Ciastka w cenie buraka

Język to wyróżnik, źródło potęgi człowieka. Pozwala przekazywać wiedzę, dzielić się doświadczeniami, uczuciami, poglądami. Jednak swoją rolę spełnia tak długo, jak długo jest precyzyjny, jak długo słowa ściśle opisują rzeczywistość. Nie przypadkiem p. Bóg chcąc utrudnić ludziom sięgniecie do gwiazd nie pomieszał im rozumu lecz język. Podobnie syn p. Boga zalecał, Niech wasza mowa będzie: tak, tak, nie, nie, ponieważ co nadto jest, od złego pochodzi.

Mowa ludzka jest niebywale bogata. Zawiera pojęcia dające się wyrazić pojedynczymi słowami lub opisowo. Opisem posługują się słowniki wyjaśniając znaczenie poszczególnych słów. Słowa mogą określać coś precyzyjnie, nieprecyzyjnie lub tylko sygnalizować, co umożliwia dobranie odpowiedniej szczegółowości zależnie od potrzeb i wyrażenie praktycznie każdej myśli. Pod warunkiem wszakże, że zostaną użyte właściwe słowa, zgodnie z ich znaczeniem.

Weźmy słowo dwa. Nikt nie ma wątpliwości, co ono oznacza i że precyzyjnie określa ilość. Jednak gdy zamiast dwie sztuki powie się kilka sztuk, nie będzie wiadomo ile. Problem sprawiają też słowa, które pozornie są precyzyjne, a w rzeczywistości nie. Na przykład blisko. Co znaczy blisko? Dwa kilometry to daleko na piechotę, ale blisko samochodem. Gdy jednak tego relatywnego z samej swej istoty określenia użyć do opisania czegoś jeszcze bardziej rozmytego, to to już nie jest informacja jeno bełkot. Na przykład: »Kluczowe posiedzenie klubu PiS. Kaczyński bliski „wywrócenia stolika”«. Jak blisko wywrócenia jest Kaczyński? Skąd dziennikarzyna wie, że jest blisko?

Czy w związku z tym polscy wyborcy zwracają uwagę na to na kogo głosują? Dociekają kim jest kandydat, jakie ma kwalifikacje, wiedzę, co sobą reprezentuje? Słuchają tego co mówi i jak, jak się zachowuje, jak postępuje? Obserwacja sceny politycznej i czynnych polityków daje jednoznaczną odpowiedź: absolutnie i kategorycznie nie! Weźmy takiego Kukiza Pawła. Najpierw postanowił zostać prezydentem. 3.099.079 osób uznało, że artysta alkoholik, absolwent liceum ogólnokształcącego, będzie godnie reprezentował ich i Polskę na arenie międzynarodowej. Że będzie jak równy z równym rozmawiać i z Putinem, i z Macronem, i z Bidenem. Potem spuścił z tonu i postanowił zostać posłem. Stanął na czele ugrupowania i 76.675 osób uznało, że zarówno on jak i jego kolesie od Sasa do lasa nadają się na posłów. Po czterech latach poparcie dla niego i jego ugrupowania znacznie stopniało, ale pozbierał go z podłogi lider chłopski Kosiniak-Kamysz Władysław. 23 468 głosów wystarczyło, żeby już jako koalicjant polski uzyskał mandat. Niebagatelną rolę odegrała ordynacja, dzięki której osobnik, którego poparło kilka tysięcy osób decyduje o losie kilkudziesięciu milionów.

Nie ma sensu pytać ludzi głosujących na Kukiza i jemu podobnych co widzą w takich ludziach. Czy naprawdę sądzą że ktoś niewykształcony, bez ogłady, jest w stanie pokierować sprawnie sprawami kraju, uchwalać dobre prawo? Czy nie jest rodzajem masochizmu, jeśli nie schizofrenii, głosowanie miernych koniunkturalistów i narzekanie, że są mierni i zabiegają głównie o swój interes? Kukiz pytany co sądzi o słowach Tuska, który stwierdził, że Zbigniew Ziobro jest najdroższym ministrem w dziejach odparł, mierząc sprawę wedle swojej miary, że Tusk jest mniej więcej w cenie buraka. To oczywiście nie wszystko. Trzeba bowiem być gigantem intelektu, żeby twierdzić, że jeśli kapitan osadził statek na mieliźnie, to nie należy go zmieniać, niech doprowadzi sprawę do końca — wpakuje na rafy lub rozbije? Dlatego on, Kukiz, osobiście zagłosuje za Adamem Glapińskim. Choć nic oczywiście nie jest przesądzone, albowiem czeka jeszcze na wyłącznie uczciwe oferty. Opozycja od samego początku zdaje sobie sprawę, że od tych naszych głosów zależy wiele, natomiast nikt ze mną nie rozmawia, z nami nie rozmawia o ewentualnych głosowaniach, a jeśli już to jest to podejście na 3 minuty przed głosowaniem. Opozycjo! W ciągu trzech minut nie da się dobić targu! Trochę przyzwoitości!

Jeśli chodzi o Galpińskiego Adama, to po pierwsze szef NBP uważam, że sześcioletnia kadencja to jest za krótka kadencja. Dlaczego? No bo to jest pieniądz i to są, to są rzeczy, które, które powinny je mimo wszystko ta kadencja powinna być dłuższa. Laureat Nobla z ekonomii nie byłby w stanie uzasadnić tego lepiej. A po drugie zmiana w tej w chwili, w sytuacji kryzysowej, która dotyka całego świata, szefa NBP na kogoś innego, może spowodować może za, może być, może zaistnieć takie zagrożenie, że jego następca będzie mógł być naprawdę miernym następcą, wszystkie winy zwalać na swojego poprzednika, wszystkie swoje niedociągnięcia. Jeżeli już, to niech Glapiński poniesie odpowiedzialność w przyszłości za całokształt swojej pracy.

To bardzo ważne, czy — jak chcą mierni pismacy — mocne przesłanie do wyborców. Głosujcie nadal na kukizopodobne miernoty ponieważ ich następcy będą mogą być naprawdę jeszcze mierniejsi, wszystkie winy będą zwalać na Kukiza i jego kumpli, obarczając ich winą za wszystkie swoje niedociągnięcia i Tusk odejdzie do lamusa ze swymi winami…

Dodaj komentarz