Wstyd i konsekwencje

Najpierw była rozróba, której nie dało się przewidzieć. Potem gremium przystąpiło do poszukiwań. — Szukamy wszyscy wspólnie w Polsce sposobów, aby zakończyć zjawiska chuligaństwa czy zwykłej bandyterki na stadionach, czy wokół stadionów — oznajmił premier Donald Tusk dwa lata temu w maju. Wyjaśnił, że dlatego szukają, bo dotychczasowe metody zawiodły. — One dały niezłe rezultaty w niektórych miejscach, ale ostatnie tygodnie pokazują, że to jednak nie jest sposób na załatwienie tego problemu. Dlatego musimy, jako państwo stosować metody bardziej zdecydowane. Ponieważ nie bardzo było wiadomo, czy jako państwo szukają, czy raczej  jako państwo muszą, do września (tego sprzed dwóch lat) nic się nie działo. We wrześniu znienacka premier oświadczył kibicom, że im udowodni, że jest spoko. — Kiedy jest bandyterka, nie ustąpię. Ja nie chodzę z maczetą, nie robię dilerki narkotyków, a wy dobrze wiecie, że takie zdarzenia mają miejsce. Ponieważ to było dwa lata temu, więc zaapelował do bandyterki, żeby się oddzieliła. — Od was zależy, czy uda nam się oddzielić bandytów od prawdziwych kibiców.

Mijały dni i miesiące, odbyły się wybory, zmieniali się ministrowie, ale nie bacząc na to wszyscy szukali zmuszeni jako państwo stosować metody bardziej zdecydowane. I nagle, pewnego upalnego, letniego, tegorocznego dnia dokonali przełomowego odkrycia. Ściślej — dokonał go osobiście szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz. — Mamy do czynienia z narastającą przestępczością ubraną w szaliki klubowe, która tak naprawdę jest zwykłą bandyterką — zdradził szczegóły odkrycia. Nareszcie wszystko zaczęło układać się w logiczną całość. Nie wiedząc z czym mają do czynienia nie wiedzieli czego szukają i nie mogli jako państwo stosować metod bardziej zdecydowanych. A teraz mogą. Dlatego Bartłomiej Sienkiewicz zapowiedział zmiany w prawie i walkę z „bandytyzmem”.

Jeszcze trwało lato, jeszcze grzało słońce, w sierpniu, pan premier zapewniali — Zrobimy wszystko, żeby zarówno obchody 11 listopada, jak i to wielkie wydarzenie międzynarodowe, jakim jest szczyt klimatyczny, odbyły się w spokoju. Każdy, kto w życiu cokolwiek zrobił wie, jak ciężko jest zrobić wszystko. A nasz ukochany premier nie lękał się odpowiedzialności, niczym heros wziął na swoje barki ten olbrzymi ciężar. Dlatego Radosław Sikorski nie miał żadnego problemu z rozszyfrowaniem na Twitterze (żeby Amerykanie też wiedzieli) prawdziwego oblicza elementów wywrotowych: Nacjonalistyczna bandyterka naruszająca nietykalność ambasad przynosi nam wstyd przed światem. To przestępstwo i obciach, a nie patriotyzm. Dlaczego nacjonalistycznej bandyterce służby do tego powołane nie przeszkodziły w przynoszeniu nam wstydu były minister obrony w rządzie PiS-u nie poinformował sojusznika.

Pod koniec doby głos zabrał sam pan premier, Donald Tusk. Jak zwykle w takich sytuacjach podzielił się z nami swymi chęciami: Będę chciał pilnie spotkać się z ministrem spraw wewnętrznych, z ludźmi, którzy odpowiadali za bezpieczeństwo Warszawiaków tego dnia (…) i będę informował o tym, jakiego typu konsekwencje, jakiego typu działania musimy podjąć, aby tego typu zdarzenia się nie powtarzały. Wcześniej poinformował, że narodziła się nowa, świecka tradycja i że część obchodów jest dla tych, co chcą świętować w spokoju, a część dla tych, którzy wolą dawać wyraz radości z odzyskanej niepodległości nieco głośniej. — To już jest niestety tradycja, że obchody dzielą się na dwie części. Większość Polaków chce to święto obchodzić spokojnie i radośnie. I tak dziś było w wielu miejscach. Ale potem ruszyła manifestacja tych, którzy chcą robić rozróbę. Dlaczego tym, którzy rujnują nasze święto aktami agresji i przemocy oraz zagrażają polskiej niepodległości służby do tego powołane nie przeszkadzały zbytnio szef rządu nie zdradził.

Święto Niepodległości uległo zakończeniu. Jutro dzień jak co dzień. Z tego względu pan premier postanowił opóźnić swój wylot na szczyt europejski w Paryżu. Zwłaszcza, że szczyt dotyczy bezrobocia młodych. Młodzi popsuli święto państwowe, narobili obciachu, zagrozili polskiej niepodległości i jeszcze by chcieli, żeby radzić co zrobić, żeby mieli co robić? Pracę niewdzięcznikom załatwić? A to oni są z PO czy co? Mowy nie ma! — W związku z sytuacją opóźniam swój wylot na szczyt europejski w Paryżu dotyczący bezrobocia młodych i skrócę swój pobyt. I to jest dobra decyzja. Co prawda pan premier był w kraju, a mimo to do zamieszek doszło. To prawda. Ale doszło, ponieważ bandyterka była przekonana, że pana premiera już nie ma, bo odleciał. A gdy tylko się okazało, że jest, to i sytuacja natychmiast się uspokoiła. Mógł więc z czystym sumieniem zapewnić Warszawiaków: — W Warszawie nie powinno już dziś dojść do żadnych poważniejszych starć.

Nie może być akceptacji, nie może być politycznego przyzwolenia dla tego typu zdarzeń — zapewnia premier i ma rację. Nie może być. Tylko dlaczego wielu z nas odnosi wrażenie, że pan premier „robiąc wszystko” de facto nie robi nic? Dlaczego po każdej większej burdzie, awanturze czy zadymie słyszymy dokładnie to samo? Nawet nie wiemy czy pan minister od spraw wewnętrznych, który poszedł po nich aż do Białegostoku już wrócił, czy jeszcze ich szuka?

Dodaj komentarz