A Tusk też nie wiedział

Jeśli ktoś narzeka, że nic się nie zmieniło, a nawet jest gorzej, to jest w błędzie. Dobre zmiany dostrzeże każdy, kto nie jest wyposażony w końskie okulary. Weźmy standardy. Dawniej ich nie było, a teraz są i to od razu standardowe. Doskonałą ilustracją są loty marszałka. Zgodnie z nowymi standardami marszałek ma prawo latać, ponieważ Tusk też latał. Są na to dowody i to niezbite. Mimo upływu czasu bez trudu znaleziono wykaz wszystkich lotów, włącznie z anulowanymi. Jeśli chodzi o loty marszałka, to zmianę można dostrzec na pierwszy rzut oka. Mimo, że miały miejsce niedawno, to najpierw poinformowano, że nie latał wcale, potem że odbył ledwie kilka, potem kilkadziesiąt, aż wreszcie okazało się, że latał bez mała sto razy, ale do wykazu wkradły się drobne nieścisłości i trzeba go było skorygować. Tak wysokie standardy panują teraz w archiwach Kancelarii Sejmu.

Wystarczy porównać loty premiera z lotami marszałka by dostrzec, że Tusk latał po to, żeby latać, a marszałek po to, żeby polecieć. We wtorek 13 marca 2018 roku na przykład poleciał z Rzeszowa do Warszawy, ponieważ 11 marca miały miejsce uroczyste obchody Dnia Odrodzenia Niepodległości Litwy, 12 marca odbyło się spotkanie w sejmie, a 13 marca rozpoczęło się dwudniowe XI Forum Europa – Ukraina w Jasionce pod Rzeszowem. W tak ważnych sprawach Tusk poleciałby co najmniej trzy razy do Gdańska, a marszałek załatwił wszystko za jednym zamachem. 6 października 2018 roku z kolei poleciał sobie do Krakowa, ponieważ 5 października w Piotrkowie Trybunalskim odbyły się uroczystości 550-lecia Parlamentaryzmu RP. Tusk w tej sytuacji poleciałby do Peru. Oczywiście mylą się ci, którzy uważają, że obowiązki premiera i marszałka są nieporównywalne, ponieważ właśnie na tym polega zmiana, że marszałek jest równie aktywny i równie niezależny jak premier.

Nie da się opisać wszystkich zmian, ponieważ wpis blogowy to nie powieść w odcinkach. Dlatego poprzestaniemy na jeszcze jednym przykładzie, również dotyczącym Tuska. Otóż pewien poseł przyznał, co odnotował skwapliwie serwis TVP.info, że ma bardzo ograniczoną wyobraźnię. Nie wyobrażam sobie, aby Donald Tusk nie wiedział o tym, co robią jego ministrowie i wiceministrowie – powiedział w „Minęła 8” Dominik Tarczyński z PiS.

Oznacza to, że Tusk o wszystkim wiedział. „Nie wyobrażam sobie, aby Zbigniew Ziobro wiedział o tym, co robią jego podwładni w ministerstwie” — dał do zrozumienia Mateusz Morawiecki z PiS, który jest premierem. W dużych instytucjach, gdzie jest zatrudnionych tysiące, czasami dziesiątki tysięcy ludzi, przecież nie można dokładnie określić, co w którym kącie jakiego pokoju, jakiego typu brudy czy nieczyste sprawy się zgromadziły. No chyba, że się jest Tuskiem, to wtedy nawet Tarczyński nie jest w stanie sobie wyobrazić braku wszechwiedzy. Dotyczy to każdego, bo — jak zauważył sam Zbigniew Ziobrozasady honoru powinny obowiązywać w pierwszej kolejności ludzi pełniących najwyższe funkcje publiczne. I znowu nie dotyczy, bo nie może, ludzi pełniących najwyższe funkcje publiczne z PiS-u.

