Zapewnia się wolność

29 lat temu w Polsce dokonano transformacji ustrojowej. Jej ubocznym efektem było gremialne nawracanie się z ideologii komunistycznej na ideologię chrześcijańską. Nie był to proces specjalnie trudny, ponieważ obie ideologie wiele łączy, a niewiele dzieli. Obie na przykłada zakładają raj na ziemi, choć diabeł tkwi jak zwykle w szczegółach. Komuniści obiecują powszechną komunę, w której panuje demokracja, sprawiedliwość społeczna, a wszyscy są równi, chrześcijanie królestwo boże, które wyklucza zarówno demokrację jak i równość, a tym samym i sprawiedliwość społeczną.

Nawrócony homo sovieticus przystąpił do pisania nowych praw. A ponieważ wyzwolić się spod działania żadnej ideologii nie sposób, więc w Konstytucji zagwarantowano, że

Art. 54.  Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.

by w Kodeksie karnym to zapewnienie uczynić fikcją.

§ 1. Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto w celu rozpowszechniania produkuje, utrwala lub sprowadza, nabywa, przechowuje, posiada, prezentuje, przewozi lub przesyła druk, nagranie lub inny przedmiot, zawierające treść określoną w § 1 albo będące nośnikiem symboliki faszystowskiej, komunistycznej lub innej totalitarnej.

Oczywiście od każdej reguły muszą być wyjątki, więc i w propagowaniu są:

§ 3. Nie popełnia przestępstwa sprawca czynu zabronionego określonego w § 2, jeżeli dopuścił się tego czynu w ramach działalności artystycznej, edukacyjnej, kolekcjonerskiej lub naukowej.

W ten oto sposób w Polsce „zapewnia się wolność”. Gdyby ktoś nie dostrzegał związku takiego podejścia z ideologią niech łaskawie zważy, że w wolnej Polsce niektóre poglądy traktuje się identycznie jak w czasach minionych traktowano niektóre waluty. Każdy miał prawo posiadać dolary, ale nie wolno było ich ani kupować, ani sprzedawać. Wynika to z faktu, że homo sovieticusowi, nawet nawróconemu, nie mieściło się i nie mieści w głowie, że można dorosłym ludziom pozwolić na wszystko w granicach prawa. Absolutnie nie może być tak, że dozwolone jest wszystko, co nie jest zakazane.  Ponieważ prowadzi to do anarchii.

Portal oko.press, który propaguje w swoim mniemaniu poglądy postępowe, progresywne i jedynie słuszne, oburzył się na posła Jacka Wilka za to, że zaprosił do sejmu niemieckiego sympatyka neonazistów i Władimira Putina. Identyczny problem mają środowiska konserwatywne z zapraszaniem przedstawicieli organizacji „propagujących ideologię LGBT”. Aż strach pomyśleć co się stanie gdy postępowcy z konserwatystami połączą siły.

Przyprawiającym o mdłości szczytem hipokryzji jest ubolewanie, załamywanie rąk nad podziałami w społeczeństwie, jeśli jedynym sposobem na porozumienie jest narzucanie swojego punktu widzenia przy jednoczesnym kneblowaniu strony przeciwnej.

Dodaj komentarz


komentarze 23

        1. A przerażenie budzi to, że kolejne rządy jakoś działalności i Rydzyka i Macierewicza nie zauważali. także działań we własnych mediach, które są zwolnione od opłat i nie podlegają żadnej kontroli. To jest paskudne. Rządzący to kolejni niewolnicy tępego klechy.I faryzejskich biskupów.

          Najbardziej zadziwia jednak punkt nadawania uzyskany przez Rydzyka. Ural to bardzo odległe miejsce. Czyja w Rosji to była decyzja? Może jakichś służb specjalnych?

