Za rząd krajowy

Jak wiadomo (starszym) Karol Świerczewski kulom się nie kłaniał. Niewykluczone, że z powodu alkoholizmu. Jak wiadomo (młodszym) polski rząd pod przewodem nie będzie się kłaniał. — Nasz rząd nie będzie się kłaniał bankierom, ani związkowcom, nie będzie klękał przed księdzemoznajmił premier podczas konwencji PO w Gdańsku. To zresztą nie pierwsza i zapewne nie ostatnia rzecz, której nie będzie. Jednak malkontenci, którzy zarzucają rządowi uległość wobec Kościoła powinni zwrócić uwagę, że nie ma go na krótkiej liście. A odmowa klękania przed byle klechą jest chyba oczywista. Co innego biskup lub kardynał.

Nie będę klękał
… nie będę klękał … tak mi dopomóż bóg
(zdjęcie z Kuriera Wileńskiego)

W czasach minionych obowiązywało hasło „Program partii programem narodu”. Nie odwrotnie. Dokładnie tak. Partii. Dziś hasła są inne. Chociażby „By żyło się lepiej” bez wyliczania komu. A program partii nie jest programem narodu tylko dlatego, że partia żadnego programu nie ma. Nie oznacza to jednak, że premier nie ma wizji, nie wybiega myślą w przód, co zarzucają mu nieżyczliwi. Nie trzeba daleko szukać, by znaleźć przykład, że wybiega. Chociażby w grudniu zeszłego roku snuł ambitne plany na przyszłość: — Nie wykluczam zmian na półmetku drugiej kadencji. A więc latem możliwa poważna zmiana. Chodzi oczywiście o zmianę w rządzie, choć z całą pewnością nie na stanowisku Prezesa Rady Ministrów.

Do tej pory scenariusz się sprawdzał. W razie kryzysu premier najpierw odczekiwał, aż sprawa przycichnie. Gdy wrzawa nie ustawała pojawiał się, marszczył brew, ronił łzę, groził, uśmiechał się, zależnie od okoliczności, i wszystko wracało do normy, a słupek radośnie wędrował w górę. Czasem w sukurs przewodniczącemu przychodził prezes, co na słupek działało równie stymulująco. Niestety ostatnio sprawdzona metoda przestała się sprawdzać. Co gorsza nowy sposób — nie czekać lecz od razu reagować — także okazał się klapą. Pozew przeciwko Urbanowi nie tylko nie wzbudził entuzjazmu, ale wręcz przeciwnie — śmiech i kpiny.

Po raz pierwszy od dawien dawna PiS wyprzedziło PO w kolejnych sondażach. A to zagroziło pozycji Donalda Tuska w partii. Strach w oczy zajrzał działaczom zajmującym i liczącym na ciepłe posadki. Dlatego w interesie… kraju jest, by Donald Tusk rządził partią. Ponieważ tylko rządząc partią może rządzić państwem. W przeciwnym razie czeka go los Pawlaka. Choć nie ma obowiązku unoszenia się honorem i podawania do dymisji, to nie ma pewności, że towarzysze nie postanowią strącić z piedestału. Dlatego należało pilnie zwołać plenum KC PO, by nieco podrasować demokrację i przyspieszyć termin wyborów. Jak na prawdziwie demokratyczną partię przystało termin zjazdu zaproponowany przez przewodniczącego został zatwierdzony jednogłośnie.

W zaistniałej sytuacji sprawy kraju muszą poczekać. Sprawy partii są najważniejsze bez względu na to czy ma jakiś program i czy jest on programem narodu. Poza tym prasa będzie na bieżąco informować nie o tym, ile wynosi dług, nie o nowych, szalonych pomysłach Rostowskiego, nie o kuriozalnych propozycjach dotyczących związków partnerskich, tylko o tym kto, kogo, komu w partii, kto ma większe szanse i dlaczego. Zaś co do terminu, to trudno dziwić się takiemu obrotowi sprawy. Im późniejszy termin wyborów, tym mniejsze szanse Tuska, który steruje wraz z partią i państwem wprost ku przepaści. W lipcu wchodzi nowa „ustawa śmieciowa”. Różni się od dotychczasowych ustaw śmieciowych, niezgodnych z konstytucją knotów legislacyjnych uchwalanych przez koalicję tym, że dotyczy śmieci. Gdyby wybory odbyły się w terminie byłoby już wiadomo jak ta ustawa działa, jaki wprowadziła chaos i jak wpłynęła na słupek.

Charakterystyczne, że pierwszy raz od dłuższego czasu Donald Tusk nie mówi o sobie my: — Bardzo zależy mi na tym, żeby wygrać, bardzo zależy mi na tym, żeby to PO była nadal odpowiedzialna za to, co się dzieje w Polsce. Czy nam zależy na tym, by Donald Tusk wygrał partyjne wybory? By PO nadal była odpowiedzialna za to, co się dzieje w Polsce? Czyli konkretnie za co? Na czym polega ta „odpowiedzialność za Polskę”, o której mówi premier? — Moja kadencja kończy się za kilka miesięcy. Uznałem — i stąd moja propozycja przyjęta jednomyślnie — że przedłużająca się kampania wewnętrzna będzie zawracała głowę nam i ludziom sprawami wewnętrznymi, które trzeba umieć rozstrzygać możliwie szybko. I tylko  z tyłu głowy gdzieś tli się konstatacja, że Stalin sprawy wewnętrzne rozgrywał też możliwie szybko, żeby nie rzec błyskawicznie.

Co ciekawe, jak uczy historia, nie wszystkie wybory Tusk równie skwapliwie przyspiesza. Politycy Platformy Obywatelskiej wiele mówili o konieczności zorganizowania przedterminowych wyborów na wiosnę 2011 roku. Zasadność wiosennego terminu tłumaczyli prezydencją Polski w Unii Europejskiej, rozpoczynającą się 1 lipca 2011 roku i kończącą z końcem roku. W tym czasie — przekonywali — nie powinien się zmienić rząd, czy poszczególni ministrowie, bo przewodzenie UE wymaga wcześniejszego przygotowania. Tak było dopóki do wyborów było daleko. Ale wystarczyło, by w roku wyborczym partii spadło poparcie i wynik głosowania już nie był oczywisty, by decyzja zapadła jedyna możliwa — nie zrezygnujemy z koryta przed terminem. Dał nam przykład SLD jak to się robi.

Ale… W Chinach powiało wolnością. Władza zachęcała do ujawniania się, do publicznego głoszenia swoich poglądów. Gdy zaś uznała, że już dość tej wolności, to posprzątała plac i nie miała problemu ze zidentyfikowaniem oponentów. Donald Tusk też na to liczy: — Liczę na to, że kontrkandydaci staną do boju z otwartą przyłbicą i że w ogóle szybko pojawią się kontrkandydaci. Prezes też zachęcał. Z doskonałym skutkiem — trzeci bliźniak Ludwik Dorn, wybitny prawnik Zbigniew Ziobro, Joanna Kluzik-Roskowska, Elżbieta Jakubiak i wielu, wielu innych już działa w innych partiach.

Trzeba sobie jednak uprzytomnić, że jeśli za bublami prawnymi stoi Tusk i jego ekipa, to cieszącemu się niesłabnącym poparciem i zaufaniem prezydentowi Komorowskiemu zawdzięczamy, że te buble wchodzą w życie. Gdy bowiem poprzedni prezydent niemal wszystko wetował, to z kolei obecny podpisuje niemal wszystko, co mu Tusk podsunie. A bez podpisu nawet bubel nie wejdzie w życie…

Dodaj komentarz