Włóż rękawiczki, załóż krawat, nie pytaj po co

Każdy intuicyjnie wie, co to jest prawo, ale gdy trzeba wyjaśnić o co chodzi okazuje się, że to nie takie proste. Z Wikipedii dowiadujemy się, że jest to

system norm prawnych, czyli ogólnych, abstrakcyjnych i jednoznacznych dyrektyw postępowania, które powstały w związku z istnieniem i funkcjonowaniem państwa lub innego uporządkowanego organizmu społecznego, ustanowionych lub uznanych przez właściwe organy władzy odpowiednio publicznej lub społecznej i przez te organy stosowanych, w tym z użyciem przymusu.

Być może dałoby się definicję sformułować jeszcze bardziej bełkotliwie, ale nam nie chodzi o to, by mówić, lecz żeby powiedzieć. Bo co to jest ta „jednoznaczna dyrektywa postępowania”? Czy sformułowanie „Nie wolno, chyba, że…” jest jednoznaczne? Chyba nie, skoro Wojewódzki Sąd Administracyjny musiał dokonać wykładni sformułowania „chyba, że chodzi o usługi specjalistyczne”. Dlatego sięgnijmy po słownik języka polskiego, który to słowo definiuje jako «ogół przepisów i norm prawnych regulujących stosunki między ludźmi danej społeczności».

Przepisy powinny być jednoznaczne i nie powinny budzić zastrzeżeń, to truizm. Starożytni Rzymianie przekonywali, że dura lex, sed lex. Setki lat później prawodawcy uznali jednak, że durna lex też lex. Pewien kraj leżący w środku Europy poszedł jeszcze dalej. Tutaj obowiązującym prawem jest tylko to, co władza uznaje za obowiązujące. Pozostałe przepisy, z Konstytucją włącznie obowiązują albo nie, zależnie od okoliczności i potrzeb. Ta twórcza interpretacja doprowadziła do tego, że jedno i to samo raz bywa zgodne z prawem, a raz nie. Na przykład pewna pani prokurator wszczęła śledztwo, którego celem miało być sprawdzenie, czy wybory i czynienie przygotowań do nich w czasie epidemii nie jest przypadkiem „sprowadzaniem niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób”. Śledztwo trwało kilka godzin i zostało umorzone po kilku godzinach, ponieważ ostateczny termin wyborów nie jest jeszcze ustalony, a ich ostateczny kształt jest jeszcze przedmiotem prac parlamentu. Nie ma więc podstaw prawnych do prowadzenia śledztwa, bo nie wiadomo ani kiedy wybory się odbędą, ani jak będą zorganizowane. Jednocześnie są podstawy prawne do drukowania kart wyborczych, żądania udostępniania danych osobowych wyborców poczcie polskiej, zmuszania obywateli do natychmiastowego wyposażania posesji w skrzynki pocztowe i do czynienia przygotowań do przeprowadzenia głosowania.

Epidemia spowodowała wysyp nowych przepisów, zakazów i nakazów. Jedne są oczywiste i nie budzą zastrzeżeń, choć są ‚dura’, inne uznawane są za kompletnie niepotrzebne i zaliczane do kategorii ‚durna’. Do tej kategorii można zaliczyć zakaz wstępu do lasów i parków, zamknięcie placów zabaw, plaż i ogródków dla psów. Z drugiej strony nakaz noszenia maseczek, choć oczywisty z punktu widzenia logiki i propagacji wirusa został wprowadzony dopiero po zniesieniu zakazu wstępu do lasów i parków. Wraz z nakazem noszenia maseczek pojawił się nakaz zapewnienia przez placówki handlowe płynu dezynfekującego z Orlenu i rękawiczek dla klientów. Co za tymi nakazami przemawia? Za płynem wszystko, a za rękawiczkami?

