Zacznijmy sobie grób kopać

Placówkę wojskową otoczyły wrogie oddziały. Dowódca wezwał wszystkich obrońców i zreferował sytuację.
— Kończy się amunicja, jesteśmy okrążeni, na wsparcie nie możemy liczyć. Każdy, kto ma jakiś pomysł na wyjście z matni niech go przedstawi.
Zapadła przedłużająca się cisza przerywana pojedynczymi wybuchami i strzałami. W końcu nieśmiało rękę podniósł jeden z żołnierzy. Dowódca rozpromienił się:
— No, nareszcie ktoś nie poddał się rozpaczy i znalazł rozwiązanie. Mówcie szybko żołnierzu co według was powinniśmy w tej sytuacji zrobić?
— Jak najszybciej zacząć grób kopać…

Zmienia się klimat! Masowo ginie fauna i flora. To nie są prognozy, to rzeczywistość. Ludzkość musi zjednoczyć się w wysiłkach by zastopować dalszą degradację przyrody. Co na to politycy w państwach demokratycznych lub quasi-demokratycznych? Przekonują, że jeśli uczeni mówią nie to, co wszyscy chcieliby usłyszeć, to znaczy, że są niedouczeni. Z punktu widzenia polityka takie podejście jest racjonalne i logiczne, bowiem wszelkie obostrzenia, nakazy, utrudnienia, są źle widziane przez wyborców, choć zmiany w pierwszym rzędzie uderzą przecież w nich. Doskonałym przykładem jest Francja, gdzie protestowano przeciw obostrzeniom proklimatycznym zaproponowanym przez Macrona, co nie przeszkadzało wyciągać rąk po odszkodowania za utratę plonów, szkody materialne, powywracane i pozalewane domy.

Człowiek ma to do siebie, że w obliczu zagrożenia życia przestaje oglądać się na innych i koncentruje się na ratowaniu siebie i ewentualnie najbliższych. Czasem odbywa się to w skali kraju.

Minister transportu i zasobów wodnych Indii, Nitin Gadkari, napisał na Twitterze, że indyjski rząd „zdecydował się zatrzymać dzielenie się wodą, która wpływa do Pakistanu”. Chodzi o ograniczenie przepływu rzek z terytorium Indii do Pakistanu poprzez budowę tam i prace irygacyjne po indyjskiej stronie.

Zamiast działać wspólnie w interesie obu państw rząd Indii woli grać na fałszywej nacjonalistyczno-patriotycznej nucie. Oczywiście można założyć, że Pakistańczycy nie kiwną palcem i bez szemrania będą umierać z pragnienia i głodu. Jednak raczej nie zanosi się na to z uwagi na fakt, że oba państwa dysponują bronią atomową, a decyzje o jej użyciu bynajmniej nie zapadają na szczeblu centralnym, lecz należą do poszczególnych dowódców wojskowych. Konflikt zbrojny jest więc jedynie kwestią czasu.

Gdy rząd Indii próbuje „coś” robić, władze państwa położonego w środku Europy przyjęły zupełnie inną strategię. Uznały mianowicie, że ich chata z kraja więc i zmiany klimatyczne im niestraszne. Niech inni coś robią, poszukują technologii, zaciskają pasa, wprowadzają proekologiczne rozwiązania. Póki my żyjemy — dają do zrozumienia władze owej krainy — robimy swoje. Bo tak stoi w naszym hymnie. Oczywiście poszkodowani przez żywioły ponoszą straty, ale nie są to przecież jakieś duże kwoty, nie do udźwignięcia przez budżet. Ot 6.000 zł rekompensaty doraźnej za wywrócony przez wiatr lub zalany przez wodę dom, 1.000 zł od hektara w przypadku 70% strat w uprawach. Dla finansów państwa tyle co nic. A gdy katastrof będzie więcej rząd wzruszy ramionami i wypowie znaną z „Misia” formułkę, ‚płaszcz’ zastępując ‚środkami’: „Nie mamy środków na rekompensaty i co nam zrobicie”?

