Czasem człowiekowi obserwującemu rzeczywistość wydaje się, że coś osiągnęło już kres swoich możliwości i już bardziej się nie zmieni, niczym więcej nie zaskoczy. I staje z rozdziawioną jamą ustną gdy okazuje się, że jednak da się, że można, nowy rekord pobity.
Od czasu do czasu zaglądamy wspólnie na „portal sprawdzający fakty i prowadzący dziennikarskie śledztwa, medium społecznościowe i archiwum życia publicznego” w nadziei, że wreszcie przestał uprawiać prymitywną propagandę i stał się źródłem rzetelnej, obiektywnej wiedzy, zaczął informować o tym, co się w Polsce dzieje i wyjaśniać jakie mogą być konsekwencje konkretnych zmian, regulacji prawnych, decyzji gospodarczych. Tymczasem portal przeszedł samego siebie i analizie poddał nawet nie to, co zostało powiedziane, ale to, co nie zostało! W sążnistym wypracowaniu noszącym tytuł »Wybrakowane orędzie Dudy. Ani słowa o Unii Europejskiej i armii, o Konstytucji – na opak« czytamy:
Najciekawsze w orędziu na Nowy Rok prezydenta Dudy było to, czego w nim zabrakło, zwłaszcza, że braki te dotyczyły trzech najważniejszych prerogatyw prezydenta: polityki zagranicznej i obronnej, a także „czuwania nad przestrzeganiem Konstytucji”. To znaczy o konstytucji nawet mówił, ale nie o tej, na którą przysięgał.
Dopiero teraz, po tylu latach olśniło mnie i zrozumiałem dlaczego w szkole do „Chłopów” Reymonta podchodziłem jak do jeża i w końcu nie podszedłem. Wyczułem intuicyjnie, że najciekawsze było to, czego w powieści nie było, a co zobaczyłem dużo później gdy pożyczyłem kasetę z niemiecką wersją przygód Jagny i Boryny. Co prawda wyeksponowany był tylko jeden aspekt łączących ich stosunków, ale właśnie akurat ten pominięty.
Zielony Kwiat podrzuciła link do artykułu Krzysztofa Łozińskiego. Warto zapoznać się z nim, bo wiele w nim bolesnej prawdy o nas. Czy może raczej o nich, czyli tych, którzy przeczytali i niczym portal śledczy „omówili”. Omówienie zaczęli od cytatu, po czym oznajmili, że „W swoich obelgach lider KOD idzie dalej” i zacytowali kolejny fragment. Żeby nie cytować całości resztę streścili jak umieli:
W dalszej części swojego wpisu lider KOD pisze, że cham nie wie co to mezony, ale może dać w mordę, bo „jest patriotą”, „dorodną młodzieżą patriotyczną”.
Wreszcie przeszli do sedna, czyli wniosków:
Łoziński pisze, że cham tym różni się od inteligenta, że nie wie nic o mezonach. Zasmucę lidera KOD, można się znać na naukach ścisłych i nada uważać jego wpis za bełkot.
Gdyby któryś z Czytelników, co jest praktycznie niemożliwe, ale gdyby tak się przypadkiem zdarzyło, że czytając artykuł Łozińskiego odczytał go tak, jak redaktor Do Rzeczy, to tu jest wyjaśnienie, które także zawdzięczamy Zielonemu Kwiatowi, a które też warto przeczytać nawet jeśli zrozumienie przekazu nie nastręczało żadnego problemu.
Każdy, kto znajdzie znaczące różnice między „portalem sprawdzającym fakty i prowadzącym dziennikarskie śledztwa” a chociażby cytowanym wyżej tygodnikiem „Do Rzeczy” proszony jest o wymienienie ich w komentarzu. Oczywiście nie chodzi o rozkład akcentów, sympatii politycznych. Chodzi o poziom dziennikarstwa i traktowanie czytelników.
„Analizę” tego, czego w wystąpieniu prezydenta brakowało, sporządził sam redaktor naczelny portalu śledczego. Szacun!
ONET: „Dziś zniszczone zostały drzwi biura poselskiego Łukasza Schreibera w Warszawie (PiS) oraz europosła Kosmy Złotowskiego w Nakle nad Notecią. W warszawskim biurze posła PiS Pawła Lisieckiego oraz europosła Zdzisława Krasnodębskiego zamki zaklejono nieznaną substancją.” Gdzie indziej przeczytałam, że to jest swoisty zamach na życie wspomnianych ee…….prokurator już szykuje nakazane oskarżenie. Na razie sprawcy(ów) poszukają. Raz…. dwa…. trzy…. możesz być TY!!!
Pamiętam jak spłonął Reichstag. Też poszukali winnych. Tyle że Adolf, tworząc własne sądy, nie zagarnął tych wcześniej istniejących.
Czuję się usatysfakcjonowana i odrobinę zawstydzona, że jestem tak doceniona. Ale artykuły wydały mi się ciekawe, a także dyskusja pod nimi. Szczególnie jedna wykształciucha, która Łozińskiemu dokładała, obsobaczała i narzucała swoje zdanie. A pod następnym artykułem była zbulwersowana, że jednogłośnie nie przyjęto jej słów za prawdę, jedyną prawdę.
Ponieważ chamstwo w przestrzeni jest sprawą i dokuczliwą, uciążliwą i poniżającą, to dam jeszcze jeden przykład „inteligentki” z tytułem profesorskim. Niech pospólstwo wie, jak „jelita” burczy. Czyżby pani profesorce zabrakło odpowiedniego, a zjadliwego słowa? Wujcio Gógiel zawsze może pomóc.
Magdalena Środa jest wściekła. „Różne gnidy cieszą się popularnością”
Te „gnidy” są mocno opiniotwórcze, takie na poziomie mord wszelakich i kanalii. Pasuje tu powiedzenie „przyganiał kocioł garnkowi, a sam smoli”
Czy pani profesorka zna przysłowia? Chyba nie.
Wpis prof. Magdaleny Środy na Facebooku:
OKO.press z wiadomych względów nie podda analizie tych skandalicznych słów, ale Do Rzeczy prawdy się nie boi i pisze:
Życzyć komuś by nowy rok był lepszy to skandal i bezczelność, by nie użyć mocniejszego określenia. W tym miejscu wklejono niemal cały wpis jako dowód przerywając wywód Środy uwagą na co prof. Środa zwróciła uwagę:
Nawet ślepy dostrzeże, że nic z tych rzeczy, o których mówi Środa w Polsce nie znajduje zastosowania.
https://fotoblogia.pl/11636,wojciech-grzedzinski-wystawil-zdjecie-jaroslawa-kaczynskiego-na-aukcje-ta-zostala-usunieta
Pierwsze zdjęcie będzie komentarzem na słowa profesorki. Drugie….. drugie pokazuje człowieczą twarz Jarosława….aż zaskakuje, że tak mu się zdarzyło.
A może to ukryty skok jakiegoś stworzenia?