Omówienie teorii ciemnego lasu zakończyliśmy nieśmiałą sugestią, że nie ma potrzeby atakować Ziemi, prewencyjnie unicestwiać cywilizacji ludzkiej, bo ta prędzej czy później, raczej prędzej niż później, unicestwi się sama. Na dodatek żeby można było mówić o zagrożeniu jakie jedna cywilizacja stanowi dla drugiej trzeba wziąć pod uwagę dwa czynniki — odległość i czas. Chodzi o to, że dwie cywilizacje żeby sobie zagrażać musiałyby się rozwinąć nie tylko w stosunkowo niewielkiej od siebie odległości, ale także w tym samym czasie. Jeśli osiągną poziom rozwoju umożliwiający podróżowanie z szybkością zbliżoną do szybkości światła, to prościej i taniej będzie poszukać układów nadających się do kolonizacji czy eksploatacji niż ryzykować kosztowną wojnę z sąsiadami, której wynik jest niepewny. Oddajmy jednak wreszcie głos Cixin Liu. Żeby sprawę wyjaśnić
musimy wprowadzić drugie ważne pojęcie: gwałtowny rozwój technologii. […] Ludzka cywilizacja ma pięć tysięcy, a życie na Ziemi może kilka miliardów lat, ale współczesna technologia rozwinęła się w ciągu trzech stuleci. W skali Wszechświata to prawdziwa eksplozja! Potencjał do skoków technologicznych jest materiałem wybuchowym ukrytym w każdej cywilizacji i jeśli jakiś czynnik wewnętrzny lub zewnętrzny podpali lont, następuje eksplozja. Na Ziemi zajęło to trzysta lat, ale nie ma powodu, by uważać, że nasza cywilizacja rozwija się najszybciej ze wszystkich cywilizacji kosmicznych. Może są takie, gdzie do eksplozji technologii doszło szybciej. Jestem od ciebie słabszy, ale gdy dostanę od ciebie wiadomość i dowiem się o twoim istnieniu, powstanie między nami łańcuch podejrzeń. Jeśli w jakimś momencie przeżyję eksplozję technologiczną, dzięki której wysforuję się daleko przed ciebie, stanę się od ciebie silniejszy. W skali Wszechświata kilkaset lat to tyle, co pstryknięcie palcami. I może być tak, że iskrą, która doprowadziła do gwałtownego rozwoju, była moja wiedza o tym, że istniejesz, i informacja, którą otrzymałem od ciebie. Oznacza to, że nawet jeśli jestem świeżo narodzoną albo dopiero raczkującą cywilizacją, jestem dla ciebie dużym zagrożeniem.
W tym miejscu następuje pierwszy zgrzyt w rozumowaniu autora. Żeby zrozumieć na czym polega należy wspomnieć, że głównym problemem, można by rzec kanwą powieści jest informacja o umiejscowieniu cywilizacji, upublicznienie jej „adresu”.
Jeśli jesteś ode mnie silniejszy, to skoro mnie udało się znaleźć ciebie, pewnego dnia tobie uda się znaleźć mnie. I wtedy powstanie między nami ciąg podejrzeń. Jeśli jesteś słabszy, w każdej chwili może dojść u ciebie do gwałtownego rozwoju technologii, i tu wracamy do pierwszego przypadku. Podsumowując: zarówno dopuszczenie do tego, byś dowiedział się o moim istnieniu, jak i dopuszczenie do tego, byś dalej istniał, jest dla mnie niebezpieczne i jest pogwałceniem pierwszego aksjomatu.
W ten sposób dochodzimy do sedna całego rozumowania czyli teorii ciemnego lasu.
Prawdziwy Wszechświat jest właśnie taki. Mroczny. Wszechświat to ciemny las. Każda cywilizacja to uzbrojony łowca, który skrada się jak duch między drzewami, delikatnie odgarnia blokujące drogę gałęzie, stara się cicho wytropić zwierzynę. Nawet oddycha cicho. Musi być ostrożny, bo w lesie są inni myśliwi, którzy skradają się tak samo jak on. Jeśli znajdzie jakąś żywą istotę — myśliwego, anioła czy demona, delikatne dziecko albo idącego chwiejnym krokiem starca, wróżkę czy półboga — może zrobić tylko jedno: strzelić i usunąć ją. W tym lesie inni ludzie są piekłem. Zagrożeniem dla każdej żywej istoty, która zostanie szybko unicestwiona, jeśli ujawni swe istnienie. Oto obraz cywilizacji kosmicznej. Wyjaśnienie paradoksu Fermiego. […] I w tym lesie znalazło się głupie dziecko, które nazywa się ludzkość. Rozpaliło ognisko, stoi przy nim i krzyczy: „Tutaj jestem! Tutaj jestem!”
