Wiem, że wszystko wiem

Co odpowie biolog gdy go zapytać o zasadę działania sieci telefonii komórkowej? Odpowie, że nie wie jak to działa. Gdy zapytać polityka będzie opowiadał godzinami. Słuchacze dowiedzą się na przykład, że sieć działa w oparciu o przekaźniki. Ale nie ma większego znaczenia czy stoją, czy na przykład w wyniku wichury leżą, bo ważniejszy jest prąd. A jeśli w wyniku wichury prądu nie ma, to przekaźniki nie działają. Mogłyby działać nawet leżąc, gdyby zostały wyposażone w agregaty prądotwórcze. Nie zostały wyposażone ponieważ są w rękach obcego kapitału. Jakby były w rekach rodzimego kapitału, to by działały jak na przykład sieć wrodzinie, której nadajniki ukryte w kapliczkach przerwały nawałnicę dzięki czemu poszkodowani mogli się pomodlić o szybki przyjazd wojska.

Generalnie uczeni znają się na bardzo wąskich dziedzinach, zaś politycy znają się na wszystkim. Dlatego jeśli naukowcy twierdzą, że odpowiedzialność za globalne ocieplenie ponosi człowiek to opowiadają dyrdymały, ponieważ wystarczy spytać polityka, żeby przekonać się, że to nieprawda. W sukurs politykom, na razie bardzo nieśmiało, przychodzą sądy i skazują na przykład sejsmologów na kilka lat więzienia za to, że nie przewidzieli trzęsienia ziemi. A powinni przewidzieć. Każdy by przewidział na ich miejscu.

Gdy politycy usłyszeli o efekcie cieplarnianym i odpowiedzialnym za to zjawisko dwutlenku węgla od razu wiedzieli co trzeba zrobić. Wiedzieli przecież, że są trzy rodzaje energii — zielona, odnawialna i zwykła. Rozumieli więc, że jak się zetnie drzewo i je spali, to do atmosfery dostanie się zielony, czyli niegroźny dwutlenek węgla. To oczywiste — roślina rosnąc pobiera dwutlenek węgla, a spalając się po prostu to co pochłonęła uwalnia, więc bilans wychodzi na zero. Nie ma znaczenia, że pochłania latami, a wydziela w ciągu kilku minut. Ważne, że jeszcze niedawno pochłaniała. Podążając tym tokiem rozumowania politycy doszli do wniosku, że przerabianie żywności na paliwo rozwiąże od razu dwa problemy — głodu i ocieplenia. Sukces przeszedł najśmielsze oczekiwania. Co prawda nie zmniejszyły się ani poziom głodu, ani emisja dwutlenku węgla, a proces ocieplania się klimatu nawet nie zwolnił, ale udało się już połowę pól uprawnych przeznaczyć na uprawy kukurydzy przetwarzanej na biopaliwa, a w przypadku pszenicy nawet 60%.

Można postawić pytanie dlaczego, skoro tyle zielonego dwutlenku węgla emitowane jest do atmosfery, niebo nadal jest niebieskie? Wynika to z faktu, że dwutlenek węgla jest cięższy od powietrza. Ale ponieważ w samych Stanach Zjednoczonych co roku dziesiątki tysięcy dębów, buków i topoli jest ścinanych i przerabianych na tak zwany pellet, który trafia do zachodniej Europy i jest spalany na cele energetyczne, wiec niedługo i niebo może się zazielenić. Jeśli do tego dodać masowe karczowanie lasów tropikalnych między innymi pod uprawę roślin przeznaczonych na biopaliwa, wszechwiedza, czy wręcz geniusz polityków musi nastrajać optymistycznie.

Wiadomo, że problemem jest też plastik. Doszło do tego, że nie tylko spożywamy go, ale też nim oddychamy. Jakim cudem? Ano pod wpływem promieniowania ultrafioletowego rozpada się na mikroskopijne drobiny. Oprócz tego mikoskopijne plastikowe kuleczki są wykorzystywane do poprawy działania oczyszczającego żelów pod prysznic lub właściwości ochronnych kremów przeciwsłonecznych. Później, poprzez system kanalizacyjny, przedostają się do rzek i wód gruntowych, a stamtąd do żywności, a następnie gromadzą w ludzkim organizmie. Na dodatek naukowcy z kanadyjskiego Uniwersytetu Western Ontario oraz Algalita Marine Research Institute odkryli, że plastik wywiera także wpływ na geologię. Łączy się bowiem ze skałami wulkanicznymi, muszlami, piaskiem i koralowcami tworząc nowy, syntetyczny rodzaj skały.

