Większy nacisk

Naukowcy to durnie. Wie to nawet dziecko. No bo co oni wiedzą? Weźmy takie zmiany klimatyczne. Gdyby to od uczonych zależało wszystkie środki przeznaczyliby na ratowanie planety, a przecież są pilniejsze potrzeby. Na szczęście o wydatkach decydują politycy, którzy mają głowę na karku i wiedzą, że dużo ważniejsze są chociażby wydatki na zbrojenia. Przecież naukowcy niejednokrotnie mylili się. Poza tym przez zmiany klimatu Ziemia być może nie będzie gdzieniegdzie nadawała się do życia. Dzięki wojence nie będzie nadawała się na pewno. Cała. I właśnie na tym polega wyższość polityki nad nauką.

Już dawno zaobserwowano, że wyższe stężenie dwutlenku węgla w powietrzu powoduje otępienie umysłowe. Z kolei zanieczyszczenia działają w pewnym sensie jak narkotyki powodując zmiany zachowania i wyzwalając agresję.

Pył zawieszony o średnicy nie większej niż 2,5 µm (PM2,5) nie tylko szkodzi sercu i płucom, ale także może powodować stan zapalny w mózgu. Pyły te są szczególnie groźne dla rozwijającego się mózgu, gdyż mogą powodować uszkodzenia struktury mózgu oraz sieci komórek nerwowych, co negatywnie wpływa na zachowanie nastolatków – podkreśla autorka badań dr Diana Younan z University of Southern California.

Przyroda to niezwykle skomplikowany mechanizm. Człowiek, który przeczytał opowieści sprzed tysięcy lat i poczuł się panem stworzenia, boleśnie przekonuje się na każdym kroku, że nie jest taki mądry jak mu się wydaje. Owszem, sięga sąsiednich planet i gwiazd, ale swój dom zmienia w śmietnik i szambo. Więcej rozumu ma ptak, który własnego gniazda nie kala nigdy.

Ludzkość rozwijała się dopóty, dopóki głupi czuł respekt przed mądrym, uczeń przed nauczycielem, gdy lud liczył się ze zdaniem mędrców. Dziś najgłupszy internauta uważa się za geniusza i ma autorytety naukowe za nic. Po co prowadzić długotrwałe, żmudne, kosztowne badania, skoro wszystko wiadomo? Owszem, nie potrafi odkurzacza obsłużyć, ale na klimacie na przykład zna się doskonale. I wiedział, że będzie burza, a oni, patałachy nie potrafili jej przewidzieć. Co prawda nie wykorzystał tej wiedzy, więc mu samochód przywaliło, ale wiedział lepiej od nich!

Jak ważna dla państwa polskiego jest polityka ekologiczna? Bardzo ważna. Dlatego w lipcu 2018 roku przygotowano projekt „Polityki ekologicznej państwa 2030”, a w lutym 2019 rozpatrzono uwagi społeczeństwa. W sierpniu projekt nadal jest projektem. Czytamy w nim, że

Wielkość nakładów na środki trwałe służące ochronie środowiska w 2016 r. wyniosła ok. 6,5 mld zł (przy 15,2 mld zł w 2015 r.), a nakłady na środki trwałe na gospodarkę wodną osiągnęły poziom ok. 1,7 mld zł (3,3 mld zł w 2015 r.). W roku 2016 nakłady na ochronę środowiska i gospodarkę wodną stanowiły odpowiednio 0,35% i 0,09% PKB (odpowiednio 0,84% i 0,18% w 2015 r.).

Aby mieć wyobrażenie o skali „nakładów” wystarczy wspomnieć, że program „Rodzina 500+” to 1,8% PKB. Zaś o tym jak niebagatelnie mądrzy są autorzy raportu świadczy stwierdzenie, że ponieważ transport wodny ma negatywny wpływ na środowisko, więc należy rozwijać śródlądowy transport wodny.

Negatywny wpływ na jakość powietrza, poza transportem lądowym, jest generowany z transportu lotniczego oraz wodnego. W wyniku procesu spalania paliw węglowodorowych do atmosfery przedostają się szkodliwe i toksyczne produkty w postaci: dwutlenku węgla – CO2, tlenku węgla – CO, tlenków siarki – SOx, tlenków azotu – NOx, węglowodorów – HC, cząstek stałych – PM oraz wielu innych toksycznych substancji, mających wpływ zarówno na środowisko przyrodnicze, jak i na zdrowie i życie człowieka.

Wniosek? Należy zintensyfikować transport wodny śródlądowy. Niestety autorzy raportu nie zdradzają jak to zrobić gdy w rzece widać dno.

