W najbliższym czasie zostanie

Nie będą nam w obcych językach narzucali, jaki ustrój mamy mieć w Polsce i jak mają być prowadzone polskie sprawy — zakrzyknął obowiązujący obecnie prezydent i poleciał do Stanów Zjednoczonych by na trzy dni przed wyborami usłyszeć w obcym języku jak prowadzić polskie sprawy. Pierwszy sekretarz KC PZPR owszem, z pierwszą wizytą udawał się do Moskwy. Ale dopiero po wyborach. Pozostali kandydaci im mniejszym cieszą się poparciem, tym śmielej atakują jedynego przeciwnika urzędującego prezydenta, który ma szansę z nim wygrać. To potwierdza ich wysokie walory moralne i intelektualne i pozwala zrozumieć dlaczego cieszą się tak gigantycznym à rebours poparciem.

Gdy Polska stawiała na siebie i swój własny potencjał militarny i gospodarczy, nie prześladowała obcych, a wręcz przeciwnie, przygarniała ich i asymilowała, była potęgą i rozciągała się nieomal od morza do morza. Straciła znaczenie gdy wsparcia, pomocy i ochrony zaczęła szukać u innych. Mniej więcej na ten okres datuje się także pogarda do własnych uczonych i elit. To zrozumiałe, naród zniewolony po prostu elit nie ma. Japończycy, Koreańczycy, ostatnio Chińczycy postawili na naukę, rozwój. Kopiowali cudze rozwiązania, rozwijali je, udoskonalali, sprzedawali, a zarobione pieniądze inwestowali. Dziś są światowymi potęgami gospodarczymi i technologicznymi. Polska od II Wojny Światowej szła inną drogą. Osiągnięciami swoich uczonych gardziła, a rozwój opierała na obcych technologiach. Teraz nawet i to zarzuciła i zamiast choćby i na licencji rozwijać krajową produkcję, zamiast inwestować w rodzimy przemysł, pieniędzmi podatników wspiera zagraniczny.

Andrzej Duda w Stanach Zjednoczonych deklaruje, że kolejne miliardy pójdą na utrzymanie amerykańskiej armii zapominając ile kosztowało utrzymanie radzieckiej. Ja powiedziałem panu prezydentowi Donaldowi Trumpowi: panie prezydencie prośba jest następująca, żeby ci żołnierze zostali w Europie, bo oni budują architekturę bezpieczeństwa europejskiego, ich obecność jest ważna. Natomiast jeśli państwo chcecie ich gdzieś przenosić, to ja mogę zadeklarować jako Polak, że zapraszamy do nas, jeżeli będziecie chcieli część żołnierzy skierować do Polski, relokować ich do Polski, to my tych żołnierzy na naszym terytorium przyjmiemy stwarzając im oczywiście odpowiednie warunki. Przywołajmy jeszcze raz wspomnianą wczoraj parodię przemówienia Władysława Gomułki, żeby uzmysłowić sobie, że korzystna wymiana gospodarcza kwitła i wtedy, tyle, że z innym partnerem strategicznym: Dzięki tej korzystnej wymianie, w najbliższym dziesięcioleciu nadgonimy takie kraje przemysłowo rozwinięte jak Gabon, Honduras, Wybrzeże Kości Słoniowej i inne. Nieprawdą jest jakoby [Związek Radziecki] brał za darmo od nas węgiel. Bowiem w zamian za to otrzymujemy rocznie sto tysięcy par butów… do podzelowania.

Stan polskiej armii jest opłakany, ale wspierany pieniędzmi polskiego podatnika jest nie rodzimy, lecz amerykański przemysł zbrojeniowy. Kupując zagranicą sprzęt zdajemy się na łaskę i niełaskę i w zasadzie pozbawiamy się możliwości obronnych, ponieważ w razie awarii nie mamy jak i czym dokonać napraw. W lutym p. poseł Joanna Kluzik-Rostkowska zapytała Ministerstwo Obrony Narodowej o stan sił powietrznych RP. Była to reakcja na artykuł pod tytułem »Dwa myśliwce F-16 skasowane przez wojsko, wiele maszyn nie jest w stanie latać«, w którego leadzie czytamy, że

Dwa samoloty bojowe F-16 zostały skasowane, a wiele jest wykorzystywanych jako dawcy części do innych maszyn – donoszą źródła Onetu. Według naszych informacji zdolna do lotu jest niewielka liczba myśliwców. Ministerstwo Obrony Narodowej chwali się wysoką realizacją planów lotu, ale na pytania o skasowane F-16 i liczbę maszyn zdolnych do latania nie odpowiada.

Ministerstwo na interpelację p. poseł nie odpowiedziało, stwierdziło tylko w oswiadczeniu, że Onet jak zwykle kłamie ponieważ »Wojsko nie skasowało żadnego F-16«, a liczba sprawnych maszyn jest „wystarczająca do zabezpieczenia postawionych zadań”. Nie zaprzeczyło jednak, że zakup był tak przemyślany, iż jedne maszyny służą jako rezerwuar części dla innych.

