Waaadzy, waaadzy!

Profesor Krystyna Pawłowicz od 1989 była ekspertem Sejmu i Senatu w zakresie prac legislacyjnych. Jak można wyczytać w oficjalnym biogramie kandydatów do Trybunału Konstytucyjnego przygotowała ponad (bo tego dokładnie policzyć się nie da) 50 opinii i ekspertyz prawnych na zlecenie Sejmu i Senatu, Kancelarii Prezydenta RP oraz centralnych i naczelnych organów państwowych. Niewykluczone, że opiniowała również dokument noszący tytuł „Program operacyjny Kapitał ludzki — Narodowe strategiczne ramy odniesienia 2007–2013”. Już data sugeruje, że dokument przygotowany przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego powstał w czasach, gdy na czele tego ministerstwa stała Grażyna Gęsicka, ministrem sprawiedliwości był Zbigniew Ziobro, zaś jego zastępcą była sama pani Beata Kempa. Dla porządku wspomnijmy, że szefem kancelarii premiera był Mariusz Błaszczak.

Co wynika z tego, że ten dokument przygotowano wtedy, gdy IV RP rosła w siłę, a uczciwi nie musieli się niczego obawiać? Ano tylko tyle, że PiS będzie wraz z biskupami dziś wyciągał nas z bagna, w które sam nas wprzódy wciągnął. Otóż w rozdziale 3.5 noszącym tytuł „Uzasadnienie dla podziału alokacji finansowych na poszczególne obszary wsparcia w ramach PO kapitał ludzki” w ustępie 3.4.2 zatytułowanym „Zasada równości szans kobiet i mężczyzn” czytamy: W ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki zasada gender mainstreaming (sic!) będzie wdrażana na każdym etapie realizacji programu. Tak. Tam jest napisane gender! Wynika z tego, że jak PiS rządzi, to nawet gender nie straszny. Nie to co dziś.

Z kolei niezłomna bojowniczka walcząca z korupcją, p. Ju. Pitera uznała, że się okaże, czy 6 milionów przeznaczonych na budowę Świątyni Opatrzności Bożej jest sposobem na finansowanie kultury czy kultu. — Ja rozumiem — wyraziła zrozumienie Ju. Pitera — że tam będzie wydzielone muzeum, które będzie gromadziło dorobek Jana Pawła II. Mamy więc jasność — można przekazywać pieniądze na dowolny cel kościelny pod warunkiem, że w obiekcie sakralnym zostanie wydzielony stosowny kącik tematyczny. Szkoda, że Ju. Pitera nie wpadła na to wcześniej. Zamiast wydawać miliard na korwetę Gawron można było za te pieniądze wyposażyć wszystkie okręty, łodzie nadwodne i podwodne oraz tratwy lotniskowe w supernowoczesne prezbiterium.

Do pokrzepiających wieści można niewątpliwie zaliczyć kontynuowanie przez premiera rekonstrukcji. Po udanej rekonstrukcji rządu oraz OFE nasz ukochany Wielki Reformator postanowił zrekonstruować Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W tym celu zdymisjonował Małgorzatę Krasnodębską-Tomkiel. Na razie zdymisjonowana prezes będzie PO prezesa, dopóki nie znajdzie się właściwy człowiek na jej miejsce. Więc rekonstrukcja jest połowiczna. Ale zasadna.

Nie można, a nawet nie wolno nie odnotować, że pod nosem naszego ukochanego premiera rosną prywatne imperia działaczy powiązanych. — Gdybyście byli na spotkaniach z Lubelszczyzną czy Świętokrzyskiem, to wiedzielibyście, co to znaczy naprawdę. Jak miałem spotkania z tymi regionami, to te głosy były wręcz rozpaczliwe. Bo oni w koalicji mają z reguły upatrzone cele i to nie są zawsze cele związane z dobrem czy interesem publicznym. Tymi słowy przekonywał Tusk działaczy Platformy do koalicjanta. Te rejony bowiem leżą poza granicami wpływów Tuska i tam jego władza nie sięga. A przecież nie trzeba jechać na Lubelszczyznę czy w Świętokrzyskie, żeby upewnić się, że PSL to partia, która o swoich dba. Państwowe Polskie Sieci Elektroenergetyczne pod czujnym okiem działaczy PSL dbają nie tylko o światło prądowe, ale i duchowe, wspierają hojnie zaprzyjaźnionych księży, strażaków i firmy. O pieniądze nie muszą się martwić, bo jak braknie, to się ceny prądu podniesie. Jak to wygląda w praktyce wyjaśnia jeden z pracowników: — Prezes zamawia co roku msze święte w intencji firmy. A kierownicy biegają później i ścigają pracowników, by obowiązkowo stawili się w kościele, pod groźbą utraty pracy. Jedna z dyrektorek jest świadkiem Jehowy. Też musiała przyjść. Więcej smakowitych szczegółów w dzisiejszym Wprost*.

Niezłomna bojowniczka walcząca z korupcją, p. Ju. Pitera na ten temat milczy. W końcu korupcją jest odzyskiwanie stanowisk, obsadzanie ich swoimi ludźmi i wykorzystywanie w prywatnych celach tylko wtedy, gdy czynu dopuszcza się ktoś z PiS-u, nigdy z partii własnej lub koalicyjnej. Dawniej partia przynajmniej werbalnie z korupcją walczyła. Teraz już nawet o pozory nie dba.


* Tekst zatytułowany „Sieci prezesa” zniknął z sieci zastąpiony przeprosinami.

Dodaj komentarz