Pieczętowanie stanu faktycznego

Wyobraźmy sobie księgowego. Prowadząc kreatywną księgowość przywłaszcza sobie pieniądze. Żeby szwindel nie ujrzał światła dziennego w księgach rachunkowych zaniża wpływy i zawyża wydatki. Czy powinna go spotkać kara? Według Konrada Piaseckiego absolutnie nie! Zamiast go karać, czy chociaż tylko napiętnować lub zobligować do uczciwego prowadzenia buchalterii, należy po prostu urealnić stan finansów i umożliwiając zaciągnięcie większego kredytu. Piaseckiemu chodzi o zapisane w konstytucji progi ostrożnościowe. Rząd PO-PSL zapoczątkował proceder ukrywania wydatków budżetowych w funduszach celowych, po to by oszukać konstytucję, na papierze nie przekroczyć limitu zadłużenia. Gdy mimo matactw dług niebezpiecznie zbliżył się do dopuszczonej prawem granicy, dokonano skoku na oszczędności emerytalne pracowników zgromadzone w OFE. Rząd zjednoczonej prawicy z powodzeniem kontynuuje proceder, jednak po uchwaleniu ustawy o obronie ojczyzny okazało się, że mimo upychania wydatków gdzie się da próg może zostać przekroczony. Oczywiście ograniczenie rozbuchanych wydatków nie wchodzi w grę, więc postanowiono zmienić konstytucję usuwając z niej zabezpieczenia. I właśnie tu na scenę wkroczył Piasecki.

Jeśli chodzi o te progi ostrożnościowe, no przecież tajemnicą Poliszynela jest to, że Polska już dawno je przekroczyła, że ten ukryty dług choćby pocovidowo, bo to był, bo to był ten moment kiedy 200 miliardów zł weszło na, na rynek, przecież wiadomo, że myśmy te progi przekroczyli, więc teraz pytanie, czy w gruncie rzeczy nie byłoby to urealnienie stanu fakty, czy, czy zapieczętowanie stanu faktycznego, bo tak czy inaczej te progi myśmy przekroczyli, a te wydatki zbrojeniowe, które musimy py, py, py, ponieść, choć tutaj też kamyczek do ogródka rządzących, dziwię się, że kiedy dwa tygodnie temu była uchwalana ustawa o obronie ojczyzny to co, nikt sobie nie zdawał sprawy z tego że te wydatki będą na tyle duże że, że te progi i tak już dawno faktycznie przekroczone, trzeba będzie je jeszcze bardziej przekroczyć? To jest zdumiewające.

Redakcyjny kolega Piaseckiego, Piotr Kraśko przez kilka lat jeździł bez prawa jazdy. Dlaczego go ukarano, zamiast urealnić stan faktyczny? Przecież wystarczyło wprowadzić przepis, że można bez prawa jazdy jeździć na wszelki wypadek o rok dłużej niż Kraśko i sprawy by nie było. Kierowcy nagminnie lamią ograniczenia szybkości. Dlaczego nie urealnić stanu faktycznego i nie ustawić limitów na takim poziomie, żeby przekroczenie ich stało się niebywale trudne, np. 150 km/h w terenie zabudowanym i 300 poza a nim? Idąc na całość należy zastanowić się po co w ogóle prawo, skoro tajemnicą Poliszynela jest, że stale jest łamane. Urealnić i po sprawie.

Stosunkowo często niebywale trudno doszukać się w paplaninie redaktora Piaseckiego logiki i sensu. Prowadzi kilka różnych programów, których cechą wspólną jest, że wszyscy gadają na raz, a on ryczy najgłośniej. Żeby nie było mu smutno wspomnijmy innego tuza intelektu, który swego czasu chciał zostać prezydentem i zdobył stosunkowo duże poparcie, co dowodzi, że wiara w narodzie nie ginie. Wiara w to, że Lenin nie miał racji i nie trzeba szkolić kucharki, bo nieszkolony muzyk też się sprawdzi w roli prezydenta.i będzie w w stanie sprawnie pokierować krajem. Trzy dni temu marszałek Senatu przeprosił za działania, a w zasadzie zaniechania rządu. Kukiz z całych sił ten rząd popiera, więc nie mógł tego puścić płazem. Ilustrując wpis zdjęciem marszałka napisał na Facebooku:

Gdyby ktoś nie wiedział jak wygląda „piąta kolumna” to ma okazję zobaczyć. Na załączonym obrazku.…
Powinien ożenić się z Ochojską. I adoptować Lisa. I byłaby rodzina na medal. Medal Bohatera Związku Radzieckiego.

Bezstronność, merytoryczne odniesienie się do słów marszałka, wyjaśnienie dlaczego przeprosiny za swobodnie przekraczające granicę tiry, wpływające do portów tankowce z ropą i pociągi pełne węgla są nie na miejscu, to znaki rozpoznawcze posła Kukiza. Potwierdzają także, że zawsze głosuje świadomie, rozumie i wie o co chodzi zarówno w przepisach, które popiera jak i tych, których nie popiera. Chyba, że się pomyli albo obrazi.

Wielu redaktorów, komentatorów a także polityków, zwłaszcza młodszych przekonuje, że Rosjanie są niewinni, bo Putin ich bałamuci, bo podporządkował sobie media i uprawia nachalną, kłamliwą propagandę. Niestety, to rozumowanie kompletnie nie klei się. Bo jak wytłumaczyć postawę sporego odsetka polskiego społeczeństwa, które — w przeciwieństwie do Rosjan — ma dostęp do wolnych, niezależnych mediów nie tylko polskich, każdą informację może zweryfikować, a które bez zastrzeżeń wierzy we wszystko, o czym informuje TVP? Przecież w czasach minionych państwo także miało monopol informacyjny, a mimo to każdy wiedział co się w kraju dzieje jeśli tylko chciał wiedzieć. A nawet ci, którzy nie mieli możliwości słuchania zagranicznych rozgłośni z wielką rezerwą podchodzili do informacji podawanych przez publiczne radio i telewizję (internetu nie było, a na telefon czekało się 20 lat). Jeśli ktoś nie chce w coś uwierzyć, uznać za prawdę, to nie uwierzy i nie uzna.

Spory odsetek ludzkości wierzy, że gdzieś tam, na chmurce, siedzi nobliwy pan z brodą, który pilnie śledzi i spisuje uczynki kazdego człowieka po to, żeby za jakiś czas urządzić sąd ostateczny. Wtedy wszystkich, którzy po śmierci rozpoczęli życie wieczne w piekle lub w niebie wskrzesi, żeby mogli stawić się, osądzi i z powrotem uśmierci. Czym ta wiara różni się od wiary w propagandowy przekaz Putina czy Kurskiego?

Dodaj komentarz