Cena gazy i grupowanie wojsk

Dzięki wolnym, niezależnym mediom społeczeństwo jest informowane na bieżąco o tym, co się dzieje. Na przykład Mateusz Morawiecki (który jest premierem) udziela wywiadu obcojęzycznemu medium, a polskie natychmiast o tym informują. Trudno zrozumieć dlaczego premier co innego mówi polskim mediom, a co innego zagranicznym. Obcojęzycznemu medium premier wprost mówi, iż prawdziwym powodem kłopotów na granicy z Białorusią, wysokiej inflacji i destabilizacji są ceny gazy.

„Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej, rosnące ceny gazy i gromadzenie się sił rosyjskich u granic Ukrainy pokazują, że Kreml i jego sojusznicy chcą zmiany systemu politycznego i destabilizacji regionu” — powiedział premier Mateusz Morawiecki w wywiadzie opublikowanym na portalu BBC. „Nie jest za późno na podjęcie działań przez sojuszników Polski” — dodał.

W Polsce rosną nie tylko ceny gazy. GUS podał właśnie, że inflacja w listopadzie wyniosła bez mała 8%. Mateusz Morawiecki chełpił się, że „oni”, czyli rząd PO z inflacją nie robił nic, a on, czyli rząd PiS-u, robi wszystko. Ta presja finansowa na skutek wpompowania w gospodarkę około 200 miliardów złotych, ona narasta. My jednak chcemy chcieć, my nie udajemy, że nie da się nic zrobić, tak jak rząd Platformy Obywatelskiej, porównajcie sobie państwo czy oni wtedy, w roku 2011, zaproponowali jakąkolwiek tarczę antyinflacyjną, do tego, co my robimy dzisiaj.

Skoro premier zachęca do porównywania, to porównajmy. Na pierwszy rzut oka widać jedną, podstawową różnicę. Wtedy, zgodnie z prawem, za poziom inflacji odpowiadał Narodowy Bank Polski, a nie rząd. I ów Bank robił wszystko, by utrzymać inflację w wyznaczonych przez prawo granicach. Rząd Platformy nie robił więc nic dlatego, że nie musiał. Po co miałby wymyślać jakieś tarcze antyinflacyjne, skoro NBP trzymał inflację w ryzach? Można to sprawdzić na stronie Głównego Urzędu Statystycznego. Porównując rok 2011 do roku 2021 różnicę widać gołym okiem. Warto także rzucić okiem na rok 2016, bo był to pierwszy rok, za który w całości odpowiadał rząd PiS-u, choć budżet odziedziczył po poprzednim.

 

Rok MIESIĄCE
I II III IV V VI VII VIII IX X XI XII
2021 102,6 102,4 103,2 104,3 104,7 104,4 105,0 105,5 105,9 106,8 107,7
2011 103,6 103,6 104,3 104,5 105,0 104,2 104,1 104,3 103,9 104,3 104,8 104,6
2016 99,1 99,2 99,1 98,9 99,1 99,2 99,1 99,2 99,5 99,8 100,0 100,8
Uwaga: Analogiczny miesiąc poprzedniego roku = 100

Teraz za wzrost inflacji ponad miarę nie odpowiada rząd, który rządzi już od z górą sześciu lat, nie NBP, który swego czasu był dumny z tego, że osłabił polską, narodową walutę, lecz cena gazy, Putin i Łukaszenka? W listopadzie na kanale NBP pojawił się tweet, z którego można było dowiedzieć się, że

Tweet NBP

Skoro Narodowy Bank Polski, instytucja mająca ustawowy obowiązek stania na straży stabilności narodowej waluty szarżuje na rynku, żeby ją osłabić, to nie dziwota, że cena gazy szybuje. Trochę dziwi, ale po chwili zastanowienia przestaje, reakcja Glapińskiego na krytykę. W czasach minionych władza ludowa oskarżała tych, którzy mieli czelność ją krytykować o „próbę obalenia siłą ustroju socjalistycznego”. Oskarżony o nieudolność prezes NBP w stu procentach identyfikujący się z rządem odkurzył i nieco zmodyfikował to oskarżenie stwierdzając, iż pojawiają się próby obalenia polskiego rządu i innych instytucji, także ataki na kierownictwo NBP. Jakby tego było mało według portalu gazeta.pl Glapiński stwierdził w wywiadzie udzielonym portalowi niezależna.pl, iż rozpierało się piekło, bo Narodowy Bank Polski ma współfinansować armię. W rzeczywistości Glapiński powiedział, że piekło rozpętało się: Doszedł jeszcze jeden element – ogromny projekt rozbudowy armii. Kiedy prezes Kaczyński i minister Błaszczak ogłosili, że NBP będzie współfinansował tę reformę, rozpętało się piekło. Dosłownie dwa dni później pojawiły ataki na mnie, na skalę niespotykaną. „Atakując” Glapińskiego na niespotykaną skalę piekło rozpętał ktoś, kto miał czelność stwierdzić, że NBP powinien zająć się umacnianiem złotego i walką z inflacją, a nie finansowaniem pomysłów rządu. Bo ten poziom inflacji, który udało się osiągnąć ostatni raz widziano w Polsce w roku 1999.

Co naprawdę udało się osiągnąć przez te lata mimowolnie, choć w zawoalowany sposób ujawnił dzisiaj Mateusz Morawiecki, który jest premierem. Otóż dał on do zrozumienia, że w Polsce jest już ponad 10 milionów nędzarzy, których nie stać nawet na opłacenie rosnących w szalonym tempie rachunków za energię i ogrzewanie. Dlatego obniżamy VAT na ciepło systemowe, ciepło sieciowe z 23 na 8%. Oprócz tego dzięki temu, że zastosujemy również mechanizm złotówka za złotówkę do blisko półtora miliona kolejnych polskich gospodarstw  domowych, a więc kilku milionów osób trafi nasz dodatek osłonowy, łącznie to będzie już blisko siedem milionów gospodarstw domowych, do których trafi nasz dodatek osłonowy. Siedem milionów gospodarstw domowych nie stać na opłacenie rachunków! Brawo!

Rząd najpierw na kilka miesięcy obniży stawki podatku od energii, paliwa, ciepła. Ceny być może spadną o ułamek punktu procentowego. Po czym, gdy „okres ochronny” minie, skokowo wzrosną, bo stawki wrócą do obecnego poziomu. Taki ruch miałby sens tylko wtedy, gdy w połączaniu z innymi działaniami pozwoliłby zdusić inflację do zera. Co da teraz? Oczywiście nic nie da, ponieważ żeby dał trzeba skupić się na przyczynach, a nie na objawach. Dlatego jeśli w przyszłym roku inflacja nie będzie dwucyfrowa, to można będzie mówić o kolejnym cudzie nad Wisłą.

Dodaj komentarz