Bezmiar niezależności

Podstawą każdego państwa, w tym demokratycznego państwa prawa jest system prawny i tak zwany wymiar sprawiedliwości. W jednym państwie działa lepiej, w innym gorzej, ale jest państwo w środku Europy, w którym — po dwóch latach rządów prawych i sprawiedliwych oraz siedmiu pozostałych — mówienie o wymiarze jest uwłaczające. To nie wymiar, to bezmiar sprawiedliwości.

Choć w Polsce cenzura została zniesiona, to nie znaczy, że jej nie ma. Słowo nadal jest reglamentowane, a mówiący mówiąc naraża się na śledztwo, proces i karę. Na przykład w lutym p. Korwin-Mike w swoim cotygodniowym felietonie w Angorze streścił poglądy Episkopatu na temat edukacji seksualnej w szkołach oraz pedofilii przedstawiając je jako własne. Korwin-Mikke spuentował wywody następująco: Od prokuratury zażądałem dochodzenia w sprawie bezczelnego, oficjalnego uprawiania pedofilii w szkołach. Z tym, że osobiście wolałbym, by moja córka trafiła w łapy podofila (pedofila – nie „gwałciciela”!), który po pupie poklepie, biuścik pomaca, może popieści i pocałuje – niż poszły na taką lekcję. Bo po zetknięciu z pedofilem pozostanie cenne uczucie wstydu i napięcie erotyczne – a po takiej lekcji bezpowrotnie utraciłaby zdolność kochania.

To było w lutym. W maju p. Korwin-Mikke stwierdził był w programie telewizyjnym, iż Kobiety zawsze udają, że pewien opór stawiają i to jest normalne. Trzeba wiedzieć, kiedy można, a kiedy nie. Pod koniec maja, gdy już było wiadomo, że p. Janusz Korwin-Mikke do europarlamentu został wybrany, a żaden protegowany Janusza Palikota nie, przedstawiciel tego ostatniego doniósł na tego pierwszego do prokuratury. I — jak nietrudno zgadnąć — prokuratura śledztwo wszczęła. Podatnik płaci, to czemu nie? Sprawdzi, czy za pomocą napisanych w lutym słów Korwin-Mikke nawołuje do popełnienia występku oraz czy przypadkiem za ich pomocą nie propaguje i pochwala zachowań o charakterze pedofilskim. Z kolei słowa wypowiedziane w maju mogą być podżeganiem do popełnienia przestępstwa doprowadzenia kobiety przemocą do obcowania płciowego. W tym przypadku komplikować sprawę może zdanie „Trzeba wiedzieć, kiedy można, a kiedy nie.” Ale można je przecież pominąć jako nic nie wnoszące do śledztwa.

Trzeba w tym miejscu (lub z tego miejsca, jak kto woli) z całą mocą podkreślić, że polski wymiar sprawiedliwości jest niezależny. Oznacza to, że niezależnie od tego, czy ktoś popełnił przestępstwo, czy nie, może zostać skazany, a czy jest niewinny wykaże śledztwo. Domniemywa się bowiem, że jest winny, bo oprócz zamiaru bezpośredniego jest także zamiar ewentualny. A to oznacza, że choć sprawca w momencie popełniania czynu przebywał w innym mieście, to bez trudu można wykazać, że miał zamiar pojechać i dokonać. A przynajmniej przewidzieć, że nawet jak nie pojedzie, to czyn i tak zostanie dokonany.

Jak to działa w praktyce ilustruje przykład opisany w tygodniku Nie. Warto przeczytać, pasjonująca lektura. Oto chłopak przez Internet poznaje dziewczynę. Spotykają się w realu. Przypadają sobie do gustu, dochodzi do romansu, w aktach określonego mianem dopochwowego. Ponieważ dziewczyna posiadała zatwierdzonego przez rodzinę narzeczonego, gdy kontakty wyszły na jaw, kochanek został oskarżony o jedno wielkie, trwające trzy lata pasmo gwałtów. Jak można się domyślić nieprzerwany nawet na czas procesu romans mimo przytłaczających dowodów zakończył się happy endem dla prokuratury i bezmiaru sprawiedliwości. Oskarżyciel zażądał dla chłopaka 4 lat bezwzględnego pozbawienia wolności, a sędzia przychyliła się do żądania i skazała go na 4 lata odsiadki bez zawieszenia.

Jeśli wziąć pod uwagę, że — jak donosił Głos Pomorza — 52-letnia polonistka ze szkoły podstawowej została skazana na trzy lata więzienia bez zawieszenia za to, że ponad 50 razy nakłoniła swą uczennicę do uprawiania seksu wielokrotnie pojąc ją alkoholem, to wyrok czterech lat pozbawienia wolności za gwałt, którego nie było, jest wyrokiem sprawiedliwym. A jeśli ktoś uważa inaczej, to prokuratura zbada wnikliwie, czy wątpiąc do czegoś nie podżega lub czegoś nie propaguje.

Dodaj komentarz