Wielka noc

Ponad trzysta lat po urodzinach Jezusa, w 325 roku, podczas soboru nicejskim zwanego ustalono, że cudowne zmartwychwstanie nieśmiertelnego syna bożego należy świętować w pierwszą niedzielę po pierwszej pełni Księżyca. Dwa dni wcześniej, w piątek zwany Wielkim, Chrystus zmarł na krzyżu. Z kolei sobotę, też Wielką zwaną, symbolicznie odwiedza się grób, w którym znajduje się ciało zmarłego święcąc przy okazji święconkę w koszykach. Wreszcie w niedzielę świętuje się zmartwychwstanie. Dlatego Wielkanoc (Chrystus zmartwychwstał w nocy) trwa dwa dni, a drugim dniem, co oczywiste, zrozumiałe i logiczne, jest poniedziałek. Jednak, w odróżnianiu od poniedziałku poprzedzającego niedzielę wielkanocną, wielkanocny poniedziałek nie jest Wielkim, lecz Lanym zwany.

Warto sięgnąć po zeznania świadków, by sobie przypomnieć jak przebiegało to najbardziej spektakularne wydarzenie. Świadków wiarygodnych i prawdomównych, co należy z całą mocą podkreślić. Bynajmniej nie naprutych winem i palących jakieś zioła, jak sugerowała kłamliwie Doda w wywiadzie, a co bezdyskusyjnie i w sposób nie budzący żadnej wątpliwości ustalił polski sąd, czyli organ obiektywny i niezależny. Sąd oparł się na ustaleniach biegłych, którzy stwierdzili, że „autorzy Biblii cieszyli się autorytetem świętych Kościoła”, a sugerowanie, że „pisali Biblię w upojeniu narkotykowym i alkoholowym obraża chrześcijan”. Opiera się bowiem na założeniu, że Jezus zmieniał wodę w prawdziwe wino, a nie w nieupajające wino bezalkoholowe. Przy okazji wyszło na jaw, że obrazić można nie tylko uczucia religijne, ale także samą książkę, ale tylko w znaczeniu niematerialnym. Bo choć Doda nie musi dawać wiary przekazowi religijnemu, to swoimi domniemaniami „pośrednio obraziła samą Księgę w znaczeniu niematerialnym, a cieszy się ona kultem także w judaizmie”. Dla porządku należy dodać, że opinię sądu podtrzymał niezależny i samorządny Trybunał Konstytucyjny.

Skoro już o tym mowa, to warto pamiętać, co przypomniał Trybunał we wspomnianym wyżej wyroku z dnia 6 października 2015 r. (sygn. akt SK 54/13), a o czym zapominają, czy może nie chcą pamiętać, zarówno miłośnicy świeckiego państwa jak i zwolennicy rozdziału Kościoła od państwa, że „kwestionowany art. 196 k.k. chroni wolność religii, a nie chroni wolności światopoglądu niereligijnego”. Oznacza to, że po transformacji władza — jak to ujęto w preambule Konstytucji — „wierząca w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna”, zadbała zarówno o interes Kościoła w Konkordacie, jak i o interes wierzących w Konstytucji. Jak to się ma do tak zwanych „równych praw” nawet Rzecznik Praw Obywatelskich woli nie dociekać.

Pierwszym świadkiem zmartwychwstania… Tu jest kłopot. Świadków zmartwychwstania nie było, albowiem doszło doń w nocy. Najbardziej spektakularnego wydarzenia w historii ludzkości nikt nie widział! To musi dziwić jeśli sobie uświadomić, że każdy zaciek na szybie, narośl na drzewie, halo wokół słońca i wiele innych zjawisk przypisuje się bogu. Traktuje się go jak kuglarza, który ku uciesze gawiedzi robi proste, jarmarczne sztuczki. Gdy jednak naprawdę może dać wyraz swej potęgi, zademonstrować możliwości, wywrzeć wrażenie, to robi się niebywale skromny i skryty. Tak więc nikt nie widział jak jego syn zmartwychwstał. Na szczęście ze szczegółami wiadomo jak się o tym dowiedziano.

Pierwszy świadek, Jan, wspomina, że Maria Magdalena poszła odwiedzić grób. Zastawszy odsunięty kamień poinformowała o tym Szymona Piotra i drugiego ucznia. Panowie natychmiast udali się we wskazane miejsce by naocznie przekonać się jak wygląda. Od razu spostrzegli, że grób jest otwarty. Następnie obaj powrócili do siebie, przy czym jeden z nich uwierzył, a Maria Magdalena została na miejscu i płakała. Płacząc nachyliła się i zobaczyła dwóch aniołów, którzy siedzieli tam, gdzie wcześniej leżał Jezus. Jednego z nich zainteresował powód płaczu. Wyjaśniła, że grób jest pusty i  nie wiadomo co się stało z ciałem pana. Wyjaśniwszy ten oczywisty fakt odwróciła się i ujrzała zmartwychwstałego Jezusa. Nie wiedziała jednak, że to Jezus i myślała, że to ogrodnik. Jezusa także zainteresowało dlaczego płacze, wiec i jemu musiała wytłumaczyć. Gdy zawołał do niej Mario!, ona znowu odwróciła się i powiedziała po hebrajsku Rabbuni, to znaczy: Nauczycielu.

