Amortyzator inflacyjny

Aby zdobyć w Polsce europejski certyfikat covidowy wystarczy się zaszczepić. Za darmo. Można także taki certyfikat kupić, co właśnie w telewizji pokazano. To kolejny przykład niespotykanej wręcz sprawności wszelkich służb i instytucji. Oczywiście odpowiednie organa gdy tylko powzięły informację o procederze natychmiast rzuciły się ją badać. Podczas gdy w sprawach medialnych, nośnych społecznie, mających potencjał propagandowy, śledczy są niebywale otwarci, wylewni i chętnie opowiadają o tym co robią i co ustalili, to w tej sprawie policja jest niebywale tajemnicza. Weszła, zabezpieczyła dokumentację i nośniki komputerowe i nabrała wody w usta oznajmiając, że „trwają czynności i żadnych komentarzy nie będzie”. Taka wstrzemięźliwość w informowaniu cechuje zazwyczaj sprawy, którym szybko ukręca się łeb.

Po raz kolejny okazuje się, że informacje podawane przez władzę, a przez media traktowane z nabożną czcią, są kompletnie niewiarygodne. Owszem, ministerstwo od zdrowia podaje informacje na przykład o liczbie wykonanych szczepień, ale ani nie docieka ile z nich jest fikcją, ani nie próbuje oszustw ukrócić. NFZ informuje tylko, że przychodnia w Zabierzowie nie uczestniczyła w narodowym programie szczepień i nie dostawała szczepionek. Funkcjonariuszy instytucji, która podczas kontroli potrafi przyczepić się do przecinka w kartotece ani nie zaniepokoiło, ani nie zainteresowało, że placówka, która nie uczestniczy w programie i nie ma szczepionek masowo rejestruje zaszczepionych. A przecież w procederze brali udział lekarze, którym Fundusz płaci za każdą iniekcję. To pokazuje jak dziurawy jest system i jak nieudolne są służby. Dopiero po wybuchu afery uruchomił się Mateusz Morawiecki, który jest premierem. Wydałem dodatkowe polecenia i do Głównego Inspektora Sanitarnego, i ministra spraw wewnętrznych związane z kontrolą tego procederu [fikcyjnego szczepienia], który niestety jest procederem występującym w całej Europie. Jeśli coś występuje w całej Europie, to w Polsce też musi? Aż tak rząd stara się nie odstawać?

Mateusz Morawiecki przyznał po raz któryś z rzędu, że od rządu, na którego czele stoi, nic nie zależy. A skoro tak, to zaistniałej sytuacji są winni wszyscy inni. Na przykład inflacja jako naturalna konsekwencja pandemii jednocześnie jest wspomagana, wzmagana niestety przez działania niezależne od nas. Na szczęście, a niektórzy twierdzą, że dzięki Bogu, nie wszyscy lekarze twierdzą, że choroby są niezależne od nich i w związku z tym oni nie będą nawet próbować ich leczyć. Te niezależne od rządu działania to po pierwsze manipulacje cenowe Gazpromu i Rosji dotyczące ceny gazu. Wszyscy wiemy, że cena gazu urosła gwałtownie, nawet dziesięciokrotnie, kilkukrotnie od okresu sprzed roku, sprzed półtora roku. A więc mamy znaczne przełożenie cen gazu na ceny nawozów, a z kolei ceny nawozów przekładają się na ceny żywności. A więc Gazprom, Rosja, jest bezpośrednio odpowiedzialny za wzrost inflacji w Europie, za wzrost inflacji w Polsce. Okazuje się, że jedna rosyjska firma wystarczy do zdestabilizowania gospodarki dumnego i niezwykle suwerennego kraju jakim jest Polska.