Susza i coraz mniejsze ilości wody spływające z alpejskich lodowców zagrażają transportowi rzecznemu na Renie. […] Ren przepływa przez przemysłowe tereny Szwajcarii, Niemiec i Holandii. U ujścia do morza funkcjonuje ruchliwy port w Rotterdamie. Rzeka stanowi główny szlak transportowy surowców i towarów: od węgla, przez rudy żelaza, chemikalia i nawozy aż po części samochodowe. Zeszłoroczna przerwa w żegludze odbiła się na wynikach niemieckiej gospodarki.

Niesieni na falach wiary w cuda nad Wisłą fachowcy jakby nie dostrzegali, że problem jest globalny i o spławianiu towarów wysychającymi rzekami nawet nie ma co marzyć. Zwłaszcza, że zamiast walczyć z suszą, która nawiedza kraj co roku zamierzają walczyć z powodziami, czyli jeszcze szybciej pozbywać się wody. Na wzór niewydolnych Państwowych Gospodarstw Rolnych powoływano Państwowe Gospodarstwa Wodne. I kolejny raz zadziałało — wtedy brakowało żywności, teraz brakuje wody.

Niezwykle istotnym elementem z punktu widzenia zrównoważonego rozwoju jest wdrożenie nowoczesnego systemu zarządzania zasobami wodnymi i ryzykiem powodziowym. Dlatego Państwowe Gospodarstwo Wodne „Wody Polskie” poprzez zarządzanie zlewniowe będzie realizować zadania w zakresie bezpieczeństwa powodziowego oraz wspierać gminy w zapewnieniu wody na potrzeby ludności i gospodarki.

Czy trzeba szukać lepszych przykładów wyższości polityków nad uczonymi, chłopskiego rozumu nad wiedzą, doświadczeniem, nauką? Podstawą funkcjonowania gospodarki nakazowo-rozdzielczej była kontrola i doskonalenie. Doskonalono i kontrolowano wszystko, od systemu reglamentacji po wydajność z hektara, ale im bardziej kontrolowano i doskonalono, tym gorsze efekty uzyskiwano. Teraz

Realizacja celów Polityki ekologicznej państwa 2030 wymaga położenia większego nacisku na usprawnienie systemu kontroli i zarządzania ochroną środowiska oraz doskonalenie systemu finansowania. Priorytetowo traktowane będzie zwalczanie przestępczości przeciwko środowisku przy jednoczesnym rozwijaniu kompetencji ekologicznych społeczeństwa, rozumianych jako dostarczanie wiedzy, rozwijanie umiejętności i kształtowanie postaw w celu rozpowszechnienia wzorców zrównoważonej konsumpcji.

W ubiegłym roku media donosiły

Według danych Ministerstwa Środowiska w tym roku odnotowano 63 pożary wysypisk i składowisk śmieci i odpadów. Wśród nich było 27 bardzo dużych i dużych pożarów. W całym ubiegłym [2017] roku Państwowa Straż Pożarna zanotowała 37 tego typu zdarzeń.

Nacisk okazał się za duży, dlatego kontrola leży, a sprawcy nieznani. Jednak gdy liczba pożarów wysypisk przekroczyła pół setki, do akcji wkroczył sam mini ster środowiska Henryk Kowalczyk i wygrażając pięścią w nieokreślonym kierunku zagrzmiał: Zero pobłażliwości dla firm, które zamiast utylizować odpady zgodnie z prawem, wolą zaoszczędzić i puścić z dymem kilkaset ton składowanych tworzyw sztucznych. „Ha ha ha” — zakrzyknęli ci co wolą — „Najpierw nas złap!”

To, co człowiek wyprawia ze swoim otoczeniem jako żywo przypomina świnie ryjące pod dębem w poszukiwaniu żołędzi. Na uwagę, że drzewo uschnie, pukały się w czoło. Identycznie zachowują się ludzie, którym najwidoczniej wydaje się, że jak podrzucą śmieci sąsiadowi, to problem się rozwiąże. Owszem, rozwiąże się, ale zupełnie nie tak, jak im się wydaje. Zatruta ziemia wyda zatrute owoce, ponieważ zanieczyszczenia nie znają granic.

Dzięki chciwości i głupocie ludzkość przygotowała sobie wiele alternatywnych scenariuszy. Jeśli nie załatwi się sama w atomowej pożodze, to załatwią ja zmiany klimatyczne, do których doprowadziła. A jeśli i to jakoś uda jej się przetrwać, to wykończy ją zatrute środowisko i susze.

 

PS.
Serce rośnie w miarę lektury projektu „Polityki ekologicznej państwa 2030”. Wypracowanie, którego nie powstydziłby się uczeń gimnazjum, napisane językiem Trybuny Ludu z jej najlepszego okresu. Krytyczną analizę projektu można znaleźć tutaj.