  1. Rozumiem dylemat. Chyba wolałbym, by było jak w Ameryce, w której zdarza się nawet, że członkowie Narodowo-Socjalistycznej Partii Ameryki (istnieje tam i taki twór) urządzają sobie demonstracje w dzielnicach zamieszkiwanych przez żydów – także takich, którzy znaleźli się w Ameryce już po wojnie, przeżywszy cudem Zagładę. Między Europą a Ameryką jest jednak zasadnicza różnica – Amerykanie nie doświadczyli u siebie rządów totalitarnej dyktatury. Dlatego w Stanach takie demonstracje przechodzą, a w Europie trwa zabawa w kotka i myszkę.

    Łatwych praktycznych rozwiązań do zastosowania tu nie ma. Mówi się na przykład, że czerwoną linię zawsze i wszędzie powinna wyznaczać fizyczna przemoc, ale tejże w żadnym „zapewniającym wolność” kraju stuprocentowo zapewnić też się nie da. Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to wychowanie i edukacja. Na pewno nie są dobrą odpowiedzią takie pomysły, jak poniżej:

    https://opinie.wp.pl/roman-giertych-nie-dziwie-sie-ze-projekt-poparl-kaczynski-6208521136248961a

    1. Nie uważasz, że pierwszym krokiem do totalitaryzmu jest tłumienie wolności słowa, zakazywanie, penalizowanie poglądów? Przecież ludzie na podstawie jakichś przesłanek tak uważają! Przestaną, bo ktoś uznał ich przemyślenia za niedopuszczalne? Na jakiej podstawie? Dlatego, że ktoś myślący podobnie kiedyś popełnił zbrodnię? Ale przecież chrześcijanie też dopuszczali się strasznych rzeczy, a nikt nie zakazuje wyznawania tej ideologii. Dlaczego zakazujący nie pokusi się o przekonanie nieprawomyślnego do swoich racji zamiast występować z pozycji siły? Ma prawo stosować przemoc, narzucać swoje poglądy i wolę, bo ma rację? A skąd pewność, skąd to wiadomo? Wykorzystuje cały państwowy aparat przymusu włącznie z władzą sądowniczą by narzucić wszystkim swój punkt widzenia.

      Przykład, który przytoczyłeś i wiele, wiele innych, nie tylko polskich, świadczy o tym, że znowu słowo jest na cenzurowanym, że działa policja myśli, że za słowo znowu można trafić za kratki. Europa tylko doborem penalizowanych słów różni się od Korei Północnej czy Chin…

      1. Próbuję patrzeć na ten problem bardziej praktycznie. Jak napisałem skłaniałbym się bardziej ku takim rozwiązaniom, jakie obowiązują w Ameryce. Pamiętając zarazem, że to też ma swoje wady. Wszakże myślę, że patrząc ogólnie sprawdza się to lepiej – choćby dlatego, że z demonstrujących ekstremistów nie czyni się męczenników za sprawę.

        Dalej myślę, że prawodawstwo powinno iść raczej w innym kierunku. Nie tyle, co penalizować głoszenie pewnych poglądów uznanych za totalitarne czy antypaństwowe, ile raczej zobowiązywać podmioty polityczne przestrzegania ustalonych reguł. Operowania w określonych granicach. Organizacje, które by się do tego nie zobowiązywały, bądź zobowiązanie łamały, można byłoby delegalizować. W takim przypadku państwo wysyłałoby  obywatelowi czytelny sygnał – gadaj sobie co chcesz, ale działać możesz tylko i wyłącznie w granicach prawa.

        1. Czy jeśli ktoś przekonuje, że potrzeba silnego przywódcy, który pogoni to towarzystwo, złapie za mordę i zrobi porządek, to nie propaguje ustroju totalitarnego, nie nawołuje do zamordyzmu? Jeśli jakieś idee są groźne, to znaczy, że idee przeciwne są niewiele warte, bo nie porywają nikogo, nikogo nie przekonują i trzeba je wymuszać. Poza tym najszczytniejszą ideę można wypaczyć, zinterpretować tak, ze przekształci się we własna karykaturę. Żadna ideologia nie zakłada przemocy, terroru, ofiar. To ci, którzy podzielaja określone poglądy starają się wymusić ich stosowanie. Tylko metody i cele różnią to, co wyprawiali Talibowie w Afganistanie z tym co wyprawia się w Europie i innych krajach demokratycznych. Penalizowane powinno być wyłącznie wyraźne zachęcanie, nakłanianie, podżeganie, a nie przekonanie. Bo przekonania zmieniają się w miarę zdobywania wiedzy, doświadczenia, poznawania ludzi i świata. Dużo bardziej groźne i destrukcyjne są dogmaty wiary, bo one są niezmienne i niereformowalne.

