Unia Europejska: w każdym samochodzie obowiązkowo zestaw małego terrorysty

Terroryści to ludzie którzy terroryzują gdzie i kiedy tylko mogą. Aby osiągnąć cel nie przebierają w środkach i stosują mało wyszukane metody. Na przykład wysadzają się w miejscu publicznym. Walka z terrorystami jest trudna, ponieważ są to z reguły samobójcy, a samobójcom przeważnie nie zależy na życiu, więc nie ma ich czym przekonać, żeby się nie wysadzali i jeszcze poczekali.

W Syrii niedawno użyto trującego gazu o nazwie sarin. Sarin (za Wikipedią), to bezbarwna, bezwonna ciecz łatwo mieszająca się z wodą i rozpuszczalnikami organicznymi. Wnika do organizmu poprzez drogi oddechowe i skórę. Kilkanaście miligramów wystarczy aby nastąpił zgon w ciągu kilku minut, a okres rekonwalescencji po zatruciu trwa bardzo długo.

Wychodząc naprzeciw zapotrzebowaniu terrorystycznemu Unia Europejska dyrektywą 2006/40/WE wprowadziła znaczne ułatwienia dla terrorystów. Dyrektywa stanowi, iż każdy posiadacz nowego samochodu czy chce czy nie chce toksyczny gaz bojowy ma mieć ze sobą. Dzięki temu będzie mógł spowodować skażenie terenu i śmierć setek lub tysięcy osób świadomie lub niechcący podczas wypadku.

Mimo iż dyrektywa zmusza do jeżdżenia z trującą bombą pod maską producenci samochodów nie spieszą się z informowaniem, że ich produkt to potencjalny morderca na kółkach. A ilu strażaków wie, że do tak wyposażonego płonącego samochodu należy Stosować pełny ubiór ochronny i izolowany aparat oddechowy. Nie dopuścić do zbliżania się ludzi do wycieku/rozsypania od strony nawietrznej. Zapewnić wentylację. A jest to produkt skrajnie łatwopalny. Inżynierowie Mercedes-Benz przeprowadzili test, pryskając ją na rozgrzany silnik samochodu. Substancja od razu zapaliła się.

Działanie tego środka jako żywo przypomina działanie broni chemicznej: Szczególne zagrożenie ze strony korozyjnych produktów spalania i rozkładu — w przypadku pożaru mogą się tworzyć niebezpieczne produkty rozkładu, takie jak tlenek węgla, halogenowodory, halidokarbonyle, produkty pirolizy zawierające fluorki. W przypadku pożaru ewakuować teren (sic!). Nie dopuścić do przedostania się produktu do kanalizacji. Powiadomić odpowiedzialne władze w przypadku wycieku gazu lub przedostania się do cieków wodnych, gleby lub kanalizacji. Zwrócić uwagę na przemieszczanie się gazu z kierunkiem wiatru, zwłaszcza przy gruncie (cięższy od powietrza). I wreszcie: Udzielający pierwszej pomocy powinien zapewnić sobie pomoc. Natychmiast zdjąć skażone ubranie. To nie instrukcja obsługi pojemnika z gazem bojowym, ale instrukcja postępowania na wypadek rozszczelnienia lub zapalenia się systemu klimatyzacji nowoczesnego samochodu.

Tak, chodzi o nowy czynnik chłodzący do układów klimatyzacji. Taką oto „ekologiczną” substancję Komisja Europejska każe stosować w nowych samochodach. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że ten ekologiczny środek produkuje tylko jedna firma, i to na dodatek amerykańska — Honeywell. A skoro jedna, to i ceny słone na swój produkt narzuciła. Po trujących, zawierających rtęć ale za to niebywale energooszczędnych żarówkach Unia zafundowała swoim obywatelom kolejną truciznę. Gdy do pożaru auta dojdzie na ruchliwej ulicy ofiary mogą iść w setki.

Polskie prawo stanowi, że widząc wypadek należy udzielić poszkodowanym pomocy. Jednak w zaistniałej sytuacji widząc płonący samochód nie tylko nie należy się do niego zbliżać, a już na pewno nie pod wiatr, ale uciekać co sił w nogach. Lepiej być ukaranym za nieudzielenie pomocy, niż żyć wiecznie leżąc metr pod ziemią. Podczas spalania nowego czynnika chłodniczego R-1234yf wydziela się fluorowodór. Jest to substancja niesłychanie silnie toksyczna bez względu na postać. Bez przeszkód i bezboleśnie przenika przez skórę atakując kości. Minimalne stężenia są rakotwórcze, większe powodują śmierć w ciągu kilku godzin. Dlatego środek ten stanowi największe zagrożenie dla ludzi zwłaszcza podczas kolizji czy wypadku samochodowego. Wśród potencjalnych ofiar mogą się znaleźć nie tylko uczestnicy kolizji, ale przede wszystkim strażacy gaszący płonący samochód i postronni gapie.

W taki oto sposób Unia zadbała o zdrowie i życie swoich obywateli. A jeśli komuś się wydaje, że samochody nie płoną, to w samych Niemczech dochodzi rocznie do 40.000 pożarów. Płoną także autobusy miejskie. One też coraz częściej są wyposażone w klimatyzację…

Człowiek podróżujący samolotem jest prześwietlany na wszelkie możliwe sposoby. Po lądzie jednak ma obowiązek poruszać się ze śmiertelnie niebezpieczną substancją pod maską. A może to ma głębszy, humanitarny podtekst? Może źle zostało odczytane przesłanie unijnych decydentów wystosowane do terrorystów? „Kochani! Życie jest najważniejsze. Dlatego przygotowaliśmy dla was rozwiązanie alternatywne. Liczba ofiar będzie podobna, ale przynajmniej wy ujdziecie z życiem!”

Dodaj komentarz