W interesie

Pewnych rzeczy się nie robi. Dlaczego? Bo nie wypada. Literatura przedmiotu jest przebogata. Swego czasu w Przekroju (tygodnik) na ostatniej stronie niejaki Kamyczek prowadził poradnik zwany Demokratyczny savoir vivre. Pisał w nim na przykład, że nie wypada w restauracji siorbać, jeść palcami i bekać. Albo informował, że baby się nie bije, wódki się nie pije ze szklanki, nie wypada schlać się do nieprzytomności i leżeć pod stołem, w rowie lub na ulicy, bo to obyczaj szlachecki, czyli obcy klasowo. Tłumaczył także czym różni się kłamstwo od kurtuazji.

W życiu codziennym trzeba kierować się nie tylko zapisanymi zasadami, lecz także, a może przede wszystkim, rozsądkiem. A zwłaszcza maksymą, że mowa jest srebrem, a milczenie złotem. Czyli, że lepiej powiedzieć za mało, niż za dużo. O tym zresztą, że należy trzymać język za zębami i nie mówić wszystkim wszystkiego przekonujemy się na co dzień. Nie mówimy choćby szefowi, że wygląda jak nalepka na denaturacie, ani teściowej, że jest wiedźmą, choremu że bóg go pokarał i dobrze mu tak, nie życzymy powodzianom powodzenia. My to wiemy, a politycy? Dyplomaci? A może, jak to celnie określił nieodżałowany Władysław Bartoszewski, dyplomatołki?

Ósmego kwietnia dwa tysiące czternastego roku (8.04.2014 r.) polska dyplomacja osiągnęła wyżyny na jakich nie znajdowała się od czasów Kaczyńskiego i Fotygi. A znalazła się na owych wyżynach dzięki naszemu ukochanemu — oby rządził wiecznie — premierowi oraz panu prezydentowi. Otóż ci zacni panowie na wspólnej konferencji zwołanej po posiedzeniu jakieś Rady (Bezpieczeństwa Narodowego,jak głosi podpis pod zdjęciem lub Gabinetowej jak głosi tytuł) oznajmili, że wszystkim poczynaniom w sprawie Ukrainy przyświeca tylko jeden cel — interes Polski! Wszystkie działania, a więc także wszystkie dzisiejsze informacje, mają tak naprawdę jeden wspólny mianownik i ten mianownik to jest Polska, interes Polski i polskie bezpieczeństwo — zapewnił premier po posiedzeniu Rady.

Potem premierem została p. Kopacz, która zaczęła urzędowanie równie mocno. Odpowiadając na pytanie czy Polska powinna sprzedawać broń Ukrainie i bardziej zaangażować się w koalicję przeciwko Państwu Islamskiemu nowa p. premier ujawniła, że jest kobietą. Wie pan, ja jestem kobietą. Wyobrażam sobie, co ja bym zrobiła, gdyby nagle na ulicy pokazał się człowiek, który wymachuje ostrym narzędziem albo trzyma w ręku pistolet. Pierwsza moja myśl: tam, za moimi plecami jest mój dom i tam są moje dzieci. Więc wpadam do domu, zamykam drzwi i opiekuję się własnymi dziećmi. Tym słowom towarzyszyły gesty zgarniania pod siebie.

Pani premier in spe, Beata Szydło również dostrzegła problem i zaproponowała konkretne rozwiązania. W pierwszym rzędzie według niej nadszedł czas na podjęcie niezbędnych decyzji w sprawie napływającej do Europy fali uchodźców. Poza tym Trzeba tutaj naprawdę dużo rozwagi. Oprócz tego mam wrażenie, że do tej pory nie podejmowano tych decyzji, które miałyby rozwiązać problem, tylko próbowano działać na takiej zasadzie, że kiedy już jest problem, to szukamy gwałtownie jakichś rozwiązań. A przecież, co jest oczywistą oczywistością, Tu są potrzebne rozwiązania systemowe. Niestety, w wypowiedzi premier Szydło zabrakło informacji kiedy ten niezwykle ambitny, dopięty w każdym szczególe na ostatni guzik plan zacznie być wdrażany w życie.

