mówi pan: tak czy inaczej te pieniądze zaczną do Polski przypływać. Ale powinny zacząć przypływać czy nie? Ponieważ odpowiedź znowu nie była zadowalająca, więc nastąpiła zmiana frontu: Gdyby Paweł Kowal był dzisiaj Ursulą von der Leyen, spojrzał na tę ustawę, to powinien powiedzieć: dobrze drogi rządzie, może to nie jest idealna ustawa, ale zaczynam wam wypłacać kolejne transze pieniędzy z Funduszu Odbudowy, tylko będę patrzyła co dalej będziecie z tym robić? Paweł Kowal aż ręce złożył jak do modlitwy zapewniając solennie, że nie jest ani Ursulą von der Leyen, ani polskim rządem i może wyłącznie mówić za siebie. No to jak pan to ocenia? Jak Paweł Kowal to ocenia? Ponieważ Kowal znowu rozłożył bezradnie ręce dając do zrozumienia, że nie rozumie o co chodzi, w czym problem, więc Piasecki doprecyzował: Ja panu powiem w czym problem. Znaczy mu, mój problem, moje pyt, to nie jest mój problem, to jest moje pytanie: czy opozycja uznaje, albo Paweł Kowal, jak nie chce pan występować w imieniu całej opozycji, czy Paweł Kowal uznaje, że na podstawie ustawy, która wyszła z Sejmu Ursula von der Leyen może tutaj przyjechać w czwartek, uścisnąć dłoń premiera Morawieckiego i powiedzieć mu: tak panie premierze, deklaruję, że jeśli ta ustawa będzie wyglądała tak, jak wygląda po wyjściu z Sejmu, to będziemy wam wypłacali pieniądze?

Niestety, redaktora nie zadowoliło stwierdzenie, że Ursula von der Leyen może do Polski przyjeżdżać i ściskać się z kim chce. Pytanie jest takie: czy i jakie dodatkowe warunki będzie stawiała Ursula von der Leyen, skoro Rafał Trzaskowski tak wie doskonale, że będzie stawiała? Trzeba przyznać, że p. Kowal zachował się profesjonalnie, ponieważ nie dał się wyprowadzić z równowagi. Spokojnie zapewniał redaktora, że wciąż nie jest ani Ursulą von der Leyen, ani Trzaskowskim, ani nawet Morawieckim, co redaktor jakby rozumiał tyle, że po swojemu. Wystarczyłoby, żeby pan był Pawłem Kowalem i miał w tej sprawie zdanie, ale rozumiem, że nie ma pan takiego do końca ukształtowanego tego zdania? I dalej: pan rozumie gdzie jest moje pytanie i gdzie nie ma pańskiej odpowiedzi? Gdzie się pan uchyla od tej odpowiedzi? Na takie dictum Kowal odparł ze stoickim spokojem: Ja już trzykrotnie panu odpowiedziałem, że uchylam się od odgrywania roli Ursuli von der Leyen. Jestem polskim politykiem i mówię co jest potrzebne i niezależnie od tego, co zrobi Ursula von der Leyen, bo na przykład może uruchomić te środki… Ale powinna, to, do, pro, — przerwał Piasecki — to proszę jasno mi odpowiedzieć na to pytanie: powinna uruchomić te środki, czy nie?

I właśnie na tym polega niezależne, dociekliwe dziennikarstwo! Trzeba tak długo maglować rozmówcę aż pęknie i udzieli oczekiwanej odpowiedzi. Ale tylko wtedy, gdy jest przedstawicielem opozycji. Żeby rozwiać wszelkie wątpliwości — rozmowa nie odbyła się na antenie TVP lecz TVN24, niezależnego medium serwującego prawdę od bladego świtu do późnych godzin nocnych.

Dodaj komentarz