Wiódł głupi mądrego

Demokracja to rządy ludu. Lud spośród siebie wyłania przedstawicieli i ci przedstawiciele w jego imieniu i za jego pieniądze stanowią prawo i sprawują władzę. Tam, gdzie lud zdaje sobie sprawę, że nie jest alfą i omegą, że wszystkiego nie wie i dlatego musi powierzyć swój los w ręce mądrzejszych od siebie, tam jest rozwój i postęp. Natomiast tam, gdzie rządzący podlizują się ludowi, spełniają jego zachcianki, jak i tam, gdzie kompletnie się z nim nie liczą, sprawy przybierają z reguły zły obrót.

Ziemia jest podzielona na państwa. Taki stan trwa od tysiącleci. Liczba państw wahała się na przestrzeni dziejów, ale dopiero w XX wieku powstał twór obejmujący wiele państw nie w drodze wojen i podbojów, lecz dobrowolnie. Globalizację z kolei wymusza i technologia, i nierównomierny rozwój gospodarczy — firmy przenoszą produkcję tam, gdzie jest taniej, dzięki czemu powoli kraje biedne bogacą się. Oczywiście pod warunkiem, że tamtejsze władze zabiegają o interes kraju, a nie własny.

Teraz cała ludzkość stanęła przed wyzwaniami globalnymi o skali i znaczeniu bez precedensu. Po pierwsze okazało się, że nie wystarczy przewieźć śmieci z jednego kraju do drugiego, żeby pozbyć się kłopotu, ponieważ problem powróci albo w postaci toksycznych dymów z płonących wysypisk, albo zatrutej żywności uprawianej na skażonych terenach. Innym problemem są globalne zmiany klimatyczne. Jeśli w tej sprawie politycy będą kierować się nie głosem naukowców, nie podążą za wiedzą, ale dla doraźnych korzyści politycznych pójdą za głosem głupców, cywilizacja ludzka może dobiec kresu.

KBW
Klimatyczny Bilans Wodny (KBW)
Rok: 2019; okres: 08 (1.VI – 31.VII)
(Kolor niebieski i zielony to także wartości
ujemne; więcej szczegółów po kliknięciu.)

Wielu przywódców to rozumie, ale wielu, zbyt wielu nie. Jednak zdumienie musi budzić głupota społeczeństw, ponieważ najwyższą cenę w pierwszym rzędzie zapłacą biedni. Bogatych będzie stać na drogą żywność, a biedni będą przymierać głodem. Mimo to przywódca chłopski zamiast stanąć po stronie rolników opowiada się po stronie lobby węglowo-paliwowego: Górnictwo jest częścią nie tylko gospodarki. Będzie obecne przez najbliższe lata i ci, którzy mówili, że kopalnie zostaną zamknięte do 2035 roku, są po prostu w błędzie. Wszystkie elektrociepłownie, duże inwestycje w energetykę są oparte na węglu. Jeżeli teraz wydajemy miliardy złotych na nowe bloki energetyczne, to nie będziemy ich likwidować jutro, bo to by było bez sensu. Gdy rzeki wysychają, gdy spory, ba! cały! obszar kraju pustoszy susza, gdy rolnicy liczą straty, przywódca chłopski zapewnia swój wiejski elektorat, że jak zdobędzie władzę to nie tylko nie zrobi nic, żeby powstrzymać katastrofę ekologiczną, lecz wręcz przeciwnie, zrobi wszystko by ją przyspieszyć. Kosiniak-Kamysz plecie jak Piekarski na mękach w czasie, gdy Instytut Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa — Państwowy Instytut Badawczy na zlecenie Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi informuje, że bilans wodny jest ujemny na terenie całego (sic!) kraju!

Na szczęście PSL to margines. Po stu latach działalności działacze doszli do wniosku, że dość już tego i postanowili zniknąć ze sceny politycznej. Z całego serca należy im życzyć powodzenia i wytrwałości. Niestety ci, którzy sprawują władzę są równie mądrzy. Ekologia, przyroda, troska o środowisko naturalne to według nich lewicowe fanaberie. Lewica która dewastowała przyrodę na potęgę teraz według niewiele wiedzących za to głęboko wierzących obarcza winą za zaistniały stan rzeczy chrześcijaństwo, a przecież wiadomo, że obarczanie chrześcijan odpowiedzialnością za cokolwiek jest absurdem, bo oni zawsze są bogu ducha winni. Taka jest wymowa wywiadu, jaki Sławomir Mazurek, wiceminister ochrony (sic!) środowiska udzielił tygodnikowi „Sieci”. Oto próbka:

Wyraz ekologia pochodzi od greckich słów „oikos logos”, co oznacza literalnie „naukę o domu”, ale lepiej jego sens oddaje sformułowanie „troska o wspólny dom”. Musimy pamiętać, że ten wspólny dom obejmuje trzy ekosystemy. Człowiek jako jedyna istota funkcjonuje bowiem w trzech ekosystemach naraz: przyrodniczym, kulturowym i tym, który składa się na jego ludzką niepowtarzalność egzystencjalną, duchową i psychiczną. Naszym zadaniem powinno być utrzymanie harmonii między tymi ekosystemami. Dominujący dziś publicznie nurt ekologii cierpi natomiast na coś, co nazwałbym błędem antropologicznym. W tej wizji przyroda jest ważniejsza od człowieka. Tymczasem w naszej cywilizacji, która wyrosła na fundamencie Biblii, to człowiek jest koroną stworzenia, a jednocześnie kimś, kto bierze na siebie odpowiedzialność za przyrodę.

