Wartości pierwszej kategorii

Wczoraj: Myślę, że czas najwyższy, abyśmy powiedzieli, że tu, w Polsce, to my właśnie jesteśmy ludźmi pierwszej kategorii.  My! I że nasze interesy przede wszystkim tu muszą być realizowane. I że my mamy prawo także do realizowania naszych interesów na arenie międzynarodowej. I mamy prawo sami decydować o tym, co jest dla nas dobre, a co jest dla nas złe, kto jest dla nas gościem, a kto jest dla nas wrogiem. I mamy prawo także do tego, aby głośno o tym mówić, nie kierując się pseudoeuropejską poprawnością polityczną, która tak naprawdę wiedzie na manowce i wiedzie do staczania się cywilizacyjnego, a nie do rozwoju.

Dziś: Właśnie przed momentem wróciłem z Ambasady Królestwa Belgii, pogrążonej w żalu i rozpaczy. I kto wie, co będzie. Tego nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć. Ale jednego jestem stuprocentowo pewien – że musimy stać razem w obronie naszych europejskich wartości, w obronie naszych fundamentów kulturowych. Musimy być solidarni zarówno z Belgami, jak i wszyscy razem w Europie. I nie możemy się dać pokonać nawet brutalnej przemocy.

Wczoraj: W dzisiejszej Unii Europejskiej, w dzisiejszej Europie, w której niewątpliwy jest kryzys wartości, na których zbudowana została cywilizacja europejska, myślę o cywilizacji o korzeniach łacińskich, opartej na pniu chrześcijaństwa […] te wszystkie ideały w dzisiejszej Europie giną, są zapomniane i deptane przez inne ideologie, które wypaczają w gruncie rzeczy istotę człowieka i człowieczeństwa.

Dodaj komentarz


komentarze 4

  1. Odnoszę wrażenie, że te mowy wypowiedziane przez jedną osobę, napisali  różni redaktorzy.

    Jeśli ktoś dziś zaprzecza temu co mówił wczoraj i nie wiadomo co powie jutro, to… „niech nas ręka boska chroni”

    1. To nie jest mąż stanu. To nie jest polityk. To jest prowincjonalny działacz partyjny przez przypadek sprawujący urząd, który go przerasta. Pierwsze pokolenie inteligencji socjalistycznej, bez ogłady, zasad. Typowy aparatczyk, który zrobi wszystko, co mu każą.

      Wojciech Sadurski, na:temat:

      Gdyby o Trybunale Konstytucyjnym powiedział, że „funkcjonuje fatalnie” jakiś zwykły, powiedzmy, Andrzej Duda, można by tylko wzruszyć ramionami i powiedzieć: kolejny prostaczek Boży, czegoś tam nie rozumie, czegoś nie wie, ale chce się powymądrzać. Nie pierwszy, nie ostatni.

      Ale gdy na taką ocenę pozwala sobie Prezydent, to dokonuje skandalicznej ingerencji władzy wykonawczej w domenę władzy sądowniczej. Andrzej Duda może tego nie zrozumieć, bo czegoś tam się nie douczył na UJ, ale „Prezydent” powinien mieć doradców, którzy by mu to wytłumaczyli. Niestety, Duda ma Zybertowicza (zwanego czasem, mało precyzyjnie, „profesorem”) zamiast doradców.

      Duda nie rozumie, co oznacza jego bezczelna ocena działań Trybunału, z punktu widzenia rozdziału i niezależności władz – bo nie jest „władzą”, ale wyłącznie Dudą. Nie rozumie też, że gdy powtarza bezmyślnie za radykalnymi prawicowymi portalami, z intencją złośliwą, że projekt orzeczenia TK był znany już w przeddzień rozprawy, to rzuca cień na dwójkę nowo-wybranych sędziów PiS-owskich. Zanim oni zostali dopuszczeni do rozpraw, takie przecieki do zaprzyjaźnionych portali się nie zdarzały.

      Domagając się zaś dopuszczenia do rozpraw dobranej trójki „sędziów”, wybranych na zajęte już miejsca, a pod czujnym oczkiem Kaczyńskiego zaprzysiężonych w środku nocy przez nieszczęsnego Dudę, brnie w łamaniu Konstytucji, zarabiając zapewne na przyszły Trybunał Stanu, a ponad wszelką wątpliwość – na hańbę i pogardę, które mu się należą. Zostanie mu wypłakiwanie się po konfesyjnych radiostacjach – no i wymienianie uwag na temat życia z nastoolatkami w mediach społecznościowych. Takim łupnęło nas „Prezydentem”.

