90 dni spokoju, sto dni solidarności

Z historii wiadomo, że w dziejach praktycznie każdego reżimu można wyróżnić cztery podstawowe fazy. Pierwsza to mozolne podporządkowywanie sobie wszystkich instytucji publicznych. Druga to trwanie, którego fundamentem jest odpowiednie dozowanie kija i marchewki. Malkontentom nie szczędzi się kija, pozostałych zjednuje marchewką. Chodzi o doprowadzenie do tego, by duże grupy społeczne trzymały się wzajemnie w szachu. Dzięki temu przywracanie „porządku” siłą znajduje uznanie w oczach społeczeństwa zaniepokojonego tym, że mogłoby utracić marchewkę. Przejawem takiej taktyki jest dziś chociażby zapewnianie bezkarności narodowcom.

Ten stan trwa tak długo, jak długo władza jest w stanie równoważyć przemoc marchewką. W miarę utraty atrakcyjności beneficjów narasta niezadowolenie i frustracja. Władza, która nie ma już czym kupować sobie spokoju staje się coraz bardziej nerwowa i zaczyna coraz brutalniej tłumić wszelkie oznaki sprzeciwu wymuszając równowagę przez zastraszanie i terror. W ten sposób reżim wkracza w trzecią fazę, której zwieńczeniem często bywa rozlew krwi. Choć społeczeństwo z reguły jest zachowawcze i broni się przed zmianami, to w pewnym momencie zaczyna sobie uświadamiać, że dalsze trwanie reżimu to prowadząca wprost ku przepaści ślepa uliczka. Dla coraz większej liczby ludzi staje się jasne, że lepiej nie będzie, a zaraz stracą to, co mają.

Gdy Edward Gierek za pożyczone pieniądze usiłował zapewnić Polsce rozwój, rychło okazało się, że nie da się tego zrobić na kredyt. Żeby przekonać się o tym wystarczy przestudiować legendarne 21 postulatów Solidarności, której powstanie było zwieńczeniem narastającego niezadowolenia. Nieudolna władza przywróciła kruchą równowagę wprowadzając stan wojenny i przystąpiła do drukowania pieniędzy, by starczyło na marchewkę. To wtedy powstał dowcip o zomowcu, który z dumą opowiadał jak to rozprawił się z groźnym wrogiem ludu próbującym siłą obalić ustrój socjalistyczny: „Tak go spałowałem, że mu kredki z tornistra powypadały”. Dziś ten scenariusz powtarza się — państwowa mennica znowu pracuje na trzy zmiany, a reżim walcząc z kobietami i dziećmi wszedł w czwartą, ostatnią fazę, fazę groteskowości.

W 2020 roku po raz pierwszy w historii na ulice masowo wyszły kobiety. Z początku protesty próbowano tłumić, potem odpuszczono, a ostatnio do walki wyekspediowano doborowe jednostki wyposażone w pałki teleskopowe. Jednocześnie coraz śmielej zaczęto pacyfikować dzieci.  Na stronie krapkowickiej policji w dziale „Statystyka dnia” widnieją zera przy liczbie zatrzymanych, poszukiwanych, wypadków itp., za to można przeczytać oświadczenie dotyczące najścia dziecka:

Policjanci z Krapkowic, 17 listopada 2020 r. uzyskali informację, że na jednym z portali społecznościowych widnieją wpisy dotyczące planowanego na dzień 18 listopada 2020 roku zgromadzenia. W związku z panującą sytuacją epidemiologiczną i związanym z nią zakazem gromadzenia się funkcjonariusze podjęli czynności celem ustalenia organizatora. W ich trakcie policjanci ustalili, że jedną z osób, które na portalu społecznościowym czynnie propagują i nawołują do zgromadzenia, jest 14-letni chłopiec.

Na czym polegało „propagowanie i nawoływanie”? Na udostępnieniu na Facebooku informacji o planowanym proteście, który miał przybrać formę spaceru. Ustaliwszy to

Funkcjonariusze pojechali do jego miejsca zamieszkania, celem przeprowadzenia rozmowy profilaktyczno-informującej z jego rodzicami. W rozmowie z matką chłopca poinformowali o aktualnych przepisach prawa dotyczących zakazu organizacji zgromadzeń (- par.28 Rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 6.11.2020r. w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii, w związku z art. 3 ustawy z dnia 24 lipca 2015 r. Prawo o zgromadzeniach – art. 165 par.1 pkt. 1 K.K.). Nasze postępowanie wobec osób nieletnich zawsze podyktowane jest przede wszystkim ich dobrem.