          1. Krótki wpis, a dużo wątków, po kolei.

            Dyktatura, autorytaryzm, nie muszą z automatu oznaczać ustroju totalitarnego. Dobrym przykładem tego może być Singapur, przy czym muszę tu zwrócić uwagę, że oświeceni władcy w historii ludzkości to jednak nieliczne wyjątki.

            Z ideologiami – jakimikolwiek – najlepiej konfrontować się intelektualnie. Niestety, ale populizm zawsze będzie istniał i zawsze będzie miał zwolenników, choć może zmieniać swoje twarze. Za przykład może służyć RFN, która przez całe lata zmagała się ze skrajną NPD. Dziś to już tylko relikt, ale jej miejsce zajęła nowa siła, AfD.

            Nie jest prawdą, że „żadna ideologia nie zakłada przemocy, terroru, ofiar”. Hitler już w „Mein Kampf” dokładnie napisał, co chce zrobić z żydami i kiedy zdobył władzę robił to. W porównaniu z nim komunizm był bardziej kłamliwy, bo swoje zbrodnie ukrywał pod płaszczem dobra klasy robotniczej, ale już za Lenina wychwalano „czerwony terror”.

            No i na koniec dogmaty – przecież tak naprawdę są one cechą wszystkich systemów totalitarnych. Chrześcijaństwo pod tym względem niczym się nie różni ani od nazizmu, ani od komunizmu. Współcześnie wręcz wciąż powstają nowe dogmaty, często gorsze od już znanych. Cóż, taki jest ten świat…

            1. Hitler to chyba nie ideologia? Jeśli ktoś gada lub wypisuje bzdury to należy a) zakazać mu mówić lub pisać, b) zakazać im słuchać lub czytać, c) postępować według opisanych przez Piekarę metod inkwizytorskich i wszystkich obedrzeć ze skóry w imię pana?

              Dlaczego należy dorosłych ludzi chronić przed jakimikolwiek  treściami? Albo inaczej — dlaczego tak wielką popularnością cieszą się ideologie zakazane? Dlaczego demokratyczne władze z uporem maniaka stosują totalitarne metody kontroli myśli? Jeśli jeden dorosły człowiek wygaduje idiotyzmy, to czemu inny dorosły człowiek zamiast wyjaśnić, że to idiotyzmy i wytłumaczyć dlaczego to bzdury zabrania mu mówić? Co przez to osiągnie? Zmianę zdania, czy utwierdzenie się przekonaniu? „Oni mi nie pozwalają mi mówić, bo się boją, bo mam rację”.

              Po latach „walki”, miliardowych kosztów, setkach tysięcy istnień ludzkich nawet najgłupsi politycy zaczynają dostrzegać, że walka z narkotykami to walka z wiatrakami, a jej skutkiem jest pojawianie się substancji, przy których opium jawi się niewinnym kufelkiem piwa. Czym od walki z używkami różni się „walka” ze słowem? Ano tym, że jak obywatel Unii „promuje”, to się go karze, a jak obywatel Rosji promuje to samo w Unii, to Unia może mu nagwizdać.

              1. Ależ „Mein Kampf” to wykładnia ideologii, jak najbardziej. Tam wszystko, do czego doszło później, jest zawarte: czyli droga do pełnej władzy poprzez zapewnienie najpierw parlamentarnej większości swoim zwolennikom, potem likwidacja wszelkiej opozycji i wymuszenie bezwzględnego posłuszeństwa w myśl zasady „jeden naród – jeden wódz”. Zresztą Lenin też był autorem podobnej wykładni, swoją książkę zatytułował „Co robić?”. W niej przedstawił swój pomysł utworzenia scentralizowanej i zdyscyplinowanej partii, rządzący którą mieli mieć niczym nieskrępowaną władzę nad jej działalnością. Od takich to, niby w sumie niewinnych publikacji jakichś paranoików wszystko się zaczęło.