Koronawirus znajduje się w powietrzu wydychanym przez osobę zakażoną. Maseczki niewielką część wirusów powstrzymują, niewielką nie dopuszczają, ale większość przedostaje się na zewnątrz wraz z wydychanym powietrzem. Mikroskopijne kropelki szybko odparowują, a wirusy opadają. Także na rękawiczki. Skóra żyje, oddycha, stacjonują na niej różne żyjątka, bakterie, niekoniecznie przyjazne koronawirusom. Poza tym złuszcza się. Niestety, nie ma informacji jak długo wirus jest w stanie przeżyć na skórze człowieka. Aż dziw bierze, że wyznawcy teorii spiskowych nie zarzucili jeszcze producentom płynów odkażających, rękawiczek i wszelkiego rodzaju mydeł o celowe torpedowanie badań i  zatajanie informacji w celu intensyfikacji zysków. Jeśli do tego dodać, że na dawniej powszechnie stosowanych miedzianych klamkach wirus nie przeżyje dłużej niż 4 godziny, a na plastikowych i aluminiowych do 3 dni, to zamiast pamiętać o ciągłym odkażaniu klamek lepiej od razu wymienić je, zwłaszcza w drzwiach wejściowych, na miedziane. Tak czy owak nie wiadomo jak długo wirus żyje na skórze, ale wiadomo, że zakażeniu często towarzyszą zmiany na skórze, czerwone-fioletowe lub niebieskawe plamy na palcach rąk lub nóg. Czy polskie władze, przedstawiciele sanepidu, służb medycznych informują o tym i uczulają na to? Instruują jak postępować w razie pojawienia się takich objawów? Poddają takie osoby nadzorowi epidemiologicznemu?

Procedura po wejściu do sklepu teraz wygląda następująco: Każdy wchodzący udaje się najpierw do znajdującego się nieopodal punktu, w którym dezynfekuje dłonie. W tym celu przytrzymuje ręką dozownik płynu odkażającego lub naciska palcem pompkę dozownika zbierając wirusy na rękę. Nie ma to większego znaczenia, ponieważ to płyn odkażający, więc co zebrał, to odkaził. Czy jednak odkaża równie dokładnie rękę, którą spryskał i tę, którą dotykał dozownika? Po odkażeniu rąk obowiązkowo musi włożyć rękawiczki. Na nich są już wirusy, bo one znajdują się w wydychanym powietrzu i osiadają na wszystkim, a więc także na rękawiczkach. Tymi rękawiczkami z jednej strony zbiera wirusy, które znajdują się na koszykach, wózkach, produktach, a z drugiej zostawia na wszystkim, czego dotknie, bo ręce owszem, ma zdezynfekowane, ale rękawiczki nie. Potem wychodzi ze sklepu, zdejmuje rękawiczki. Kto umie zdejmować je tak, by nie dotykać ich gołymi palcami? Nikt, ponieważ w ten sposób można przy odrobinie wprawy zdjąć rękawiczki gumowe, ale nie foliowe. Jedną rękawiczkę zdejmuje więc ręką w rękawiczce, drugą chwyta gołymi palcami. W ten sposób wirusy z rękawiczki lądują na ręce. Następnie rękawiczki są wyrzucane razem z wirusami, które na nich przetrwają ponad tydzień. Z kolei wirusy znajdujące się na palcach jednej ręki szybko przenoszone są na drugą podczas przekładania zakupów (na których przecież także są wirusy, bo nikt ich nie odkaża). Potem lądują albo na klamce i kierownicy samochodu, albo na klamce drzwi do mieszkania. Po drodze mogą znaleźć się na telefonie, a więc i na uchu, i na kluczykach. Ponieważ trzeba często myć ręce, więc po powrocie z zakupów każdy udaje się do łazienki, odkręca kran zostawiając na nim wirusy, myje ręce po czym zakręca, zgarniając z powrotem pozostawione na nim wirusy. Wynika z tego, że zdecydowanie większy sens miałby nakaz odkażania dłoni zarówno przy wchodzeniu do sklepu jak i wychodzeniu z niego.

Jest jeszcze jedna sprawa związana z rękami. Otóż nawet najdłuższe mycie rąk, a nawet odkażanie, nie usunie wirusa spod paznokci i z samych paznokci, zwłaszcza pomalowanych. Z mikropęknięć lakieru bowiem praktycznie nie da się go usunąć. Czy w ogóle ktoś mydli i dokładnie szoruje palce pod paznokciami i same paznokcie? Dlatego zamiast nakazu wkładania rękawiczek bardziej sensowny byłby nakaz obcinania paznokci i zakaz malowania ich i sztucznego przedłużania. Przy okazji warto wspomnieć, że środek odkażający nie usunie wszystkich wirusów z dłoni, zaś mydło antybakteryjne nie jest skuteczniejsze od zwykłego. Warto o tym wiedzieć, by nie pokładać zbyt wielkiego zaufania w płynach odkażajacych i nie przepłacać.

Zakazy, nakazy, ograniczenia, zwłaszcza motywowane bezpieczeństwem, muszą uwzględniać zdobycze nauki, w przeciwnym razie albo nie tylko nie pomogą, ale wręcz zaszkodzić mogą.

Dodaj komentarz