Otwarte pozostaje kluczowe w tej sytuacji pytanie: czy funkcjonariusze policji państwowej muszą wiedzieć, że nie można rozporządzeniem odebrać obywatelom, nawet czternastoletnim, praw gwarantowanych przez Konstytucję? Policja zdaje się nie dostrzegać, że im bardziej upodabnia się do bijącego serca partii — milicji — tym bardziej ośmiesza się zaprzepaszczając przy okazji zaufanie, jakie z mozołem budowała po zmianie nazwy.  Dawniej skazywano za „zakłócanie porządku” i zaśmiecanie miasta ulotkami, dziś za „naruszenie nietykalności cielesnej” lub „znieważenie funkcjonariusza”. A znieważyć go niezwykle łatwo. Wystarczy na przykład usiąść na chodniku, żeby poczuł się znieważony. Nietykalność z kolei naruszana jest zarówno wtedy, gdy policja napiera na tłum jak i wtedy, gdy wzięty w kleszcze tłum nie mając możliwości manewru musi ocierać się o funkcjonariuszy. Analogii między starymi a nowymi czasy jest zdecydowanie więcej.

W 1981 roku premier Wojciech Jaruzelski zwracał się do ludu pracującego miast i wsi z apelem. Zwracam się w tym momencie o trzy pracowite miesiące, 90 spokojnych dni. Czas ten pragniemy wykorzystać dla porządkowania najbardziej elementarnych spraw naszej gospodarki, dla dokonania remanentu pozytywów i negatywów. Bez mała 40 lat później premier Mateusz Morawiecki nie tyle apeluje, ile informuje, że przed nami szanowni państwo pewien okres, który nazywamy 100 dni solidarności. To dlatego, że na końcu tego okresu jest wysoce prawdopodobne, że będzie dostępna szczepionka. Co premier chce przez to powiedzieć? Ano być może tylko tyle, że władza potrzebuje stu dni na dokończenie dzieła odbierania resztek praw obywatelskich, podporządkowywania sobie jeszcze niepodporządkowanych instytucji i spacyfikowania niezależnych mediów. „Siedźcie cicho i pozwólcie nam działać bez przeszkód, bo jest pandemia” — zdaje się mówić premier. Wtóruje mu policja wskazując młodym ludziom cel w życiu: „Razem, młodzi przyjaciele! Wspólnie wypełnijmy cele!”

Duża część populacji zaszczepionej pozwoli szybko, szybciej przerwać łańcuch zakażeń — przekonuje premier.Tak mówią nam wirusolodzy, tak mówią firmy, które tę szczepionkę dzisiaj proponują. Prof. Krzysztof Simon, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hematologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, prosi, żeby pamiętać 10:40. Proszę pamiętać, że jednak podawane dane i przy tych nieścisłościach, które wypadły, prawda, i przy naszych informacjach, które my mamy jako specjaliści, że masę osób zakażonych nie zgłasza się do lekarza, bo boi się z pracą, problemów, nie może uzyskać testów itd. itd. Oceniamy zakażenia na około 100, 110 tysięcy dziennie jako takich, a 20… Bo to jest tak: 20 objawowych, reszta bezobjawowych, to przy tej skali coraz więcej osób się zakaża, ma to minus, no bo zakażają się. Plus, że jednak powstaje bariera, bo ktoś nabiera odporności nie szerzy zakażenia na inne osoby. To, co mówi p. prof. oznacza, że gdy epidemia będzie rozwijać się liniowo, to w ciągu „stu dni solidarności” zakazi się 10, 11 milionów osób. Tyle, że liniowy przyrost na stałym poziomie jest mało prawdopodobny, więc można szacować, ze będzie to ponad połowa populacji. To z kolei oznacza, że po pierwsze nie wiadomo ile szczepionek będzie potrzebnych, a po drugie zanim kogoś zaszczepi się trzeba będzie mu zrobić test, w przeciwnym razie wiele szczepionek może zostać zmarnowanych na szczepienie tych, którzy już przechorowali i są odporni.

