Premiera anegdoty

Premier Mateusz Morawiecki opowiedział anegdotę.
Do tego premiera, który rządził siedem lat chudych niedawno dzwoni kuzyn i pyta
— Co robisz?
Pomijając istotne szczegóły Morawiecki od razu przeszedł do meritum i spalił kawał. Nie wspominał bowiem o niefortunnym, acz wielce zabawnym zbiegu okoliczności. Otóż tak się złożyło, że zniechęcony i przemęczony siedmioletnimi rządami premier słysząc dzwoniący telefon rzucił do doradcy:
— Odbierz Mateusz, ja już nie mam siły, mam dość na dzisiaj.
Doradca myśląc, że pytanie zostało skierowane do niego odparł szczerze:
— Nic, jestem w pracy.
Cały wpis

Każda małpa musi być wyposażona w brzytwę

Niektórzy twórcy, z reguły trzecioligowi, z entuzjazmem przyjmują każdy pomysł, dzięki któremu teoretycznie będą więcej zarabiać. Przy czym chyba tylko w Polsce przepisy regulujące prawa do kopiowania, rozpowszechniania i zwielokrotniania noszą nazwę praw „autorskich”. Z kolei artyści wielkiego formatu, o światowej renomie, są bardzo powściągliwi w popieraniu rozwiązań, które owszem, są bardzo korzystne dla wydawców, ale już niekoniecznie dla twórców. Ile trzeba wyżłopać gorzały i nawąchać się kleju, żeby uwierzyć, że rozwiązania, za którymi lobbują globalni giganci przemysłu rozrywkowego, zwiększą zyski lokalnych gwiazdek?

Google News to zbiór linków do artykułów, spis tytułów prasowych na określony temat. Za co Google ma płacić portalom, których materiały linkuje? Za to, że zadaje sobie trud wyszukiwania, gromadzenia i udostępniania informacji o publikacjach? Apologeci dyrektywy zaklinają się, że o żadnym podatku od linków nie ma mowy. Ciekawe czy sami wierzą w to, co mówią. Jak najbardziej chodzi o linki tyle, że Google to niewinna ofiara rąbania drew, podczas którego wióry lecą. Prawdziwym celem są serwisy torrentowe, których dotąd nie udało się ugryźć, bowiem batalia prawna jest skomplikowana, droga, a wynik niepewny. Tym bardziej, że sam Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uznał, że linkowanie, nawet do materiałów nielegalnych, nie narusza prawa*. Nadeszła więc pora, by sprawę sobie ułatwić i rękami polityków skroić prawo tak, by można było w prosty sposób wykończyć finansowo każdy serwis. A że rykoszetem oberwie usługa świadczona przez Google? Dla giganta to żadna strata, a wręcz zysk, bo gromadzenie informacji kosztuje.
Cały wpis

Prawa do piłowania gałęzi, na której siedzimy, nikt nam nie odbierze!

Nawiązując do wczorajszych rozważań o cenzurze na usługach twórców spróbujmy rzecz uporządkować i odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Zanim jednak je postawimy puśćmy wodze fantazji i wyobraźmy sobie, że odziedziczyliśmy w spadku, lub wygraliśmy na loterii pokaźną sumkę i postanowiliśmy ją zainwestować. Uznaliśmy, że najlepiej będzie stworzyć coś na kształt youtube, gdzie każdy użytkownik będzie mógł podzielić się z innymi swoją twórczością. Jeden wrzuci wierszyk, drugi opowiadanie, trzeci filmik, a my zarobimy na utrzymanie dzięki reklamom.

