Wszystko widzi, ale nie dostrzega

Na wiele pytań zadawanych przez stulecia nie znajdowano od razu odpowiedzi. Na przykład długo nie było wiadomo, dlaczego Słońce świeci w dzień. Podejrzewano nawet, że Słońce jest bogiem i świeci, bo taka jest wola boska. Potem okazało się, że ani Słońce, ani nawet Księżyc nie są bogami, a bogiem jest zupełnie ktoś inny, kto nie tylko nie świeci, ale w ogóle jest niewidzialny, choć czasem się ukazuje.

Gdy to ustalono pojawiły się jednostki, które czuły, że są powołane. Studiowały więc święte księgi, a żeby odróżnić się od pospólstwa przywdziały powłóczyste, kolorowe lub jednobarwne szaty. Dzięki temu gdy ktoś dostrzegł kogoś w długiej sukni od razu wiedział, że to albo niewiasta, albo nie.

Jak wiadomo powołani nie powołują się sami, ale powołuje ich stwórca, a oni tylko czują, że ich powołano i poczynają stosowne przygotowania. Zdawać by się mogło, że to żadna praca raz w tygodniu wykonać kilka gestów, wygłosić kilka formułek, coś zjeść, czymś popić i skasować za przedstawienie. Nic bardziej mylnego. Trzeba bowiem uważnie wsłuchiwać się w głos z góry żeby móc przekazać bożą wolę dalej. Na przykład jeśli chodzi o in vitro to p. Bóg jest przeciw. Co prawda nie mówił dlaczego, ale który pan tłumaczy się swoim sługom? Nie i koniec. Wykonać nie dyskutować.

Arcybiskup Michalik rzucił trochę światła na zagadnienie błądzenia sług bożych. Trzeba w tym miejscu z całą mocą podkreślić, że jeśli nawet błądzenie ma miejsce, to nigdy z winy błądzącego. Otóż Niewłaściwa postawa często wyzwala się, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, zagubi się i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga. Tak. Dziecko lgnie, szuka miłości, a sługa boży jak wiadomo jest ową miłością przepełniony. I jeśli dziecko lgnąc chce się pobawić w doktora, to on nie ma sumienia odmówić. Zwłaszcza, że i jego pan nie ma nic przeciwko temu. Ma przeciw in vitro, a przeciw niewinnym igraszkom nie ma. Poza tym co w tym złego, że podczas okazywania miłości duszpasterz sprawi sobie odrobinę przyjemności?

Dzisiaj nikt nie mówi o rozwodzie, że to jest krzywda dla dziecka — tłumaczy dalej arcybiskup i ma rację. Dzisiaj nikt nie mówi o rozwodzie, a wszyscy mówią o molestowaniu i pedofilii. A przecież rozwód to krzywda dla dziecka i pozostawia w jego psychice krwawiące rany. W tej sytuacji wręcz obowiązkiem duchownego jest dogłębne zbadanie jak głęboko sięga owa krzywda i dokładne obmacanie by upewnić się, że nigdzie nie krwawi zraniona duszyczka. Przy okazji można sprawdzić czy dziecko dba o higienę intymną i w razie problemów zademonstrować jak to się robi.

Wielu tych molestowań udałoby się uniknąć, gdyby relacje między rodzicami były zdrowe — dowodzi duszpasterz i ma oczywiście świętą rację. W końcu to rodzice ponoszą odpowiedzialność za swoje pociechy. Co prawda sam pan łączy i nikt nie ma prawa, bez wniesienia odpowiednich opłat, tego rozłączać, ale jakby relacje były inne, to duchowni nie musieliby dzieci obmacywać. I to na oczach wszystkowidzącego pana!

Arcybiskup na koniec powiedział coś arcymądrego. Otóż powiedział, że Dzisiaj otrzymujemy z instancji międzynarodowych instrukcję, że mamy zaczynać wprowadzać dzieci w życie seksualne już w przedszkolach. To jest horrendalna rzecz, przecież trzeba pomóc dziecku i wzmocnić rodzinę, a nie iść po linii najmniejszego oporu. Tak! To jest horrendalna rzecz, żeby dziecku w szkole, na lekcji, przy całej klasie tłumaczyć, że łapa dorosłego w jego majtkach nigdy nie ma prawa się znaleźć. Nawet gdy jest to łapa duchownego. Że jak tylko coś takiego nastąpi trzeba krzyczeć wniebogłosy, powiedzieć rodzicom. Ale powiedzmy sobie szczerze — po co dzieciom taka wiedza? Po co te niewinne istotki mają cokolwiek o tych sprawach wiedzieć skoro wiadomo, że nawet jak się krzyknie, nawet jak się komuś poskarży, to… O zarzutach pedofilii wobec ks. Grzegorza K. kuria warszawsko-praska wiedziała od dwóch lat. Nie reagowała. Pozwoliła mu dalej być proboszczem w Tarchominie i opiekować się ministrantami. Broni go nawet po wyroku sądu, który skazał duchownego za molestowanie chłopca.

Powołanie to bowiem przede wszystkim odpowiedzialność.

Dodaj komentarz