Na stronie portalu Encyklopedii Holocaustu można przeczytać, że
Martin Niemöller (1892–1984) był wybitnym pastorem luterańskim w Niemczech. Na przestrzeni lat 20. i wczesnych 30. sympatyzował z wieloma nazistowskimi ideami i wspierał radykalnie prawicowe ruchy polityczne. Po dojściu do władzy Adolfa Hitlera w 1933 r. Niemöller stał się jednak zagorzałym krytykiem ingerencji Hitlera w Kościoły protestanckie. Ostatnie osiem lat nazistowskich rządów, od 1937 do 1945 r., spędził w nazistowskich więzieniach i obozach koncentracyjnych.
Z notki wynika, że dla wielebnego Niemöllera idee nazizmu były bliskie i współgrały z jego wiarą i systemem wartości. Na wieść o zwycięstwie Hitlera zareagował równie entuzjastycznie jak Duda na wieść o zwycięstwie Trumpa. Andrzej Duda (który jest człowiekiem niezłomnym i poważnym, więc swoje wypowiedzi bogato ilustruje):
Congratulations, Mr. President @realDonaldTrump! You made it happen! [Gratulacje, p. prezydencie @DonaldTrump! Dokonałeś tego!]
Martin Niemöller (za Wikipedią)
Pozdrawiamy naszego Führera, dziękując za męskie i jasne słowa, które wróciły Niemcom honor. My, pastorzy ewangeliccy, zapewniamy o naszej całkowitej wierności i gorących modlitwach.
Gdy naziści im, pastorom ewangelickim i jemu samemu dobrali się do tyłka, Niemöller przestał ich kochać i zaczął krytykować. Do tego stopnia, że pojechał do Związku Radzieckiego (dziś zwanego sowieckim), by uścisnąć dłoń innemu zbrodniarzowi — Józefowi Stalinowi. Niemöller znany jest dzięki wyliczance, określanej czasami (według Encyklopedii błędnie) mianem ‚wiersz’, a zatytułowanej „Kiedy przyszli…”
Najpierw przyszli po socjalistów, ale ja milczałem, bo nie byłem socjalistą.
Potem przyszli po związkowców i znów nie protestowałem, bo nie należałem do związków zawodowych.
Potem przyszła kolej na Żydów i znowu nie protestowałem, bo nie byłem Żydem.
Wreszcie przyszli po mnie i nie było już nikogo, kto wstawiłby się za mną.
Mimo upływu lat niewiele się zmieniało, znieczulica i obojętność, wzruszanie ramionami jest powszechne. Wyliczankę można odnieść zarówno do mediów…
Kiedy Donald Tusk wygłosił exposé żądaliśmy pieniędzy za możliwość zapoznania się z nim.
Kiedy Beata Szydło wygłosiła exposé żądaliśmy pieniędzy za możliwość zapoznania się z nim.
Kiedy największe polskie redakcje protestowały przeciw groźbie cenzury w Sejmie żądaliśmy pieniędzy za informację o tym.
Kiedy policja zarekwirowała sprzęt naszego dziennikarza żądaliśmy pieniędzy za dostęp do informacji o tym.
Kiedy Adam Michnik mówił o dzieciach imigrantów na gali Nagrody Literackiej „Nike” żądaliśmy pieniędzy za możliwość powzięcia informacji o tym.
Istnieje obawa, że kiedy władza postanowi zamknąć redakcję nikt może nie być zainteresowany płaceniem za dostęp do informacji o tym…
Gdy wycinali Puszczę Amazońską nie wzywałem do działania, bo co mnie to obchodzi?
Gdy rozbudowywali Elektrownię Opole nie próbowałem powstrzymać rządu, bo korzystam z prądu.
Gdy topniały lodowce nie wzywałem do działania, bo co mnie to obchodzi?
Gdy umierały rafy koralowe nie wzywałem do działania, bo mnie to nie interesuje.
Gdy pożary trawiły Afrykę, Australię, Tajgę, Turcję, Grecję nie wzywałem do działania, bo tam nie mieszkam.
Gdy tornado pustoszyło Morawy nie kiwnąłem palcem.
Gdy mi się dom zwalił na łeb nie miał mi kto pomóc, bo wszyscy, którzy nie utonęli i nie spłonęli zginęli w inny sposób.
Interesującym uzupełnieniem tych wyliczanek jest kolejna, znaleziona w sieci, której ocenę pozostawiam p.t. Czytelnikom.
Nigdy mnie to nie obchodziło, czy jesteś gejem, dopóki nie zacząłeś mi tego wciskać w twarz i w twarze moich dzieci.
Nigdy mnie to nie obchodziło, jaki masz kolor skóry, dopóki nie zacząłeś obwiniać mojej rasy za swoje problemy.
Nigdy mnie to nie obchodziło, jakie są twoje poglądy polityczne, dopóki nie zacząłeś mnie potępiać za moje.
Nigdy mnie to nie obchodziło, gdzie się urodziłeś, dopóki nie chciałeś wymazać mojej historii i obwiniać moich przodków za swoje obecne problemy.
Nigdy mnie to nie obchodziło, czy jesteś zamożny czy biedny, dopóki nie powiedziałeś, że byłeś dyskryminowany, kiedy awansowałem, bo ciężej pracowałem.
Nigdy mnie to nie obchodziło, czy twoje przekonania są inne od moich, dopóki nie powiedziałeś, że moje przekonania są błędne.
TERAZ MNIE TO OBCHODZI! Moja cierpliwość i tolerancja się skończyły. Nie jestem sam w tym odczuciu, są miliony z nas, którzy tak myślą… i mamy już dość!
Czy triumfalny pochód populistów i skrajności nie jest aby spowodowany próbami siłowego narzucania systemu wartości i jedynie słusznego światopoglądu?