To oczywiście nie wszystko, ponieważ wczoraj rekordowe poziomy osiągnęła tak zwana cena ETS, czyli, czyli możliwość  emitowania CO2, czyli koszty uprawnień do emisji CO2. To jest z kolei konsekwencja polityki klimatycznej Unii Europejskiej. To około 70 € za tonę CO2. Ma rację pan premier, którym jest Mateusz Morawiecki, gdy mówi że dla kraju, który węglem stoi, polityka klimatyczna jest zabójcza. Problemów jednakowoż z taką narracją jest minimum dwa. Po pierwsze już gdy Tusk forsował rozbudowę elektrowni Opole za 11 miliardów ówczesnych złotych było wiadomo, że to droga donikąd, inwestycja chybiona z ekonomicznego punktu widzenia, która w przyszłości będzie produkowała bardzo drogi prąd. Mimo to rządy Szydło i Morawieckiego inwestowały kolejne miliardy w kontynuację lub rozpoczęcie rozbudowy energetyki węglowej. Po drugie pieniądze z emisji zasilają budżet państwa, więc jeremiada premiera to typowe krokodyle łzy z prozaicznego powodu — im wyższa cena uprawnień, tym większe wpływy do budżetu.

Na aukcyjnej sprzedaży uprawnień do emisji w ramach systemu handlu uprawnieniami do emisji EU ETS (EU Emissions Trading System) Polska zarobiła w latach 2013-2020 prawie 35 mld zł. Rekordowy był już ubiegły rok, mimo chwilowego tąpnięcia wywołanego pandemią COVID-19 – dochód ze sprzedaży ponad 130 mln uprawnień wyniósł ponad 13,9 mld zł, z czego do budżetu państwa trafiło bezpośrednio 12,1 mld zł.

Co jest pocieszające? Ano to, że innym nie jest lepiej. Dzisiaj inflacja jest najwyższa od 28 lat, dwudziestu ośmiu lat! w Hiszpanii, w Niemczech, w USA od 30 lat i dedykuje te liczby wszystkim tym, którzy chcieliby twierdzić, że jest to zjawisko wyłącznie ograniczone do Polski. Lepiej nie pytać ile wynosi przeciętne wynagrodzenie w tych krajach.

Choć od rządu nic nie zależy, bo Gazprom, bo Rosja, bo Unia, to aby złagodzić, zamortyzować, zbuforować ten wzrost inflacji robimy to, co w naszych rękach, w naszej mocy, żeby ludziom łatwiej było przejść przez ten trudny okres najbliższych miesięcy, może nawet paru kwartałów. Dlatego dzisiaj prezentujemy pierwszą serię działań, która mam nadzieję, że zamortyzuje to uderzenie inflacyjne. Jak trzeba będzie, to pokażemy w przyszłości, w kolejnych kwartałach także kolejne działania. Jakie to są działania? Niemal identyczne jakie stosowano w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, czyli dopłaty i rekompensaty (miłośnicy władzy już cieszą się, że une znowu dajo). Zamrażanie cen zostanie zastąpione obniżeniem podatków. Co to da? Na chwilkę zahamuje wzrost cen, po czym proces ruszy ze zdwojoną siłą, boć przecież od tej władzy nic nie zależy, a praprzyczyną inflacji jest nadpodaż pieniądza. Skoro NBP drukuje banknoty o coraz wyższych nominałach na trzy zmiany przez siedem dni w tygodniu, to o zahamowaniu inflacji mowy nie ma. Na dodatek rząd pudruje problem, walczy z objawami, a nie przyczynami. Co ciekawe obniży podatki pozostawiając firmom swobodę w kształtowaniu cen. Na pewno chodzi o obniżenie cen, a nie podreperowanie finansów zadłużonego po uszy Orlenu i poprawę kondycji koncernów energetycznych?

Trudno w kontekście totalnego imposybilizmu władzy nie wspomnieć o przełomowym wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który jest kolejnym krokiem ku wyjściu z Unii Europejskiej. Otóż Trybunał orzekł, że art 6 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, zgodnie z którym

1. Każdy ma prawo do sprawiedliwego i publicznego rozpatrzenia jego sprawy w rozsądnym terminie przez niezawisły i bezstronny sąd

jest niezgodny z artykułem 45. Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, który stanowi, iż

Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd.

Sprzeczność dostrzegł i wyrok wydał polski bezstronny i niezawisły Trybunał Konstytucyjny pod wodzą mgr Julii Przyłębskiej na wniosek ministra sprawiedliwości mgr. Zbigniewa Ziobry.

Dodaj komentarz