Zamienił stryjek…

Zabawę prowadzi wodzirej, który nie umie tańczyć. Podrygując niemrawo nieporadnie wykrzykuje jakieś zachęty, nieprzekonywająco namawia do zabawy, choć na sam jego widok biesiadnikom robi się niedobrze. Wreszcie pod koniec imprezy idzie po rozumek do główki, sięga do rękawa i wyciąga zaskoczonego kociaka. Ty teraz będziesz wodzić tu rej! — oznajmia i przekazuje kici pałeczkę.  Osłupiały kociak nie wiedząc za bardzo jak się do sprawy zabrać prosi o program imprezy, po czym dzierżąc go w dłoni oznajmia imprezowiczom, że jest to bardzo dobry program, choć widać, że do końca nie wie ani co w nim jest, ani czy to co mu zlecili do prowadzenia to wesele, chrzciny, urodziny czy zabawa w remizie. Za tym ostatnim przemawia dobór muzyków — od klarnetów, poprzez fujary, po dudy. Ani to orkiestra symfoniczna, ani taneczna, ani chór, ani zespół pieśni i tańca. Zbieranina od Sasa do lasa plus outsiderzy z innych kapel.

Owszem, wodzirej mógł założyć maskę i udawać kogoś innego albo posłużyć się pacynką, ale na przeszkodzie stały nieprzezwyciężalne przeszkody, jak choćby brak umiejętności brzuchomówienia. Dlatego zdecydował się sięgnąć za pazuchę i wyciągnąć pełnowymiarową marionetkę, która będzie sprawiała wrażenie odrębnego, niezależnego bytu. Podobny prestidigitatorski manewr wykonał swego czasu Jarosław Kaczyński wyciągając Szydło z worka.

Dowodem na to, że Kidawa-Błońska postanowiła kontynuować zapoczątkowany przez Schetynę marsz w kierunku śmietnika historii jest chociażby to, że zgodziła się zostać figurantką. Choć nikt nie miał wątpliwości kto w partii Kaczyńskiego podejmuje decyzje, to Szydło bardzo przekonująco zagrała osobę niezależną. Wielu dało się nabrać. Dopiero po wyborach okazało się, że była to tylko gra pozorów. Na dodatek firmowane przez Szydło decyzje Kaczyńskiego przysparzały jej ugrupowaniu zwolenników, czego o decyzjach Schetyny powiedzieć nie sposób. Kidawa-Błońska nawet nie próbuje udawać, że jest niezależna, ograniczając się do bardziej składnego powtarzania za Schetyną.

Lewica zwróciła się do ugrupowań konkurencyjnych wobec PiS-u z apelem, by poparły „Pakt dla kobiet”, czyli zbiór oczywistych w XXI wieku postulatów, jak prawo do decydowania o posiadaniu dzieci, dostęp do nowoczesnej antykoncepcji czy lekarza ginekologa bez obawy, że ten zasłaniając się klauzulą sumienia wyprosi za drzwi. Co na to Kidawa-Błońska? To samo co Schetyna, czyli „nie bo nie!” Bo Koalicja Obywatelska ma „bardzo dobry program dla kobiet” i chce zachować obowiązujący kompromis dotyczący aborcji. Lepiej nie dociekać kto zawarł ten „kompromis” i z kim, bo sam władca marionetek tego nie wie.

Co jest w „bardzo dobrym programie”? Bardzo dobre pytanie. Do kobiet w ciąży skierowane jest rozwiązanie, które odciąży pracodawcę:

Zasiłek chorobowy dla kobiet w ciąży sfinansuje od razu ZUS. To oznacza, że pracodawca nie będzie musiał go wypłacać przez pierwsze 33 dni ze swoich środków. Dzięki temu sytuacja kobiet na rynku pracy znacznie się poprawi. Pracodawcy nie będą postrzegać zatrudnienia młodej kobiety jako potencjalnego ryzyka finansowania świadczenia chorobowego w okresie ciąży i będą chętniej zatrudniać kobiety. Dzięki temu kobiety będą zarabiać więcej, a luka płacowa zmniejszy się.

Oprócz tego w dziale „Prawa kobiet” zaczyna się jak u Hitchcocka, a później okazuje się, że to dno, a reszta znajduje się poniżej.

Prawem każdej Polki jest spokojne macierzyństwo, godne wynagrodzenie i bezwzględna ochrona przed przemocą. Kobiety żyjące w najcięższych warunkach, maltretowane przez domowych oprawców, wymagają szczególnej ochrony prawnej i materialnej państwa. Zmienimy Kodeks Karny tak, by to sprawca bał się kary, a kara była nieuchronna.

