Utylizujemy 30 mld cząsteczek CO2 rocznie!

Gdzie na mapie świata maleńki znak śpiewała Irena Santor mając na myśli Warszawę. Jest taki kraj, w którym klimat nieustannie zmienia się na lepsze przekonuje propagandowy spot przygotowany przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych z okazji COP24, mając na myśli Polskę. COP24 to 24 Konferencja Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu. Ponieważ w kraju nie udało się znaleźć i sfilmować ani jednego miejsca, w którym klimat zmienił się na lepsze, spot jest animowany. Technika animacji pozwoliła na wyeliminowanie pogarszającego widoczność smogu, dzięki czemu widz bez przeszkód może śledzić przygody ekologicznej, niklowanej kulki, dzielnie pokonującej piętrzące się przeszkody. Narysowano nawet wiatraki, z którymi w realu władza walczy. Pomysł zaczerpnięto z serii gier Crazy Machines.

Podczas gdy świat zastanawia się jak zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych, odejść od spalania węgla, ropy i gazu, jeden kraj pogrywa sobie w kulki starając się stworzyć warunki sprzyjające budowie rentownego, efektywnego i nowoczesnego… sektora górnictwa węgla kamiennego! Przeczytać o tym można na rządowej stronie Konferencji:

Polski rząd stara się stwarzać warunki sprzyjające budowie rentownego, efektywnego i nowoczesnego sektora górnictwa węgla kamiennego, opartego na kooperacji, wiedzy i innowacjach. To na Śląsku testowane są czyste, innowacyjne technologie węglowe, takie jak zgazowanie węgla. Województwo śląskie zostało również objęte unijną inicjatywą kierowaną do regionów górniczych w okresie transformacji (Coal Regions in Transition). Wśród zgłoszonych przez stronę polską projektów do inicjatywy są m.in. – plany stworzenia elektrowni szczytowo-pompowej na terenie likwidowanej obecnie kopalni Krupiński w Suszcu czy przygotowany przez Jastrzębską Spółkę Węglową projekt dotyczący ogniw wodorowych.

Ponieważ dzieci w przedszkolu uczą się, że rośliny pochłaniają dwutlenek węgla, ale nie uczą się ile go pochłaniają, więc władze z emisją walczą lesistością.

Lesistość Polski systematycznie się zwiększa. Od 1995 r. do 2014 r. powierzchnia lasów wzrosła w naszym kraju o 504 tys. ha. To m.in. ogromna zasługa nadzorowanych przez Ministerstwo Środowiska Lasów Państwowych. Lasy stanowią blisko jedną trzecią terytorium Polski. Badania naukowe pokazują, że m.in. poprzez sadzenie odpowiednich gatunków drzew można zwiększyć zdolność lasów do pochłania CO2. Podczas COP24 Polska chce zaprezentować technikę wchłaniania CO2 przez glebę i lasy (projekt „Leśne Gospodarstwa Węglowe”).

Polska stepowieje, brakuje wody, lasy albo schną, albo są ogałacane z drzew w ramach walki ze szkodnikami, albo z uwagi na święte prawo własności, albo przez szalejące wichury. Czy to ma jakieś znaczenie dla rządowych bajarzy? Rzecznik ministerstwa środowiska przekonuje, że w Polsce więcej drzew jest sadzonych, niż wycinanych; wycina się w Polsce około 1 mld drzew, sadzi się około 30 mld. Zaprzyjaźniony przedszkolak policzył, że rok liczy 31.556.926 sekund (przestępny o 86.400 sekund więcej). Żeby posadzić 30.000.000.000 drzew trzeba je sadzić na okrągło przez całą dobę w tempie 951 na sekundę. Zważywszy na fakt, że proceder trwa od lat — Tych drzew cały czas nam przyrasta. (…) To jest proces, który trwa od wielu lat, to nie jest tak, że dzisiaj zaczęliśmy sadzić te drzewa — Polska praktycznie w całości powinna być już pokryta lasami, czy może raczej sadzonkami.