Zmiany odnotować należy także po przeciwne stroniej. Podczas gdy opozycja z czasów rządów PO potrafiła powściągnąć aspiracje, zjednoczyć się i działać jak monolit, populiści z Platformy, lewicy i PSL ciągną każdy w swoją stronę. Nie przeraża ich nawet wizja sfingowanych oskarżeń, pokazowych procesów i eliminacji z życia politycznego po przegranych wyborach. Kluczową rolę w marginalizacji opozycji odgrywa oczywiście mianowany przez towarzyszy na przewodniczącego nieudacznik, który przedkłada własny interes ponad interesem kraju. Jednak pozostali nie ustępują mu pola. Jeżeli Platforma nie wyrazi na to zgody [na 6 kandydatów] będziemy robili jak każda partia polityczna. Będziemy podejmowali kroki. Jesteśmy przygotowani do rejestracji kandydatów na senatorów w Polsce — zagroził Czarzasty. Czy dla tow. Czarzastego ma znaczenie, że w ten sposób toruje drogę do władzy kandydatowi PiS-u? Czy tow. Czarzasty faktycznie jest tak ograniczony, że nie wie, iż kandydat PiS-u jest jeden, a każdy dodatkowy kontrkandydat po drugiej stronie zwiększa jego szanse? Nie było by tych waśni i swarów, gdyby kandydatów wyłaniano w prawyborach ewentualnie w oparciu o wiarygodne sondaże. Ale która miernota zgodzi się na to, żeby do parlamentu dostali się ludzie cieszący się większym poparciem od niej?

Panuje powszechne przekonanie, że kogo pan Bóg chce ukarać temu rozum odbiera. Wygląda na to, że „przywódców” opozycji nie da się ukarać.

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. „Czy tow. Czarzasty faktycznie jest tak ograniczony….” Ależ jest, jest!!! I to nawet bardziej, wszak gdy SLD coś politycznie znaczyło, to był ten od noszenia teczek, chodzenia na posyłki. Czy zaznaczył cokolwiek znaczącego w swoim politycznym życiu oprócz kolorowych sweterków?

    Czy Schetyna „dobry organizator” jak powiedział znany mi poseł, na uwagę, że szefowanie pana S. wyjdzie wszystkim bokiem zaznaczył w swoim politycznym życiorysie jakieś sensowne propozycje, rozwiązania problemów kraju, chociażby jakieś nikłe ale rozumne sugestie? Z czego jest znany? Najbardziej z tego, że Tusk (ciekawa byłaby prawda za co) odstawił go na boczny tor. I o tym, że będąc mocno podpity pstrykał paluchami  kolegów w uszy, sprawiając im ból, co powodowało radosne wybuchy śmiechu podpitego mocno.

    Jak można oceniać tych którzy „wybrali” Schetynę sobie na wodza? Byli nieświadomi czy świadomi jego braków? Zostali przymuszeni „sugestiami” do zaakceptowania takiego przywódcy? Jeżeli na ich „wybór nie było pobocznych wpływów, to jawią się jako podobni Schetynie głupcy.

    Lecą, lecą pisie, śmieją im się pysie…. głupie, tępe pysie… Odrobina logiki, tzw. chłopskiego pomyślunku pisim by się przydała. Jeśli ciągle leci z ich ust, że wszystko co zrobił Tusk jest złe, naganne, paskudne, to pisie paplanie, że jeśli „Tusk latał”, to i marszałek mógł sobie na latanie pozwolić i nie pamiętają tępe łby, że Tuskowe latanie też było niedobre, to swoistym „usprawiedliwieniem” być nie może.

    Ale „jaki pan, taki kram”. Jaki wódz, tacy jego bezmyślni wybrańcy. Wśród kandydatów na leniwe, bezmyślne, dobrze opłacone bytowanie w sejmowych lub senatorskich ławach, już nawet nie  wybitnych, ale i myślących jakoś nie widać. W żadnej partii nie widać, niestety.