W czasach minionych demonstrujący skandowali pod adresem milicji „gestapo, gestapo”. Dziś policja zyskała miano „damscy bokserzy”. Czy na tym poprzestanie, czy stosując sprawdzone metody sprawi, że powróci także stare określenie?

Dodaj komentarz


komentarze 3

  1. Jak widzę czas po upadku PIS? To będzie jeden wielki … nazwę to… rozgardiasz. Pojawią się trybuni nawołujący „bij, zabij, wroga”! A wrogiem będzie mógł być każdy. Każdy kto inaczej myśli, każdy kto nie deklaruje kogo popiera, za kim będzie głosować. I nie sądzę by przywódcy partyjni potrafili ten chaos opanować. Bo każdy z nich będzie podobnie jak suweren żądał rozliczeń natychmiastowych.

    Będzie coś na kształt Rewolucji Francuskiej. Jej hasło przypominane jest bez ostatniego słowa, a właściwie brzmi: „Wolność, równość, braterstwo albo śmierć”*Śmierci w rewolucji było dużo, także wśród kleru.

    Warto dodać, że uzbrojony tłum idący na Wersal, był pod przewodnictwem kilku tysięcy kobiet. Dodam jeszcze, że w posiadaniu duchowieństwa KK była jedna dziesiąta część ziemi.Podejmowano próby ateizacji społeczeństwa. Kk utracił dużo z dawnych przywilejów, a Francji dzisiejszej nikt nie nazwie państwem przykościelnym.Co zrobią wściekli ludzie w Polsce? Nie sądzę by episkopat o tym myślał. Ale zdarzyć się może wszystko.

    *(fr. Liberté, égalité, fraternité, ou la mort)

    1. Konwent Narodowy ogłosił również uznawanie przez państwo zawieranie przez kapłanów ślubów cywilnych, zaś sprzeciwiających się temu procederowi biskupów uznał za podlegających karze deportacji. Szacuje się, że ok. 7-12 tys. księży zawarło w czasie rewolucji śluby cywilne[73]. Wystąpienia antyreligijne stały się również powszechne na łamach prasy przychylnej rządowi lub sytuującej się na lewo od niego. Autorem pierwszej zmasowanej kampanii antyreligijnej był redaktor pisma Le père Duchesne Jacques-René Hébert[73]. Szczególnie zaangażowani w dechrystianizację Francji byli komisarze (reprezentanci) Konwentu, wyjeżdżający na prowincję w celu wdrażania rewolucyjnej polityki. Wielu z nich zakazało odprawiania jakichkolwiek uroczystości religijnych na podległym im obszarze, organizując natomiast farsy i pochody antyreligijne oraz atakując duchownych (zarówno niezaprzysiężonych, jak i konstytucyjnych)[74]. Na masową skalę niszczono relikwie oraz wyposażenie świątyń[75]. Szereg budynków sakralnych został wystawiony na licytację pod nazwą „dóbr narodowych” lub zniszczony. Wśród tych ostatnich budynków było opactwo św. Piotra i Pawła w Cluny[76].

  2. Co prawda to z Białorusi, ale i u nas staje się aktualne:

    https://youtu.be/PCgp_BhP3ZI

    Do domu wrócił tata mój
    Z zakrwawionymi rękami
    W oczach tylko strach i ból
    Niczego przed nim nie skrywamy

    Mówi, że musi bić
    Wyciskać wolność z nas
    Wypalać pragnienie kochać
    Mówi, że taki ma rozkaz

    I jeśli naprzeciw stanę
    To w ucho dostanę cios
    I niewiele pozostanie
    Z mych pięknych oczu i ust

    I powiedz swojej mamie
    Naprawdę kochałem ją
    Jednak w nowym programie
    Miłości nie wykładają

    Stłumiłem to uczucie w sobie
    Serce zastygło, kamień
    Jego wzrok bije w nas chłodem
    Mamo, co się z nami stanie
    Na plecach napis OMON