W odniesieniu do zagadnienia „kanibalizmu technicznego” jest to zjawisko powszechnie praktykowane w siłach powietrznych na całym świecie i mające na celu utrzymanie w sprawności samolotów tymczasowo oczekujących na części zamienne kosztem tych, które przechodzą długotrwałe procesy serwisowe. Należy podkreślić, że powyższa sytuacja dotyczy wyłącznie pojedynczych egzemplarzy samolotów.

No, skoro na całym świecie tak się robi… Nie zmienia to jednak faktu, że potęgami gospodarczymi są nie te kraje, które kupują maszyny, lecz te, które je sprzedają. A tymczasem w najbliższym czasie zostanie podpisana umowa pomiędzy rządami Stanów Zjednoczonych i Rzeczypospolitej Polskiej, która umożliwi podjęcie prac projektowych związanych z wielkim projektem wprowadzenia konwencjonalnej energii nuklearnej dla produkcji energii elektrycznej w naszym kraju. Podmioty, które będą w tym brały udział już w tej chwili są wytypowane, uzgodnienia są bardzo daleko posunięte. Na stronie premiera RP czytamy, że równo rok temu,

12 czerwca 2019 r. w Waszyngtonie pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski oraz sekretarz energii USA Rick Perry podpisali Porozumienie o współpracy w dziedzinie cywilnego wykorzystania energii jądrowej (Memorandum of Understanding). Porozumienie to wyraża gotowość obu stron do współpracy przy polskim programie energetyki jądrowej.

Dziś Donald Trump w obcym języku przeczytał z przygotowanej wcześniej karteczki, że pracujemy nad umową, która ułatwi Polsce rozwój i budowę elektrowni jądrowych. Stanie się to przy użyciu technologii, które będą kupowane [sic!] u jednaj z naszych bardzo dużych i bardzo dobrych firm. Chcę pogratulować i podziękować Polsce za jej przywództwo w inicjatywie Trójmorza. Zapewni ono źródła zasilania dla Europy wschodniej, która stanie się wolna od zagrożenia zagranicznego szantażu. Skróconą historię budowy atomowego „źródła zasilania” można znaleźć tutaj. Tutaj przypomnijmy tylko, że w zeszłym roku w swym drugim exposé premier Morawiecki mówił tak: Energetyka prosumencka, fotowoltaika, program budowy farm na morzu, eletromobilność, a także elektrownie jądrowe to nie tylko program energetyczny, to także program gospodarczy. Polski przemysł stoczniowy, metalowy, hutniczy, mechaniki precyzyjnej, polskie porty morskie, one wszystkie skorzystają na takich inwestycjach. Do pełnego wykorzystania tego ogromnego potencjału, który można porównać z największymi przedwojennymi programami rozwojowymi powołamy w rządzie funkcję pełnomocnika ds. odnawialnych źródeł energii.

Z kolei trzy lata temu dowiedzieliśmy się, że

Według najnowszych ustaleń medialnych, rząd w Warszawie podjął decyzję o wybudowaniu pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. Obiekt ma powstać w województwie pomorskim. Wciąż jednak nie wiadomo, jak projekt sfinansować ani kto udostępniłby technologię.

Zwykle jest tak, że najpierw wyznacza się teren, przygotowuje infrastrukturę, szkoli fachowców, wybiera się najlepszą technologię i podpisuje umowę. Polski rząd jednak nie chadza utartymi szlakami, dlatego maseczki kupuje u instruktora narciarskiego, respiratory od handlarza bronią, a elektrownię w jednej z dużych firm amerykańskich. Niewykluczone, że będzie to Microsoft, który już zamierza w Polsce zainwestować miliard dolarów. Najpierw zainwestuje w chmurę, potem zadba o to, by nie była to chmura radioaktywna.

Na pytanie ile może potrwać budowa takiego źródła energii i ile może kosztować odpowiedzi udzieliło Ministerstwo Aktywów Państwowych:

Koreański KHNP bez żadnych opóźnień buduje w ZEA kolejne bloki elektrowni jądrowej. 1 MW zainstalowanej mocy będzie kosztować nie więcej niż 3,2 mln euro i pozostanie do dyspozycji przez co najmniej 90% czasu w roku, przez ponad pół wieku. W przeliczeniu na nominalny blok 1000 MW oznacza to koszt w wysokości 13,6 mld zł. Budowa dostarczanego przez państwową firmę KHNP bloku 1400 MW pochłania zaledwie 62 miesiące od czasu pierwszej betonowej wylewki.

Dla porównania — koszt budowy gigantycznego lotniska szacowany jest na — bagatela — 75 miliardów złotych. Tymczasem gdzie by nie udał się przedstawiciel polskiego rządu, tam zachwyca się nowoczesną technologią i rozmawia o kontraktach i zakupie. Po czym wraca do kraju i… nic. Zamiast działania jest dużo gadania. Zamiast elektrowni jądrowej próbuje się zbudować elektrownię… węglową, topiąc w błocie ponad miliard złotych. Rząd ewidentnie chce po sobie zostawić to, co Gierek — rozgrzebane place budowy i niedokończone inwestycje. Z tym, że niektóre ze zbudowanych wtedy fabryk i zakładów działają do dziś. Po dobrej zmianie oprócz dziur w ziemi i rachunków do zapłacenia nie zostanie nic.

Dodaj komentarz