                Oczywiście same książki nie wystarczą. Musi być coś jeszcze i niekoniecznie musi chodzić o cechy osobowości czy zdolności przywódcze. Ani Hitler ani Lenin początkowo nie ciągnęli za sobą wielkich tłumów. Obu pomogło otoczenie zewnętrzne – niezadowolenie z wyniku i skutków wojny, słabość państwa (obojętne, czy demokratycznego czy autorytarnego) i związane z tym frustracje społeczne, które skończyły się tym, że ludzie postawili na takich, którzy dawali proste odpowiedzi na ich problemy. Gdyby nie to otoczenie, najprawdopodobniej do niczego podobnego ani w Niemczech ani w Rosji by nie doszło.

                1. Pytanie brzmi: czy gdyby Hitlerowi, Leninowi zabroniono pisać, to czy to cokolwiek by zmieniło? Innymi słowy czy doszli do władzy dzięki pisaniu czy działaniu? Co zdziałałby Lenin bez niemieckich pieniędzy? Co zdziałałby Hitler bez przyzwolenia?

                  1. Myślę, że pieniądze to zbyt mało, choćby nie wiem jak wielkie. Ważniejsze są sprzyjające okoliczności – samemu Hitlerowi sprzyjał czynnik zewnętrzny. Przecież przemysłowcy niemieccy poparli kandydaturę Hitlera na kanclerza z obawy, że władzę mogliby przejąć komuniści. Na ile taki scenariusz był realny? Z pewnością był w jakimś stopniu prawdopodobny, ale czy na pewno by się ziścił? Gdyby nie to poparcie Hitler nie zdobyłby władzy, z pewnością nie było to skutkiem jego pisaniny, ale już to, jak władzę sprawował – jak najbardziej.

                    Takie związki można znaleźć częściej. Cztery lata przed wydarzeniami w Rwandzie w jakiejś gazecie ukazał się tekst p.t. „Przykazania Hutu”.  Zawierał tak odkrywcze myśli, jak :” będzie uznany za zdrajcę każdy Hutu, który: a) poślubia kobietę Tutsi; b) przyjaźni się z kobietą Tutsi; c) zatrudnia kobietę Tutsi jako sekretarkę lub konkubinę (…) będzie uznany za zdrajcę każdy Hutu, który: a) zakłada spółkę z Tutsi; b) inwestuje swoje albo rządowe pieniądze w przedsięwzięcie Tutsi; c) pożycza pieniądze Tutsi albo pożycza od niego; d) sprzyja Tutsi w interesach (…) wszystkie strategiczne pozycje polityczne, administracyjne, ekonomiczne, wojskowe i policyjne powinny być w rękach Hutu”. 

                    W 1962 roku Jurij Daniel, radziecki dysydent, opublikował w paryskiej „Kulturze” opowiadanie p.t. „Mówi Moskwa”, w którym grupa młodych ludzi słyszy pewnego dnia komunikat z radia, że któryś tam dzień – nie pamiętam, który – będzie Publicznym Dniem Mordowania. Tego dnia wszyscy pełnoletni obywatele Związku Radzieckiego, w określonym czasie od do, mogli zabijać innych obywateli. Dekret podpisał Przewodniczący Rady Najwyższej. Wszyscy bohaterowie opowiadania natychmiast domyślają się, kogo będzie można zabijać w pierwszej kolejności, chociaż zakon jednoznacznie tego nie określa. Chętnych jest bez liku.

                    Pytanie – czy to naprawdę tylko fikcja literacka?

                    1. Owszem. Można. Wielu ma chore poglądy, wielu marzy się kipisz, na szczęście niewielu jest w stanie zrealizować swoje pomysły. Tym niemniej nieszczęścia nie uniknie się zabraniając głoszenia chorych idea, ale przez niedopuszczanie wyznających je osobników do władzy. Jak to możliwe, ze „promowanie” ustrojów totalitarnych jest karane, a ich zwolennicy są posłami?

