Media, zwłaszcza wolne, nie są szybkie, ale są niezależne oraz niezastąpione. Ich zaletą jest to, że nic nie ujdzie ich uwagi. Wiadomo, że mało kumatym trzeba po kilka razy powtarzać to samo, żeby pojęli. Dziennikarzom w sukurs przyszła sztuczna inteligencja. Nie tylko pomaga im tworzyć rozbudowane artykuły, ale i kilka razy powtarzać to samo tylko innymi słowami. Dzięki temu można założyć, że wreszcie rozumieją co piszą. Choć, co trzeba uczciwie przyznać, pewności nie ma.
Dobry dziennikarz nie naciska, nie dopytuje, gdy polityk zamiast odpowiadać na zadane pytanie plecie duby smalone, ponieważ przejawem dobrego dziennikarstwa jest zgoła co innego. Dobry dziennikarz to taki dziennikarz, który sięga gdzie wzrok nie sięga, dostrzega niedostrzegalne, z łatwością i niebywałą gracją obnaża ukryte intencje. Weźmy polityka, który na długie, rozbudowane pytanie, odpowiada krótko ‚tak’ lub ‚nie’. Czy to można uznać za odpowiedź? Absolutnie nie! Na długie pytanie odpowiada się długo i zawile, każdy to wie i rozumie. Co więc oznacza krótka odpowiedź? Oczywiście żart!
Maciej Sokołowski z TVN24 zadał premierowi w Brukseli bardzo mądre, pogłębione pytanie: Panie premierze, kilka polskich wątków, które jeszcze pozostały. Michał Woś przed momentem pozbawiony immunitetu, więc prosiłbym o krótki komentarz, ale też wniosek o pozbawienie, uchylenie immunitetów czwórki sędziów zamieszanych w aferę hejterską i czy to jest to przyspieszenie ministra Bodnara, na które by pan oczekiwał i przyspieszenie działań w wyjaśnianiu działań poprzedniej władzy?
— Tak — zażartował Tusk.
— To jeszcze o Michała Wosia — dodał reporter.
— Też.
— I o czwórkę sędziów — nie ustępował dziennikarz.
— Sugerował pan krótką odpowiedź — stwierdził premier.
— Pytanie miało być krótkie, nie odpowiedź — zauważył reporter TVN24.
Jak widać polityk żartuje wtedy, gdy krótko i zwięźle odpowiada na pytania, a nie wtedy, gdy na nie nie odpowiada. Na przykład z pełną powagą zapowiada kontynuację pisowskiego projektu, który za PiS-u był „centralnym przewalaniem kasy”, a teraz stał się „trójskokiem w nowoczesność”.
Przed wyborami światło dzienne ujrzało 100 konkretów na pierwsze 100 dni rządów. Na miejscu 81 znalazł się ten, dotyczący CPK.
81. Zweryfikujemy projekt Centralnego Portu Komunikacyjnego. Zatrzymamy bandyckie wywłaszczenia i naprawimy krzywdy już wywłaszczonym. Zablokujemy sprzedaż lotniska Okęcie.
Konkret został zaliczony do kategorii „w trakcie realizacji”, ponieważ
W spółce CPK prowadzony jest audyt wewnętrzny przez Biuro Pełnomocnika ds. CPK Macieja Laska. Planowane jest także wyłonienie audytora zewnętrznego.
Jak wyglądał audyt można się dowiedzieć z komunikatu CPK z przełomu marca i kwietnia:
Z powodu braku ofert spółka Centralny Port Komunikacyjny nie rozstrzygnęła przetargu na audyt finansowy. W związku z powyższym została podjęta decyzja, że audyt będzie kontynuowany siłami spółki, Biura Pełnomocnika ds. CPK oraz przy wykorzystaniu zewnętrznych konsultantów.
W czerwcu pojawiła się następny komunikat:
Postępowanie przetargowe na wykonanie audytu tzw. innych projektów (m.in. Airport City, Cargo City i zagospodarowania terenu po Lotnisku Chopina), w którym ofertę złożyło konsorcjum A2P2 architecture&planning i Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, zostało unieważnione przez spółkę CPK.
