Zmiany

W lutym 2015 roku ujrzała światło dzienne ustawa o odnawialnych źródłach energii. Nieco ponad rok później została znowelizowana — zmieniono zasady rozliczeń. Odtąd ci, którzy zainwestowali w panele słoneczne, nadwyżki energii elektrycznej mogli oddać do sieci, a potem do 80% tego co oddali odebrać bez wnoszenia dodatkowych opłat. Teraz Ministerstwo Klimatu i Środowiska powodowane głęboką troską o interesy chce kolejny raz zmienić zasady.

Nowi prosumenci uzyskają większą swobodę zawierania umów i wyboru konkurencyjnej oferty na sprzedaż energii, w tym dla agregatorów – zasady uwzględnione w projekcie będą wskazywały jedynie minimalny poziom wynagradzania prosumentów. Prawo do sprzedaży nadwyżek energii elektrycznej będzie miało charakter bezterminowy i umożliwi uwzględnienie rzeczywistej wartości energii elektrycznej wprowadzanej do sieci przez prosumentów. Jednocześnie proponowane mechanizmy oraz planowane wsparcie inwestycyjne będą umożliwiały zwiększenie wykorzystania energii na własne potrzeby w czasie bieżącym oraz jej rzeczywistego magazynowania.

Brzmi pięknie, wręcz bajecznie. W rzeczywistości chodzi o to, by ograniczyć podaż energii pochodzącej od producentów indywidualnych i zmaksymalizować zyski spółek energetycznych. Dlatego ministerstwo

proponuje, by właściciele paneli słonecznych, którzy wejdą na rynek od 2022 r., nadwyżki prądu sprzedawali firmom zajmującym się handlem energią. Minimalna cena wynosiłaby tyle, ile średnia cena sprzedaży prądu na rynku konkurencyjnym w poprzednim kwartale – ostatnie dane wskazują na 256,22 zł/MWh. Natomiast w okresie niedoboru energii właściciel paneli będzie musiał ją kupić na rynku – w 2020 r. średnia cena prądu dla gospodarstw domowych wyniosła 537,4 zł/MWh (cena uwzględnia też opłaty dystrybucyjne), a trzeba zaznaczyć, że w 2021 r. rachunki w tej grupie odbiorców wzrosły o około 10 proc. Cena zakupu energii będzie więc zdecydowanie wyższa niż sprzedaży nadwyżek prądu.

Niczym ponury żart brzmią obietnice, że

Projekt ustawy szeroko wspiera innowacyjność w energetyce, m.in. poprzez ułatwienia administracyjne w budowie linii bezpośrednich, dzięki czemu inwestycje w rozwój rozproszonych źródeł wytwarzania będą jeszcze bardziej korzystne.

Inicjatywa ministerstwa wygląda na inaugurację kolejnego sezonu polowania na jelenie. Najpierw władza „szeroko wspiera inwestorów”, a gdy zanęci dostateczną ich liczbę znienacka zmienia zasady gry i skubie ile wlezie. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że ma wprost nieziemskie poczucie humoru. Na cytowanej już stronie MKiŚ w rozdziale zatytułowanym „Przejrzysta umowa” można przeczytać, że

Przejrzystość, ułatwiająca zrozumienie naliczania opłat za korzystanie z energii elektrycznej, jest jednym z podstawowych założeń nowych przepisów. Dotyczy to także tzw. dynamicznych cen energii elektrycznej, tj. wynikających z bieżącego kształtowania się podaży i popytu na rynku energetycznym. W tym zakresie, projekt ustawy zobowiązuje sprzedawców energii elektrycznej, stosujących umowy z ceną dynamiczną, do jasnego informowania nabywców zarówno o kosztach, korzyściach, jaki o ryzykach związanych z zawarciem takiej umowy. Z ofert z ceną dynamiczną będzie mógł skorzystać każdy konsument posiadający zainstalowany licznik zdalnego odczytu (inteligentnego opomiarowania).

