Wszystkich pogonimy, tylko zwyciężymy

Pa. Kukiz udzielił wywiadu Rzeczpospolitej. Z wywiadu wynika, że wspiął się na takie wyżyny, że aż zakręciło mu się w głowie. Oznajmił mianowicie, że on programu nie przedstawi, Bo od 1945 roku tzw. program partii to największe oszustwo wyborcze. A on, Kukiz, oszukiwać nie zamierza. Laureat nagrody Nobla z dowolnej dziedziny, choćby myślał całe życie czegoś tak odkrywczego nie wymyśli. A to jest święta prawda. Partie mają program, wyborcy ten program oceniają, oddają głosy na partie z lepszym ich zdaniem programem i… Partie realizują swój własny, niejawny program, w którym interes partii i jej członków stoi przed interesem społeczeństwa i kraju, i który nastawiony jest na utrzymanie się przy władzy. Kukiz w swoim mniemaniu nie idzie na łatwiznę, z prądem nie płynie. Ma najwidoczniej nadzieję, że uda mu się wystrychnąć wyborców na dudka, a po zwycięstwie przejść od razu do realizacji niejawnej części planu.

Logika na takim poziomie z reguły nie trzyma się — mówiąc kolokwialnie — kupy. Chcę być jak najdalej od kłamstwa — deklaruje Kukiz, choć chcąc być w zgodzie z rozumowaniem dotyczącym programu powinien milczeć. Bo mowa to największe oszustwo. I to nie tylko wyborcze.

Jeśli nie program, to co ma chcący być jak najdalej od kłamstwa Pa. Kukiz do zaproponowania wyborcom? Ma do zaproponowania strategię, której jeszcze nie ma, a która będzie polegała na działaniu ad hoc. Dlatego mamy „strategię działania”, która musi być dostosowana do działań ad hoc w zależności od sytuacji, w jakiej będzie realizowana. Niedługo ją ogłosimy.

Mistrz suspensu, Alfred Hitchcock, zdradzając kulisy swego rzemiosła przekonywał, że dobry dreszczowiec powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie powinno stopniowo narastać. Niezaprzeczalnym mistrzem budowania napięcia był wśród polityków niewątpliwie Donald Tusk. Nigdy nie zdarzyło mu się powiedzieć niczego w czasie przeszłym. Zawsze ukazywał się nagle i oznajmiał, że zrobi, przygotuje, zrekonstruuje, zdymisjonuje, powoła, odwoła, ogłosi, poinformuje we wtorek, w przyszłym tygodniu, za kilka dni, pojutrze, za tydzień, za miesiąc, na wiosnę. Ta taktyka doskonale sprawdzała się, bo już nazajutrz nikt nie pamiętał co Tusk zrobi we wtorek, więc nie musiał nic robić. Tę taktykę próbowała stosować także Ewa Kopacz, która, jak sama mówiła, jest kobietą. Tusk wychodził i mówił na przykład: za tydzień odwołam ministrów i powołam nowych. Kopacz wyszła i oznajmiła: wczoraj odwołałam ministrów, którzy podali się do dymisji, za tydzień przedstawię nowych.

Kukiz także stara się naśladować najlepszych. Dlatego nie ma ani programu, ani strategi. To znaczy strategię ma. Jej elementem jest zarówno brak programu, jaki i ad hoc. Nie ma zresztą innego wyjścia, musi wygrać, ponieważ ostatnio nie miał dobrej passy. „Oni” nie chcieli objąć patronatem medialnym Siły i honoru, płyty patriotyczno-hardrockowej, a w tym roku Sony zerwała z nim kontrakt. Aż strach pomyśleć co się będzie działo, gdy „oni” nie zagłosują na niego. Tym bardziej, że jest to już drugi historycznie rzecz ujmując kandydat, który musi. Muszę kandydować. Będę jedynką naszej listy w Warszawie. Poza mną i innymi kandydatami warszawskimi na naszej stołecznej liście znajdą się przedstawiciele Polonii z Irlandii, Wielkiej Brytanii, Norwegii, USA, Kanady oraz Polacy ze Wschodu.

Pa. Kukiz kreuje się na męża opatrznościowego, prawego i niezłomnego. Ja zawsze stoję po stronie prawdy i sprawiedliwości! Ale nie jest to jakaś uniwersalna prawda i sprawiedliwość. To prawda i sprawiedliwość szyte na miarę. Za własną kasę kupowałem Ukraińcom kamizelki kuloodporne, przemycałem je, narażając się na więzienie, przewoziłem ubrania i leki. Ale moja optyka się zmieniła, kiedy Ukraińcy przyznali Petro Diaczence tytuł honorowego bohatera Ukrainy. To człowiek, przez którego moja matka mało nie zginęła, gdy jego Ukraiński Legion Samoobrony pacyfikował Powstanie Warszawskie, mordując ludność cywilną. Wraz ze swoją rodziną stała już przed plutonem egzekucyjnym i tylko cudem uniknęła śmierci. Dla Pa. Kukiza ważniejsze są urazy pielęgnowane od dziesięcioleci, niż interes kraju dziś, tu i teraz, w obliczu rosyjskiego zagrożenia.

To ciągłe rozpamiętywanie, rozdrapywanie ran to cecha wspólna sporej grupy rodaków. Skutkiem jest powolna izolacją Polski na arenie międzynarodowej, bo ileż można słuchać szlochu, że wyście nam 200 lat temu powstańców zatłukli, a oni nam matki gwałcili? Przysięgam – nie spocznę, póki tych wszystkich skurwysynów, cwaniaków, tych chorych na władzę i kasę jumaków nie pogonimy. WSZYSTKICH. W tak wykwintny sposób niedoszły prezydent podjął zobowiązanie. Oczywistą jest oczywistością, że nie jakiś sąd, prawo, przepisy zdecydują kto jest skurwysynem, cwaniakiem, chorym na władzę i kasę jumakiem. Takie rzeczy po prostu się wie. Się więc ich wszystkich pogoni i samemu koryto obsiądzie.

Zaprawdę źle się dzieje w państwie umiejscowionym w środku Europy, jeśli tacy „zbawcy” stanowią alternatywę dla rządzącej klasy politycznej. Biorąc to wszystko pod uwagę trzeba także przyznać rację przeciwnikom JOW-ów. JOW-y owszem, tak, ale nie tutaj. Bo tutaj jeśli do wyboru będzie głupi obiecujący gruszki na wierzbie, zarzekający się że zrobi „z nimi” porządek i „ich” pogoni, i mądry obiecujący dobrobyt okupiony potem i łzami, to głupi zgarnie gros głosów.

Dodaj komentarz