Choćby i bmw, byle kobieta

W pewnym mieście na jednej ulicy, nieomal naprzeciw siebie, działały dwa zakłady fryzjerskie. Jeden prowadził John, drugi George. Ponieważ liczba klientów spadała John postanowił uatrakcyjnić ofertę i wywiesił olbrzymią tablicę z napisem „U nas ostrzyżesz się za 1.99 $”. George nie pozostał dłużny i wywiesił baner, na którym napisał „Promocja! Strzyżenie za 1,49 $”. Przez tydzień nic się nie działo po czym John ogłosił: „Okazja! Strzyżenie za 0.99 $!” Gdy w tej konkurencyjnej bitwie na ceny zszedł do poziomu 0.49 $ George przez kilka dni nie reagował, aż wreszcie odpowiedział olbrzymim transparentem: „Skutecznie niwelujemy skutki strzyżenia za 0,49 $!”

Na chłopski rozum są dwie możliwości. Można podnieść ceny, dzięki czemu sprzedając mniej zarabia się więcej. Można postąpić odwrotnie — obniżyć ceny zachęcając tym samym do korzystania z usług. Jednak w gospodarce rynkowej ktoś, kto nie ma niczego nowego, atrakcyjnego do zaproponowania poza ceną, daleko nie zajedzie. Polska po transformacji, po niemal półwiecznej zapaści, zamiast stawiać na edukację, naukę, badania, innowacyjność, odrabiać straty cywilizacyjne, postawiła na tanią siłę roboczą chełpiąc się doskonale wykształconą kadrą pracującą za grosze. Dzięki temu dziś polscy lekarze leczą Europejczyków, polscy hydraulicy naprawiają Europejczykom krany, polscy robotnicy pracują w całej Europie, a polscy kierowcy po całej Europie rozwożą towary. Obecny rząd postanowił wreszcie to zmienić i najpierw zdewastował system edukacji, a potem zapowiedział, że odtąd Polska będzie państwem kiepsko wykształconych, ale za to dobrze opłacanych pracowników. Mówimy „europejskie płace”, a nie „europejskie ceny” i mamy poparcie większości Polaków — mówił prezes na tle plakatu na, którym napisano, że Polska jest bijącym suwerennie sercem Europy. Najwidoczniej dlatego zapomniał uściślić, że „nie dotyczy nauczycieli”.

Wyobraźmy sobie dwie kliniki. Jedna zapewnia pacjentów, że bać się nie muszą niczego, ponieważ tutaj leczy się naturalnymi, nieinwazyjnymi metodami jak nakładanie rąk, herbatka ziołowa z rumem, nacieranie wonnościami oraz kontemplacja i modlitwa. Druga na początku protestowała, przekonywała, że takie leczenie niczego nie wyleczy, że skutki będą opłakane, ale w obliczu „olbrzymich sukcesów” pierwszej skapitulowała i sama zaczęła oferować podobne terapie. Od czasu do czasu dyrektor pierwszej żądał od drugiej jasnej deklaracji, odpowiedzi na pytanie „No? Określcie się! Odpowiedzcie pacjentom czy będziecie przeprowadzać bolesne operacje, serwować gorzkie lekarstwa? No?” Ostatnio przekonywał, że protezy to samo zło, że protezy owszem, są korzystne, lecz wyłącznie dla nielicznych, w większości wręcz szkodzą, dlatego „my mówimy im stanowcze ‚nie!’ Mówimy medycyna na światowym poziomie, a nie protezy i operacje!” I rzucił w kierunku konkurencji „No? Określcie się, powiedzcie pacjentom czy wprowadzicie protezy!”

Tak mniej więcej wygląda polska scena polityczna. Jedna klinika to władza, druga opozycja. Co na takie dictum odpowiedziałby fachowiec, lekarz z prawdziwego zdarzenia? Wytłumaczyłby konsekwencje zaniechań i terapii kompotem, jakie są zalety protez, jakie są zagrożenia, jakie korzyści, dlaczego zabieg jest konieczny i odwlekanie go nie tylko nie pomoże, ale pogorszy sprawę. Niestety, na czele opozycji nie stoi fachowiec. Więc na wyścigi oferuje cudowne, bezbolesne terapie, leczenie raka wywarem z chmielu, a wrzodów nalewką śliwkową. Straszenie wspólna walutą jest i tyle perfidne, że po bez mała czterech latach światłych rządów Polska nie spełnia kryteriów i choćby nawet bardzo chciała, to w obecnej chwili nie ma najmniejszych szans na dołączenie do strefy euro. To tak jakby przedziurawić oponę i żądać od zmiennika deklaracji, że dalej nie pojedzie. Mimo to przedstawiciele opozycji solennie zapewniają, że żadnego euro nie wprowadzą. To dobrze wróży, ponieważ nie tylko PiS i społeczeństwo sobie tego nie życzą. Nie byłoby na rękę Rosji, a do tego opozycja nie może dopuścić. Nie po to Donald Tusk swego czasu forsował rozbudowę elektrowni Opole, dzięki czemu zapotrzebowanie na rosyjski węgiel gwałtownie wzrosło, żeby dziś jego partia podejmowała działania sprzeczne z rosyjskimi interesami.