Dodaj komentarz


komentarzy 5

  1. Czy to…odniesienie do odkurzacza dotyczy mnie?  Talentu technicznego niestety nie posiadam, a z upływem lat jest coraz gorzej. W innych sprawach „coś tam, coś tam” potrafię. Cytat jest od nadużywającej alkoholu pijaczki, kiedyś posłanki, obecnie już europosłanki, ale… trzeba go wykorzystać, by jakaś zasługa p. Kruk była.

    Takie będą Rzeczpospolite …. i taką mamy, jakich wyborów dokonywaliśmy przez ostatnie 30 lat. Odwrócenie zasad wyborów będzie jeszcze długo niemożliwe. I będą wszyscy winni ale nie sami Polacy. Głupota tak już się rozpanoszyła, że być może dopiero jakiś kataklizm pozwoli działać mądrzejszym, wiedzącym jak. Ale to już nie za mojego życia.

    Przed balkonem mamy trawnik, tuż za nim rosną drzewa (przeważnie lipy) i krzewy. Potem jest pas wolny, potem żywopłot wysoki, a przed nim odmiana niskich klonów rosnących na trawniku. Potem jest ulica ze sporym ruchem.

    I na tym pierwszym trawniku pod balkonami co rana idzie facet i zbiera butelki, puszki, kartony po pizzy, zwiędłe kwiaty, zwiędłe bukiety oraz inne rzeczy. Chyba wszyscy mają mieszkania własnościowe. Do śmietnika wystarczy zjechać windą, śmieci wywożone są systematycznie.

    A hołota za balkon wyrzuca….. Najwięcej śmieci jest pod balkonami, na których z okazji świat narodowych pojawiają się flagi. Nie twierdzę, że wywieszający flagi tak śmiecą, ale  jest jak jest.

    Jak nauczyć chama porządku? Niestety na tłumaczenia, na sugestie nie zareaguje, bo on wie…. ma prawo… ma w nosie. Tylko przymus ekonomiczny coś by dał, ale to koszt i fatyga by brudasowi winę udowodnić. To taki obrazek i dotyczy wszystkich sfer życia. Bylejakość w leczeniu trudno dostępnym, bylejakość w uczeniu nic nie wartych programów, bylejakość w polityce, bylejakość ma twarz Polaka. Mimo że jest wielu porządnych, mądrych, uczciwych. Ale obraz bylejakości nadają ci najgorsi, bo faworyzowani.

    1. W krajach gdzie i nauczanie i zasady polityczne są inne, tak sobie radzą z nieprzestrzegającymi prawa:

      Szwajcaria. Drakońskie kary dla piratów drogowych – więzienie za szybką jazdę

      Dania: Policja konfiskuje samochody pijanych kierowców i wystawia je na licytację

      W Skandynawii to kasują — Nawet 95 tys. euro mandatu za przekroczenie prędkości w Skandynawii!

      Instytut Wymiaru Sprawiedliwości (jednostka prowadzącą działalność naukowo-badawczą, podległa ministrowi sprawiedliwości) porównał w ostatnim swoim raporcie zasady i tryb nakładania mandatu w wybranych państwach europejskich, zwłaszcza w skandynawskich.

      Od razu jednak zaznaczył, że są to wzorcowe państwa dobrobytu. Koncepcja państwa dobrobytu zasadza się na ingerencji w sferę ekonomiczną, życie społeczne i ustrój polityczny.

      Zatem wysokość mandatów w Skandynawii może być uzależniona od dochodów sprawcy. Co istotne, jest to zjawisko akceptowane i popierane przez większość społeczeństwa, bo to ma zaufanie do systemu legislacji. W sprawy karne angażowani są nie tylko sprawca i pokrzywdzony, ale również społeczeństwo.

      Skoro jest powszechna akceptacja dla systemu karnego, to nikogo nie powinna więc dziwić grzywna nałożona w roku 2002 w Finlandii na dyrektora Nokii, którego roczny dochód wynosił 6,5 mln euro. Dyrektor musiał zapłacić 103 tysiące euro za zbyt szybką jazdę motocyklem.

      Zwrócę uwagę na to, że takie rozwiązania są akceptowane przez większość społeczeństwa.

    2. Więc powiadasz niewiasto, że rozwiązania przyjęte w krajach cywilizowanych, które tam są uważane za coś normalnego, można zastosować z powodzeniem w kraju dzikim, w którym prawa nie przestrzegają nawet organy państwa? A jak Ty sobie to wyobrażasz? Przecież gdy zapytasz kierowców jadących pod prąd autostradą (bezkarnie!), blokujących pas życia (bezkarnie!), nie ustępujących pierwszeństwa karetkom (bezkarnie!) jakimi kierowcami są Polacy, to usłyszysz, że są beznadziejnymi kierowcami, którzy na Zachodzie nie uzyskaliby prawa jazdy!

