Niedługo zdradzisz żonę z jej mężem

Chwila zastanowienia wystarczy, by uświadomić sobie, że przewidywanie przyszłości rodzi nierozwiązywalne problemy. Owszem, można z dużą dozą prawdopodobieństwa zapowiedzieć wydarzenia cykliczne lub zależne od znanych i w miarę dobrze poznanych czynników, jak wschód słońca, zachmurzenie duże lub umiarkowane, zaćmienie księżyca. Natomiast nawet gdyby można było poznać przyszłość, to na tej samej zasadzie, co i przeszłość, czyli bez możliwości ingerencji, wnoszenia korekt. Ponieważ każda ingerencja zmienia wszystko.

Jeśli wpływ czasu można do czegoś porównać, to najlepszym odniesieniem będzie lejek. Dół to teraźniejszość, a szeroka, górna część to przyszłość. Można wrzucić do niego małe kuleczki, by komfortowo obserwować ich ruch. Gdy na dole przesunąć jedną z nich, zmieni się położenie wszystkich znajdujących się obok i powyżej. Przy czym im dalej w przyszłość, czyli w górę, tym większy zasięg zmian.

Oczywiście to nie wyklucza możliwości poznania przyszłości. Problem polega na tym, że zmiana jednego elementu wpływa na pozostałe. Na przykład Kowalskiemu jasnowidz wywróżył, że zginie w wypadku. Z kolei Nowakowi, że będzie sprawcą wypadku, w którym zginie Kowalski. Kowalski przerażony feralnego dnia zostaje w domu, więc Nowak nie powoduje karambolu. Ktoś stojący z boku może orzec, że takie wróżby są nic nie warte. A jeśli ojciec lub matka ostrzeżona przez wróża nie dopuszcza do śmierci syna, którym jest Adolf, Iosif Wissarionowicz lub inna, równie krwawa postać? Jak wyglądałby świat bez Hitlera, Stalina, Reagana, Jana Pawła II? Rzymskich cesarzy kładących podwaliny pod chrześcijaństwo? Proroka Mahometa?

Są jednak niuanse kompletnie niedostrzegalne, wydawać by się mogło pomijalnie małe, które nie powinny mieć wpływu na wydarzenia, ale mają. „Nie jedź tym autobusem, bo zginiesz” — ostrzega wróż. Ostrzeżony czeka więc godzinę na następny autobus, po czym okazuje się, że ten, którym miał jechać nie miał żadnego wypadku. Ale czy to czegoś dowodzi? Przecież człowiek waży. W porównaniu z masą pojazdu i masą pozostałych pasażerów niewiele, lecz wystarczająco, by wpłynąć na warunki jazdy takie jak szybkość, położenie środka ciężkości, bezwładność itp. Wystarczy, że autobus z tym konkretnym pasażerem niedostrzeganie wolniej będzie przyspieszał, odrobinę dłużej hamował, pojedzie o kilka centymetrów na godzinę  wolniej, by w określonym czasie być w określonym miejscu. Przecież aby uniknąć zderzenia wystarczy ułamek sekundy.

Czego to wszystko dowodzi? Że nawet trafnych przepowiedni nie da się zweryfikować. Ponieważ — jak to właśnie wykazaliśmy — trzeba by było poznać co najmniej dwa warianty, jak w przykładzie z autobusem i pasażerem, a także ich  wpływ na innych uczestników zdarzenia. Nawet bowiem jeśli wróżba może spełnić się w jednym przypadku, to nie spełni się we wszystkich pozostałych, zależnych. A spełnienie w tym konkretnym też jest mało prawdopodobne, ponieważ także zależy od wielu nieprzewidywalnych czynników.

Skoro spełnialność wróżb balansuje w pobliżu zera, to także ich wiarygodność jest zerowa. Mimo to wróże, wróżki, wróżbici, prorocy, jasnowidze czarnoksiężnicy i inni hochsztaplerzy cieszą się olbrzymim wzięciem i stanowią wraz z duchownymi i oszustami grupę, która za ciężkie pieniądze oferuje złudzenia klientom, zapewniając pomyślność i spełnienie marzeń wyłącznie sobie.

W tym miejscu zostawmy rozważania o przewidywaniu przyszłości, by zauważyć, że choć społeczeństwo może podchodzić do cudów i czarów z mniejszą lub większą rezerwą, to ustawodawca nie może. Dlatego taktuje wszelkiego rodzaju gusła, zabobony i inne czynności, choćby i pseudonaukowe czy wprost oszukańcze z należytą powagą umieszczając je w stosownym rozporządzeniu. I tak oprócz całego szeregu duchownych różnej maści skatalogowanych pod numerem 2636 znajdziemy w „wykazie zawodów i specjalności na potrzeby rynku pracy” także astrologów i wróżbitów zgrupowanych pod numerem 5161. Jest także radiesteta, bioenergoterapeuta, homeopata, chiropraktyk, refleksolog, opiekun klienta. Jest też miejsce dla specjalisty polityki społecznej i teologa.

Na marginesie warto zauważyć, że w wykazie jeśli są jakieś kobiety, to wykonują jakieś mało znaczące, poślednie prace niegodne mężczyzn, jak sekretarka, położna, pielęgniarka, sprzątaczka, pokojowa, salowa, łazienkowa. Wśród opiekunów jest tylko jedna opiekunka, środowiskowa. Nie ma także ani czarownic, ani wiedźm. Lecz co z tego wynika dowiemy się dopiero wtedy, gdy problem dostrzeże i oburzy Kongres Kobiet.

Dodaj komentarz


komentarzy: 1

  1. Piszesz, że nie ma wiedźm w wykazie? Wystarczy, że w życiu, w polityce jest ich całkiem dużo. Powiem więcej, ten tendencyjny wykaz musiał tworzyć mężczyzna, bo jak  sekretarka to kobieta, parzenie kawy, herbaty i parzenie się… kawą, herbatą oczywiście.

    Jak sekretarz – to wiadomo, że facet, bo może być tylko sekretarz stanu. To że miewa stany na wiele wskazujące, a najmniej na wiedzę, nie przeszkadza wysokim zarobkom i posiadaniu odpowiedniej liczby sekretarek. Tendencyjny zapis? Dla jednych tak, dla innych samo życie.

    Prawdą jest, że człowiek całe życie uczy się. Przypuszczam, że gdybym posiadała tę wiedzę wcześniej, zostałabym wróżką, wróżbitką, radiestetką lub energoterapeutką. Praca spokojna, łatwo opłacić wysoką składkę emerytalną i przymusową zdrowotną. A ja zabawiałam się tylko dla przyjemności bez zarobku. Poza tym mogłam wykorzystać charakterystyczne sposóby mówienia panów biskupów. Ta intonacja, te mowy – sama strata i niewykorzystany los na loterii życia.

    A Kongres Kobiet? Znowu jakaś feministka mnie opisze i połączy różne wypowiedzi. Niech jej idzie na zdrowie zadowolenie z niecnoty. Kongres Kobiet nie zasługuje nawet na chwalebną nazwę Sabatu Czarownic, bo czarownice z nich żadne, a nazwa ujmuje im „godności”. Ale w domaganiu się przywilejów z tytułu płci niczego niegodnego nie widzą.