PiS pod byle pretekstem zmienia prawo, koalicja populistyczna też będzie, bo czemu nie? Żeby coś sensownego zaproponować trzeba się na sprawie znać. Prościej pogrzebać w przepisach. Aby było śmieszniej zmiany w prawie deklarują ci, którzy kilka stron dalej ostrzegają, że

Polska jest obecnie państwem o najbardziej chwiejnym i nieprzewidywalnym prawie w Unii Europejskiej. Tylko w ciągu ubiegłego roku uchwalono rekordowe 32 tysiące stron nowych ustaw i rozporządzeń.

I właśnie dlatego nie tylko zmienimy Kodeks Karny ale i prawo tak, aby lepiej niż instytucje państwa wspierało kogo trzeba, na przykład matki.

Odpowiedzialność za dobrą przyszłość każdego dziecka to nie tylko odpowiedzialność rodziców, ale także państwa. Każde dziecko ma prawo do materialnego zabezpieczenia, godnego życia i edukacji, dlatego zmienimy prawo, aby skutecznie wspierało samotne matki w walce o należne świadczenia alimentacyjne.

Kto miał wątpliwości, że mają „bardzo dobry program dla kobiet”, to się ich już prawdopodobnie wyzbył. A przecież to nie wszystko, ponieważ także „wdrożą rozwiązania” i „wprowadzą mechanizm”, a ponieważ dotąd w podziale łupów kobiety polityków były pomijane, więc

Wprowadzimy również mechanizm równowagi płci na stanowiskach kierowniczych i menedżerskich w instytucjach państwowych i spółkach Skarbu Państwa.

Dzięki temu załapać się będzie mógł nie tylko Misiewicz ale i jego równie utalentowana dziewczyna. Jedyny konkret w programie, to deklaracja, że

Wprowadzimy edukację seksualną w szkołach oraz dostępną i refundowaną antykoncepcję. Przywrócimy antykoncepcję awaryjną dostępną bez recepty.

Rządzili osiem lat i nie zdążyli. Trudno więc nie być sceptycznym i tym razem, gdyż w całym programie nie ma ani słowa ani o ograniczeniu wpływu Kościoła na życie publiczne, ani o świeckości państwa. Opowieści o „kompromisie aborcyjnym” sugerują natomiast, że nie będzie żadnych zmian, a to uprawdopodobnia tezę, że akurat ta deklaracja to efekt błędu korektorskiego — przez przeoczenie pominięto stojące na początku obu zdań słowo „Nie”.

Dlaczego kiepski wodzirej postanowił, że powinna zastąpić go kiepska wodzirej, której — według sondaży — nie rozpoznaje prawie połowa Polaków, a nie darzy zaufaniem ponad połowa (57%)? Dlaczego nie zdecydował się na kogoś lepiej rozpoznawalnego, bardziej charyzmatycznego, jak choćby Kamila Gasiuk-Pihowicz, Borys Budka czy Michał Szczerba? Ano dlatego, że można o Schetynie wszystko powiedzieć, ale nie to, że jest samobójcą. Wskazanie lepszego od siebie zakończyłoby definitywnie jego karierę polityczną. Jemu zaś nie o to chodzi, by wygrać, lecz o to, by pozostać w grze. Wycofał się z kandydowania w Warszawie gdy tylko zorientował się, że może polec.

O klasie kandydatki na premiera świadczy jej stosunek do sugestii, że trzeba postradać rozum by zbojkotować wybory. Nie ma niczego dziwnego w tym, że akcja nie spodobała się prawicy, bo ta zawsze wyszydza i potępia wszystko, co jest dla niej niekorzystne. Jeśli jednak w jednym szeregu z Jakim i jego towarzyszami staje Kidawa-Błońska, to można mieć obawy, że z tej mąki chleba nie będzie. Według kandydatki na premiera Kampania nie sprawdziła się, powinna moim zdaniem zostać wycofana. W każdym razie te spoty, które budzą wielkie emocje.

Na szczęście kampania wyborcza Kidawy-Błońskiej i jej pryncypała nie wzbudza żadnych emocji. Poza niesmakiem oczywiście.

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. Przygotowanie programu KO przypomina powiedzenie o tym, że studnię by mieć wodę na ugaszenie pożaru,  zaczęto kopać dopiero wtedy, gdy  płonęła cała chałupa. Wszystko jest takie niedopracowane, nieracjonalne, nieprzemyślane. Nie podoba mi się. Ale jakie mam wyjście by kolejny raz nie musieć zagłosować na „mniejsze zło”?