Skoro Biblia jest słowem ponadczasowym, to znaczy, że owo użytkowanie ziemi, o którym mówi Księga Rodzaju, musi trwać w czasie, a więc dotyczyć wielu pokoleń. To zakłada troskę o zachowanie przyrody, a nie zachętę do jej niszczenia. Nieprzypadkowo już na samym początku Pisma pojawia się wizja ogrodu jako miejsca idealnego do życia dla człowieka. Adam i Ewa otrzymują zadanie panowania nad ogrodem, czyli muszą przejąć na siebie obowiązki ogrodnika, a więc kogoś, kto dba o powierzony mu obszar przyrody, by zachować go w jak najlepszym stanie.

Proszę zauważyć, jak w niezwykły sposób język biblijny nasycony jest słownictwem przyrodniczym. Poprzez zjawiska przyrody, siłę żywiołów czy majestat gór objawia się potęga Boga jako Stwórcy. Ale to nie wszystko. W księgach biblijnych odnajdujemy nie tylko przykłady troski człowieka o środowisko naturalne, ale także opisy, jak ono troszczy się o niego, jak zapewnia mu byt i przedłuża życie. Można więc odczytywać te fragmenty jako wyraz Bożej miłości do człowieka, która przejawia się poprzez przyrodę. W świetle tradycji Kościoła słowa „Czyńcie sobie ziemię poddaną” są więc zachętą do odpowiedzialnej troski o nasze środowisko, której figurą jest postać ogrodnika. Człowiek jako istota rozumna ponosi za to szczególną odpowiedzialność,
ponieważ tylko on ma możliwość zmieniać i kształtować przyrodę na tak wielką skalę, poczynając od rzeczy najmniejszych, a kończąc na największych.

Oczywiście, gdy w wielu miejscach mamy do czynienia z dramatyczną degradacją i niszczeniem środowiska naszej planety, pojawia się silna pokusa wyznaczenia kandydatów na winnych tych zjawisk i procesów. Nic dziwnego, że radykalne ruchy lewicowe skwapliwie z tego korzystają — przypisywanie chrześcijaństwu odpowiedzialności za różnego rodzaju kryzysy nie tylko pozwala im na ustawienie się w pozycji rzekomej moralnej wyższości, ale — pamiętajmy — jest też całkowicie zbieżne z tradycyjnymi celami politycznymi lewicy sięgającymi samych jej początków. Rola rzeczywistych sprawców i mechanizmów kryzysu schodzi tu często całkowicie z pola widzenia.

I tak dalej w tym duchu bredzi pan minister odpowiadając na inteligentne pytania dociekliwego Grzegorza Górnego, zwanego dziennikarzem. Przekaz jest bajecznie prosty — nic od nas nie zależy, będzie jak bóg zechce, a winni byli, są i będą ‚oni’.

Powiadają, że lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć. Tylko co począć, gdy głupi gubi i siebie, i mądrego? Co powiedzieć o tych, którzy bezrozumnemu powierzyli władzę?

Dodaj komentarz


komentarze 4

  1. To jest aż nieprawdopodobne, że taki (raz….dwa….trzy) jest w rządzie. To się w głowie nie mieści!!!! Za Wikipedią:

    Sławomir Mazurek (ur. 1 października 1979 w Zamościu) – polski politolog, polityk, urzędnik, przedsiębiorca i rzecznik prasowy, od 2015 podsekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska.
    Życiorys
    Absolwent Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, gdzie ukończył politologię ze specjalnością systemy polityczne i samorząd lokalny, a także podyplomowego studium Oceny i Wyceny Zasobów Przyrodniczych w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego i Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Absolwent IESE Business School (Program Top Public Executive 2017 – 2018)[1].

    Podczas studiów działał w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów oraz odpowiadał za komunikację społeczną w Stowarzyszeniu Młodzi Konserwatyści. Filister Korporacji Akademickiej Respublika. Zasiadał w senacie studentów UKSW[2].

    W 2001 rozpoczął pracę w gabinecie ministra w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, następnie pracował dla członka zarządu województwa mazowieckiego. Od 2003 do 2006 był rzecznikiem prasowym w Stołecznym Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej SA w Warszawie, zaś w latach 2006–2007 – ministra środowiska. Należał do polskiej delegacji na szczyt klimatyczny w Nairobi oraz Sesję Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych w 2007. Później odpowiadał za promocję funduszy unijnych w Krajowym Zarządzie Gospodarki Wodnej i przewodniczył radzie nadzorczej Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Olsztynie. Prowadził własne przedsiębiorstwo zajmujące się komunikacją i doradztwem strategicznym[2].

    19 listopada 2015 powołany na stanowisko wiceministra środowiska, odpowiedzialnego za gospodarkę odpadami, fundusze ekologiczne i edukację ekologiczną[3].

    Członek Stowarzyszenia na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski[2].

    1. Musiałam sięgnąć po Ignacego Krasickiego:

      „Niósł ślepy kulawego, dobrze im się działo;
      Ale że to ślepemu nieznośno się zdało,
      Iż musiał zawżdy słuchać, co kulawy prawi,
      Wziął kij w rękę: «Ten — rzecze — z szwanku nas wybawi».
      5
      Idą; a wtem kulawy krzyknie: «Umknij w lewo!»
      Ślepy wprost i, choć z kijem, uderzył łbem w drzewo.
      Idą dalej; kulawy przestrzega od wody;
      Ślepy w bród; sakwy zmaczał, nie wyszli bez szkody.
      Na koniec, przestrzeżony, gdy nie mijał dołu,
      10
      I ślepy, i kulawy zginęli pospołu.
      Głupota I ten winien, co kijem bezpieczeństwo mierzył,
      I ten, co bezpieczeństwo głupiemu powierzył.”

      Ten winien, co bezpieczeństwo głupiemu powierzył !!!!!!