W tej sytuacji żaden dziennikarz nie napisze, że Tusk żartuje gdy po 100 konkretach zapowiada projekt, który możemy go nazwać projektem 100 minut, bo mniej więcej w tym czasie będziemy mogli dojechać z Warszawy do Katowic, Krakowa, Wrocławia, Poznania, Gdańska i oczywiście krócej do Łodzi. Realizując te ambitne plany nie będziemy oglądać się na szaleńców, którzy chcą rozpędzać pociągi do prędkości 500 km/h i więcej. My stąpamy twardo po ziemi, dlatego mamy znacznie skromniejsze plany. Nam wystarczy 300, góra 320 km/h. Zwłaszcza, że już dziś pociągi mogą pędzić z zawrotną szybkością 250 km/h, a Ministerstwo Infrastruktury już w zeszłym roku przygotowało projekt rozporządzenia przesuwający tę granice o — jakże by inaczej — 100 km/h w górę, do 350 km/h. Zanim jednak dojdzie do przyspieszenia pokonanie nieco ponad 100 km z Warszawy do Łodzi zajmuje ponad godzinę, a pokonanie 273 km z Warszawy do Poznania 2 godziny i 20 minut.
Zgodnie z zapowiedziami Wiceministra Infrastruktury Piotra Malepszaka już w grudniu tego roku pojedziemy z Warszawy do Łodzi w 65 minut, z Warszawy do Białegostoku w 90 minut, a z Warszawy do Poznania w 2 godziny 20 minut.
Można do rozporządzenia wpisać dowolną szybkość, a pociągi i tak będą poruszać się z szybkościami, które bez trudu za komuny osiągały składy parowe.
Szkoda, że żaden dziennikarz nie pokusił się o zbadanie, czy gdy Tusk zapowiada powstanie nowoczesnego lotniska w Baranowie, z którego pierwsze samoloty odlecą w 2032 r., to mówi poważnie, czy żartuje? Pytanie zasadne, ponieważ gdy w 2011 roku zapowiadał, że prąd z polskiej elektrowni jądrowej powinien popłynąć w 2020 r. to ewidentnie żartował. Gdy swego czasu PiS zaproponowało „bezpieczny kredyt 2%” na zakup własnego mieszkania, Tusk natychmiast podbił stawkę oferując jeszcze bezpieczniejszy kredyt 0%. Skutek jest taki, że mieszkania drastycznie podrożały i nie stać na nie nawet tych, którzy bez rządowej łaski mogli sobie na nie pozwolić. Gigantyczna inwestycja, jaką jest modernizacja linii kolejowych i budowa gigantycznego lotniska, doprowadzi do wzrostu cen materiałów budowlanych. Na dodatek brakuje rąk do pracy, a rząd jakoś nie kwapi się z przygotowaniem sensownej, spójnej, przemyślanej polityki imigracyjnej.
A może w ogóle nie chodzi o to, żeby coś sensownego zbudować, tylko żeby — jak to zgrabnie określają politycy — zaabsorbować unijne środki? Wcześniej betonowano za nie miasta i regulowano rzeki, teraz będzie się za nie „walczyć” z betonozą i przywracać naturalny stan rzek. Dobrze też wróży zapał z jakim nowy rząd wziął się za ochronę środowiska. Wzrusza troska, z jaką pochyla się nad regularnie zatruwaną Odrą, nad problemem dzikich wysypisk i odpadów w ogóle. Podczas kampanii wyborczej Tusk pięknie mówił o nielegalnych składowiskach odpadów. Wtedy płonęły, bo PiS chciał ukryć szwindle i przekręty. Jedyną metodą żeby zamazać te ślady przestępstwa, żeby zniszczyć dowody tego śmieciowego biznesu, tej śmieciowej mafii, to są pożary, bo nie będzie czego badać. Teraz wszystko jest transparentne, nikt niczego nie ukrywa, choć płoną nie tylko wysypiska.
Czy liczba pożarów jest ostatnio wyższa niż zwykle o tej porze roku? Pytania wysłaliśmy też do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Chcieliśmy dopytać o działania, które są prowadzone w tych spawach — i czy jest podejrzenie, że te wszystkie wydarzenia się jakoś łączą. „Nie możemy udzielić odpowiedzi na zadane przez pana pytania” — odpowiedzieli nam tylko przedstawiciele ABW.
Trudno nie odnieść wrażenia, że to PiS wskazuje drogę koalicji paździerzowej — sztandarowe pomysły są realizowane, sztandarowe przekręty są ochraniane. Wierzcie nam, że oni przewalali pieniądze, ale to nie znaczy, że należy im deptać po piętach i robić jakieś audyty.