Wy nie!

Jak pamiętamy pewien restaurator wywiesił kartkę z napisem „Nie obsługujemy Rosjan”. Te trzy słowa wywołały euforię na prawicy i uznanie u Wojciecha Cejrowskiego, który ideę dostrzegł, skojarzył, zrozumiał i docenił.

Teraz podobną kartkę wywiesił właściciel lokalu w Częstochowie. Tym razem kartka na drzwiach lokalu informowała, że głuchoniemi pielgrzymi nie będą obsługiwani. To, w przeciwieństwie do odmowy obsługiwania Rosjan, jest dyskryminacja. To dyskryminacja — mówi pątniczka. Właściciel baru odpowiada, że to nie dyskryminacja lecz desperacja, bo głuchoniemi pątnicy zachowywali się gorzej niż zwierzęta. Nie przeszkadza mi, że to dużo ludzi: 70, nawet 100 — wyjaśnia właściciel. — Nie mogę natomiast tolerować, że zawsze mi tłuką i wynoszą szkło, że upijają się do nieprzytomności, awanturują, biją się, że rozkładają się na ławkach wokół baru i pijani śpią do rana. Na dźwięk słowa „pątnik” uruchomiła się nawet władza, ale na szczęście okazała się bezradna, ponieważ właściciel lokalu ma (jeszcze) prawo decydować kogo chce obsługiwać.

Cała sprawa nie warta by była zainteresowania gdyby nie to, że ilustruje powszechne zjawisko przykładania podwójnej miary do niemal wszystkiego. Filozofia Kalego podniesiona do rangi filozofii państwowej wyznawanej przez wszystkich polityków, a także duchownych. Nie trzeba daleko szukać — dowolny szwindel dla tych, których towarzysze dopuścili się go jest nic nie znaczącym epizodem, drobiazgiem nie zasługującym na zainteresowanie. Dla pozostałych to niemalże zbrodnia. Gdy zaś trzeba porzucić grę pozorów i opowiedzieć się po którejś ze stron okazuje się, że nie ma podziałów na prawicę, lewicę, opozycję, koalicję, jest jeden wspólny front obrony zagrożonego kolegi lub koleżanki.

W tym kontekście warto wspomnieć o nadzwyczajnej ustawie napisanej pod jednego, za to bardzo groźnego zdaniem polityków więźnia, Trynkiewicza. Choć uchwalone przepisy łamią podstawowe zasady, jak choćby taką, że prawo nie działa wstecz, że nie można karać dwa razy za to samo, że nie wolno nikogo więzić w oparciu niejasne przesłanki czy widzimisię władzy, to głosowali za nimi wszyscy — od prawicy do lewicy. Że to nie ma nic wspólnego z państwem prawa? No i co z tego, skoro sprzeciw może przełożyć się na brak poparcia dla tow. Millera et consortes? A takich przepisów pozwalających chwycić społeczeństwo za twarz jest przecież znacznie więcej. Rząd Tuska gorliwie uwzględniał nie tylko wskazówki Episkopatu, ale także i Kaczyńskiego.

Pikanterii sprawie dodaje fakt, że wszelkiej maści zamordyści najpierw zdobywali władzę, a potem dostosowywali prawo tak, by jej już nie oddać. PO, SLD, PSL przygotowały grunt nie sobie tylko następcy. Komuś, kto nadejdzie po nich i po prostu wykorzysta wszystkie przygotowane z takim pietyzmem instrumenty prawne. I znowu będziemy mogli usłyszeć, że „działa na granicy prawa” i „falandyzuje je” (to określenie modne w latach dziewięćdziesiątych uległo już zapomnieniu, a szkoda). Na pociechę można jedynie odnotować, że jest coś czego dzięki światłym rządom prawicy hipotetyczny dyktator nie będzie musiał robić. Nie będzie musiał naginać prawa. Bo kolejne nowelizacje dostatecznie je już ponaginały.

Powiadają, że ryba psuje się od głowy. Ale powiadają także, że lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć. Jeśli nie pokrzyżujemy szyków tym, którzy chcą zdobyć władzę i już jej nie oddać, to szybko obudzimy się z ręką w nocniku.

A na naszym własnym podwórku? Zmiany. Oto być może przygrywka do uczynienia blogów jeszcze lepszymi i jeszcze mniej dostępnymi. Bo dające się słyszeć tu i ówdzie plotki jakoby ekipa portalu nie miała bladego pojęcia jak się tworzy witryny wyświetlające się prawidłowo we wszystkich przeglądarkach jest krzywdzące.

Dodaj komentarz