Jeśli przedstawiciel ministerstwa plecie duby smalone, to zasadne jest domniemanie, że nie ma bladego pojęcia o tym, czym się zajmuje. Jednak to, co wygaduje pozwala zrozumieć dlaczego nie ma najmniejszego znaczenia na co przeznacza się pieniądze, bo liczy się tylko to, że można je wydać. Oczywiście nie na opłacenie ludzi, którzy znają się na rzeczy. Taki fachowiec bowiem stwarza realne zagrożenie dla opowiadającego niestworzone rzeczy ministra.

Niestety, ludzie plotący jak Piekarski na mękach zorganizowali szczyt klimatyczny, na którym będą mogli ośmieszać Polskę na skalę światową.

7 czerwca 2018 r. rozpoczęto realizację rządowego programu „Czyste Powietrze”. Podstawowym celem programu jest poprawa efektywności energetycznej istniejących budynków oraz zdecydowane zmniejszenie emisji zanieczyszczeń do atmosfery z funkcjonujących budynków mieszkalnych. Program będzie realizowany przez dziesięć lat, a jego łączny budżet to 103 mld zł.

Na razie o (w miarę) czyste powietrze za darmo dba wiatr, ale jak nie wieje, to kraj o klimacie zmieniającym się na lepsze świeci na mapie zanieczyszczeń na czerwono. Na dodatek nie jest tajemnicą, że wszelkie zanieczyszczenia, które wiatr rozwiewa nie opadają, nie zanieczyszczają gleby i roślin, nie spożywamy ich wraz z żywnością, lecz w cudowny sposób znikają. Na wiosnę powietrze zanieczyszczały dodatkowo wyziewy z płonących wysypisk śmieci. Gdy spłonęło ostatnie rząd zapowiedział „walkę”. Jaki jest jej efekt?

Przez kilkanaście godzin strażacy gasili pożar wysypiska śmieci w miejscowości Załącze w powiecie stargardzkim. Ogień pojawił się w nocy, a strażacy pracę zakończyli po południu.

Kiedy? Kilka dni temu, w listopadzie 2018 roku. Nie dziwota, ponieważ populistycznymi sloganami i obietnicami nie da się załatwić żadnego problemu. Trzeba mieć wiedzę, doświadczenie, umiejętności i zdolność przewidywania. Na przykład w 2017 r. weszło w życie rozporządzenie ministra środowiska zobowiązujące gminy do segregacji śmieci na pięć frakcji. Jeszcze nie wszystkie gminy zdążyły dostosować się do nowych wymogów, a już rząd chce, by od przyszłego roku każdy obowiązkowo dzielił odpady na sześć rodzajów, do sześciu różnych pojemników. Chodzi o czystość? Skąd! Skoro Tusk znacjonalizował rynek wywozu śmieci, to czemu nie skorzystać z okazji i nie wprowadzić zasady

że gdy firma wywożąca śmieci zauważy, że nie są segregowane, poinformuje o tym urząd gminy. Na tej podstawie zostanie naliczona kara. – To będą dotkliwe sankcje i nakładane na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej na cały blok. Zapłacą wszyscy, a nie tylko ten, kto nie sortuje śmieci – zauważa Jacek Łapiński, zarządca nieruchomości. W takiej sytuacji czteroosobowa rodzina w Warszawie zapłaci miesięcznie za śmieci nie 37 zł, ale 148 zł.

Kto sprawdzi, czy firma zauważyła coś, co rzeczywiście miało miejsce? Kto sprawdzi, czy sama z oszczędności nie miesza posortowanych śmieci i nie wywozi ich do lasu? I po co, skoro i tak zapłacą lokatorzy, a nielegalne wysypisko służby zlokalizują gdy się zapali, a „skontrolują” dopiero wtedy, gdy uzbiera się na nim kilkadziesiąt ton śmieci?

Nie sztuka obiecać gruszki na wierzbie, uchwalić ustawę w ciągu trzech godzin. Sztuka przewidzieć wszystkie możliwe skutki zaproponowanych rozwiązań.

Dodaj komentarz