Aby pomysł zrealizować trzeba sporo zainwestować. Kupić serwery, nośniki, wynająć pomieszczenie w którym będą stały, podpisać umowę z elektrownią, zapewnić zasilanie awaryjne, zapewnić sobie szerokopasmowy dostęp do internetu. Wydatki szybko uszczupliły kapitalik, ale serwis ruszył. Pojawili się reklamodawcy. Żeby nie żerować na czyimś talencie i pracy wprowadziliśmy zasadę, że dzielimy się zyskami z reklam po połowie. Oczywiście użytkownicy zaczęli umieszczać nie tylko własną twórczość. W takim przypadku pieniądze nie trafiały do nich, lecz do właścicieli praw.
Cały wpis

Cenzura w interesie twórców

Gazeta Wyborcza pisze, posługując się swoistą polszczyzną:

Internetowi giganci mają płacić za wykorzystanie treści wytwarzanych np. przez media, o co apelowali największe firmy medialne — taką dyrektywę poparł w środę Parlament Europejski. Jej przeciwnicy porównują nowe przepisy do ACTA, a PiS wykorzystuje głosowanie do walki politycznej.

Największe firmy medialne uznały, że najwyższa pora, by powiększyć się jeszcze bardziej. Pożyteczni idioci uważający się z twórców uznali, że też na tym skorzystają i masowo poparli pomysł. Arcydzieło cytowanego wcześniej kompozytora Jarosława Siwińskiego, który „zwracał uwagę”, że „każdy film, każda piosenka, każdy spektakl teatralny, powstał ogromnym nakładem pracy” obejrzało raptem (według licznika) 146 osób. Jaki interes ma youtube w trzymaniu takich dzieł na swoich serwerach? Przecież taka liczba użytkowników nie zwróci ułamka kosztów obsługi serwerów, na których przechowywany jest plik nawet wtedy, gdy wszyscy zainteresowani będą oglądać i klikać reklamy. W tej sytuacji dzieło prędzej zniknie z sieci niż Siwiński doczeka się jakichkolwiek zysków. Ten scenariusz znajduje potwierdzenie w omawianym artykule. Otóż
Cały wpis

Nie sądźcie

Jedna z osób goszczących w „Poranku radia Tok”*, która prywatnie jest kobietą, nie mogła zrozumieć jak prokurator, która także jest kobietą mogła wydać tak kuriozalne postanowienie o umorzeniu sprawy pobitych kobiet. Manuela Gretkowska u bogato ilustrowanego Kuby Wątłego w telewizji jednego widza nie mogła się nachwalić dwóch pań: Barbary Nowackiej i Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Największą ich zaletą jest to, że obie są kobietami. Niestety, w większości przypadków bycie kobietą nie gwarantuje niczego, nawet przyzwoitego traktowania innych kobiet. Skoro rzeczywistość skrzeczy, a w to, że czerń jest biała często nawet same zainteresowane nie wierzą, więc nie pozostaje nic innego jak pilnie tropić przejawy seksizmu, krytykować wszelkie akcje uświadamiające skierowane do kobiet i dziewcząt i nadal gorliwie kaleczyć język.
Cały wpis

Nie będzie Unia pluć nam w twarz, pieniędzy nam żałować!

Serena Williams jest sławną tenisistką. Kilka dni temu przegrywała mecz i dostała histerii. Stan jej wzburzenia sportretował karykaturzysta i… został oskarżony o seksizm i rasizm. Seksizm z uwagi na fakt, że Serena Williams jest kobietą. Rasizm ponieważ jest Murzynką. Zapewne przez przeoczenie o seksizm i rasizm nie został oskarżony arbiter, który nie dość, że jest mężczyzną z Portugalii, to jeszcze kilka razy ukarał Williams ostrzeżeniem. Być może ma to związek z faktem, że sama Williams nazwała go złodziejem, a nie mizoginem, rasistą czy seksistą. To wydarzenie, a w zasadzie oskarżenie oznacza, że walka o równouprawnienie niektórych płci i ras osiągnęła wyższy poziom.
Cały wpis

Ta zniewaga krwi wymaga

Media doniosły, że w piaskownicy bawiło się trzech chłopców w wieku dziesięciu, ośmiu i pięciu lat. W pobliżu była także matka jednego z nich, choć na temat roli jaką odegrała media milczą. W pewnym momencie, około osiemnastej, doszło do nieporozumień, scysji i kłótni między dziećmi. To się zdarza w każdej piaskownicy. Najmłodszy i najsłabszy będąc na straconej pozycji zaczął wyśmiewać najstarszego i kpić zeń. Ten chwilę odgryzał się, po czym wstał, otrzepał się z piasku i udał do domu. Z kuchni wziął nóż, wrócił do kolegów i z pomocą kuchennego narzędzia wyrzeźbił na twarzy pięciolatka trzy bruzdy dotykowe, wyznaczające nieprzekraczalne granice szyderstwa.