      I tylko jedno pytanie pozostaje zasadne: dlaczego to robi? Czy tylko słabość charakteru połączona z mikrym intelektem? To byłaby hipoteza życzliwa dla niego, choć upokarzająca dla tych Polaków, którzy na niego głosowali. Ale może jest tam coś więcej? Czy Kaczyński coś na niego ma? Mało kto z tych, którzy otarli się o SKOK-i wyszło z tego kontaktu bez plamy. A Andrzej D. swojego czasu otarł się – i to potężnie.

      1. Mocne, tylko dlaczego tak prawdziwe?

        Jeśli jest jakiś „hak”, to szantażowanie prezydenta jest dużym i wstrętnym przestępstwem. I wszyscy (PIS) posłowie zatwierdzajacy dziwne ustawy w tym szantażu biorą udział. Brak szczegółowej wiedzy nie jest wtedy usprawiedliwieniem

        1. Krzysztof Łoziński, Studio opinii:

          Kilka dni temu, w wywiadzie dla Rzeczpospolitej, objawił się nam Właściciel Państwa i rzekł: wyrok Trybunału Konstytucyjnego nie może być opublikowany, a wszystkie kolejne wyroki nie będą respektowane przez Właściciela Państwa i będących jego własnością Prezydenta, Premiera i ministrów.

          Jest to ze strony Właściciela Państwa jawna deklaracja zamachu stanu i ustanowienia dyktatury. Właściciel Państwa powinien za to stanąć przed sądem z artykułu kk mówiącego o obalaniu ustroju państwa, oraz z artykułów o kierowaniu spiskiem (grupą przestępczą) i o nakłanianiu do przestępstwa innych osób. Powinien, ale nie stanie, bo jest już właścicielem nie tylko wyżej wymienionych, ale i całej administracji państwowej, prokuratury, policji i wojska, a także licznych spółek skarbu państwa i państwowych mediów. Właściciela Państwa nie ma kto przed sądem postawić.

          Właściciel Państwa ma jeszcze parę problemów do rozwiązania. Zapowiedział nawet spec-ustawę wobec tych, co będą przestrzegać prawa, a nie woli Właściciela Państwa. Ubolewa też, że jeszcze nie jest właścicielem całego społeczeństwa, a tylko jakiś 30 procent, a co gorsza ta własność społeczna mu powoli, ale systematycznie maleje.

          Właściciel Państwa chce temu zaradzić i dlatego jego własny minister tworzy „obronę terytorialną”. Ciekawe: po co? W starciu z regularną armią taka formacja może tylko zasilić szeregi poległych i nic więcej, ale może mieć inny sens, coś jak ORMO, które wobec przestępców dawało nogę, ale za to biło studentów i literatów.

          Właściciel Państwa może mieć jednak większy problem. Gdy już znajdziemy się na wylocie z UE, a jeszcze szybciej wylecimy z NATO, może go odwiedzić na czołgu Właściciel Większego Państwa z sąsiedztwa i nikt mu nie przyjdzie na pomoc.

          Na pociechę jego własny prezydent ogłosił, iż senatorowie z USA nie interesują się tym, co Właściciel Państwa wyprawia, „bo w USA jest podobny problem”. Czyżby tam też pojawił się jakiś Właściciel Państwa?

          Fama o tym nie głosi, ale jak mawiał pewien klasyk, major K.: „powiedzcie Famie, że kłamie”.

          I kolejny cytat. Jerzy Łukaszewski, jeszcze raz Studio opinii:

          Pycha i buta charakterystyczna dla prostaka, który został księciem, dorwał się do władzy i może robić co mu się żywnie podoba. I wcale mu się tak nie wydaje. Tak rzeczywiście jest, bo aby takiej sytuacji nie było musiałby istnieć ktoś, kto potrafiłby przekonać społeczeństwo, że on się myli. A nikogo takiego nie ma i jeszcze długo nie będzie […].

