Cenzura plus

Portal wyborcza.pl odstąpił od zasady pobierania opłat za prezentowane treści i udostępnił za darmo stanowisko Wydawców Prasy zrzeszonych w Izbie Wydawców Prasy. Zacna ta instytucja  zrzeszająca niemal wszystkich wydawców przygotowała „Kodeks Dobrych Praktyk Wydawców Prasy”. Rychło okazało się, że jest to dzieło tak niebywale wybitne, że stanowi łakomy kąsek dla piratów internetowych i złodziei własności intelektualnej. W tej sytuacji nie pozostawało nic innego jak ukryć go głęboko i nikomu nie udostępniać, żeby nie stwarzać pokusy. Korzyść jest podwójna — „Kodeksu” nie tylko nikt bezprawnie nie skopiuje, ale także nie będzie podstaw do postawienia zarzutu, że praktyki są niedobre.

W wyniku transformacji ustrojowej została zniesiona cenzura prewencyjna, a media znalazły się w prywatnych rękach. Przez bez mała 30 lat wydawcy wydawali gazety, a dziennikarze pisali w nich co chcieli. Często przekazywali informacje nierzetelnie, przeinaczali fakty, manipulowali, uprawiali propagandę. Okazało się, że było tak, ponieważ nie było stabilizacji, co uniemożliwiało istnienie niezależnej, zróżnicowanej i wiarygodnej prasy. Na szczęście jak zwykle niezawodna Unia przygotowała dyrektywę, którą wszyscy krytykują, a Izba chwali. Według Izby

Obecnie treści prasowe są bezprawnie kopiowane i udostępniane na stronach internetowych wielu podmiotów. Wydawcy i dziennikarze nie otrzymują należnych rekompensat, a większość wpływów z reklamy w sieci wędruje do światowych gigantów technologicznych, zwiększających swą atrakcyjność dzięki wykorzystaniu cudzych treści.

Dyrektywa niczym czarodziejska różdżka sprawi, że treści prasowe nie będą bezprawnie kopiowane, większość wpływów z reklamy w sieci powędruje do wydawców, a nie do światowych gigantów technologicznych, którzy już nie będą zwiększać swej atrakcyjności dzięki wykorzystaniu cudzych treści. Problem pojawi się wtedy, gdy — tak jak w przypadku handlu w niedzielę — dyrektywa nie zaszkodzi światowym gigantom, lecz wydawcom prasy. Jest to bardzo prawdopodobnie, ponieważ w niektórych krajach na wniosek wydawców już wprowadzono niektóre rozwiązania zawarte w dyrektywie.

Po wprowadzeniu nowego prawa w Niemczech Google po prostu ograniczyło widoczność treści wydawców, czyli zaprzestało wyświetlania w wynikach fragmentów tekstów znanych stron informacyjnych. W wyniku ograniczeń wprowadzonych przez Google, Axel Springer, jeden z największych niemieckich wydawców, odnotował 40 proc. spadek ruchu na swoich stronach. Ostatecznie Google odniosło spektakularne zwycięstwo, bo wydawca zdecydował się udzielić firmie darmowej licencji na korzystanie z jego treści.

Powiadają, że kogo p. Bóg chce ukarać temu rozum odbiera. Prasa służy głównie informowaniu. Większość portali podaje te same wiadomości, wiele z nich nie tworzy własnych treści lecz omawia cudze. Wiara w to, że jeśli internauci będą musieli płacić za możliwość umieszczania linków i powoływanie się na informacje podawane przez media, zintensyfikuje zyski wydawców jest mrzonką głupca. Wydawcy to usługodawcy, a próba zmuszania odbiorców do korzystania z usług zawsze źle się dla wymuszających kończy.

Wydawcy prasy doznali objawienia i wiedzą, że strachy na Lachy. Dlatego, podobnie jak PiS, nie zniżają się do tłumaczenia czegokolwiek. Pojedli wszystkie rozumy i wiedzą, że nowe prawo

  • nie ograniczy linkowania (hasło „podatek od linków” to FAŁSZ!)
  • zachowuje wszystkie dotychczasowe wyjątki na rzecz prywatnego użytku, odnoszące się do: cytatów, ilustracji, tworzenia memów, prowadzenia badań naukowych, kopiowania i dzielenia się treściami w kręgu osobistym itp.
  • nie dotyczy platform edukacyjnych, usług w chmurze, platform open source, encyklopedii (np. Wikipedii) itp. Jedynie od największych, zarabiających na udostępnianiu treści, wymaga, by stosowali się do prawa autorskiego.
  • nie nakłada na internet żadnej cenzury

Czy jeśli ktoś z zapałem piłuje gałąź na której siedzi to należy go od tego odwieść, czy wręcz przeciwnie, pozwolić mu polecieć po rozum do głowy? Użytkownicy doskonale poradzą sobie bez wydawców. A wydawcy? Komu wcisną reklamę?

