Wart Pac pałaca…

Nie ma mocnych na manipulację. Ulegamy jej wszyscy. Ale to nie znaczy, że należy poddać się i biernie jej ulegać. To przecież dzięki manipulacji PiS-owi udało się wygrać wybory, a lewicy przegrać. Ponad 500 tysięcy osób uwierzyło manipulantom, że Zandberg z partii Razem był objawieniem wyborów, czarnym koniem czy jak się to tam zwie i że w cuglach wygrał debatę  przedwyborczą. Dzięki temu prostemu zabiegowi za jednym zamachem udało się wyeliminować z gry lewicę, a PiS-owi dać bezwzględną większość. Warto pamiętać, że z zachwytu piały media, które teraz gorliwie tropią propagandę i manipulacje uprawiane przez TVP jak Gazeta Wyborcza czy na:Temat.

PiS zakłamuje język, manipuluje na najniższym, niemal zwierzęcym poziomie, grając na najniższych instynktach. Prawda, właściwe znaczenie wypowiadanych słów, sens zdań schodzą na dalszy plan, podporządkowane jednemu celowi, jakim jest przekonanie do swoich racji z jednej strony i wskazanie wroga z drugiej. Jedno i to samo raz jest bohaterstwem, raz skandalem, zdradą, przestępstwem, w zależności od tego, kogo dotyczy. Pierwszy z brzegu przykład. Dwa lata temu poseł Krystyna Pawłowicz przekonywała, że nikt nie może być sędzią we własnej sprawie. Udział w pisaniu ustawy odbiera im prawo do zajmowania się tą sprawą. Podstawowa sprawa, to że nikt nie może być sędzią we własnej sprawie […] Andrzej Rzepliński już układa skład, który będzie orzekał. I co? Powie, że źle napisali? Czasy się zmieniają dlatego zainteresowani sędziwie orzekli, że chociaż art. 194 pkt. 1 Konstytucji stanowi, że Trybunał Konstytucyjny składa się z 15 sędziów, a Ponowny wybór do składu Trybunału jest niedopuszczalny, to kto jak kto, ale oni zostali ponownie wybrani jak najbardziej prawidłowo i choć wraz z nimi sędziów było 18, to jak najbardziej mogą orzekać.

Dziennikarze przekonują, że wolność słowa to wartość sama w sobie i że oni są po to, by patrzyć władzy na ręce. Gdy jednak w akcie desperacji przedstawiciel społeczeństwa targnął się na swoje życie media, zamiast przytoczyć jego list pożegnalny, informują tylko, że go zostawił. Tutaj należy się szczególny szacunek i uznanie dla Gazety Wyborczej, która jako jedyna dostrzegła w pozostawionym przez desperata manifeście nieczytelne słowo ‚władza’. Z kolei sama władza ustami Mariusza Błaszczaka za akt samospalenia obwiniła opozycję. Można powiedzieć, że to jest ofiara propagandy totalnej opozycji, która mówi, że walczy z rządem przez ulicę i zagranicę. Na uwagę prowadzącego program, że z pożegnalnego listu wynika co innego złotouste usta władzy odrzekły to, co w Związku Radzieckim odkryto już za Stalina — że trzeba być wariatem, by krytykować władzę. Czy to jest racjonalne? Nie ma powodów, żeby targnąć się na własne życie w takiej sytuacji. To też świadczy, że ten pan jest ofiarą tej propagandy.

W pewnym sensie Mariusz Błaszczak ma rację — propaganda uprawiana przez obóz niechętny władzy jest równie nachalna, bezczelna i posługuje się tymi samymi metodami. Formułka „wszystko, co powiesz, może być użyte przeciwko tobie” została twórczo zmodyfikowana i brzmi „cokolwiek powiesz zinterpretujemy na twoją niekorzyść i użyjemy przeciwko tobie”. I — co warto dodać — jeśli czyjaś wypowiedź im się nie spodoba nie zawahają się donieść stosownym organom, dołączając właściwą interpretację. Wtedy nagle przestaje być problemem podporządkowanie prokuratury, służb, sądów, rad i trybunałów politykom rządzącej partii.

Trzeba uczciwie przyznać, że są wśród dziennikarzy postaci wybitne, uczciwe, bezkompromisowe, rzetelne, oddane prawdzie i czytelnikom. Tyle, że oni, jak prawdziwi, oddani pacjentom lekarze zlecający „za dużo” badań, narażają wydawców na straty. Nawet jeśli dzięki nim gazeta zwiększa nakład, a tym samym zyski, to wydawca, właściciel nie stanie w ich obronie, bo to pociąga za sobą dodatkowe koszta. Przykłady „Przekroju”, którego właściciel swego czasu wywalił całą redakcję, „Uważam Rze”, gdzie wyleciał redaktor naczelny, a załoga odeszła na znak solidarności, są aż nadto wymowne.

