Ceny bez marż

Czy populiści są w stanie cokolwiek zmienić na lepsze? Z samej definicji populizmu wynika, że absolutnie nie! Według Encyklopedii PWN populizm to

tendencja społeczno-polityczna (nasilenie określonych przekonań i zachowań), charakteryzująca się wiarą w mądrość i uczciwość prostego człowieka, niechęcią do wykształconych elit, specjalistów, ekspertów, przywiązaniem do prostych wyjaśnień i rozwiązań oraz roszczeniowym stosunkiem do państwa i wyższych warstw społecznych.

Przykładem populisty jest znachor, który albo przekonuje, że nauka jest bzdurą, a naukowcy durniami, albo wręcz przeciwnie, powołuje się na badania tyle, że głęboko „przez nich” ukrywane, utajnione. Kim są ci „oni”? To zwykle wszelkiego rodzaju lobby, któremu nie na rękę jest „prawda”. Na przykład nie chcą, żeby na jaw wyszła informacja, że raka da się wyleczyć naparami z ziół i medytacją.

Populistom sprzyja psychika ludzka. Choć widać, że coś nie działa, że to droga donikąd, że zamiast poprawy jest pogorszenie, to bardzo trudno przed samym sobą przyznać się do naiwności. Ludzie wolą brnąć względnie iść w zaparte, szukać wykrętów i usprawiedliwień oddalając od siebie myśl, że dali się oszukać. I to wcale nie jest cecha charakterystyczna dla słabo wykształconych, naiwnych, łatwowiernych. Pokusie łatwych zarobków w piramidach finansowych ulegali nawet poważni profesorowie.

Trudno rozważając pojęcie populizmu nie wspomnieć o jego korzeniach, fundamencie, opoce, czyli religii. To ona dostarczała i dostarcza odpowiedzi na wszystkie pytania. Z uwagi na to, iż nauka dawno zweryfikowała negatywnie wszelkie zabobony i wierzenia, wiara uległa degeneracji i stanowi zlepek niespójnych, często kuriozalnych przekonań, choć nadal zbiera krwawe żniwo. To oczywiste, ponieważ każda utopijna ideologia utrzymuje się tylko dzięki przemocy. Co ciekawe poza nielicznymi wyjątkami ograniczenia narzucane są innym, nigdy sobie. Fanatyczny obrońca życia gotów zabijać w jego obronie i uważa, że aborcja to morderstwo, ale tylko wtedy, gdy nie dotyczy kogoś z jego najbliżej rodziny.

Wiadomo, że w obowiązującym obecnie w Polsce systemie prawnym wyższa izba parlamentu, zwana Senatem, nie odgrywa żadnej roli, ponieważ wszystko co senatorowie uchwalą lub poprawią większość sejmowa odrzuca zwykłą większością głosów. To oznacza, że nad ostatecznym kształtem ustawy przekazanej do Senatu musi popracować Sejm. A co w sytuacji, gdy populistyczna partia opozycyjna chce wspomóc rządzących zachowując pozory opozycyjności? Zawiłości bycia przeciw będąc za objaśnia Borys Budka: Myśmy zaproponowali zamrożenie cen. Niestety, pan premier Morawiecki nie uwzględnił realnej ceny, tylko trochę za dużo jest w tym projekcie rządowym, ale poparliśmy. W Senacie poprawimy ten projekt. Przypomnę, że to Donald Tusk mówił o tym, o konieczności wprowadzenia cen bez marż spółek energetycznych. Cen, które zapewnią przetrwanie zimy nie tylko polskim rodzinom, ale również polskim małym i średnim firmom. Ten postulat został nie do końca przez PiS zrealizowany, ale w Senacie poprawimy tę ustawę i dlatego ją poparliśmy.

Nie pierwszy raz największa partia opozycyjna krytykuje uregulowania, które popiera. Budka bez owijania w bawełnę przyznaje, że partia z populistycznych pobudek poprze najbardziej niekorzystne uregulowania, choć zdaje sobie sprawę, że trafią na biurko prezydenta właśnie w takim, niekorzystnym kształcie, bo przecież poprawki Senatu zostaną odrzucone w czasie krótszym niż mgnienie oka. Dla populistów bowiem nieważna jest jakość stanowionego prawa, liczy się wyłącznie przekonanie wyborców, że działają w ich interesie, procedują na ich korzyść, troszczą się o nich. Nie ma znaczenia, że takie działania pogłębiają chaos i zamieszanie. Nie wahają się zaproponować rozwiązań rodem z PRL-u, które na pierwszy rzut oka „ulżą” „zwykłym ludziom”, a na dłuższą metę pogłębią kryzys. Do tej kategorii można zaliczyć na przykład mrożenie cen, ceny regulowane, reglamentację, dopłaty, rekompensaty, subwencje, wyrównania, podatek od wzbogacenia dla firm i temu podobne wynalazki. A że w większości są zbieżne z pomysłami rządu tyle, że idą znacznie dalej, to oczywiście zupełny przypadek.

Opozycyjność oczywiście nie polega na permanentnym „nie, bo nie”. Ale jeśli ktoś, kto chce przejąć władzę otwarcie przyznaje, że świadomie, z pełną premedytacją popiera złe, niekorzystne prawo, to jaki to prognostyk?

Dodaj komentarz