          Znane są opisy pamiętnikarskie z czasów powstań kozackich, które do złudzenia przypominają to co się obecnie dzieje w Polsce. Do głosu dochodzą najniższe instynkty, niczym nie hamowane, gwałtowne, dzikie, pospieszne niszczenie wszystkiego jakby w obawie, że za chwilę mogą skończyć się możliwości. W gruncie rzeczy podszyte strachem, ale tym bardziej okrutne i bezwzględne, nie znające żadnych zasad i granic. Pomylenie wolności z wyzwoleniem, ba – podniesieniem na piedestał – chamstwa, zawiści, zazdrości i kundlizmu to też „dorobek” ostatniego prawie trzydziestolecia. Nie oszukujmy się – także nasz dorobek. […]

          Kluczem do wszystkiego jest jednak ta większość społeczeństwa, której nie znamy. Mogę powiedzieć „nie znamy” widząc jak nasze kolejne prognozy rozbijają się o tworzoną przez tę większość rzeczywistość.

          Tyle że tej większości nie ukształtował PiS. Przy najlepszych chęciach nie można go obarczyć odpowiedzialnością za systemowe zidiocenie społeczeństwa. On z tego tylko korzysta, czemu trudno się dziwić. Każdy by korzystał gdyby umiał.

          Nikogo w naszym społeczeństwie nie dziwi, że za zapowiadaną gromko politykę historyczną bierze się minister nie edukacji, ale obrony narodowej. Zapowiada lustrację wojskowych izb pamięci, co jeszcze byłoby do pewnego stopnia zrozumiałe. Ale on idzie dalej. Będzie uczył swojej wersji historii nas wszystkich.

          Nikogo z wychowanych przez nas (PRZEZ NAS!) młodych ludzi nie dziwi zdanie powtarzane przez pana ministra, że „polityka historyczna to mówienie prawdy o własnej historii”. Nikt im nie wytłumaczył, że prawdzie niepotrzebna jest żadna polityka. Po prostu powinna być obecna, nic więcej. […]

          Pan minister zsyła wojskowych prokuratorów pracujących przy śledztwie smoleńskim m. in. do Hrubieszowa, a gówniarz będący rzecznikiem MON cynicznie opowiada, że „przecież to nie takie duże odległości, bo wszystkie jednostki wojskowe są na terenie kraju”. Mało tego – przestają być oni prokuratorami, zostają wcieleni do „normalnych” jednostek.

          Ktoś się za nimi ujmie? Myślę, że wątpię. Koledzy z wojska się cieszą, szybciutko zajmują zwolnione posadki, a lud komentujący wypisuje teksty w stylu: „A dobrze im tak! Niech się cieszą, że nie siedzą!”. To są cytaty – to tak dla jasności.

          Dzieje się ewidentna krzywda ludziom rozdzielanym z rodzinami i nikt nie protestuje. Prywatna zemsta oczadziałego gnoma stoi ponad prawem, przyzwoitością i wszystkimi chrześcijańskimi cnotami razem. Cnotami, których tak ponoć pilnuje pan D**a. No może i rzeczywiście pilnuje. Aby przypadkiem nie wydostały się z zamknięcia.

          Naród klaszcze kiedy capo di tutti capi oświadcza, że najbogatsi Polacy to ludzie związani z SB. A na uwagę dziennikarza, że wśród nich są i młodsi dodaje, że to „resortowe dzieci”. Wyjaśnienie absolutnie genialne, uniwersalne i łatwe do zrozumienia dla każdego kretyna. A przecież takimi wyjaśnieniami wygrywa się wybory.

          Naród wie, że jest lepszy, zdolniejszy i kreatywniejszy od wszystkich szefów firm razem wziętych i żyłoby mu się lepiej, ale mu Żydzi i komuniści przeszkadzają.

          Miało toto mamusię i tatusia, chodziło do szkoły, dostało świadectwa ich ukończenia i rozumuje tak jak rozumuje. I decyduje, bo może. Tyle właśnie może. Tylko czy aż? […]

          Patrząc na to co się dzieje w Polsce nie traćmy z oczu reszty świata. Niewykluczone, że mamy do czynienia ze zjawiskiem globalnym, które w ostatecznym rachunku zetrze z powierzchni naszą cywilizację, jak to już nieraz bywało. […] Nie wszędzie jest to jeszcze tak jaskrawe, ale wszędzie rośnie, wystarczy prześledzić wyniki wyborów z kilkudziesięciu krajów z ostatnich lat.