Dyrektywa ma naprawić znaczące dysproporcje między wynagrodzeniem twórców a zyskiem komercyjnych platform internetowych udostępniających różnego rodzaju utwory. Dzięki stosownym licencjom twórcy otrzymają godziwe wynagrodzenie, a internauci nadal będą mogli dzielić się utworami i przesyłać posty bez czyjejkolwiek cenzury i ograniczeń.

Jeśli znajdą się chętni do zakupu licencji…

31 grudnia 2017 roku 133 tys. czytelników miało wykupiony dostęp do Wyborcza.pl, żeby czytać nas w internecie. Żadna gazeta w środkowo-wschodniej Europie nie ma tylu cyfrowych prenumeratorów.

To sukces w przypadku tytułu, który na początku lat dwutysięcznych sprzedawał blisko pół miliona egzemplarzy wydania papierowego? Sprzedaż ogółem w roku 2005 — 439.103 egzemplarzy, w styczniu 2018 — 96.668 egzemplarzy.

 

PS.
Jednostkowy, subiektywny przykład. Pod osąd, czy odosobniony. Kilku znajomych namiętnie słuchało pewnej stacji radiowej. Wymieniało się informacjami, polecało sobie programy. Po zmianie kierownictwa stacji programy stawały się coraz bardziej nijakie, prowadzone bez polotu. Na dodatek wprowadzono opłaty za podcasty. Nikomu jakoś nie przyszło do głowy płacić za marnej jakości audycje. Ponieważ nie było się czym wymieniać, to i na słuchanie jakoś ochota zmalała. Co charakterystyczne w spocie reklamowym zachęcającym do słuchania pada zachęta by sprawdzić, czy „oni [politycy] wiedzą co odpowiedzieć?” Problem polega na tym, że nie wiadomo, ponieważ redaktorzy nie wiedzą o co zapytać…

Dodaj komentarz


komentarze 3

  1. Co do tego radia: czasem włączam z przyzwyczajenia, najczęściej w czwartki, bo lubię słuchać jak z języka polskiego można tworzyć femino-jidisz.
    Co do dyrektywy Unii Jewro pejs kiej, to mam dobrą dla mnie wiadomość: coraz krótszy jest czas który pozostał mi do zakończenia jakiegokolwiek wpływu na mnie tworu nazisty Hallsteina.
    https://europa.eu/european-union/about-eu/history/founding-fathers_pl#box_6

    https://www.salon24.pl/u/prawdazeprawda/391118,walter-hallstein-ojciec-zalozyciel-ue-nazista
    https://europa.eu/european-union/sites/europaeu/files/docs/body/walter_hallstein_pl.pdf

    Tak naprawdę to już coraz mniej mnie to co się dzieje dotyczy i interesuje, ale warto wiedzieć… Chyba…A może nie?

    1. Na głównej stronie portalu gazetta.pl znalazłem taka oto informację: „Kurdej-Szatan w samych kabaretkach i staniku. Reakcja fanki: Jak z burdelu. Zareagowała błyskawicznie„. Wiadomości sygnowane jako „NOWE”, to informacja o tym, że w całym kraju pada, Janusz Gajos mówi po kaszubsku, a strażacy nie mogą gasić pożarów bo im ktoś sikawkę gwizdnął. W dziale wiadomości omówienie artykułu z Washington Post i powtórzona ze Facebookiem informacja o słupie na środku wyasfaltowanej drogi. Chciałbym, żeby mi ktoś powiedział co z tych wieści jest chronionym prawem autorskim dziełem.

      1. Ależ głupota i bylejakość sprzedaje się najlepiej. Nie wymaga wysiłku myślowego, nie wymaga chociażby odrobiny wiedzy do zrozumienia trudniejszych tekstów. Model amerykański (USA) opanował w Polsce nie tylko media. Głupota, chciwość, lenistwo, szkalowanie, pycha, pogarda, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gniew (prezesa) są niczym nieposkromione przy jednoczesnych deklaracjach swojej silnej wiary. Jak to łatwo okradać kasę państwa i obdarowywać szantażystę rządu, wyłudzacza wdowiego grosza.

        Siedem grzechów głównych:   

        1. Pycha.
        2. Chciwość.
        3. Nieczystość.
        4. Zazdrość.
        5. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu.
        6. Gniew.
        7. Lenistwo.

        Dziesięć przykazań Bożych

        1) Nie będziesz miał Bogów cudzych przede Mną,

        2) Nie będziesz brał imienia Pana Boga Twego nadaremnie,

        3) Pamiętaj, abyś dzień święty święcił,

        4) Czcij ojca twego i matkę twoją,

        5) Nie zabijaj,

        6) Nie cudzołóż,

        7) Nie kradnij,

        8) Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu twemu,

        9) Nie pożądaj żony bliźniego twego,

        10) Ani żadnej rzeczy, która jego jest.

        ——————————————-

        Czy tzw. wierni przestrzegają któreś z wymienionych? Czy tzw. ateiści przestrzegają norm kulturowych, etycznych albo tylko zwyklej przyzwoitości?