Znachorzy

Demokracja to ustrój polityczny, w którym władzę sprawuje społeczeństwo poprzez swych przedstawicieli. Społeczeństwo swoich przedstawicieli wybiera w wyborach.

Choć to niebywale trudne wyobraźmy sobie szpital, choćby i na peryferiach, w którym o doborze kadry decydują pacjenci w drodze demokratycznych wyborów. Po ilu kampaniach wyborczych lekarzy zastąpiliby hochsztaplerzy obiecujący cudowne, w stu procentach skuteczne, bezbolesne terapie?

Lekarz, choćby i najgorszy, nie będzie pacjentowi wmawiał, że raka da się wyleczyć „wlewami” z witaminy C. Nie będzie też przekonywał, że szczepienia to zmowa producentów szczepionek, a operacje producentów skalpeli.

Jeśli władzę sprawuje społeczeństwo poprzez swych przedstawicieli, to rozsądek podpowiada, że wybiera ze swojego grona najmądrzejszych. Oni zaś w jego imieniu podejmują decyzje, choćby i niepopularne, których nikt nie kwestionuje, bo skoro są najmądrzejsi, to znają się na tym, co robią lepiej niż inni. Są przecież specjalistami w swoich dziedzinach.

Tak jednak nie jest. Ludzie nie są omnibusami. Liczba ludzi słabo wykształconych zdecydowanie przewyższa liczbę naukowców, fachowców i specjalistów. A ponieważ większość nie rozumie zawiłości funkcjonowania państwa, więc wydaje jej się, że jeśli powierzy władzę tym, którzy uważają tak, jak ona, to będzie dobrze.

Wszystko ma swoją przyczynę. Skutki z reguły widać. Jednak przyczyny nie zawsze są oczywiste. Zwłaszcza, że od zaistnienia przyczyny do wystąpienia skutku mija często długi czas. Gdy w latach siedemdziesiątych Polacy w Stanach Zjednoczonych pracowali przy azbeście, bo nikt inny nie chciał, skutki odczuwają teraz. Podobnie w gospodarce — dzisiaj podjęte decyzje dadzą efekty za kilka miesięcy, a czasem nawet lat.

Z drugiej strony, czy można winić polityków, że kłamią, obiecują niestworzone rzeczy, skoro wiadomo, że jeśli będą mówić prawdę, opierać na naukowych przesłankach, to nie zostaną wybrani? PiS obiecało dużo. Zaś przeciętny Kowalski nie chce wiedzieć, czy obietnice są realne. On chce w nie wierzyć. Tak jak wierzy w inne, nieziemskie cuda niewidy. Dlatego teraz nie przyjmie do wiadomości, że został oszukany. Będzie zaklinał rzeczywistość, szukając winnych wszędzie wokół, dowodził że to nie wina PiS-u, bo PiS chciał dobrze, ale „oni” mu nie dali. Winni zresztą już są. To opozycja, Trybunał Konstytucyjny, Komisja Wenecka, Unia Europejska, Bruksela, pazerne banki i sieci handlowe i wszyscy, którzy nie podzielają entuzjazmu.

Dawniej można było mieć duże nieprzyjemności krytykując ustrój lub sekretarza, co było interpretowane jako „próba obalenia siłą ustroju socjalistycznego”. Zaś jednym z głównych wrogów ludu pracującego był Komitet Obrony Robotników. Dziś czasy się zmieniły, robotników bronią związki zawodowe, a na głównego wroga dobrej zmiany wyrósł Komitet Obrony Demokracji. Historia zatoczyła koło…

Dodaj komentarz


komentarze 2

  1. Będę w opozycji do wpisu. Troszkę. W Polsce ma rację nie ten, kto daje argumenty, a ten kto głośniej krzyczy, kto lepiej dociera do wyborców. Najlepiej dociera się przez tv albo radio. Ale to są spotkania indywidualne. Spotkań grupowych przed ostatnimi wyborami nie było za dużo. Wygraną miały załatwić liderki. Potem mogły nawet paść z wyczerpania na twarz.

    Przegrani czuli się oszukani i nie siebie na lenistwo obciążali, a tych, którzy nie sprawdzili się.Dlaczego jedna pani wygrała, a druga Nie? wszystko było uzależnione od czynników pozostałych. Od wspomagania przez Kk, tak ochoczo zajmujący się polityką. Bo ciągłe gadanie tumanom o grzechach jest takie….nudne. Ile lat tak można pleść?

    Zebrani w kościołach usłyszeli kto lepszy, a jak kler wskazuje, to grzech samemu myśleć. Lepiej zdać się na kogo innego, a najlepiej to w ogóle do urn się nie fatygować. Walka była więc niezbyt równa, w dodatku podparta oskarżeniami w stylu: nakradli. Ale kto, gdzie, ile – o tym cicho. O tym, że o wspomnianej kradzieży gadający nie wywiązał się z obowiązku obywatelskiego, poselskiego, politycznego i nie zawiadomił prokuratury też cicho. Gdyby ktoś trafił na takie spotkanie o trochę innych poglądach i spytał dlaczego nie zawiadomił, to armia popierająca swoich naznaczonych obtłukła by go pięściami, torebkami, parasolkami. Nawet różańcami – co miało miejsce. Ku aprobacie gadającego. Bo przemoc, chamstwo w naszej sprawie zawsze będzie słuszne. W innej jest już piętnowaną agresją.

    A ludzie? Często zadowoleni, że ktoś na nich liczy, że mają złudny wpływ na cokolwiek, poprą każdego sprawnego manipulatora, każdego oszusta obiecującego niesprawdzalne i niemożliwe do realizacji. Ile ludzie mają z siebie samozadowolenia. Choć krótko. Ale mają. Potem wspólnie na obranych wrzasną: złodzieje. I nadstawią uszu następnemu manipulatorowi

    „Takie będą Rzeczpospolite jakie ich młodzieży chowanie”