      2. Przesłanie by przekonywać jest piękne i słuszne. Ale nierealne. jak przekonać dilera narkotyków by zaprzestał działalności, bo narkotyki niszczą ludzkie zdrowie? Jak przekonać chamskiego brutala, właściciela firmy by z szacunkiem odnosił się do pracowników? Jak przekonać lekarza POZ by nie odmawiał niezbędnych badań choremu i tych pieniędzy nie kierował na własne konto? Jak przekonać polityka by zgodnie ze złożoną przysięgą w sejmie służył RP, a nie prezesorowi? Jak…. jak … jak …. można bez końca.

        Po to powinno tworzyć się prawa, by pewne zachowania, poglądy np.faszystowskie nie mogły być w państwie realizowane. O sile i sprawności państwa świadczy jakość stanowionego prawa, brak przywilejów, i zasada

        Dura lex, sed lex ( Twarde prawo, ale prawo) – rzymska zasada prawnicza wyrażająca absolutną nadrzędność norm prawa, zgodnie z którą należy bezwzględnie stosować się do przepisów ustawy niezależnie od ich uciążliwości oraz konsekwencji dla zobowiązanego” Wikipedia

        Ale by to osiągnąć należy zacząć od wychowywania dzieci, młodzieży w rozumieniu i poszanowaniu prawa. Należy wpoić im wiedzę, że obywatel ma nie tylko prawa, ale i obowiązki!!! Niczym nie ograniczone przyzwolenie skutkuje np. tzw. ruchami anty szczepionkowymi, w efekcie czego lawinowo wzrasta np. ilość chorych na odrę. A chorób zakaźnych jest mnóstwo. Można ich przekonać, czy raczej dla bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli należy wprowadzić ograniczenia w propagowaniu tej idei? Bo kto niby miałby ich przekonywać i skąd dla przekonywujących wziąć fundusze? Z NFZ?

          1. Dam przykład ostatnio aresztowanego kibola ksywa „Misiek”. Za przyzwoleniem na jego działalność „marketingową” w postaci sprzedaży narkotyków, stało pojęcie wolności czy układu z KK. jak powiedział zakonnik z Brunatnej Góry, to tak przyjemnie patrzeć gdy wielki mężczyzna się w kościele modli.

            Przecież są głosy by marihuanę sprzedawać wszystkim. Także by sprzedawać miękkie narkotyki i by państwo czerpało z tego zyski w postaci podatków. Można potraktować to jako bełkot, ale i jako wolność wypowiadania poglądów. Tylko to jest tak, że jeden wypowiada słowa i nic nie robi. Ale jest drugi których tych słów – poglądów nie mówi, ale je realizuje.Bo w swojej tępej głowie myśli: nikt nie zabraniał, to dlaczego nie spróbować?

            Tu są działania jak po słowach bp Michalika, że dzieci same włażą księżom do łóżek. I są one dla wielu wiernych usprawiedliwieniem pedofilii, bo księdza nie można oskarżać o nic.

            1. Ciekawe jest to, co mówisz, bo wynika z tego, że jeden mówi, a drugi robi to, co zrozumiał z tego, co tamten powiedział. I jakby tak zabronić takiemu jednemu gadać, to ten drugi nie miałby co robić. I można by nawet tę metodę uznać za sensowną gdyby nie to, że nikt nie mówi, żeby kraść, a ludzie kradną. Nikt nie namawia do molestowania, wręcz przeciwnie, a wielu molestuje. Nikt nie namawia do łamania prawa, a jest łamane. Itp. Itd. Najlepiej to zilustrować przykładem. Pani mówi do pomocy domowej:
              — Nadia, wytrzyj kurze!
              — A gdzie ta kura proszę pani? — pyta Nadia.