Tabela cen i opłat

Jak przejrzysta jest dotychczasowa przejrzystość mógł przekonać się każdy, kto był bombardowany telefonami od spółki energetycznej w sprawie nowej umowy i oferty. Przykładowa „tabela opłat i cen” wygląda tak, jak na obrazku obok. Jeśli ktoś ma wrażenie, że widzi podwójnie, albo że to żart lub fotomontaż to nic z tych rzeczy. To fragment autentycznego cennika-oferty. Wybór polega na tym, że można się nie zgodzić i żyć sobie bez prądu. Pytanie, czy będzie obowiązywał cennik dolny czy górny pozostawiła bez odpowiedzi nawet pani konsultantka, podając zupełnie inne przykładowe ceny. Oczywiście cena prądu to jedno, a kwota widniejąca na fakturze, to drugie, ponieważ trzeba doliczyć dodatkowe pozycje jak opłata dystrybucyjna sieciowa zmienna, opłata dystrybucyjna przesyłowa stała, opłata przejściowa, opłata abonamentowa, opłata kogeneracyjna całodobowa, opłata OZE całodobowa, opłata mocowa, opłata jakościowa. Opłata kogeneracyjna, to — jak chce ustawodawca „dopłata do wytworzonej, wprowadzonej do sieci i sprzedanej energii elektrycznej z wysokosprawnej kogeneracji przez wytwórcę”:

Art.  60.
1. Operator systemu przesyłowego pobiera opłatę związaną z zapewnieniem dostępności energii elektrycznej z wysokosprawnej kogeneracji w krajowym systemie elektroenergetycznym, zwaną dalej „opłatą kogeneracyjną”.
2. Opłatę kogeneracyjną przeznacza się wyłącznie na wypłatę premii kogeneracyjnej, premii gwarantowanej, premii gwarantowanej indywidualnej i premii kogeneracyjnej indywidualnej oraz na pokrycie kosztów działalności operatora rozliczeń związanych bezpośrednio z obsługą systemu wsparcia wytwarzania energii elektrycznej z wysokosprawnej kogeneracji.

Nie każdy zdaje sobie sprawę, że czym innym jest przesył energii, a czym innym dbanie o jej należytą jakość. Stąd opłata jakościowa, która według Urzędu Regulacji Energetyki „odzwierciedla koszty utrzymania równowagi systemu elektroenergetycznego”. Studiując rachunek za prąd nie można wyjść z podziwu dla kreatywności władzy przy wymyślaniu dodatkowych opłat. Dlatego ktoś, kto „wyświeci” prądu za 100 zł, zapłaci dodatkowo ponad 60 zł.

Dzięki światłej polityce rządu, który rzuca kłody pod nogi energetyce odnawialnej, igra z Unią Europejską i całym światem nie inwestując w alternatywne źródła energii, rachunki i opłaty za prąd będą dynamicznie rosły. Na dodatek może powrócić to, co starsi doskonale pamiętają — dwudziesty stopień zasilania i trwające po kilka, a nawet kilkanaście godzin przerwy w dostawach prądu. Dlatego warto postarać się o zasilanie awaryjne jeśli nie całego domu, to przynajmniej newralgicznych urządzeń, jak chociażby lodówki. Wynika to z faktu, że dotychczasowa zmiana była zaledwie dobra, a najlepsze dopiero przed nami.

W poprzedniej VII kadencji, 2015-2019, uchwalono 922 ustaw, a łącznie wniesiono 3858 projektów ustaw oraz uchwał, którym nadano numer druku. Oznacza to, że co 38 godzin opuszczała Sejm jedna ustawa, a co dziewięć godzin pojawiał się nowy druk sejmowy. W tej kadencji nadano już numery 1247 drukom i uchwalono 187 ustaw. Omawianą ustawę, przyjętą w roku 2015 nowelizowano 6 razy, czyli raz na rok. Czy w państwie, w którym prawo zmienia się jak w kalejdoskopie da się cokolwiek zaplanować, sensownie prowadzić jakąkolwiek działalność?

Dodaj komentarz