Tradycja

Udałem się na spacer. Spacer był udany. Spacerując oddałem się rozmyśleniom. Rozmyślałem o uchodźcach, którzy musieli porzucić swoje domy i udać się na poszukiwanie terenów nadających się do życia. Nagle stanąłem jak wryty uzmysłowiwszy sobie, że przecież oni nie zintegrują się! A poza tym to dzicz. Rozejrzałem się uważnie wokół. Domy, pola, zagrody, gospodarstwa, mieszkania, bloki mieszkalne, drzewa, krzewy, zarośla, rzeki, strumyki. To wszystko składa się na nasze dziedzictwo, na naszą kulturę, która mówi „Gość w dom Bóg wie po co”.

Ale oprócz tego co widać jest to, co czuć, czyli tradycja, chrześcijańskie podwaliny i wartości. Czy ludzie bez chrześcijańskich korzeni mogą się zintegrować z ludźmi przestrzegającymi zasad, pielęgnującymi zwyczaje i obrzędy przodków? Z narodem o tysiącletniej historii? Z drugiej jednak strony nasza konstytucja nie tylko zezwala, ale wręcz nakazuje podrzynanie gardeł zwierzętom na barbarzyńską modłę uchodźców, więc przynajmniej będzie można im tę rytualnie zarżniętą padlinę zaoferować.

No ale to przecież dzicz — biłem się z myślami. Jak to, co widział, opisywał naoczny światek wydarzeń? Wulgaryzmy, rzucanie butelkami, głośne okrzyki „Chcemy do Niemiec”… Już samo to wystarczy, żeby nabrać pewności, że oni nigdy nie nabiorą manier ludzi cywilizowanych, nigdy się nie zintegrują! Nie nauczą się, że butelkami się nie rzuca! Butelki się wyrzuca! Tam, gdzie wyrzucali je nasi przodkowie i przodkowie naszych przodków — do lasu, gaju lub zagajnika względnie do rzeki lub potoka. Skąd ta dzicz ma mieć pojecie o zwyczajach przodków, jak tam skąd przyszła nie ma ani lasów, ani potoków?

Śmieci

W 2015 roku oskarżono szefa NIK-u o korupcję polityczną. Podobno miał wpływać na wyniki konkursów na wicedyrektora delegatury Izby w Rzeszowie oraz dyrektora delegatury w Łodzi. Należy w tym miejscu odnotować, że z podsłuchanych w jadłodajni rozmów wynikało, że szef NBP wpływał na obsadę stanowisk ministerialnych. Szefowi NBP dotąd nie postawiono żadnych zarzutów. Ale NBP, w przeciwieństwie do NIK-u, nie publikuje raportów nie pozostawiających na poczynaniach koalicji rządowej suchej nitki.

W 2012 roku rząd pod światłym przewodem wielkiego reformatora i wizjonera zreformował rynek wywozu śmieci. W 2015 roku NIK opublikował raport z którego wynika, że w ponad 60% skontrolowanych gmin powstawały „dzikie wysypiska”. Ich liczba zamiast spadać rośnie: na koniec 2013 r. w kontrolowanych gminach było ich 894, a we wrześniu 2014 r. już 1452, czyli o ponad 60% więcej. Tendencję wzrostową potwierdzają także dane GUS oraz Ministerstwa Środowiska. Według danych Ministerstwa przed 1 lipca 2013 r. w lasach porzucono blisko 45.000 m³ odpadów, a po 1 lipca 2013 r. wielkość ta wzrosła do 76.000 m³. Także w 2014 r. śmieci w lasach nie ubyło: Dyrektor Generalny Lasów Państwowych podaje, że w 2013 r. w lasach zebrano 125 tys. m3 śmieci, zaś w 2014 r. 120 tys. m3 .

Po pozbyciu się prezesa raporty NIK nareszcie staną się bardziej obiektywne. Dlatego pod wnioskiem o postawienie go przed Trybunałem Stanu jest podpisanych blisko 200 osób – wśród nich posłowie SLD, Twojego Ruchu, a także Platformy Obywatelskiej. PiS przyjdzie na gotowe.

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Nie nazwałabym tego tradycją. I nie wiem jak takie widoki nazywać. Mieszkam w bloku, gdzie wszystkie mieszkania są prywatne. Mieszkańcy (co postanowiono jeszcze w latach 90-tych) sami sprzątają w kolejności klatkę od swojego pietra w dól, do następnego. Sprzątaczki utrzymują porządek na parterze, w windzie i przed domem. I powiem, że ze swoich obowiązków wywiązują się dobrze, a niektóre nawet bardzo dobrze.

    Ludzie są na swoim. Dlaczego więc w środku winda jest z napisami, instrukcja co robić gdy np. winda stanie między piętrami jest zamazana, sień po jakiejś nocy była tak opisana obrzydliwie, że pracownik spółdzielni przyszedł paskudztwa zamalować. Z okazji świąt niektórzy wywieszają flagi. Jednocześnie nie przeszkadza im to wyrzucać  na trawnik za oknem, przez balkon puszek po piwie, torebek foliowych, czy kartonów po pizzy. Sprzątaczka pozbiera, bo ma taki zakres obowiązków. Jednocześnie największe brudasy najgłośniej krzyczą o zbyt wolnym sprzątaniu.

    W Szczecinie w jednej ze starych kamienic wykupiono wszystkie mieszkania na jednej klatce. Lokatorzy wyremontowali, odmalowali klatkę. Co rusz pojawiały się tam jednak napisy, podpisy „malarzy”. Postanowiono założyć kamerę. Okazało się, że 17-latek „z nudów” został malarzem. Rodzice mieszkający z nim na tej klatce musieli zapłacić za wielokrotne malunki. Zażądano też by w ramach odszkodowania młodzian przez miesiąc sprzątał klatkę. Albo sprawa trafi do sądu.

    Zastanawia jedno. Co zrobiono ze społeczeństwem (początki widzę w tzw. komunie), że nie odczuwa ono wspólnoty grupy. Dlaczego nie nauczono w szkole ważnej zasady „dla dobra wspólnego”, nawet gdy tym dobrem jest porządek na wspólnej klatce.

    Prawnicy od czasów starożytnego Rzymu uważają, że nie wysokość kary jest tak ważna jak jej nieuchronność. I szybkość orzekania. Można napisać już tylko jedno. Bez komentarza. Komentarzy nikt nie słucha i nie czyta.

    1. E tam, czyta i reaguje. Ale dlaczego nie nazwałabyś tego tradycją, skoro dowodzisz, że to jest tradycja? Czyś była w jednym, drugim mieszkaniu? Czyś widziała pomazany przedpokój? A klatka? Klatka to pole niczyje. To wiejska droga, przy której się i załatwić można, i napis na płocie umieścić. Wspólna, czyli niczyja.