Można, a nawet trzeba się oburzyć.
Cały wpis

„Politeia” napisał Arystokles

Aristos – znaczy najlepszy;  Kleos – sława. Imię oznaczało najlepszą sławę.

Na jego grobie umieszczono napis:

Mądrością i dobrym obyczajem nad śmiertelnych
wzniósł się ten, kto tu leży, boski Aristona syn.
Jeżeli ktoś wśród ludzi największej mądrości zdobył chwałę,
to on chwałę taką zdobył, zawiści niedosiężną

Arystokles to jeden z największych filozofów greckich. Miał przezwisko Barczysty czyli PLATON, a Politeia znana jest jako Państwo.

W naszym państwie wiele się zmienia, ale nie będę przedstawiała tu opisów zdarzeń. Zacytuję przemyślenia Platona, które zapisał w postaci dialogów. Tu rozmawiają Trazymach i Sokrates. Czy dialogi, które są myślami Platona o państwie a napisane 2.500 lat temu mogą mieć coś wspólnego z naszą rzeczywistością?
Cały wpis

Inicjatywa osobista

Stale poszerzam swoje horyzonty — mówi Michał w radiu Tok. Kim jest Michał? Najprawdopodobniej pracownikiem redakcji. Co mu poszerza horyzonty? Zbiór podcastów za darmo dla swoich i za minimum 14,99 zł dla pozostałych. Wiadomo bowiem powszechnie, że ogromny wpływ na szerokość  horyzontów mają z jednaj strony rozważania o wyższości kultury osobistej nad kulturą domową, a z drugiej zdezaktualizowane dyskusje polityczne sprzed miesięcy. Aby jednak nie poszerzyły się zanadto usunięto wszystkie podcasty z czasów Ewy Wanat. Szerokość horyzontów w ryzach trzyma także ramówka, która wyróżnia podstawowe bloki: „Poranek radia Tok”, „Przedpołudnie radia Tok”, „A teraz na poważnie” (sic!), „Wieczór radia Tok” i „Program nocny”. „Popołudnia radia Tok” nie ma, ponieważ było za Ewy Wanat i należało to zmienić.

Cały wpis

Płoną góry, płoną lasy

Czy można coś zrobić nie robiąc nic? Inaczej. Czy można przekonać ludzi do siebie dając im do zrozumienia, że się nimi gardzi i uważa za idiotów?

Grupa trzymająca zapałki podpaliła las. Na miejscu pojawiły się liczne zastępy straży pożarnej. Przygotowano trybunę, na którą wdrapywali się kolejni przedstawiciele drużyn, by zagrzewać swoich do większego wysiłku i poświęcenia.
— Ten las zasługuje na to, żeby go gasili ludzie odpowiedzialni, którym na sercu leży dobro nie tylko drzew i krzewów, ale także ściółki — przekonywał jeden.
— Nasz kompleksowy, postępowy program gaszenia pożarów zakłada nie tylko gaszenie, ale także zraszanie, podlewanie, nawożenie i sadzenie — informował drugi.
— Podpalacze są źli. Podpalając las podpalili nas. My jak tu siedzimy na to nie pozwolimy — deklarował trzeci.
— My mamy postępowy program i progresywną wodę w sikawce — zagaił czwarty. — Nie możemy dopuścić do tego, by zmieszała się z konserwatywną, bezwonną, a bywa, że śmierdzącą cieczą z innych sikawek.
— Ludzi nie interesuje płonący las. Chcą godnie żyć, zbierać jagody i grzyby, polować, pozyskiwać drewno. Dlatego my mamy w programie sadzenie jagód, grzybów i hodowlę zwierzyny łownej — zadeklarował piąty.
Cały wpis