Nieomal wszystkie większe elektrownie w Polsce działają w oparciu o wodę. Największe z nich to tak zwane elektrownie cieplne. Zasadę ich działania opisał Julian Tuwim w swojej słynnej „Lokomotywie” — spalany pod kotłem węgiel zamienia wodę w parę (stąd inna nazwa lokomotywy — parowóz). Różnica polega na tym, że w lokomotywie para porusza koła, a w elektrowni generatory prądotwórcze, które generują prąd. Gdyby dziś ktoś upierał się przy stosowaniu w transporcie kolejowym parowozów, wszyscy pukaliby się w głowę. Trwanie przy elektrowniach węglowych większość popiera. Dlaczego? Ponieważ najlepszą strategią jaką może przyjąć społeczeństwo jest z jednej strony głęboka wiara, a z drugiej stronienie od wiedzy i informacji. Należy głęboko wierzyć, że jakoś to będzie, że klęska żywiołowa jeśli już, to dotknie innych, że ceny nie wzrosną nawet wtedy, gdy rolnicy nie zbiorą plonów, jednocześnie unikając wszystkiego, co mogłoby zburzyć ten obraz. Dlatego dalsza część wpisu jest przeznaczona dla miłośników horrorów. Tyle, że to nie fikcja, lecz rzeczywistość.

Polski system energetyczny to kilka olbrzymich elektrowni węglowych i kilkanaście pomniejszych. Do czołówki należą Bełchatów, Kozienice, Opole, Połaniec, Rybnik. Największa elektrownia wodna Żarnowiec znajduje się na 11 miejscu pod względem dostarczanej mocy. Żadna nie będzie działać bez wody. A tej zaczyna dramatycznie brakować. Jakby tego było mało polski system energetyczny działa na granicy wydolności, bez żadnej nadwyżki mocy. W roku 2018 zapotrzebowanie na energię elektryczną w Polsce sięgnęło niemal 171 TWh, zaś krajowe siłownie dostarczyły 165,3 TWh. To oznacza, że widmo pamiętanego przez starszych 20 stopnia zasilania zbliża się olbrzymimi krokami. Co z tego, że rząd administracyjnie zamrozi ceny, jeśli prądu nie będzie? A kilka dni bez prądu w dużym mieście to Armagedon — brak wody, niedziałający handel, psująca się w lodówkach żywność, brak dostepu do leków, masowo umierający chorzy w szpitalach. Ile dni bez prądu trzeba, by zaczęło się rabowanie sklepów, zamieszki, ofiary śmiertelne? Kto na tym ucierpi najbardziej? Rząd?

Polskę rok w rok nawiedzają susze. Susza oznacza, że jest mniej wody w rzekach. Mniej wody w rzekach, to spadek mocy elektrowni wodnej, ale i w skrajnych przypadkach konieczność wyłączenia elektrowni węglowej, co oczywiste — palenie pod pustym kotłem mija się z celem. Gdyby elektrownie węglowe, tak jak teraz fermy wiatrowe, budowano w pobliżu morza problemu z wodą by nie było. Pobudowano je jednak blisko węgla. Którego zresztą także brakuje, import gwałtownie rośnie, ponieważ wydobywany w polskich kopalniach kilometr i więcej pod ziemią jest piekielnie drogi.

Odpowiedzialna władza, zwłaszcza taka, która jest w stanie przepchnąć ustawę w czasie krótszym niż pendolino pokonuje trasę z Gdańska do Krakowa, wszystkie siły i środki przeznaczyłaby na inwestycje w alternatywne źródła energii. Ta woli pakować miliardy w przedsięwzięcia wątpliwe ekonomicznie, które w najlepszym razie zwrócą się po setkach lat, w najgorszym nigdy. Może sobie na to pozwolić, ponieważ opozycja nie tylko jej dorównuje, ale często przewyższa.

Dodaj komentarz