Wszystko co nie nasze jest złe

Wielokrotnie słychać było utyskiwania polityków różnorakich opcji, że składane przez nich projekty ustaw grzęzną w tak zwanej sejmowej „zamrażarce”, gdzie są przetrzymywane bez końca. Przy okazji forsowanej przez PiS zmiany regulaminu Sejmu Konfederacja zgłosiła poprawkę kładącą kres temu procederowi. Za poprawką zagłosowała praktycznie cała opozycja, z wyjątkiem Maksymowicza Wojciecha z Polski 2050 Szymona Hołowni i Lewicy, która odważnie wstrzymała się od głosu. Sama Lewica złożyła kilka projektów ustaw, które utknęły, ale najwidoczniej nie zależało jej zbytnio na tym, żeby Sejm zajął się nimi. Dzisiaj prawdziwy powód takiej postawy wyłuszczyła w „Kawie na ławę” p. poseł Joanna Scheuring-Wielgus. Z doświadczenia wiem — oznajmiła p. poseł — że poprawki, które składa Konfederacja są złe i są takimi poprawkami jakie składa Prawo i Sprawiedliwość, czyli w tej poprawce zawsze jest coś takiego, co może być nie po drodze lewicy i ja nie będę głosowała za poprawkami Konfederacji, bo się diametralnie z wami nie zgadzam. To jest naprawdę mega proste.

Dla pełnej jasności warto wspomnieć, że Joanna Scheuring-Wielgus swego czasu „mogła zostawić psy w lesie”, ale nie zrobiła tego. Pozbyła się ich w inny sposób, bo diametralnie nie zgadza się z tymi, którzy traktują zwierzęta jak śmieci, które porzuca się w lesie gdy się znudzą i to też jest mega proste. Dlatego jeśli poprawkę składają oni, a nie my, to nawet czytać jej nie trzeba. Bo liczy się tylko interes Polski i ludu pracującego miast i wsi.

Zwykle jest tak, że jeśli na przykład oszust kogoś oszuka lub próbuje oszukać, to odpowiednie, specjalnie stworzone do tego celu służby zajmują się nim. Często jest namierzany i unieszkodliwiany zanim narobi szkód. Są jednak kraje, a w zasadzie jeden kraj, w którym oszuści działają bez przeszkód, a stosowne służby jeśli już, to jedynie przed nimi ostrzegają. Nie chodzi tu oczywiście o jakieś wymyślne, trudne do wykrycia przed faktem oszustwa, lecz o powszechnie dostępne w sieci ogłoszenia, w których podawane są nie tylko numery kont, na które oszustowi należy przelać pieniądze, ale i telefon do niego. Jak to działa, a w zasadzie nie działa opisał Fakt:

W internecie krążą ogłoszenia dotyczące możliwości zakupu certyfikatów COVID-19 i to bez konieczności przyjmowania szczepionek. Cena? 200-300 zł. I nie chodzi tu o wystawienie fałszywki w postaci papierowego dokumentu z podrobionym kodem QR.

Gdyby przestępcy oferowali malowanie pomników Jana Pawła II lub Lecha Kaczyńskiego na zielono, już dawno byliby namierzeni i postawieni w stan oskarżenia. Na szczęście nic złego nie robią, po prostu

wpisują do systemu szczepień dane pacjenta, który tak naprawdę nie dostał zastrzyku przeciw COVID-19. Ten nawet nie musi stawić się w punkcie szczepień, by potem bez problemu wygenerować certyfikat, którym możne posługiwać się np. przy przekraczaniu granicy. Dostaje dokładnie taki sam dokument, jak osoby w pełni zaszczepione.

W tym miejscu na arenę wkroczyła… Nie! Oczywiście, że nie powołana do tego służba. Samotny bohater, który nie bacząc na niebezpieczeństwo odważnie zmierzył się z problemem. Oddajmy mu głos: Na jednym z komunikatorów internetowych znalazłem ogłoszenie, w którym oferowano możliwość wystawienia paszportu covidowego bez konieczności szczepienia. Okazało się, że potrzebny jest tylko numer PESEL osoby, która ma zostać wpisana do systemu jako zaszczepiona. Po dokonaniu wymaganych przez przestępcę operacji Certyfikat został wystawiony od razu po podaniu PESEL. Dzięki dostępowi do konta tego pacjenta przez portal pacjent.gov.pl mogłem od razu pobrać ten certyfikat. Któż był tym bohaterskim bohaterem, który zrobił to, czemu nie podołały służby, choć teoretycznie rzecz biorąc do tego zostały powołane? To człowiek, który w latach 2018-2020 był wiceministrem zdrowia odpowiedzialnym za informatyzację sektora, potem był I zastępcą prezydenta miasta Chełm by wreszcie objąć stanowisko sekretarza stanu i pełnomocnika Rządu do Spraw Cyberbezpieczeństwa, czyli Janusz Cieszyński. Po otrzymaniu fikcyjnego certyfikatu poinformował o fakcie kogo trzeba, a ten błyskawicznie namierzył sprawcę i sprawa być może będzie nawet miała dalszy ciąg. Oczywiście od razu zgłosiłem sprawę do prokuratury, bo takie działania podważają wiarygodność systemu szczepień — poinformował nasz bohater.

W sprawie niezrozumiałe jest po co udawać zaszczepionego za trzy stówy, gdy można zaszczepić się za darmo? Otwarte pozostaje także pytanie czy ci, którzy trafili do szpitala mimo, że byli zaszczepieni, na pewno byli zaszczepieni?

Dodaj komentarz