Nieco światła na sprawę rzuciła także rzeczniczka PiS, p. Elżbieta Witek. Przede wszystkim to musimy pamiętać o jednymoznajmiła w Salonie politycznym Trójkiże naszym obowiązkiem jest bronić interesu Polski i polskich obywateli jeśli oglądamy te obrazki, zwłaszcza z Węgier, to widzimy jak to jest niebezpieczne. Polacy się boją i myślę, że mają tutaj uzasadnione obawy, w związku z tym to nie jest rozwiązanie podzielić ilość imigrantów na takie sektory i zobowiązać Polskę do przyjęcia określonej ilości… […] To jest przede wszystkim kwestia bezpieczeństwa, wobec tego nie dajmy sobie narzucić dyktatu Europy. To nie może być tak, że będziemy, będzie się nas straszyć, a my będziemy poprawni politycznie. To nie my kolonizowaliśmy tamte obszary, to nie my jesteśmy temu winni w związku z tym państwa największe, a szczególnie Niemcy powinny się o to zatroszczyć i nie narzucać nam swoich rozwiązań.

Tako rzecze rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości. Prawo i Sprawiedliwość nie sprawuje władzy, ale uważa, że wkrótce ją sprawować będzie. To by sugerowało powściągliwość, ale to słowo jest najwidoczniej nieznane działaczom tej partii. Budzi to zdumienie jeśli się zważy, że słowo „odpowiedzialność” odmieniają przez przypadki. W takiej atmosferze p. premier Kopacz nie pozostawało nic innego, jak tylko dla doraźnych, partyjnych korzyści, w obliczu nadchodzących wyborów przebić konkurentów. Jesteśmy zobowiązani do solidarności z Europą, bo jako Polacy z tej solidarności żeśmy korzystali — oznajmiła więc premier Ewa Kopacz — ale ta solidarność musi być solidarnością odpowiedzialną i musi działać w dwie strony. I taka to jest logika wyższego, rządowego rzędu. Zgodnie z nią coś, do czego jesteśmy zobowiązani musi działać w obie strony! My nie oczekujemy od Europy solidarności ponad ich miarę — perorowała dalej p. Kopacz i powołała do życia nowy rodzaj solidarności, tak zwaną solidarność odpowiedzialną. I dlatego też uważamy, że ta nasza odpowiedzialna solidarność w ramach przyjmowania uchodźców, emigrantów, powinna też odpowiadać możliwościom naszego kraju i jednocześnie nie destabilizować życia naszych obywateli.

Ci, którzy nic nie rozumieli z polskiej polityki wreszcie powinni zrozumieć, zwłaszcza w obliczu nadchodzących wyborów, że to władza nie odpowiada ani za stabilność życia obywateli, ani za możliwości kraju. Władza nie potrafi nawet zorganizować czegoś tak zdawałoby się prostego, jak zorganizowanie pobytu dla kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Odpowiedzialna solidarność to czerpanie garściami z Europy i nie dawanie niczego w zamian.  To histeryczne domaganie się ustępstw, nie liczenie się z nikim z jednoczesnym mnożeniem roszczeń. Dziś nie przyjmiemy uchodźców, bo wczoraj Niemcy skolonizowali… Co konkretnie, p. Witek? Co zrobi PiS, PO z dwoma milionami Polaków, gdy Niemcy, Francuzi, Anglicy solidarnie zastąpią pracujących u nich Polaków Syryjczykami i Ukraińcami? To, co można zrozumieć i od biedy wybaczyć w polityce wewnętrznej jest niedopuszczalne na szczeblu międzynarodowym. Kiedy wreszcie polskie dyplomatołki to zrozumieją?

Zamiast kłapać dziobami można było się bacznie przyglądać temu, co się dzieje na Węgrzech i wyciągać z tego wnioski z korzyścią dla Polski. Uchodźcy nie chcieli tam zostać. A skoro nie chcieli tam, to nie będą także chcieli i u nas. Można więc było bez obaw zadeklarować, że Polska przyjmie dowolną ich liczbę. Bo miejsca u nas nie zagrzeją. W oczach Europejczyków zyskalibyśmy uznanie i szacunek, notowania poszłyby w górę. Istnieje jednak obawa, że wyborcy nie zrozumieliby tego manewru, a PiS nie omieszkałby go wykorzystać propagandowo. Interes Polski po raz kolejny poległ w starciu z interesem partii.

 

P.S.
Niedawno polski Trybunał Konstytucyjny orzekł, że rytualne podrzynanie gardeł zwierzętom na modłę chrześcijańską i islamską jest jak najbardziej zgodne z konstytucją Rzeczpospolitej Polskiej, a zabranianie tego barbarzyńskiego procederu z owąż konstytucją sprzeczne. Lecz gdy ci, którzy mogliby na tym rozstrzygnięciu skorzystać stanęli u bram, władza staje okoniem. Czy utrudnianie wiernym korzystania ze swych konstytucyjnych uprawnień, przez uporczywe odmawianie prawa wjazdu, jest aby zgodne z konstytucją?

Dodaj komentarz