Chcielibyśmy aby Polską rządzili ludzie

Co zrobi opozycja po dojściu do władzy? Jak poradzi sobie z inflacją? Kto wie niech powie, ponieważ przedstawiciele opozycji nabrali w tej sprawie wody w usta. Zamiast tłumaczyć jak jest, dlaczego jest źle i co trzeba zrobić, żeby było dobrze Donald Tusk na przykład zaapelował do rządzących by bez zbędnej zwłoki spełnili jego zachcianki. Chcielibyśmy aby Polską rządzili ludzie kompetentni — oznajmił dając do zrozumienia, że siebie i swoich kamratów za kompetentnych nie uważa. — Żeby za stan finansów publicznych, za kondycję polskiego pieniądza, za inflację odpowiadał człowiek uczciwy i kompetentny. Żeby premierem polskiego rządu był ktoś, kto nie boi się odpowiedzialności, kto nie kłamie, kto potrafi ludziom prosto w oczy powiedzieć: „mamy taką i taką sytuację, zrobimy to i to żeby uchronić ojczyznę przed zapaścią i wasze budżety rodzinne przed katastrofą.

Daremnie przekopywać internet wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu odwagi przedstawicieli opozycji w mówieniu ludziom: „żeby uchronić ojczyznę przed zapaścią i wasze budżety rodzinne przed katastrofą musimy zacisnąć pasa i przygotować się na wyrzeczenia. Wszystkim musi pogorszyć się niestety, żeby potem mogło się polepszyć. Niestety, będziemy musieli ograniczyć rozpasane rozdawnictwo, ponieważ dług publiczny niebezpiecznie rośnie.” Co zamiast jasnych i uczciwych deklaracji mamy? Mamy dzisiaj niestety do czynienia z ludźmi u władzy, którzy są naprawdę świetni kiedy myślą o własnych interesach i gdy realizują własne, prywatne interesy, kiedy idealnie potrafią zadbać o swoje premie i nagrody, że przypomnę te słynne 600 tysięcy tylko premii jaką sobie p. Glapiński przyznał. A my nie możemy wybłagać u tej władzy kilkuset złotych dla nauczycieli czy, czy, czy pielęgniarek czy ludzi kultury. Byłoby uczciwie powiedzieć, że podwyżki napędzą inflację, a ta zeżre je w ciągu kilku miesięcy. Jeśli dom płonie nie inwestuje się w klimatyzację lecz przystępuje jak najszybciej do gaszenia.

Czy jest jakieś wyjście z tej sytuacji? Chyba nie ma innej drogi jak jaknajsz, no, jak najszybsza zmiana tej sytuacji. Tak długo jak p. Ziobro i p. Morawiecki będą Polską rządzić, tak długo władza będzie miała gdzieś obywateli i ich realne problemy. Powtórzmy sobie, żeby dobrze zrozumieć: trzeba coś zrobić żeby ich odsunąć od władzy, bo im dłużej rządzą Polską tym gorzej dla Polek i Polaków. Co trzeba zrobić? Akurat tego nie wiadomo, ponieważ oczywista oczywistość, czyli wcześniejsze wybory nie wchodzą w grę. Żadnych wyborów w tej chwili, kiedy trwa ofensywa rosyjska i kiedy przede wszystkim tu w Polsce ludzie, no bo nierząd przecież, tylko ludzie i samorządy robią wszystko, żeby pomóc dwóm milionom uchodźców ukraińskich, to jeszcze teraz na to nakładać kampanię, wydaje mi się rzeczą nierozsądną i chyba trochę niemoralną. Najlepiej więc by było gdyby sami się od władzy odsunęli, ale jak to zrobią to postąpią nierozsądne i niemoralne. O co tu u licha chodzi? Без водки не разберёшь.