– Ktoś je usłyszał?
– To pewne. Ale na podstawie samych krzyków nie można określić, gdzie się znajduje. Ludzkość nie wysłała jeszcze we Wszechświat informacji o dokładnym położeniu Ziemi i Układu Słonecznego. Z tego, co już zostało wysłane, można się tylko dowiedzieć, w jakiej stronie Drogi Mlecznej się znajduje. Ich dokładne położenie nadal jest tajemnicą. Ponieważ znajdujemy się na peryferiach Galaktyki, jesteśmy trochę bezpieczniejsi.
Doprawdy? My potrafimy bez większego trudu określić źródło pochodzenia sygnałów, skąd do nas dotarły, a rozwinięta cywilizacja dysponująca technologiami i możliwościami, które dla nas, na naszym poziomie rozwoju, mogą wydawać się niemal boskimi, nie poradzi sobie z tym? Nie zbada swego sąsiedztwa pod tym kątem, nie skataloguje, nie będzie obserwować sąsiednich układów? Sam zresztą stwierdził, przypomnijmy, że
Możliwe, że cały Wszechświat jest już zapchany.
Jeśli tak, to ukrycie się jest praktycznie niemożliwe. Po upowszechnieniu się radia, a później telewizji, Ziemia przez kilkadziesiąt lat jaśniała na falach radiowych niczym słońce. Teraz, ze względu na kablówkę nieco przygasła, ale dalej żarzy się, ponieważ nie możemy sobie pozwolić na całkowitą ciszę radiową. Jeśli my potrafimy obserwować gwiazdy odległe o miliardy lat, to rozwinięta cywilizacja nie dostrzeże wysyłanych przez nasze urządzenia sygnałów radiowych i nie zlokalizuje położenia ich źródła? Radio towarzyszy nam zaledwie nieco ponad sto lat, więc sygnały z Ziemi mogą wykryć rozwinięte cywilizacje znajdujące w odległości do 100 lat świetlnych od nas. Oddajmy jeszcze raz głos autorowi.
Łowca w ciemnym lesie, skradając się z zapartym tchem, zauważa nagle, że z drzewa przed nim został odłupany kawałek kory. Na tym przyciągającym wzrok białym placku zostało podane miejsce w lesie, zapisane znakami, które potrafi odczytać każdy myśliwy. Co pomyśli o tym miejscu? Na pewno nie wyobrazi sobie, że ktoś zostawił tam dla niego zapasy. Najprawdopodobniej ten znak wskazuje, że w tym miejscu jest żywy łup, istota, którą trzeba unicestwić. Nieważne, co skłoniło kogoś do zostawienia tego śladu. Ważne jest, że ta martwa ręka tak mocno napięła nerwy wszystkich mieszkańców ciemnego lasu, że lada moment mogą pęknąć, a najszybciej temu, który jest najczujniejszy. Załóżmy, że w lesie jest milion łowców, tylu, ile cywilizacji na miliardach miliardów gwiazd w Drodze Mlecznej. Niech ten ślad zignoruje dziewięćset tysięcy. Niech dziewięćdziesiąt tysięcy z pozostałych sprawdzi to miejsce i po upewnieniu się, że nie ma tam żadnego życia, też to zignoruje. Ale zostanie dziesięć tysięcy tych, którzy na pewno postanowią ostrzelać to miejsce, bo dla cywilizacji na pewnym poziomie rozwoju technologicznego atak może być bezpieczniejszym rozwiązaniem i nie niesie ze sobą kłopotów związanych ze sprawdzaniem. Jeśli w tym miejscu rzeczywiście nic nie ma, to żadna strata.
Jeśli życie we wszechświecie może być zjawiskiem powszechnym, to już życie rozumne niekoniecznie. Zaś losy ziemskiej cywilizacji mogą sugerować, że nawet jeśli rozwinie się gdzieś, to prędzej czy później samo się unicestwi.