              Jeśli ktoś podczas gorącej dyskusji nie mogąc przekonać dyskutanta w końcu rozeźlony rzuca „no to idź i ich wszystkich pozabijaj” powinien iść na długie lata do więzienia za namawianie do masowych mordów? Język ma wiele odcieni, a wszystko zależy od interpretacji. Ktoś mówi, że kogoś trzeba wyeliminować z polityki mając na myśli, że wyborcy powinni się tym zająć. Ktoś słysząc to bierze karabin i wykonuje polecenie tak, jak je pojął. Obu należy zamknąć na długie lata, jednego za morderstwo, drugiego za podżeganie?

              1. Jak mówisz „język ma wiele odcieni’, a różnorodność w myśleniu ludzi jest jeszcze większa. Bywa, że tych samych słów słucha kilka osób, a każda z nich inaczej „rozumie” albo nie rozumie.

                Zdarza się, że partyjny guru powie tylko „nie można dopuścić by….” a już sympatycy „słyszą”, że trzeba siłą…

                Zakonnik ogłasza, że jest bardzo biedny, a zwolennicy spora część emerytury mu oddają, ministrowie państwową kasę otwierają…. i związkowcy nie krzyczą „złodzieje, złodzieje”

                Siła słowa jest wielka……

                Odnośnie tego karabinu …. przenieśmy to łamanie konstytucji. Jeden ma „kierownictwo sprawcze”, a inni słowa wykonują…. Ukarać i jednego i innych, czy dać im ordery?

                1. Ukarać i jednego i innych, czy dać im ordery?

                  Myślę, że masz rację. Przecież świat jest czarno-biały i nie ma ani kolorów, ani odcieni szarości. Może być tylko albo-albo. Ale pod rozwagę: bozia dał ludziom tak zwana wolna wolę. A to oznacza, że człowiek dział na własny rachunek. Jak słucha głupca i źle na tym wychodzi to trzeba go za to wynagradzać? Wspomagać? Spłacać długi, które zaciągnął, bo „nie wiedział”, choć nawet dowiedzieć się nie próbował? Ale w takim razie skąd zasada, że nieznajomość prawa nie jest okolicznością łagodzącą i nie zwalnia z obowiązku przestrzegania go?

                  1. Rozumiem, że za łamanie konstytucji przez PIS nikogo karać nie należy. Ani prezesora ani Dudy. Super!!! Można i tak, przecież ukaranie byłoby zabraniem ich wolności. Nasza wolność nie ma znaczenia, bo czym my jesteśmy jak nie jakimiś przypadkowymi obywatelami bez znaczenia.

                    Zasady co wolno, czego nie wolno w działaniu i mówieniu powinny być jasne i przestrzegane. Tak według prowincjuszki z Wybrzeża.

                    Jakoś dziwnie nikt nie ma za złe głupcom z episkopatu. Mówią głupoty, ukrywają draństwa. Nie sieją nie orzą, a zbierają łupy. Bo na ich przemyślenia i gadanie jest przyzwolenie nie tylko polityków, także wielu obywateli. Takie swoiste polskie święte krowy. Czy wyobrażasz sobie przeszukanie w pałacu biskupim, nawet wtedy gdy będzie wiadomo o jego skłonnościach pedofilskich? Mówić mu wolno, działać mu wolno. I tu jakoś nikt złego niczego nie widzi. Gwałcił kleryków? no to co, przecież oni byli dorośli. A dorosłych można gwałcić? Zresztą zostanie to nazwane łagodniej molestowaniem. I tak słowa i czyny się łączą.

                    1. Rozumiem

                      Doprawdy? A co konkretnie, skoro następne zdanie dowodzi, że o rozumieniu nie może być mowy? Co ma wspólnego prawo do posiadania poglądów i ich głoszenia z łamaniem prawa? Owszem zasady powinny być jasne i przestrzegane. Ale nie są. A ponieważ są niejasne, więc za jedno i to samo jeden zostanie ukarany, a drugi nie. To nie lepiej po prostu odpuścić i obu nie karać? Politycy i prawnicy zanim kogoś osądzą, czegoś zabronią powinni sobie zdawać sprawę, że ich władza nie sięga wszędzie i baczyć, by nie okazało się, że sami są marionetkami w czyichś rękach i wprowadzają uregulowania korzystne dla wrogów, a niekoniecznie dla państwa. Warto zerknąć.