Nieprawdą jest, że nie może, bo nie może

Szef Państwowej Komisji Wyborczej to człowiek godny najwyższego szacunku, uznania i w ogóle. Swego czasu raczył był krytykować zmiany wprowadzone przez PiS w ordynacji wyborczej: Przepisy dotyczące zmian w Kodeksie wyborczym przygotowane zostały przez osoby, które w ogóle nie mają pojęcia jak w praktyce wyglądają wybory, jak w praktyce wygląda praca w PKW — oznajmił dodając, że Te przepisy układał mały Kazio. Ta niepochlebna opinia po układającym przepisy małym Kaziu spłynęła jak woda po… mniejsza z tym po kim. Przeczulony na swoim punkcie PiS zwykle domagający się przeprosin za zniewagi mniejszej wagi tym razem nabrał wody w usta. Potem szef PKW wielokrotnie jeszcze łapał się za głowę i narzekał na nową ordynację, ale nie podał się do dymisji ponieważ to nie w jego stylu, a poza tym wie, że podoła. Tym łatwiej, że nareszcie przy wyborach nie będzie sędziów, którzy głownie przeszkadzali. Jak bez nich będzie szybko, sprawnie i uczciwie wyłuszczył w artykule »Sędziom przy wyborach już dziękujemy«.
Cały wpis

Koryto plus

W miarę regularnie, co kilka lat, organizowane są wybory. Podczas wyborów wyborcy wybierają swoich przedstawicieli… Tak żartownisie napisali w Wikipedii. Wiadomo, że dobry żart tymfa wart, ale czy godzi się tak okrutnie naigrywać z elektoratu? Na szczęście istnieje nie odklejony od rzeczywistości „Słownik języka polskiego”. Wybory według niego to żadne tam wybieranie „swoich przedstawicieli”, lecz «akcja mająca na celu powołanie odpowiednich kandydatów do określonych funkcji przez głosowanie». To przecież oczywiste, że wybierani mają być nie swoi, lecz odpowiedni. W tym właśnie celu lider dokonuje selekcji i na listach umieszcza ludzi posłusznych i wiernych. Jedyną myślą jaka im przyświeca jest starożytna nieco zmodyfikowana maksyma „koryto, ergo sum”. Wynika to z faktu iż ‚cogito’ jest niepożądane i nawet może zaszkodzić. Koryto zaś to motywacja, program wyborczy i cel. Logiczną konsekwencją bezideowości zarówno liderów jak i członków są nic nie mówiące nazwy partii.
Cały wpis

Ja, Biedroń!

Pani doskonale wie — co i rusz chełpił się doskonałą wiedzą Moniki Olejnik Robert Biedroń gdy dopytywała dlaczego nie kiwnął palcem w sprawie molestowanych przez instruktora tańca dziewczynek. Po pierwsze oczywiście ciekawe jest to, że ta afera wyszła w momencie kiedy ogłosiłem start nowego projektu i zarówno tygodnik Newsweek jak i tygodnik „Sieci”, czyli zarówno prawica jak i liberałowie zaczęli ten atak… Złośliwi spekulują, że nowy projekt będzie nazywał się PPP, co oznacza Polski Projekt… Znaczenie trzeciego ‚pe’ zależne będzie od tego czyje upodobania wezmą górę — instruktora czy prezydenta. Przy czym daleko idące skojarzenia są tu zupełnie nieuprawnione. Chodzi bowiem o pląsy z jednej strony i preferencje z drugiej. Za tą tezą przemawia rozmowa z Jackiem Żakowskim, w trakcie której Biedroń ani słowem nie wspomniał jaki jest cel tego „projektu”. Ujawnił jedynie, że marzy mu się, by Polska była zarządzana tak, jak Słupsk. Żakowski swoim zwyczajem nie zapytał czy to oznacza, że problemy kraju będą rozwiązywane równie sprawnie, jak afera w Miejskim Ośrodku Kultury w Słupsku?