Są dwie konkurencyjne analogie obecnej sytuacji. Jedna to co się teraz dzieje porównuje z kapustą, z której gospodyni odrywa po kolei liście, aż zostaje z głąbem w dłoni. Druga posiłkuje się żabą w kotle. Temperatura wody stopniowo podnosi się i zanim żaba zorientuje się, że coś jest nie tak już jest ugotowana. Jeśli chodzi o media, to już dawno jesteśmy ugotowani z głąbem w dłoni. Największe czystki, eliminujące dziennikarzy niezależnych, miały miejsce nie w mediach państwowych za PiS-u, lecz w mediach prywatnych za PO. To wtedy właściciel zarżnął „Przekrój” (po czym go sprzedał), to wtedy wyrzucono Ewę Wanat z Tok, Lisickiego z „Uważam Rze”, to wtedy wywalono Elizę Michalik z RDC, a zaraz potem redaktor naczelną, to wtedy pozbyto się Wojewódzkiego i Figurskiego z Eski, to wtedy Michnik lekceważąc czytelników poszedł na współpracę z władzą zapewniając sobie finansowanie w postaci zleceń reklamowych od państwowych spółek.

Jak wielkie jest zapotrzebowanie na rzetelne dziennikarstwo śledcze najlepiej świadczy książka Tomasza Piątka. Nieśmiało próbowała coś publikować Wyborcza, ale dla autora było to jak stąpanie po cienkim lodzie — w razie kłopotów właśnie na lodzie by go pozostawiono. Dowodzi tego przypadek rozmowy prowadzonej przez redaktora w radiu Tok, który skończył się natychmiastowym usunięciem podcastu, żeby przypadkiem nie wyszło na jaw, że zarzuty są dęte, i przeprosinami. Co by się działo gdyby była mowa o jakimś polityku można domniemywać z reakcji na słowa Ewy Siedleckiej, która zamiast użyć określenia np. „wpuszczony w maliny” użyła innego, które wszystkim się kojarzy, ale niektórym bardziej.

Jeśli można nie tyle usprawiedliwić, co zrozumieć dziennikarzy pracujących w komercyjnych mediach, to już trudno znaleźć usprawiedliwienie dla portalu utrzymującego się z datków, który uprawia propagandę pod płaszczykiem „sprawdzania faktów i prowadzenia dziennikarskich śledztw”. Który na poziomie gazetki szkolnej wykazuje z góry założoną tezę. List desperata, który podpalił się w centrum Warszawy ukryto zgrabnie w materiale zatytułowanym: »Mężczyzna podpalił się przy dźwiękach piosenki „Wolności oddać nie umiem”. Relacja radnej Pauliny Piechny-Więckiewicz« oraz »Dlaczego Piotr się podpalił? Błaszczak już wie: „padł ofiarą propagandy totalnej opozycji”. Jak okrutny żart«. W obu przypadkach portal pozwolił sobie na ingerencję w tekst, w propagandowym amoku wyróżniając poszczególne fragmenty. Kwestią czasu  jest pojawienie się na dole paska z głównymi tezami „analiz”.

Publicyści rozdzierają szaty nad biernością społeczeństwa, nad mizernością protestów. Nie wyjaśniają jednak czego i kogo społeczeństwo miałoby bronić w sytuacji gdy jedni są warci drugich? Gdy ludzie wyszli na ulice w obronie niezawisłości sądów, Sąd Najwyższy najpierw dostrzegł nieistniejący spór kompetencyjny, potem w ogóle zrezygnował z rozpatrywania sprawy, a ponieważ protesty nie ustawały, więc p. prezes pofatygowała się do p. prezydenta by afirmować swoją obecnością zaprzysiężenie sędziego dublującego dublera. Po czym oświadczyła, że krytyka jej obecności na uroczystości jest całkowicie nieuprawniona, ponieważ owszem, była tam, ale całkowicie bezrefleksyjnie.

Obywatel, który postanowi zaprotestować, gdy zainteresuje się nim tak zwany wymiar sprawiedliwości, zostanie pozostawiony sam sobie. Po co więc ma wychylać się, skoro wszystko co powie, zrobi, może zostać zinterpretowane na jego niekorzyść i użyte przeciwko niemu? I to przez tych, którzy opowiadają się po jego stronie! Jeśli skrytykuje rząd, to jego słowa zostaną uznane za „nieczytelne”. A jeśli będzie ostrzegał przed zwiększaniem deficytu budżetowego i wzrostem inflacji, to mu się wykaże, że ceny masła rosną z innych powodów.

Żeby protestować trzeba mieć po pierwsze powód, a po drugie zaplecze, czyli alternatywę. Powód jest, a alternatywa?

Dodaj komentarz