Skoro już mowa o wpływie plastiku, to warto także odnotować odnotowywany przez naukowców postępujący spadek liczby plemników w ciągu ostatnich 50-70 lat. Coraz więcej jest dowodów na to, że odpowiedzialność ponosi hormon, estrogen. Jednak nie ten, występujący naturalnie, ale w postaci związków chemicznych, które go imitują. Badania wskazują, że takie związki uwalnia prawie każdy plastik. Najbardziej rozpowszechnionym jest Bisfenol A (BPA). Używa się go powszechnie jako dodatku przy produkcji tworzyw sztucznych, opakowań i żywic. Jest tak popularny, że jego ślady są obecne we krwi większości mieszkańców krajów rozwiniętych. Wykryto go u ponad 90% Amerykanów. Wielu ekspertów uważa, że jego obecność prowadzi do szeregu zaburzeń i chorób, począwszy od spadku liczby plemników, a skończywszy na raku. Ale politycy wiedzą, że jak się go przyjmuje w małych dawkach, to jest nieszkodliwy, więc nie ma się czym martwić.

Gdy okazało się, że tak zwane mikrośmieci plastikowe, głównie z polietylenu i polipropyenu, znajdują się w aż około 88% wód na Ziemi, politycy postanowili zareagować. Jednak bynajmniej nie przez zmuszenie przemysłu chemicznego do opracowania materiałów biodegradowalnych, obojętnych dla zdrowia i przyjaznych dla środowiska. W dyrektywie 2015/720 postanowili rozprawić się nie z wszechobecnym plastikiem, ale jedynie z plastikowymi torbami na zakupy.

10. W celu propagowania trwałego zmniejszenia średniego poziomu zużycia lekkich plastikowych toreb na zakupy państwa członkowskie powinny podjąć środki służące znaczącemu zmniejszaniu zużycia lekkich plastikowych toreb na zakupy zgodnie z ogólnymi celami Unii w zakresie polityki dotyczącej odpadów oraz hierarchii postępowania z odpadami, jak przewidziano w dyrektywie Parlamentu Europejskiego i Rady 2008/98/WE. […]

11. Działania, jakie powinny zostać podjęte przez państwa członkowskie, mogą obejmować wykorzystanie instrumentów ekonomicznych takich jak ustanawianie cen, podatków i opłat, które okazały się szczególnie skuteczne przy zmniejszaniu zużycia plastikowych toreb na zakupy oraz ograniczenia w zakresie wprowadzania do obrotu, takie jak zakazy, na zasadzie odstępstwa od art. 18 dyrektywy 94/62/WE. pod warunkiem że te ograniczenia są proporcjonalne i niedyskryminujące.

Jak nietrudno się domyślić polski rząd poszedł po linii najmniejszego oporu i postanowił lekkie plastikowe torby obłożyć specjalnym podatkiem. Na wieść o tym w zachwyt wpadł nie tylko portal gazeta.pl, ale także oko.press. W tym pierwszym przypadku nie ma się co dziwić. W czasach minionych nie było torebek foliowych, więc zakupy i kanapki pakowało się w gazety. Gdy w kiosku nie było „Trybuny Ludu” oznaczało to, że w znajdującym się nieopodal sklepie pojawił się towar. Z kolei oko.press w „analizie” pod tytułem »Plastikowy szkodnik. Jed(y)na dobra decyzja Ministerstwa Środowiska« dowodzi, że ten podatek to samo dobro, a poza tym to nie podatek. Dlaczego? Ponieważ, jak przekonuje Ministerstwo Środowiska

Opłata za plastikową torbę nie jest podatkiem, ponieważ nie jest obowiązkową płatnością. Każdy z nas będzie miał wybór, czy zapakować zakupy w plastikową torbę i za nią zapłacić, czy zapakować je do torby wielokrotnego użytku i w bardzo łatwy sposób tej opłaty uniknąć.

Według portalu ministerstwo ma rację, ponieważ zakupy można przecież zapakować do torby wielokrotnego użytku i w ten sposób uniknąć kosztów.

Jak widać dla portalu oko.press nie ma rzeczy niemożliwych. Gdy zajdzie potrzeba udowodni ponad wszelką wątpliwość, że „VAT nie jest podatkiem, ponieważ nie jest obowiązkową płatnością. Każdy z nas będzie miał wybór, czy kupić coś i zapłacić VAT, czy samemu sobie to zmajstrować i w bardzo łatwy sposób tej opłaty uniknąć”.

Dodaj komentarz