Polska zasługuje na to, żeby o niej myśleć, także w kontekście takich miast jak Słupsk. Wiem, że przyszłość Słupska zależy od przyszłości Polski. Jak Polsce będzie się źle działo, to i Słupskowi będzie się źle działo. Dlatego podjąłem tę trudną decyzję. Bo to jest trudna decyzja. […] Nadal kocham Słupsk i chciałbym być prezydentem Słupska, ale widzi pani co się dzieje w Polsce. […] Ja też nie chcę stać biernie i wiem, że ten kapitał zaufania, ta nadzieja Polaków i Polek w takich osobach jak ja musi zostać w jakiś sposób zaangażowany.  Biedroń zbawca!? Biedroń mąż opatrznościowy? A może tylko woda sodowa tak mu w głowie pluszcze, że sam się przestał poznawać w lustrze?
Cały wpis

Wystarczy zabronić kraść

Motto:

Twórca tworzy w znoju, trudzie,
Raz na trzeźwo, raz po wódzie —
Do chodzenia w sławy chwale
Niepotrzebny talent wcale.

Światowej sławy artyści, tacy jak Alicja Majewska, Andrzej „Piasek” Piaseczny, Zbigniew Namysłowski, Urszula Sipińska, Natalia Nykiel i wielu innych podpisało się pod petycją do polskich europarlamentarzystów by ci zagłosowali za przyjęciem unijnej dyrektywy w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. Okazuje się bowiem, że artyści tracą na piractwie i jedynym sposobem na to, żeby nie tracili jest zabronić, zakazać, zdelegalizować oraz karać, surowo karać. Jak taki jeden z drugim zapłaci kilka tysięcy lub pójdzie siedzieć, to odechce mu się ściągania piosenek, a nawet kupowania płyt i chodzenia na koncerty i wszyscy będą szczęśliwi. Jest jednak jeden kłopot. Twórca, to — jak samo miano wskazuje — ktoś, kto coś tworzy. Czy stojącego w przejściu podziemnym młodego człowieka, akompaniującego sobie na gitarze i śpiewającego piosenki Włodzimierza Korcza do słów Andrzeja Waligórskiego czy Andrzeja Sikorowskiego można nazwać twórcą? A przecież różnica między nim a chociażby Alicją Majewską polega tylko na skali. On gra i śpiewa w przejściu podziemnym, a ona nagrywając płytę robi to samo w studio tyle, że bez gitary. Co im można ukraść?
Cały wpis

Prawo dla nich, sprawiedliwość dla nas

Jak schodzi się na psy? Stopniowo i niepostrzeżenie się schodzi. Na przykład poczytny i opiniotwórczy tytuł prasowy, medium, które kiedyś tworzyło historię,  stopniowo zmienia się w nijaki słup ogłoszeniowy. Kto dziś pamięta, że to stamtąd wyszła propozycja „Wasz prezydent, nasz premier”, torując drogę do polityki Tadeuszowi Mazowieckiemu? Teraz tworzy historyjki w rodzaju »Osęka: „Wiadomości” jak „Trybuna Ludu”. TVP czerpie garściami z komunistycznej propagandy«. To szczytowe osiągnięcie dziennikarstwa śledczego opatrzone było hasłem „Tylko u nas”. I to jest prawda — tylko u nich coś takiego można spotkać. Chociaż nie. Mają konkurencję, portal „sprawdzający fakty i prowadzący dziennikarskie śledztwa”, który regularnie publikuje materiały typu »Jeszcze mniej pluralizmu w TVP. Coraz mniej listków figowych« albo »Morawiecki przypomniał sobie, że dał kilka tysięcy kredytów we frankach (ale się nie zaciągał)«. Gdzie się nie zaciągał Morawiecki? Oczywiście do Legii Cudzoziemskiej!