Opozycja jest także bezradna  jak niemowlę we mgle także w obliczu strajku nauczycieli. Z jednej strony strajk jest jej na rękę, bo PiS ma kłopoty, ale z drugiej należałoby podjąć jakieś kroki, działania, a to już przekracza możliwości liderów. Ich koncept kończy się tam, gdzie trzeba coś zrobić, zaproponować, zorganizować burzę mózgów, debatę, usiąść do rozmów, nakreślić zręby nowych zasad, by mieć plan, zręby rozwiązań i po dojściu do władzy móc natychmiast przystąpić do realizacji. Jednak aby ruszyć naprzód nie wystarczy być jajogłowym politrukiem mianowanym na stanowisko lidera przez kilku kolesiów. Trzeba mieć elementarne pojęcie, umiejętności, chęci, słowem głowę na karku. Niestety, w obliczu pustego nawet Salomon okazał się bezradny. Na dodatek mizeria to cecha charakteryzująca nie tylko koalicję populistyczną i porę roku, ale także tak zwane „progresywne”, w swoim mniemaniu nowoczesne (nie mylić z nazwą partii zaściankowej) i postępowe media. Nawiązując do przytoczonej wyżej analogii klinicznym przykładem ty między innymi portal oko.press.

Telewizja TVN zorganizowała debatę próbując znaleźć odpowiedź na kilka pytań: Kim jest polski nauczyciel? Czy polskie szkolnictwo jest gotowe na kolejną reformę? Kogo kształci szkoła? Wspomniany portal nie zorganizował własnej debaty, a ze zorganizowanej w TVN niczego nie zrozumiał, więc wysnuł jedyny wniosek na jaki było go stać. Dał mu wyraz już w tytule: »82 proc. uczących to nauczycielki. Gdzie były podczas debaty o edukacji? TVN24M?«. Nieważne o czym jest debata, nieważne jakie z niej płyną wnioski, nie liczy się kim są jej uczestnicy, bo najważniejsze jest jakiej są płci! Takie rozterki przeżywa portal, w którym na 19 osób redakcji i zespołu śledczego 7% to kobiety. 36 proc. A przecież kobiety stanowią 50% społeczeństwa! Wniosek? Oczywisty. Nauczycielom nie dlatego należą się podwyżki, że mało zarabiają, ale dlatego mało zarabiają, że są kobietami. Tę tezę portal ilustruje stosownymi wykresami, z których nie wynika ani jak powinna być zorganizowana szkoła, ani jak należy kształtować zarobki. Wynika tylko to, co ma wynikać, choć nie wiadomo także co ma wynikać z takiej pisaniny, zwłaszcza jeśli w podsumowaniu czytamy:

Okienne prawa kobiet
Najwidoczniej aby nie zaciemniać obrazu i w trosce o rzetelność przekazu ani razu nie wspomniano o tym jak jest w innych krajach. Jak zagranicą kształtują się zarobki, jaka jest struktura płci. Dlatego zdumienie budzić musi dlaczego na debatę nie wprosili się Piotra Pacewicza i Anna Dryjańska by nieco poprawić statystyki. Może nie znają się na szkole, edukacji, ale za to potrafią na pierwszy rzut oka ocenić płeć uczestników każdego spotkania, zjazdu, konwencji.

Dlatego apelujemy do Państwa – zaproście kobiety, zaproście młodych ludzi do komentowania II tury wyborów samorządowych. I do kolejnych audycji powyborczych. I do innych dyskusji i debat.

A gdyby odmówiły wezwijcie policję i doprowadźcie siłą! Ponieważ prawa kobiet nie obejmują prawa do odmowy udziału w programie telewizyjnym!


bmw – bierny, mierny, ale wierny.

Dodaj komentarz