      Sama przytaczałaś wierszyk o małpie. Małpa owszem, naśladuje człowieka, chce wyglądać tak, jak on, ale człowiekiem stanie się ewentualnie dopiero po tysiącach lat.

      Znajomy opowiadał mi taką oto historyję. W młodości wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Z kilkoma Polakami zaczepił się w masarni, w której dobrze płacono, bodajże 5 dolarów za godzinę. Sprytni koledzy szybko zorientowali się, że nikt nie pilnuje. A skoro nikt nie pilnuje, to znaczy, że można. A skoro można, to trzeba dorobić sobie do skromnej pensji wynosząc mięsko. Proceder kwitł cały tydzień. W sobotę wszyscy udali się po wypłatę (tam płacono co tydzień, nie jak u nas raz na miesiąc). Jakież było zdziwienie sprytnych Polaków gdy zamiast spodziewanych prawie 300 dolarów (pracowali po 9 godzin i dłużej), otrzymali 100 i mniej. Oczywiście awantura. Murzyn, który wypłacał wzruszył ramionami (nie rozumiał nadwiślańskiego narzecza) i zawołał szefa. Kolega znał angielski więc przetłumaczył jak szef wytłumaczył tak niską tygodniówkę. Spojrzał w notatki i oznajmił, że we wtorek wynieśli tyle mięsa, we środę tyle, we czwartek dwa razy tyle, a w piątek pobili rekord. Oczywiście byli oburzeni, bo oczywiście byli niewinni, bo nikt ich „nie złapał za rękę”. Zagrozili, że wezwą policję. Nic nie pomogło, facet był nieugięty. Wszyscy oprócz kolegi zwolnili się. Tam były jak na owe czasy naprawdę niezłe zarobki.

      Wtedy nie było jeszcze kamer w powszechnym użyciu, ale uczciwość Polaków-katolików była już powszechnie znana. Jak więc on to zrobił? Na halę produkcyjną prowadziło wąskie przejście. W podłodze była waga. Każdy pracownik wchodząc i wychodząc przechodził przez nią. Jeśli ktoś wychodząc ważył kilka kilo więcej niż wchodząc…

      1. Och, ci Amerykanie. szkoda, że nie znałam tego wynalazku w czasach, gdy firmę prowadziłam. Bo złodziejstwo zatrudnionych było ogromnym kłopotem.

        Wiem jedno. Na początku byłaby pyskówka, wrzawa, ale potem do nieuchronności (także dla kleru i polityków, prokuratorów, sędziów) wszyscy by się przyzwyczaili.

        Też opowiastka z USA. Gdy do sklepu przychodził inspektor żywności, to nie sprawdzał czy jest kurz na lodówce, czy podłoga umyta – jak to w Polsce. On wyjmował swój termometr, wkładał go do lodówki/ chłodni i jeśli temperatura była nawet tylko o pół stopnia za wysoka, to pokazywał termometr sprzedawcy, wzywał służby, które zabierały mięso do utylizacji, zostawiał protokół i odjeżdżał. Dyskusji nie było, także odwołań. Ale gdyby inspektor wszedł w układ łapówkarski, to jego los byłby marny, bo kary finansowe duże, obligatoryjne, a więzienie oczywiste. Inspektorzy zarabiali naprawdę wysokie pieniądze.

        Syn Z. jest teraz w Oregonie, w swojej firmie, która otwiera tam nowy oddział poza Doliną Krzemową. Ma im pomagać w założeniu oddziału. Jemu w USA wszystko się podoba, ale z Polski wyjechać nie chce. Dobre rozwiązania prawne, niezależność sądów to siła USA. Tam nikt na urzędzie po oskarżeniu o łapówkę, o latanie samolotami służbowymi przez rodzinę, zatrudnianie nieudaczników z poparciem religijnym by się w polityce nie utrzymał. Przypomnę prezydenta Nixona!!!

        A w Polsce? To, co przy grillu ze szwagrem Polak ustali, kogo poprze, ten jest jego wódz, któremu wszystko wolno.

        p.s. Syn Z będąc w Szwajcarii jechał jak wszyscy bardzo wolno 50 km/godz. drogą czteropasmową, bo tak nakazywał znak. I wyrywnych by się ścigać nie było. Dojechał drogą i nie wiedział dlaczego taki znak stał. Ale był i kierowcy się podporządkowali.

        Gdy kiedyś jechałam autostradą do Bremy, to obowiązywał na niej zakaz wyprzedzania przez ciężarówki. Ale ciężarówki wyprzedzały inne auta. Ciężarówki z polskimi znakami rejestracyjnymi. Może teraz już tego nie robią. W Polsce za to hulaj dusza, prawa nie ma!!!