Wydawać by się mogło, że w obliczu tego, co dzieje się w kraju i jak włada nim obecna władza, media niezależne będą prowadzić zakrojone na szeroką skalę kampanie edukacyjne i uświadamiające. Nic z tych rzeczy! Z portalu śledczego dowiemy się, że telewizja publiczna jest zła, ale jaka powinna być już nie. Usprawiedliwieniem takiej postawy może być fakt, że żeby coś skrytykować nie trzeba mieć żadnej wiedzy. Teorie Darwina czy względności z błotem potrafi zmieszać nawet przedszkolak, acz trudno od niego oczekiwać uzasadnienia.
Cały wpis

25 czyli 18 do 7

Niedawno Polska żyła sprawą człowieka, który został skazany na karę długoletniego więzienia za czyn, którego nie popełnił. W dramacie udział brały policja, prokuratura oraz sąd. Ten sam, który jest, czy raczej był, nie tylko suwerenny, ale także niezawisły oraz niezależny. Do tego stopnia, że potrafi przedłużać areszt tymczasowy w nieskończoność i uniewinniać członków gangów. Dla niewinnych i bezbronnych jednak nie ma litości i traktuje ich z niebywałą surowością. Aż serce rośnie, gdy się słyszy z jakim zapałem „nie daje wiary” wszystkim faktom i zeznaniom stojącym w sprzeczności z aktem  oskarżenia. Zdobycze cywilizacji, jak chociażby traktowanie wszelkich wątpliwości na korzyść oskarżonego, nie zostały wpuszczone za próg tej szacownej instytucji.

W styczniu Gazeta Wyborcza w „Dużym Formacie” opisała sprawę upośledzonego umysłowo mężczyzny, który według polskiego sądu popełnił zbrodnię doskonałą. Na bezmiarze sprawiedliwości materiał nie zrobił żadnego wrażenia, choć sprawa oparła się nawet o Sąd Najwyższy, który — jak wiadomo z Konstytucji — „sprawuje nadzór nad działalnością sądów powszechnych i wojskowych w zakresie orzekania.” Kilka dni temu wątek podjęła telewizja TVN. Materiał dowodzi, że alibi to wymysł burżuazyjny, obcy klasowo, a więc nieuznawany przez polski wymiar sprawiedliwości. Podobnie jak dowody i zeznania świadków — ich brak o niczym nie świadczy i nie zaciemnia sądowi obrazu. Fakty przeczą zarzutom? Tym gorzej dla faktów.
Cały wpis

Bełkot udręczonego słuchacza

Pan prezydent udał się na Wybrzeże, żeby jedno powiedzieć na zakończenie — przeprosiny są najważniejsze. Na zakończenie powiem jedno. To, że przeszkadzają nam tutaj, panie profesorze przepraszam najmocniej, że panu przeszkadzano, to oznacza dokładne zaprzeczenie temu, co ci państwo krzyczą. Są tutaj, ponieważ konstytucja jest przestrzegana, ich wolność zgromadzeń, ich wolność wyrażania swoich poglądów. Są tutaj, ponieważ przestrzegana jest demokracja. I powiem jeszcze jedno proszę państwa. Tu jest Gdynia. Tu jest Gdynia, którą zbudowała II Rzeczpospolita. Tu jest Gdynia, która walczyła przeciwko komunistom w 70-tym roku. I wierzę w to głęboko, że większość mieszkańców Gdyni jest oburzona, że do dzisiaj w Sądzie Najwyższym orzekają ludzie, którzy w stanie wojennym wydawali wyroki na podziemie! Są i to zostało udowodnione. Wierzę w to, proszę państwa, że będziemy mieli silną, wolną i sprawiedliwą Polskę, silną, wolną i sprawiedliwą, wolną od komunistów i postkomunistów. Dziękuję.

Zaiste trzeba być człowiekiem gigantycznie małej wiary by nie uwierzyć, że spośród 243 artykułów Konstytucji przestrzegany przez prezydenta Dudę jest jeden, dotyczący zgromadzeń. Przestrzegany jest tylko dlatego, że prezydent jako zwierzchnik sił zbrojnych (art. 134) nie ma na siły zbrojne żadnego wpływu i o niczym nie decyduje. A ponieważ służby służące do wynoszenia wykrzykujących „konstytucja” i inne wulgarne słowa też nie leżą w jego gestii, więc jego wystąpienie było zakłócane, a na przykład premiera Morawieckiego nie.
Cały wpis