Drugi świadek zapamiętał to nieco inaczej. Według niego Maria Magdalena z Marią poszły obejrzeć grób. Kamień był zasunięty, ale pojawił się anioł, zatrząsł ziemią, kamień odsunął się, a on na nim usiadł i uspokajał oszołomione kobiety. Wy się nie bójcie! Gdyż wiem, że szukacie Jezusa Ukrzyżowanego — mówił. Nie ma Go tu, bo zmartwychwstał, jak powiedział — tłumaczył i zachęcał: Chodźcie, zobaczcie miejsce, gdzie leżał. Na koniec polecił kobietom, by poszły i bez zbędnej zwłoki zawiadomiły uczniów. Niestety, niektórzy uczniowie wątpili mimo, iż zmartwychwstały ukazał się im.

Trzeci świadek podał nieco więcej szczegółów. Zgodnie z jego relacją wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodniaMaria Magdalena, Maria, matka Jakuba, i Salome nakupiły wonności, żeby pójść namaścić Jezusa.” Idąc martwiły się, że nie zdołają odsunąć kamienia. Okazało się, że niepotrzebnie, bo kamień był odsunięty. „Weszły więc do grobu i ujrzały młodzieńca, siedzącego po prawej stronie, ubranego w białą szatę; i bardzo się przestraszyły.” Ów młodzieniec wytłumaczył im, że Jezusa nie ma w grobie bo zmartwychwstał, ale niebawem pokaże się uczniom. Słysząc to kobiety bardzo się przestraszyły, uciekły i nikomu nic nie powiedziały. Tymczasem po zmartwychwstaniu, wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia Jezus ukazał się najpierw Marii Magdalenie i wyrzucił z niej aż siedem złych duchów. Uwolniona od złych duchów kobieta poszła i oznajmiła pogrążonym w smutku uczniom radosną nowinę, w którą nie uwierzyli. Nie uwierzyli nawet wtedy, gdy zmartwychwstały ukazał się im w innej postaci. „W końcu ukazał się samym Jedenastu, gdy siedzieli za stołem, i wyrzucał im brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego.”

Ostatni świadek jeszcze bardziej uściślił liczbę uczestników. Otóż Maria Magdalena, Joanna, Maria, matka Jakuba i kobiety „które z Nim przyszły z Galilei”  niosąc przygotowane wonności zastały odsunięty kamień i pusty grób. Gdy tak stały nie wiedząc co robić nagle stanęło przed nimi dwóch mężczyzn w lśniących szatach, którzy wyjaśnili grzecznie, że Jezus zmartwychwstał, tak jak było w przepowiedni, a one sobie przypomniały, że faktycznie, tak było w przepowiedni. Ale gdy wszystko opowiedziały apostołom, ci nie uwierzyli im. Tylko Piotr pobiegł zobaczyć grób, zobaczył i też się zdziwił. A gdy Jezus pojawił się później „na drodze zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy” znowu nie został rozpoznany. Gdy pojawił się znowu, „zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha”. W końcu jednak uwierzyli, że to on.

Te pokrywające się, w stu procentach zgodne relacje Jana (21:1 i n.), Mateusza (28:1 i n.), Marka  (16.1-8) i Łukasza (23.55, 24.1 i n.) dowodzą niezbicie, że zmartwychwstanie miało miejsce i można je traktować jako fakt historyczny. Niestety ewangeliści nie wyjaśniają jaki cel przyświecał temu aktowi. Śmierć wiadomo — odkupienie win i zbawienie. A zmartwychwstanie? Na szczęście od tego czasu dokonał się wielki postęp — wtedy nikt nie chciał uwierzyć, dziś bez zastrzeżeń wierzą wszyscy.

Dodaj komentarz


komentarze 3

  1. (1P 1,20): „On był wprawdzie przewidziany przed stworzeniem świata, dopiero jednak w ostatnich czasach się objawił ze względu na was.”

    Najśmieszniejsze jest to, że Jezus tak naprawdę wcale nie umarł, a całe to przedstawienie zostało zaplanowane na długo wcześniej. Jeszcze zanim „bóg” stworzył człowieka. Ba, nawet świata jeszcze nie stworzył, a już wiedział, że ludzkość będzie potrzebowała „zbawiciela”.

      1. Jak można domniemywać nic z tych rzeczy, cytuję:

        Kolejny raz odnosisz się do mnie osobiście a nie do tego co napisałem. Spróbuj jeszcze raz, pomijając MNIE, a komentując napisane zdania.

        Nie potrafisz się powstrzymać się od uwag osobistych…. No to żeśmy pogadali.

        Podsumowując, cytuję:

        jakby Ci to powiedzieć żebyś zrozumiał ale się nie obraził: spodziewałem się po Tobie większej kreatywności.