Można zżymać się na Donalda Tuska, zarzucać mu, że jest niczym siedemnastoletnia panienka z osiemnastego wieku — chciałbym, a boją się. Problem w tym, że do wielu Polek i Polaków prawda po prostu nie dociera. Kwestią otwartą pozostaje ich liczba. Osobnym problemem jest odklejenie się polityków od rzeczywistości. Wielu własne przekonania stawia nad interes i wolę wyborców. Przykładem jest chociażby sprawa aborcji. Trudno zrozumieć dlaczego rozmodleni dewoci nie chcą pozwolić decydować w tej sprawie kobietom, ewentualnie w porozumieniu z partnerami. Sprawy światopoglądowe destrukcyjnie wpływają na wiarygodność ugrupowań, zwłaszcza zbieranin jak na przykład koalicja populistyczna. Domagający się uczciwości Tusk wielokrotnie w takich sprawach kluczył i oszukiwał. Pierwszy z brzegu przykład: Przed wyborami w 2011 roku mówił tak: Jeżeli chodzi o związki partnerskie, ja jestem gotowy do dyskusji w tej kwestii. Nie chciałbym, żeby ona była taką „wrzutką wyborczą” ze strony niektórych. Chyba nie będzie piekła, jeżeli damy sobie kilka miesięcy czasu, aby te kwestie spokojnie i precyzyjnie uregulować. Dzisiaj w Sejmie mamy około 200 ustaw, które już czekają na głosowanie, a mamy kilka posiedzeń do końca tej kadencji. Po wyborach do sprawy nie wrócił, słowa nie dotrzymał.

10 lat temu przy okazji debaty o związkach partnerskich snułem rozważania na temat zabetonowania sceny politycznej za pomocą ordynacji wyborczej. Przez te lata ta teza znajdowała potwierdzenie. Owszem, politycy różnych „opcji” na wizji skaczą sobie do gardeł, ale gdy przychodzi co do czego, to na szkodę kraju działają solidarnie, ręka w rękę. Opozycja na przykład ubolewa, że PiS zadłuża Polskę, ale gdy trzeba poprzeć wyprowadzanie pieniędzy poza jakąkolwiek kontrolą, to jest jednomyślnie ‚za’. Dlaczego? Ano dlatego, że… w nazwie ustawy występuje słowo „ojczyzna”. Można wymyślić głupsze uzasadnienie? Gdyby byli przeciw — przekonują — to ktoś mógłby sobie pomyśleć, że nie są patriotami.

Zarówno wtedy, w czasach minionych, jak i dziś w III czy IV RP wyborca przy urnie nie bierze udziału w wyborach, lecz w swego rodzaju plebiscycie. Uczestnicząc weń wskazuje najsympatyczniejszych jego zdaniem nominatów partyjnych, uszeregowanego wedle zasług i posłuszeństwa. Ludzi wybitnych, specjalistów, niezależnych na listach nie uświadczysz. Stąd jak w PRL-u 100% członków partii rządzącej popiera kierownictwo.

Teoretycznie za rok wybory. Praktycznie… się okaże.

Hej, za rok wybory,
Za pół roku,
Już niedługo,
Coraz bliżej,
Za pół roku.

Trwa kampania
Z wielkim hukiem.
Czas ucieka i wybory
Coraz bliżej.
Za pół roku.

Za miesiąc wybory,
Dwa tygodnie,
Już niedługo,
Coraz bliżej,
Dwa tygodnie.

Oj, jutro już wybory,
Już niedługo,
Wcześnie rano
Otworzą lokale.

Aż tu nagle
W wieczornym dzienniku
Wystąpił prezydent.
„Na wniosek marszałka,
Decyzją prezesa

W związku z trudną
Sytuacją w kraju i zagranicą
Parlament postanowił
Wybory odroczyć
Więc odraczam.”

Hej znowu wybory
Kiedyś się odbędą.
Już niedługo,
Coraz bliżej,
Nie w tym roku.
Kiedyś…

Dodaj komentarz