Cele związane ze śmietnikiem

Od lipca obowiązuje tak zwana ustawa śmieciowa. Tylko bardzo naiwni wierzyli, że rozwiąże problem zalegających po lasach śmieci. Dziś nikt już chyba nie ma wątpliwości, że ustawa powstała nie po to by załatwić problem zalegających wszędzie śmieci i by sprostać wymogom Unii, ale w celu zapewnienia godziwych zysków organizacjom przestępczym. Niejako przy okazji udało się osiągnąć coś, co sprawi, że Donald Tusk i jego koalicja znajdzie się w Księdze Rekordów Guinnessa. Otóż mimo kryzysu ceny nie wzrosły dotąd znacząco (z wyjątkiem obszarów gdzie odpowiada za nie państwo). Dzięki ustawie śmieciowej wzrosną. Zaskoczone kosztami instytucje nerwowo szukają oszczędności, a przedsiębiorcy rozważają podwyżki cen towarów i usług.

Szkoły zamiast na pomoce naukowe będą bulić za wywóz śmieci jak za woły. A uczniowie w ramach akcji sprzątania świata będą jeździć do lasu żeby wywieźć z niego to, co firmy zajmujące się wywozem tam wwiozły. — Koszty wywozu śmieci od września wzrosną z 250 do 900 zł miesięcznie mówi Gabriela Olszowska, dyrektorka krakowskiego Gimnazjum nr 2. — Kiedy w MPO próbowałam się dowiedzieć, skąd taka podwyżka, usłyszałam tylko, że powinniśmy się cieszyć, bo niektóre szkoły płacą nawet 1600 zł więcej. Nie mamy tych pieniędzy, dlatego szukamy oszczędności. Będziemy zmuszeni zrezygnować z zakupu sporej części pomocy naukowych. Dyrektorce szkoły wtóruje Leszek Gora, rzecznik prasowy Szpitala im. Żeromskiego w Krakowie — Przed 1 lipca za wywóz odpadów płaciliśmy miesięcznie ok. 8.000 zł, a obecnie 20.000. To niewątpliwie poprawi i tak już nie najlepszą kondycję finansową oświaty i służby zdrowia.

Z kolei Filip Gurnicz, menedżer dwóch restauracji na Kazimierzu chwali prywatną firmę. — Byliśmy zadowoleni z dotychczasowej współpracy z firmą Van Gansewinkel — mówi. — Produkujemy masę odpadków, w tym resztki jedzenia, które nie mogą przy upalnej pogodzie zalegać nawet jeden dzień. Dla naszego poprzedniego odbiorcy nie było to żadnym problemem. Myślałem, że będzie taniej i ekologiczniej, a jest gorzej, niż było, nawet 300% drożej. Rozważamy podniesienie cen w restauracjach. Firma, z którą dotąd nie było kłopotów, Van Gansewinkel, gdy po wygranym przetargu jako jedna z czterech obsługujących Kraków stała się monopolitką, przestała odbierać śmieci. Gdy dziennikarze Gazety zadzwonili do niej, by spytać, dlaczego nie jest w stanie wykonać tak prostej czynności jak przyjazd po śmieci na czas usłyszeli, że nie ma nikogo, kto mógłby to wytłumaczyć. Do pozostałych firm w ogóle nie sposób się dodzwonić, a całodobowy telefon uruchomiony specjalnie dla mieszkańców, żeby zgłaszali gdzie zalegają śmieci, jest całodobowo nieczynny.

Trzeba jednak obiektywnie przyznać, że zaistniała sytuacja ma i pozytywne aspekty. Otóż coraz częściej na ulicach można dostrzec pomykające szczury. One jedne nie narzekają, wręcz przeciwnie, stały się wybredne i byle czego już nie biorą do pyska. Co na to Sanepid i niezliczona ilość innych instytucji kontrolnych dbających o czystość i zdrowie? Dobre pytanie. Na razie nie dostrzegają problemu. Co prawda Rosjanie zwrócili nam partię żywności, w której znaleziono fragment szczurzej szczęki, ale embarga z tego powodu nie wprowadzili. Jak wprowadzą, to wtedy będziemy się martwić. Pomstując na Ruskich i dowodząc, że polskie, dorodne szczury są równie zdrowe jak sól wypadowa, a poza tym jest ich w naszych wyrobach nie więcej niż koniny, której przecież w ogóle nie ma.

A tymczasem ci, którzy czuli się staro teraz znowu czują się młodo. W radiu i telewizji oraz prasie wieści jakby żywcem przeniesione z czasów PRL-u. Znowu władza się stara, a społeczeństwo marudzi. I jak dawniej ukrywa przed nim drażliwe informacje, żeby się nie denerwowało. Rzeczpospolita dotarła do skrywanej przez ministerstwo informacji, że sześcioletnie dzieci znacznie częściej tracą entuzjazm do nauki niż te, które rozpoczynają szkołę rok później. Wynika to z badań, które na początku roku trafiły do Ministerstwa Edukacji i… zostały olane. Bowiem nie po to instytucje rządowe zamawiają na koszt podatnika ekspertyzy, żeby się do nich stosować. Dobrą i wiarygodną ekspertyzą jest tylko ta, która potwierdza zasadność proponowanych rozwiązań.

Prezes PiS swego czasu określił Prezesa RM mianem Donald ‚Nic Nie Mogę’ Tusk. I — o dziwo — okazało się, że prezes ma rację. Ponieważ Prezes niby jest premierem, niby stoi na czele rządu, niby jest za coś odpowiedzialny, ale tak naprawdę, to jest bezradny jak niemowlę. Na przykład koalicyjny PSL specjalizuje się w obsadzaniu stanowisk swoimi ludźmi, a on nic na to nie może poradzić. — Gdybyście byli na spotkaniach z Lubelszczyzną czy Świętokrzyskiem, to wiedzielibyście, co to znaczy naprawdę. Jak miałem spotkania z tymi regionami, to te głosy były wręcz rozpaczliwe. Bo oni w koalicji mają z reguły upatrzone cele i to nie są zawsze cele związane z dobrem czy interesem publicznym — zwierza się Prezes RM członkom swojej partii. Członkowie zaś wzruszeni ciężką dolą Prezesa nagrali jego wypowiedź i upublicznili, żeby wszyscy mogli się na własne uszy przekonać jak niewdzięczną i odpowiedzialną pracą jest patrzenie bezradnie jak koalicjant zajmuje kolejne stanowiska nie zawsze oglądając się na cele związane z dobrem czy interesem publicznym.

Niewykluczone, że kłopoty premiera rozwiążą szczury. Bowiem jeśli je widać w dzień, to znaczy, że jest już ich już tak dużo, że zaczynają mieć kłopot ze zdobyciem pożywienia. A to z kolei oznacza, że kwestią czasu jest skażenie żywności na wielką skalę.

Dodaj komentarz